Ja biorę ponadto:
-
Snickersy, ale w wersji "mini" (można lepiej dawkować

)
-
Glukardiamid (użyłam po raz pierwszy w te wakacje przy dużym wysiłku/ potem musiałam się powstrzymywać, żeby za dużo tego nie jeść, bo smak jest całkiem dobry

)
-
Ołówek i mały notes (a w nim, zależnie od wyprawy, adresy pocztowe i ew. znaczki)
- Chleb:
pumpernikiel, a na to serki Hochland (w nich jest tyle chemii, że nawet po dwóch tygodniach są dobre, pewnie wytrzymałyby jeszcze pół roku)
-
Trochę kasy oczywiście (nie wiem, czy ktoś wspominał)
-
Chustę plażową, która mi służy za koc, szal, chustę na głowę, turban, ręcznik, spódniczkę

itd. itp.
_______________________________________
Dołączając się do wątku o wodzie, to mam kilka zdjęć, które ilustrują, czego lepiej NIE robić
To był akurat West Highland Way w Szkocji. Ktoś wpadł na szatański pomysł, żeby uzupełnić zapasy wody z bagienka, jakich tam wiele.
Zawartość tego pojemnika (ściągnijcie sobie go zoomem:) mówi sama za siebie.
Poźniej przekonałyśmy się, że w tak cywilizowanych krajach, jak Szkocja, nie warto się trudzić uzupełnianiem zapasów w strumykach/stawach/bagnach

, bo kilka metrów dalej (przy hotelu) był kran z pitną wodą
