Wczoraj wróciłam z góry i przymierzając się do napisania relacji doszłam do wniosku, że nie wkleiłam jeszcze tej poprzedniej
Raz w sobotni rześki ranek
Wytoczyliśmy się w Cisnej
Przed schroniskowy ganek.
Na zdjęciu pierwszym kompanija cała
-więcej mama nas nie miała!!!
Najedzona i wyspana
Horda ludzi dzika
W przypływie buntu
Napadła Piotrka-przewodnika
Żądni byliśmy już ześrodkowania
W końcu nie darmo
Na „Połoniny” się gania!!!
Do Solinki jednak długa była droga…
Musieliśmy obiad „w biegu” gotować
Goniły nas także
Piątkowe wspomnienia
Ze Smreka na Jasło
Gdzie pora dnia się zmienia
Kto chciał zjeść
Wziąć się musiał do roboty.
Starodawny wplótł się motyw:
Baby do kuchni, faceci do lasu.
Nanieśli nam drewna jak do budowy szałasu…
Z Żubraczego trzeba było
Ruszyć nam w stronę Solinki
Po asfalcie, torach, krzolach
Poświęcenie, by w ciągu godzinki
Mieć uradowane minki
Nad brzegiem Solinki!
Czytelniku drogi!
To nie koniec tej przygody.
Teraz czas na kwaterunek.
Stodoła wielka jak dla trzody
A przed nią „sześć błota stóp…
I dziewięć sążni wody”.
Już po chwili do ogniska
Wszyscy gnali
Tam pyszną zupkę
I glucika lali.
Konkursów była też moc!
Niestety zdjęć nie ma…
Kto umie robić je w noc?!
Rano zaś się okazało:
Będzie zabawa, jakich mało!
Powszechna nazwa to CZOŁG…
Bawili się tylko zapaleńcy
-reszta bała, że się zmęczy.
By zrealizować plan
Nikt nie mógł rządzić się sam.
Pod wodzą Piotra, Maćka i Moniki
Na Matragonę wspiął się lud dziki!
Prędko, prędko gońmy w dół!
Z tyłu biegnie jakiś Stwór!
Monia dzielnie nam tłumaczy:
„Hola, hola grupo miła.
To tylko w Maćku
Wojownika krew odżyła”.
Wielki głód nas opanował,
Popołudnie się zbliżało
I na trawie powstał obiad
Jakich w okolicy mało.
Nadszedł niestety kres
Bieszczadzkiej wędrówki.
Z urokliwej głuszy
Wróciliśmy do miast,
Gdzie jesteśmy jak mrówki.
To by było na tyle

Zdjęcia z wypadu pod adresem
http://picasaweb.google.com/domikoc/200 ... BWarszawa#