Cytuj:
Po pierwsze nie byłem świadomy tej odległości, trzeba zacząć równym tempem i takie ciągnąć do końca, ja zacząłem za szybko co zaowocowało obiciem stóp od spodu co w końcu mnie wyeliminowało.
Zbyt szybki start. Nawet wśród "cyborgów" to bardzo popularny błąd. Łatwo można prześledzić wyniki z punktów i nawet w czołówce w większości tempo spada pod koniec. Jednak obicie stóp to raczej brak przyzwyczajenia do biegów (bo marsze to mało) i ewentualnie zbyt słaba amortyzacja w butach.
Cytuj:
Po drugie mniej betów w plecaku Laughing szczególnie jak masz prognozę na ciepłą noc to na cholerę coś ciepłego do ubrania, jak idziesz wytwarzasz ciepło i jest ok(tu mogą się znaleźć przeciwnicy tego podejścia do sprawy) Trzy -ufać tylko sobie
Zgadzam się. Na taką trasę można praktycznie nic nie zabrać poza prowiantem. Czołówka właśnie tak robi. Znany jest cytat że rekordzista trasy na kieracie pytał się czy koniecznie trzeba zabierać swój długopis!
Kondycją można również na takich zawodach nadrobić braki w ciepłej odzieży. Gdy się biegnie to nawet w okolicach zera jest ciepło w grubszej koszulce.
Cytuj:
Czas miałem może dobry, te dolegliwości były za mocne i pewnie odpadłbym punkt dalej a z tamtąd było by gorzej wrócić.
Nie traktuj tego nie daj Boże jako zarzut bo to co przeszedłeś to duże osiągnięcie, szczególnie jak na pierwszy raz. Miałem wrażenie jednak (być może niesłuszne) że nie przekroczyłeś pewnej granicy "stanu umysłu" Czy prościej ujmując nie przetrwałeś kryzysu.
Piszesz że wróciłeś z buta do limanowej. Gdybyś doszedł do maksa(i to tez tylko psychicznego) to w momencie rezygnacji dzwoniłbyś po taryfę(bez względu na koszty) i nie szedł nawet 100m dalej.
Miałem okazje kiedyś startować w podobnej imprezie (przejście kotliny) i właśnie na 50km była pierwsza załamka. Z racji fatalnych warunków pogodowych i zbyt szybkiego tempa byłem wtedy totalnie wypompowany.
Ale dzięki wsparciu "cyborgów" z którymi szedłem i po uzupełnieniu żarcia kryzys minął pomimo braku jakiegokolwiek odpoczynku.
Potem sytuacja powtórzyła się na 85km i w końcu na ok. 115km gdzie zrezygnowałem. Niby Sudety to tylko małe góry i wszystko trwało zaledwie 20h ale miałem wtedy wrażenie że przekroczyłem granicę do której nigdy wcześniej się nie zbliżałem.
Zachęcam byś następnym razem spróbował przekroczyć tę barierę psychiczną. To z pozoru masochizm i może być nawet niebezpieczne ale zapewnia niezapomniane wrażenia.
