Akcja wypadowa rozpoczęła się 13.06 dojazdem do Wrocławia, skąd mieliśmy zabrać resztę teamu i uderzyć w dalszą podróż. Zadowolona, że udało mi się zwolnić z pracy przed 14, wyruszyłam pospiesznie na Dolny Śląsk. Udało mi się dotrzeć przed umówioną godziną spotkania, więc dumna dzwonię do reszty teamu czemu ich jeszcze nie ma, jak ja jestem
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Trzynasty tym razem okazał się pechowy… Jedno auto zmierzające do Wrocławia uległo pogorszeniu i chłopaki wlekli się 50 km/h… Do mnie dołączyła koleżanka i zaczęłyśmy poszukiwania mechanika we Wrocławiu. Po około 10 minutach zadzwonił Tomek, że dostał 10 pkt i cztery stówki mandatu – i już będzie mega przepisowo do nas podążał. Extra. Zamiast o 18 wyjechaliśmy o 21… Z jedną nawigacją… Humory jednak dopisywały. Po 20h podróży (kilku zagubieniach drugiego auta i bardzo deszczowej nocy) dojechaliśmy do Gressoney-La-Trinite, skąd mieliśmy uderzyć kolejką UP. W miasteczku niewiele ludzi, zero turystów… Jest 18, podjeżdżamy pod wyciąg. Niespodzianka – nieczynny. „W dupie” – mamy 6L wina, i mimo że jesteśmy głodni a pogoda pozostawia wiele do życzenia, to jak paczę to widzę same uśmiechy. Podjeżdżamy na parking dla przeczep campingowych, którego nikt nie pilnuje, i siadamy do biesiadowania.
![Obrazek](http://images34.fotosik.pl/698/c4fb5cf62fc61794med.jpg)
Robimy sobie małą posiadówkę na ‘tarasie’, który będzie później naszą sypialnią. Wino się leje, gęby się śmieją – jest nieźle
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
15.06 rano dostajemy informację, że nasza druga część ekipy, która właśnie wchodzi na Mt Blanc ma kłopoty i spędziła noc w jamie… Przeżywamy (ja) ale oprócz psychicznego wsparcia nic zrobić nie możemy…. Więc mały przepak i ruszamy wszyscy na nóżkach w górę….
![Obrazek](http://images49.fotosik.pl/1938/f0b635725c96a6ccmed.jpg)
Szlaki kiepsko oznakowane i nieco błądzimy brodząc w śniegu, który czasami sięga ud. Nikt jednak nie marudzi, jest zayebiście
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Chodzimy tak cały dzień – raz polem śnieżnym, raz granią - aż w końcu wieczorem mamy dość… Dostajemy wiadomość od Yanoosh’a, że wszyscy we Francji już bezpieczni, uratowani przez śmigło… Uffff – można solidnie odetchnąć. Rozkładamy namioty i aklimatyzujemy się na 3.200 m. Pogoda ok., widoki bajeczne. Liofile smakują wyśmienicie, ludzie zadowoleni, zero problemów. Dwie osoby odpadają w błogi sen a reszta (szóstka) idzie się integrować do trzyosobowego namiotu
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Jest ciasno, ale mega wesoło.
![Obrazek](http://images36.fotosik.pl/517/69ee8bd5c906c3c5med.jpg)
16.06 budzi nas piękne słońce. Śniadanie i pakowanie gratów przeciąga się do ponad 3h… Nikomu się nie spieszy…
![Obrazek](http://images37.fotosik.pl/2101/3d461b04cf86c361med.jpg)
W południe dochodzimy do schroniska Citta di Mantova i postanawiamy rozbić namioty przy samym budynku.
![Obrazek](http://images36.fotosik.pl/517/512dcbcecc0db10cmed.jpg)
Jako że w górach do tej pory nie spotkaliśmy żywej duszy a wszystkie schrony pozamykane na 4 spusty – stwierdzamy, że możemy poleniuchować przy drzwiach
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Rozkładamy namioty, Daniel zostaje w ‘obozie’. My lecimy na Punta Giordani (4.046 m). Kawał drogi. Dochodzimy do ciekawego miejsca i początku ‘szlaku’ – czyli do czegoś co wygląda jak hardcorowa poręczówka. Nie każdemu droga się podoba na pierwszy rzut oka i Ela zawraca do obozu. My ciekawi jak to dalej wygląda podążamy w dół.
![Obrazek](http://images46.fotosik.pl/2094/034d34873121c3b3med.jpg)
Okazuje się, że dalej dupa… Nie chce nam się cofać więc robimy zjazdy. Jest stromo i lawiniasto, ale po 3h zmagań udaje nam się pokonać ten odcinek… Końcówkę kończymy świetnym dupozjazdem i… jesteśmy niesamowicie uhahani tym, co właśnie zrobiliśmy.
![Obrazek](http://images34.fotosik.pl/698/cd0e0de63ae29f0fmed.jpg)
Patrzymy na godzinę i nie wygląda to za ciekawie. Ale co tam – idziemy. Torowanie, trochę wspinu i ok. 20 docieramy na szczyt… Jest tak zimno i wietrznie, że każdy z nas się trzęsie jak galaretka mimo założenia wszystkich ciuchów… 5 minut i schodzimy. A w zasadzie… uciekamy…
![Obrazek](http://images46.fotosik.pl/2094/727c84b30815dfc6med.jpg)
Pierwsza ekipa na linie biegnie, druga już zlewa wszystko i idzie spokojnie (Tomek-ja-Tomek). Nagle bach, gdzieś wpadam. Zatrzymuje się w biodrach i tak sobie macham nogami nie czując gruntu pod stopami. Faceci naprężają linę i mocno się zapierają… Nie wiem za bardzo w którą stronę mam próbować się wydostać, bo nie wiem jak rozległa jest szczelina…. Walę w górę i na lewo. Ufff. Kilka kroków na czworaka i kontynuujemy. Śnieg już się zmroził powierzchownie i schodzenie staje się bardzo bolesne dla piszczeli… Robi się ciemno, ekipy przed nami już nie widać…. Zobaczymy ich później już na szlaku, którym mieliśmy NIE wracać… Lawiniasto no i te poręczówki po nocach… Walę kilka niecenzuralnych słów w ich kierunku, pokazuje palec i idziemy własną trasą… Słyszę odpowiedź, że jak nie wrócą w ciągu paru godzin to żebyśmy zeszli do nich z linami…. Wykrzykuje kolejnych kilka wyszukanych epitetów i kontynuujemy. Widzimy światło… To Ela i Daniel święcą ze schronu czołówkami…. Jesteśmy bezpieczni. Godzina ok. 23 . Siadamy nie próbując się rozbierać, bo przecież trzeba pewnie zaraz wyruszyć po tych wariatów… Daniel i Ela gotują herbatę, szykują nam jedzenie – po prostu wspaniali przyjaciele
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Na horyzoncie pojawiają się trzy czołówki – szaleńcy powrócili… Ufff. Humory dopisują, siedzimy z godzinę na zewnątrz i bach do namiotów.
17.06 dzwoni mój buzik. Wstać czy nie wstać?! Dwie osoby (ja i Marek) mają smaka na Piramidę Vincent od rana…
![Obrazek](http://images34.fotosik.pl/698/6b473895d628db25med.jpg)
Jednak zwycięża rozsądek (głos Tomka) i zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy dwójką z trzech kierowców na auto. Odpowiadamy nie tylko za siebie a po przynajmniej 8h ataku na Piramidę plus po zejściu do Gressoney będziemy wyprani. Nie wspominając, że aby wyrobić się w czasie powinniśmy wyjść dwie godziny temu… Dobra, wrzucamy na luz… W końcu to wyjazd na lajcie, którego celem jest produkcja czerwonych krwinek na wyprawę w lipcu. Aby nie marnować czasu na nic-nie-robienie postanawiamy zatrudnić Tomka do małego instruktażu.
![Obrazek](http://images40.fotosik.pl/2086/f5f2a1b0620ec7bbmed.jpg)
Robimy hamowanie czekanem, wyciąganie ze szczelin, budowanie stanowisk, kilka wojenek na śnieżki… Jest fantastycznie.
![Obrazek](http://images39.fotosik.pl/2078/775a4b64e27cdfe6med.jpg)
Po paru godzinach zwijamy manatki i zaczynamy schodzenie… A raczej jedną wielką zabawę. DUPOZJAZDY. Bawimy się jak dzieci, czasami ktoś sobie coś przetnie, pognie kije, utknie w zaspie… Mega fun. Dochodzimy po południu, ochlapujemy się w zlewie z zimną wodą na naszym sprawdzonym parkingu, sadyści (-stki) myją w lodowatej wodzie włosy i ruszamy w drogę powrotną.
![Obrazek](http://images48.fotosik.pl/735/0d41c0ede6274bcfmed.jpg)
W nocy zatrzymujemy się w malowniczym miasteczku o nazwie której nie pamiętam, położonym nad przepięknym jeziorem. Idziemy grupowo na spacer. Wyglądamy jak głupki – w jednakowych koszulkach
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
Dlaczego?! Otóż Daniel powiedział, że każdemu kto wrzuci na siebie jego koszulkę firmową, stawia obiad
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Ubrało się tak 7 osób a Daniel na ulicy trzymał się nieco z tyłu
Niektórzy posilili się kebabem u Turka a część bardziej pragnąca włoskiego klimatu poszła na pizzę…
W okolicach pory obiadowej, 18.06 dojeżdżamy do Wrocławia. Stały bywalec owego miasta zaprasza nas do dobrej knajpki na przepyszne jedzonko. Śmiech, czasami sprawiający ból z powodu poparzonej słońcem twarzy, wyżerka i rozliczanie rachunków… Cztery stówki na osobę i taaakie towarzystwo… Oby WIĘCEJ takich wyjazdów!
PS 1. Podczas nieobecności współtowarzyszy wyprawy, nasz kolega pilnujący obozowiska przy schronisku, postanowił umilić sobie czas oczekiwania biegając nago po śniegu i nagrywając aparatem NIESAMOWITE video
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
... którym się niestety nie pochwali z Wami, ale musiałam o tym wspomnieć
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)
PS 2. Relacja powstała dzięki Madnessowi, który przypomniał, że ta opowieść powstać powinna
![Wink ;)](./images/smilies/icon_wink.gif)