Październik 2020Na początku miesiąca, jakby na przekór ogólnoświatowej sytuacji, jak gdyby nigdy nic wybraliśmy się na tydzień nad Gardę, głównie w celach rowerowo-ferratowo-wspinaczkowych. Finałem wypadu były dwie fajne trasy rowerowe (Lago di Ledro -> Pregasina -> Lago di Ledro, 1200 przewyższeń, 30 km oraz Vessio – Passo Nota (1204m) -> Vesio, 1300m, 19km), jedna ferrata (Sentiero dei Contrabandieri, D, 1+) oraz kilka dróg w rejonie Tremosine (5b, 5c).

Nad Jeziorem Garda.

Sentiero dei Contrabandieri. Moim zdaniem to najtrudniejszy (najbardziej psychiczny fragment na całej trasie)

Gdzieś niedaleko Passo Nota
Po powrocie z Włoch prawdopodobnie odchorowałem COVID, ale jeszcze w ostatnią niedzielę października udało nam się wyskoczyć na rowery do Andrzejówki. Zrobiliśmy fajną trasę ze schroniska czerwonym szlakiem do Głuszycy, nad kamieniołom i z powrotem czarnym przez Jeleniec do Andrzejówki. Wyszło około 28 km i 800m przewyższeń, ale wymordowany byłem przeokrutnie i prawdopodobnie jeszcze pokowidowo osłabiony.

Jesienny kamieniołom melafiru w Głuszycy

Jedno z moich odkryć w tym roku. Bardzo polubiłem to miejsce
Listopad 2020Po raz pierwszy od trzech lat Wszystkich Świętych spędzałem w Polsce, ale bynajmniej nie zamierzałem iść tego dnia na groby, a raczej spędzić ten dzień aktywnie. Pogoda nie zachęcała, ale wybraliśmy się ostatecznie znów do Andrzejówki. Tym razem wyruszyliśmy czerwonym szlakiem do Przełęczy pod Szpiczakiem, potem na dół do Sokołowska, na Lestistą od strony Unisławia i z powrotem do Andrzejówki czerwonym. Wreszcie za trzecim razem Lesista padła i udało się ukończyć czarną trasę MTB bez kapcia Cała trasa to ok 31 km i prawie 900m do góry.

Na czarnej trasie MTB Mieroszów.
Tydzień później zmieniliśmy rejony strefy MTB i zawitaliśmy do Bielawy, gdzie naszym łupem padła niebieska MTB Bielawa, prowadząca przez Końską Kopę (791m), Kalenicę (964m) oraz Kozią Równię (932m). Kalenica klasycznie nie puściła i trzeba było dzielnie wypchać rowery na sam szczyt. Całość to ok 29 km i ok 850m przewyższeń.

Zjazd do Bielawy na trasie niebieskiej MTB Bielawa.
Kilka dni później celebrowaliśmy Dzień Niepodległości na Babiej Górze Percią Akamideków w szybkiej, jednodniowej akcji. Mimo fatalnej pogody na nizinach, w górach mieliśmy piękną inwersję i fantastyczne morze chmur z wystającymi ponad Tatrami. Powrót Czarną Halą. Całość zajęła nam niecałe 6h, z czego właściwego marszu tylko 4,5.

Widoki na tatrzańskie wyspy na morzu chmur na Babiej Górze
W weekend po powrocie znów ruszyliśmy do Bielawy na tamtejsze trasy MTB i naszym łupem padła trasa czerwona. Krótsza i łatwiejsza od niebieskiej, ale równie fajna, prowadząca w najwyższym punkcie przez Przełęcz Woliborską (814m). Cała trasa to ok 22 km (skrócona, aby nie startować od zbiornika Sudety tylko od Leśnego Dworka) i 725m przewyższeń. Był to ostatni rowerowy wypad w tym roku.

Na czerwonej trasie MTB Bielawa
Tydzień później ruszyliśmy na szlaki piesze, lądując w Górach Wałbrzyskich. Szybka przebieżka do obiadu przez Borową (853m), Wołowiec (776m) i Mały Wołowiec (718) dała w sumie blisko 20km i prawie 850m przewyższeń. W nastepną niedziele zaś zamiast jesiennego wypadu, zastały nas w Górach Stołowych typowo zimowe warunki, dlatego zmieniliśmy plany i zamiast na Orlicę ruszyliśmy na Szczeliniec a potem w Błędne Skały.

Widok na Góry Kamienne i Sowie gdzieś na podejściu pod Jedliniec
Grudzień 2020Ostatni miesiąc roku rozpoczęliśmy od spaceru w okolicach Andrzejówki, gdzie pieszo już dawno nie spędzałem wolnego czasu. Wybraliśmy się na Szpiczak, a potem do Sokołowska i niebieskim szlakiem przez Kostrzynę z powrotem pod Andrzejówkę. Niby ledwie prawie 16 km ale ponad 820m do góry pękło
Tydzień później samotnie ruszyłem na podbój Gór Kruczych. Z Lubawki wybrałem się przez Szeroką (857m) i Głazicę (795m) na położony po czeskiej stronie Kralovecky Spicak (881m). Z powrotem zahaczyłem jeszcze o Końską Górę (813m oraz Gołotę (762m). W sumie zaś uzbierało się prawie 21,5km oraz ponad 760m do góry. Trasa zaś pokazała swój rowerowy potencjał i na pewno będę chciał tam wrócić na bajku.

W Górach Kruczych
Następny spacer miał być okazją do poszukiwania zimy w Karkonoszach. Wszak w kalendarzu widniała data 20 grudnia. Tymczasem zamiast zimy znaleźliśmy wiosnę z fantastycznymi widokami i morzem chmur atakującym główny grzbiet od czeskiej strony. Wystartowaliśmy z Przesieki, skąd przez Borowice dotarlisśmy pod kocioł Małego Stawu i dalej przez Schronisko Odrodzenie (1240m) zeszliśmy czarnym szlakiem do Jagniątkowa i stamtąd do Przesieki. W sumie 26km i ponad 1200m przewyższeń naprawdę zrobiło robotę.

Z widokiem na Przełęcz Karkonoską
Przedostatni górski akcent minonego roku to tradycyjna już zimowa wyprawa na Śnieżnik (1425m) przez Trójmorski Wierch (1146m) z Jodłowa w drugi dzień świąt. Tym razem poszło bez problemów, choć widoków nie było. Całość to 23 km i 850m do góry, która zajęła nam raptem 5,5 godzinki.

Widoczki pod Śnieżnikiem... no cóż... można powiedzieć, że jak zwykle

Ostatnim zaś górskim akcentem była rodzinna wyprawa na Włodzicką Górę (755m) w Świerkach z zamiarem wejścia na wieżę. Krótka pętla z siostrzeńcami, piękna pogoda i fantastyczne widoki z wieży rekompensowały uciążliwy wiatr, który dawał o sobie znać podczas podejścia. Młody spisał się świetnie i twierdzi, że nadal chce jeździć w góry. Cała pętla to raptem 5km i 270m do góry, co jednak jak na możliwości młodego było i tak bardzo dobrym wyczynem.

Widok z Włodzickiej Góry na Góry Wałbrzyskie i Kamienne.