Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz mar 28, 2024 11:26 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 15 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: So sie 21, 2021 10:09 am 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
Przed tygodniem, gdy jechałem na rowerze z Żywca przez Głuchaczki, by zdążyć na wschód Słońca na Babiej Górze, z początku przeforsowałem tempo i zaczęły mnie trapić skurcze mięśni uda.

Tym razem rower podwiozłem autem pod razczestie Szyndlovec na Zwierówce, więc jazda była główne z górki (8km) i dopiero od wsi Zuberec trochę pod górę, w stronę zaparkowanego auta.

Ale to było pod koniec tej długiej wycieczki. Więc od początku: o 6. rano po nocy przespanej w aucie-
Obrazek

wyruszyłem czerwonym szlakiem w stronę Siwego Wierchu, uważając, by nie forsować tempa i nie przekraczać czasów opisanych przez Słowaków na tabliczkach. Dużo (ok.140) zdjęć ze Skalnego Miasta i z całej wycieczki jest tutaj:

https://photos.app.goo.gl/zxm11ZscmE3u4LrB6

Miało nie padać, ale buty i dół spodni szybko przemokły od trawy z rosą.
Obrazek

A mimo porannej rosy i optymistycznych prognoz- zaczął padać drobny deszcz -na szczęście na krótko. Potem jeszcze wyżej przed Salatynem przez chwilę padał śnieg, a właściwie małe lodowe krupki. Im później, tym bardziej się jednak rozpogadzało.

Śliskie skały osadowe są tylko przed Siwym Wierchem, choć nie chciałem dotykać żelastwa, tam w jednym miejscu z niego skorzystałem, stając na klamrę, bo tarcie na mokrej skale było za słabe.

Za Siwym Wierchem - Palenica Jałowiecka- jest najniżej położoną przełęczą w głównej grani Tatr (niższa od Tomanowej).
Obrazek

Na Brestowej mgła, dopiero po minięciu wierzchołka trochę ustępuje, więc robię zdjęcie wstecz.
Obrazek

Za chwilę na podejściu na Salatyn po raz pierwszy grań przekracza 2000m, spotykam około 11:30 parę Słowaków, pierwsze osoby spotkane na szlaku, robili mi zdjęcie
Obrazek

Znów mgły o podstawie poniżej 2k, ale za wierzchołkiem Salatyna znajduję wygodne i osłonięte od wiatru miejsce na drugie śniadanie. Wszyscy o tej porze myślą o małym co-nieco -obok spokojnie pasie się kozica.
Obrazek

Dalej zaczynają się skały Skrzyniarek, miejsce, gdzie zimą parę lat temu spadł mi aparat (który znalazłem na wiosnę, nadal robi zdjęcia, to, co się uratowało jest tu:
https://www.flickr.com/photos/125431512 ... 4354081392 )

Obrazek

Za skalistymi Skrzyniarkami jest trawiasta Spalena. Dopiero teraz zaczyna się poprawiać pogoda -widać jeden ze Stawów Rohackich, nad nim Wołowiec, tam planuję dziś dojść.

Obrazek

Najpierw trzeba wydrapać się sporo metrów do góry na Pachoła, przez chwilę w chmurze.
Obrazek

Bardzo długie zejście na Banikowske Sedlo, za którym znów sporo pod górę: najwyższy punkt głównej grani Tatr Zachodnich - to Banówka. (Bystra jest w bocznej grani odchodzącej z Błyszcza)

Obrazek

Szlak wymalowany jest ściśle granią i choć poniżej kusi wygodna ścieżka obchodząca trudności - nie warto odpuszczać. Odpuszczam jedynie Igłę w Banówce, parę lat temu nie zdążyłem dalej, niż do Smutnej Przełęczy, choć i wtedy planowałem dojść na Wołowiec - chyba głównie przez zabawy wspinaczkowe na Igle (od wschodniego siodła jest łatwiej, ale i tak -to krucha dwójka.
Obrazek

W końcu następne spore podejście na Hrubą Kopę -z krzyżem utworzonym z nart.

Obrazek

Odcinek na Trzy Kopy jest dość wymagający, schodząc na jedną ze szczerbinek lekko się zapchałem, ale wystarczyło włączyć myślenie- i jakoś bez wycofywania do góry zszedłem. Dalej -patrząc na zegarek- postanowiłem korzystać jednak z łańcucha.
Obrazek

Trochę za długo, ale wreszcie dotarłem na Smutną Przełęcz o 17:45. Można stąd zejść wygodnym szlakiem, tak zrobiłem w 2017 (

https://www.flickr.com/photos/125431512 ... 086444302/ ) ale do Wołowca już tak niedaleko, choć tam już będzie ciemno.

Obrazek

Za Rohaczem Płaczliwym widoki w stronę Stawów Rohackich, doliny z parkingiem, trzeba oprzeć się pokusie, zresztą tu nie ma już bezpiecznych zejść na Pn z grani, jedynie kozice coraz liczniej się pokazują. Zamiast zdjęć robię im parę filmików (są jeszcze nieedytowane na Google Photos -pierwszy link w tej relacji).

Obrazek

Trochę wspinania- o dziwo, tak późno spotykam Słowaczkę schodzącą samotnie z Rohaczy w stronę Smutnej Przełęczy. Wierzchołek Rohacza Ostrego znów w chmurze, dopiero niżej będzie lepsza widoczność. Dobrze, że jeszcze jest jasno.

Obrazek

Ciemnawo robi się już za łańcuchami, te na Koniu wydają się zbyteczne, bo stopnie bardzo porządne (może przy mijaniu lub gdy wystąpią oblodzenia wspomaganie łańcuchem ma tam sens. Poniżej konia łańcuchy są już raczej niezbędne.

Obrazek

Za Przełęczą Jamnicką jeszcze ostatnie konkretne podejście: na Wołowiec.

Obrazek

Już po ciemku dochodzę na jego wierzchołek [21:05]
Obrazek
i o mało nie potykam się o leżącego w śpiworze chłopaka. Sądząc po sporym statywie- czeka na wschód Słońca.

Przez chwilę zastanawiam się, czy nie zejść na nocleg na Chochołowską, ale w końcu wybieram trasę zgodną z planem: Rakoń- Przeł. Zabrat-Tatliakova Chata- Szindlovec (gdzie czeka zapięty rower). Najbardziej dłuży się odcinek po asfalcie do Adamculi, ale idę jak automat. Wreszcie mogę wsiąść na rower (siodełko zdjąłem i niosłem w plecaku, bo nie lubię siadać na mokre).

Obrazek

Do Zuberca prawie nie trzeba pedałować, chwilami lekko hamuję, bo w paru miejscach są dziury, gps pokazał, że maksymalnie rozwinąłem 33 km/h. Za Zubercem już po równym i pod górkę. Gdzieś po północy mijam kamieniołom i tam przypinam do ogrodzenia rower, bo już nie chce mi się pedałować pod górkę. Ten odcinek doliczam do pieszej trasy -wg "mapa-turystyczna.pl" , to 27,5 km z sumą podejść 2690m plus 12,6 km na rowerze (w górę 139m, z górki 333m. Gdy przechodzę ostatni kilometr, wsiadam do auta, w którym przesypiam następną noc i rano podjeżdżam na sam dół wioski Huty, by przejść dalszą część czerwonego szlaku przez Wąwóz Kwaczański. Tam to dopiero są tłumy w porównaniu do grani Rohaczy. Dwa punkty widokowe w
tym wąwozie też nazywają się "Rohacz" -Wyżni i Niżni.

Większość ludzi przechodzi w kierunku od Kwaczan pod górę, ja w przeciwną stronę- przynajmniej nie trzeba płacić za parking.

Wąwóz jest - zwłaszcza w dolnej części bardzo malowniczy, taki spacer na pół dnia. Warto po drodze zwiedzić działający wciąż młyn wodny. Zdjęcia (z filmikami) wrzuciłem tu:
https://photos.app.goo.gl/1B5sN7mrFAz9HXGu5
Tym razem o przyzwoitej porze wracam do Krakowa- co oznacza, niestety, stanie w korku na Zakopiance. Może dożyję ukończenia tunelu pod Małym Luboniem, kto wie?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sie 21, 2021 10:37 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 10, 2007 8:21 pm
Posty: 4325
Lokalizacja: Kraków
krzysztof_KrK napisał(a):
Może dożyję ukończenia tunelu pod Małym Luboniem

Podobno jest kolejne opóźnienie. Chociaż Strabag mimo wtopy z podwykonawcą na jednym obiekcie inzynierskim, ciśnie drugą nitkę Lubień-Naprawa ale bez tunelu nie ma to praktycznie znaczenia dla przejazdu.
PS
Tu był problem
Obrazek

_________________
Te linki okazują mowę nienawiści lub dyskryminację wobec chronionej grupy osób z powodu rasy, wieku lub innych naturalnych cech.
https://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%BBagiew_(organizacja)
https://pl.wikipedia.org/wiki/A_quo_primum


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 22, 2021 6:06 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Cudny szlak, jeden z moich ulubionych.

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sie 22, 2021 10:20 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
krzysztof_KrK napisał(a):
Szlak wymalowany jest ściśle granią i choć poniżej kusi wygodna ścieżka obchodząca trudności - nie warto odpuszczać.
Tak jest.
Ja w jednym miejscu wymiękłam i obeszłam krótki odcinek dołem, ale natychmiast zawróciłam i przeszłam ten fragment w drugą stronę - już granią. A potem kolejnego dnia jeszcze raz przeszłam to samo - w odwrotną stronę. Zawzięłam się, krótko mówiąc.

Cytuj:
Najbardziej dłuży się odcinek po asfalcie do Adamculi,
To jedyna wada tego terenu, ja starałam się z kimś rozmawiać pod drodze, wtedy było najszybciej.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N lis 28, 2021 12:58 am 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
Dwa weekendy listopadowe, gdy udało się trafić z pogodą -spędziliśmy z Anią i z Basią w Żywcu. Zaczęliśmy właściwie 30 października wycieczką rowerowo-pieszą w Beskidzie Śląskim. Trasa na Skrzyczne Doliną Zimnika jest wolna od błota, zresztą było dość sucho. Pomału, nie forsując tempa, za to robiąc liczne przystanki na fotki, podziwiamy kolory jesieni
Obrazek

Obrazek

Obrazek
Już od połowy trasa jest wybitnie widokowa, jednak Ani niezbyt dobrze się jedzie na moim tanim rowerku, a swój wypasiony zostawiła w Krakowie. Więc gdzieś w połowie zostawiamy rowery przypięte gdzieś w krzakach i dalej pieszo podchodzimy szlakiem na Skrzyczne i dalej, nie zatrzymując się w schronisku -w stronę Malinoskiej Skały.
Obrazek

Obrazek

Wszędzie mnóstwo ludzi, my skręcamy z Malinoskiej Skały szlakiem ku Przeł. Salmopolskiej- na górę Malinów. głównym celem jest dla nas tym razem Jaskinia Malinowska. Nigdy tam nie byłem, z początku myślałem, żę jest gdzieś ukryta w zboczach Malinowskiej Skały, przez którą parę razy już przejeżdżałem stronę Baraniej Góry. A to trzeba sporozejść w dół do przełęczy, potem prawie drugie tyle podejść pod Malinów, kilkadziesiąt m. poniżej jego szczytu jest wyraźna tabliczka kierująca boczną ścieżką jakieś 30m do otworu. Zainstalowano sporo klamr, 2 albo 3 drabinki, jak na jaskinię nie-krasową, tylko szczelinową- robi spore wrażenie (największa tego typu atrakcja w Beskidach)


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na sam koniec są jeszcze fragmenty do czołgania, ale te sobie odpuszczamy, na trasie wbrew obawom wcale się nie zabrudziliśmy, było fajnie.
Potem jeszcze powrót przez Kopę Skrzyczeńską, Małe Skrzyczne i Skrzyczne do ukrytych rowerów -i coś, co najbardziej się Ani podobało, czyli zjazd.

Obrazek

Obrazek
Następnego dnia wieczorem mieliśmy wracać do Krakowa, więc zaproponowałem lajtową trase w Beskidzie Niskim: podjechaliśmy za Kocierz Rychwałdzki, zostawiając auto na pierwszym z leśnych parkingów, by dojść wygodną drogą przez las do szlaku w rejonie Czarnych Działów. Tam też jest parę mniejszych jaskiń, nam udało się zajrzeć do dość oryginalnej (niestety, krótkiej) Jaskini Pod Bukiem. Faktycznie, otwór jest wśród korzeni drzewa:

Obrazek

Obrazek

Taa część szlaku jest mniej uczęszczana, za to ma parę polan z widokami w stronę Babiej Góry i jej sąsiadów. A na polanie Gibasówka jest przysiółek z dość klimatycznym mini-schroniskiem studenckim, które miesiąc wcześniej zwiedzałem z Basią. Za nim przy skraju polanu stoi piękna kapliczka

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej zboczyliśmy ze szlaku, by wyjść na Wielki Gibasów, gdzie spotykamy kogoś, kto robi nam zdjęcie. lPotem schodzimy do szlakui nim-na Łamaną Skałę, gdzie znowu sporo ludzi. Dopiero za SkałĄ (której wierzchołek szlak omija, a ze względu na rezerwat -też go omijamy), jest większa skałka nadająca się na posiedzenie w celu dokończenia kanapek.


Obrazek

Obrazek

Potem jeszcze oglądamy trasę przy wyciągu "Czarny Groń", schodzimy no doliny i wracamy po asfaltowej drodze jakieś 2 km do auta.

Dwa tygodnie później znów długi weekend, tym razem trochę śniegu pozostało w zacienionych miejscach, by uniknąć tatrzańskich tłumów -wybieramy trasę z przysiółka Głuchaczki na Babią Górę. W sierpniu robiłem odcinek z Żywca przez Głuchaczki i słowackim skrótem przez Przeł. Jałowiecką, ale widoków wcale nie było, bo z Żywca wyjechałem o 10 wieczór tak, by zdążyć na wschód słońca. Tym razem Ania nie dała się namówić na rower, z początku była taka mgła, że zaczęliśmy się niepokoić, czy i tym razem będą nici z widoków. Niepotrzebnie - mgły zalegały tylko do pewnej wysokości. Już przed granicą zaczęło się przejaśniać, a potem cały dzień -lampa!

Obrazek

Obrazek

Obrazek
(Ostatnie zdjęcie przedstawia słupek graniczny w rejonie Przełęczy Jałowieckiej, gdzie były wykute litery "S" oraz "D" -czyli z czasów, gdy te tereny należały do III Reichu. Po wojnie tylko dopisano "P" -już tylko farbą). Na Żywieckich Rozstajach skręcamy w lewo- przez Halę Czarną idziemy na Markowe Szczawiny, tam ludzi mnóstwo. Na Akademickiej Perci parę osób robi sceny w rejonie klamer i łańcuchów, powodując zator, ale nie dłużej, niż na 10 minut, więc cierpliwie czekamy.


Obrazek

Obrazek

Na górze widoki -dzięki delikatnym zamgleniom są fantastyczne. Pojedyncze górki, które zwykle się zlewają -mają swoje wyodrębnione plany. Aż dziw bierze, ile ich tu jest!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Utrzymujące się mgły w dolinach oznaczały, ze tam można było nie widzieć Słońca przez cały dzień -do wieczora. Schodzimy przez Małą Babią i jeszcze na przełęczy chcę podejść trochę w stronę Mędralowej, by zrobić wieczorne ujęcie masywu Babiej, ale już za ciemno. Gdy schodzimy żółtym szlakiem (skrót przez Słowację), mijamy po ciemku ludzi, którzy nie bardzo wiedzą, gdzie skręcić na Głuchaczki. W sierpniu byłą nawet tabliczka z napisem, ale teraz ktoś ją zdjął. Co ciekawe, na Głuchaczkach ci ludzie też zaczynają czegoś szukać- ścieżki do (opuszczonej już) bazy namiotowej. Jak dowiedzieliśmy się, planują tam nocleg -wejście do chatki jest chyba otwarte, albo może wystarczy im miejsce na ganku? My zjeżdżamy przez Przyborów do Jeleśni, gdzie przez przypadek spotykamy w karczmie zaprzyjaźnioną grupę z przewodnikiem Januszem z Nowego Sącza. Byliśmy z nimi na skiturowyej wyprawie w Rumunii.



Obrazek

Obrazek


Nazajutrz znowu odwiedzamy Beskid Mały- tym razem na krótko -chcę pokazać Ani Zamczysko. Z Kocierza Rychwałdzkiego idzie się tam szlakiem wzdłuż drogi krzyżowej jakieś 50 minut. Zabraliśmy nawet linę, by sprawdzić, jakie tam są drogi. Ale zaczynamy od posiadów w punkcie widokowym na polanie -na niedawno zbudowanej platformie widokowej.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest tam parę dróg w zakresie V -aż do VI2, VI3, obitych przez KW z Bielska-Białej, trochę trzeba poodgarniać liści i piachu, więc wolałem nie ryzykować i poszedłem na "wędkę", robiąc jakieś 3 warianty za V, oczyszczając rękawiczką chwyty. Początkowe ruchy były tam chyba najtrudniejsze, w każdym razie Ania odpuściła. Trochę szukaliśmy też lodowej jaskini, ale tam też trzeba iść z liną, bo zaczyna się małą studnią, trochę czas nas gonił, bo znowu powrót po południu do Krakowa, a zanosiło się na spore korki (powroty po weekendzie z 11. listopada)

Obrazek

Obrazek

Dzisiaj Ania chciała mnie wyciągnąć na Turbacz, gdzie już całkiem biało, ale dopadło mnie jakieś ostre przeziębienie. Może czas zrezygnować z jeżdżenia do pracy na rowerze?


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lis 30, 2021 10:59 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 779
Lokalizacja: Chrzanów
Fajne te akcje z Beskidu Małego, muszę się wybrać na ten Gibasów bo fajnie te polany wyglądają.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lis 30, 2021 8:17 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 07, 2006 8:19 pm
Posty: 18162
Widziałem Lodową Jaskinie i tam faktycznie wydaje się, ze potrzeba sznurka.

Jeśli chcesz zobaczyć porządną beskidzką dziurę to mam kilka do polecenia...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 01, 2021 9:41 am 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
kilerus napisał(a):
mam kilka do polecenia

Byłbym wdzięczny za jakieś namiary (przeglądałem jakieś internetowe zestawienia, ale tam jest za dużo (wliczają 3-metrowe dziurki, przez co trudno coś konkretnego znaleźć, nie mówiąc o trafieniu. Tej Lodowej długo się szuka, bo w rejonie pełno skalnych zakamarków.
Pozdrawiam
Krzysztof


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz mar 10, 2022 2:14 am 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
Z mojej przerwy między-semestralnej zostało mniej, niż połowa, bo dla studentów z zaświadczeniami "covidowymi" trzeba było zrobić dodatkowy termin egzaminu. Ania i Seva nie mieli czasu, sam w Tatry przy lawinowej II -do III też nie za bardzo chciałem, więc w Beskidy. Szkoły z paru województw miały jeszcze ferie, więc postanowiłem zaszyć się w ten bardziej dziki rejon Worka Raczańskiego, z ewentualnością biwaku, gdyby zabrakło miejsc w schronisku, lub coś po drodze by wypadło. Na nartach z plecakiem ponad 10 kg może być niełatwo, ale można to potraktować jako trening. W środę po południu pojechałem przez Żywiec, Ujsoły -do Soblówki, gdzie zaparkowałem przy żółtym szlaku na Rycerzową. Po kilkuset metrach już przypiąłem narty i zacząłem 2-godzinne podejście.
Obrazek
Im wyżej- tym więcej śniegu, na starym zalodzonym podkładzie jakieś 5 do 8 cm świeżego puchu, więc będzie niezła jazda.

Obrazek
Wyżej, na stromym fragmencie podejścia las się rozrzedza i póki jasno- można się trochę rozeznać w terenie.
Kiedyś zimą podchodziłem tędy z Sevą, teraz pod wieczór już nikogo nie spotykam. Robi się szarawo, potem las gęstnieje, ale jeszcze można bez latarki


Obrazek

Obrazek Mój telefon nie robi zbyt dobrych wieczornych zdjęć, więc już lepiej go schować. Na polanie pod Małą Rycerzową jest przedeptne wzdłuż tyczek, ale nie chce mi się drapać na samą górę, gdy jest szlak obchodzący to wzniesienie i wychodzący na schronisko od dołu. Tylko,że po ciemku widać, że chyba go minąłem. Postanowiłem trzymać się dolnej krawędzi polany a potem przez las- nie tracąc wysokości. Tylko bez światła trochę trudno zachować równowagę, gdy nagle wjeżdża się w bardziej głęboki śnieg, a ciężki plecak popycha. W lesie zaliczyłem więc 2 wywrotki, w końcu poddałem się i wyciągnąłem czołówkę, bo po wypięciu narty trudno było trafić dziurkami w bucie na "kły" (piny) wiązania. I tak, nie ściągając fok, lekko z górki dotarłem do oświetlonego schroniska. Okazało się, że miejsc sporo- byłem sam w 12- osobowym pokoju. Czwartek rano przywitał piękną pogodą, przez okno widać Tatry (dość odległe)

Obrazek

i Babią Górę.

Obrazek

Nie czekając na otwarcie bufetu zjadłem trochę z moich zapasów i jako pierwszy wyruzsyłem ze schroniska. Lekki mróz i świży śnieg- to to, co najbardziej cieszy narciarza. nawet sfilmowałem sporo- ale nie mam czau tego obrobić, kiedyś wrzucę na YT. Po krótkim zjeździe szlak na przełęcz Palenica (też żółty) długo trawersuje, z minimalnymi odcinkami podejść, więc obyło się bez klejenia fok. Ale już z przełęczy widać pierwsze b. strome podejście. Jak daleko dałem radę, starałem się podejść bez fok (zakosami, potem jodełką).

Obrazek
Ale dalej świeży śnieg wywiało i zrobił się stromy "beton", same czubki butów się weń wbijały, musiałem nie tylko zdjąć narty, ale przejść na lewo wśród drzew, bo po upadku trudno by było wyhamować.

Obrazek
Dalej teren był mniej stromy - znów narty bez fok dawały radę pod górkę, potem lekki zjazd, znów lekko w górę. i tak do następnej (krótszej) stromizny przy wejściu na Pański Kamień i Równy Beskid.

Obrazek

Szlak bardzo ładny, choć tylko nieliczne polany, chwilami widać Babią i Pilsko

Obrazek

Prawdziwym wyzwaniem jest strome podejście na górę Oszus. W schronisku spotkałem parę, która dzień wcześniej robiłą tę trasę na nartach w przeciwnym kierunku i powiedzieli o zimowym skrócie omijającym wierzchołek Oszusa, więc z niego skorzystałem. Zaczyna się przy tablicy z opisem rezerwatu, idzie wzdłuż dolnej jego granicy, tylko trzeba uważać, by nie obniżyć się za bardzo, bo wówczas trzeba pokonać ze 2 wąwozy o bardzo stromych zboczach wyżłobione przez strumienie. Potem sporo pod górę- i wychodzi się przy "Dzielonej Wodzie". To wyjątkowe źródło zasilające 2 strumienie, które schodzą: jeden na Słowację, drugi do Polski, więc do zlewni 2 różnych mórz! Dalej długi zjazd wzdłuż przecinki granicznej i następne podejście. Koło 16 pomyślałem, że pora obiadowa, to warto coś ugotować. Zalałem liofila, dojadłem kanapki, po 9 godzinach od schroniska dobrze trochę odpocząć.
Obrazek
A umęczył mnie klejący się do spodów śnieg. Bo już po paru godzinach słońce przebijało się przez rzadki las, przyklejony do spodów nart śnieg robił coraz cięższe "buty". Jedyny sposób, to stuknąć kijkiem w nartę i odpada. No, chyba, że to kijek karbonowy. Zapomniałem- i po paru uderzeniach -pękł! To trochę zmieniło moje plany, zamiast dojść na Krawców wierch-postanowiłem dojść do Soblówki, bo w aucie miałem zapasowy kijek. Do Przeł. Glinka nie ma tu żądnego szlaku na północ- ale pamiętałem z lata, jak z Anią schodziliśmy między Małym Smerekowem a Soliskiem przez stromy las i polanę -jakieś 160 m niżej jest prawie poziomo idąca szeroka leśna droga, którą można dojść do przysiółka nad Soblówką, z którego w końcu zjeżdża się prawie wprost w okolice parkingu. Więc po obiedzie spożytym na pniu po ściętym drzewie ruszyłem na ostatnie podejście przez Jaworzynę

Obrazek

na Smereków Mały (jest on o 2m wyższy od znajdującego się w bocznym grzbiecie Jaworzyny Smerekowa WIelkiego). Gdzieś w rejonie tego Małego - jest początek węższej, stromej drogi leśnej, jednak wolałem nie ryzykować, tylko zjechać znanym mi terenem , co jednak okazało się złym pomysłem. Bo tak gęsto młodych drzewek, że w obawie przed ich uszkodzeniem- zamiast zjeżdżać -trochę zsuwałem się bokiem, wiele schodkując, by przekroczyć te wątłe mini- pnie. Jeszcze się nie ściemniało.

Obrazek
Gdy wreszcie dotarłem na tę stromą leśną drogę, zaczęła się dość dobra jazda, samym pługiem można było rozsądnie ograniczyć prędkość. A po dojechaniu do głównej, szerokiej drogi trawersującej- już tylko lekkie nachylenie i jeszcze ze 3 km do Soblówki W przysiółku już wyjąłem czołówkę.

Obrazek

Myślałem, że po dotarciu do auta jeszcze podjadę do Złatnej, by na noc dojść na Rysiankę. Ale jak włączyłem radio- a to był czwartek, 24. lutego- usłyszałem o bandyckiej napaści Putina. Więc koniec wycieczki, za 3 godziny byłem już w Krakowie. Jeszcze po drodze dzwoniłem do Sevy. Jego żona pojechała miesiąc wcześniej do Kijowa, do 90-letniej matki i tam już utknęła. W bloku- na 9. piętrze...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So wrz 03, 2022 6:27 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
W czerwcu wybrałem sie na rowerze z Żywca w stronę Babiej Góry. Ale tym razem nie chciałem wejść na Górę, tylko by ją okrążyć. Rowerem nie można wjechać na teren BPN, najściślejsza pętla to około 44 km. Dojazd z Zywca przez Głuchaczki pod Przełęcz Jałowiecką -około 26 km w jedną stronę. Powrót przez Przeł. Glinne i Korbielów. Razem prawie 100 km, mniej więcej 1700m podejść. Wyruszam o 6 rano z Żywca, najpierw 4 km wygodną ścieżką rowerową. Niestety, później asfalt na dość ruchliwej drodze do Jeleśni. W tej wsi zawsze zwraca uwaga reklama zakładu pogrzebowego. Trochę chyba przesadzili...

Obrazek

Za Jeleśnią zjeżdża sie na mniej ruchliwą drogę w stronę Koszarawy Bystrej. Po paru km skręcam w Przyborowie w boczną drogę (ul. Babiogórska) w stronę przysiółka Głuchaczki.

Obrazek

Za kaplicą droga robi się coraz bardziej stroma, dalej pcham rower. Niecały kilometr przed granicą droga (już szutrowa) znów zmniejsza nachylenie, da się jechać. Po przekroczeniu granicy zjeżdża się krótki kawałek do drogi asfaltowej prowadzącej w stronę Przeł. Jałowieckiej.

Obrazek

Ale zamiast na przełęcz odległą o jakieś 15 minut stromego podejścia- jadę dalej trasą rowerową, która robi spory zakos i wyprowadza paręset m. dalej w stronę Mędralowej, gdzie zaczyna się świetna trasa zjazdowa "Tabakowy trail" w stronę Zawoji. Po drodze są coraz lepsze widoki w stronę Babiej Góry.


Obrazek

Obrazek

Chociaż jest dość gorąco, na zjazd lepiej założyć kask. Początek drogi w dół jest jednak małym torem przeszkód- akurat wycinali jakieś nadwyrężone przez wichurę drzewa i na przestrzeni może 300m co chwila trzeba yło przekraczać ścięte gałęzie lub pnie.
Obrazek

Obrazek

Dalej ścieżka rowerowa, choć wąska, jest bardzo starannie poprowadzona, mpżna na chwilę zajrzeć w lewo na Halę Kamieńskiego, dalej na stromych odcinkach są zakosy z wyprofilowanymi zakrętami, parę mini-skoczni, kóre można jednak ominąć. A gdy przecina szlak pieszy- są tabliczki z ostrzeżeniami. co dziwne, ten trail jest 2-kierunkowy, czyli można też spotkać podchodzących (;ub jadącyhc pod górę. Dojeżdża się nim w rejon Hali Barankowej.

Obrazek

Dalej można jechać w dół w stronę drogi na Przełęcz Klekociny, ja wolę najkrótszym wariantem (czarny szlak- miejscami stromo z luźnymi kamieniami, nawet jakieś 200 m zsiadłem z roweru. W końcu trafiam na asfalt i skrótem w prawo , obok kościoła- docieram do drogi w stronę Mosornego i Krowiarek. Po drodze jest karczma, warto coś zjeść, a zwłaszcza wypić, bo robi się gorąco.

Obrazek

Potem zaczyna się najdłuższy na tej trasie podjazd na Przeł. Krowiarki. I to wzdłuż dość ruchliwej drogi. Gdy zaczynają się serpentyny - postanawiam opuścić asfalt na rzecz szlaku. Ale nie był to najlepszy pomysł. Na samym początku są dość strome, wąskie schody, trzeba nieść rower, bo nie da się toczyć po poboczu. Dalej już nieco lepiej, ale muszę odpoczywać po tej mordędze.

Obrazek

I wreszcie Krowiarki - parking przepełniony, mnóstwo ludzi, jakoś to szybko omijam i kieruję się czerwonym szlakiem w dół ku Hali Śmietanowej.

Obrazek

Po drodze jeszcze ze 2 podejścia - może lepiej jednak zjechać asfaltem, bo tu znowu miejscami stromo i luźne kamienie. Poniżej Hali Śmietanowej-
Obrazek

-dołączam do drogi asfaltowej trawersującej południowe zbocza Babiej. chwilami przez las, sporo polan widokowych, prawie 5 km bez wielkich przewyższeń. W końcu docieram do gdanicy ze Słowacją.

Obrazek

Dalej jest znowu z górki po kamieniach, ostrożnie-ale da się jechać.
Obrazek

Później już w miarę równo, do szlaku ze Slanej Vody. Wcześniej mijam jeszcze "Niedźwiedzie Żródła, do których wiedzie dość wygodnie ułożona (schody, kładka) ścieżka.

Obrazek

Przed muzeum (Svezdoslavova Chata) jest dość ładny fragment polan z widokami w stronę Tatr

Obrazek

Dalej można asfaltem lub szlakiem do Slanej Vody i w dół do Polhory. Ale nie warto- lepiej podjechać kawałek asfaltem wzdłuż szalkuw stronę Małej Babiej
i stamtąd przy rozstajach ze sporą ilością deogowskazów- do Dol. Kohutowej. Nią do żółtego szlaku, porem do skrzyżowania na krańcu Oravskiej Polhory i dalej- w stronę Przełęczy Glinne i przez Korbielów. W rejonie tartaku w Polhprze użarł mnie jeszcze bąk - w pobliżu są pastwiska, trochę mokradeł.

Obrazek

Dopijając resztki soków i wody jakoś dociągnąłem do granicy, potem już tylko zjazd po asfalcie (jakieś 50 minut) do Żywca. W sumie 12 godzin.

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So wrz 03, 2022 6:33 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
krzysztof_KrK napisał(a):
W czerwcu wybrałem sie na rowerze z Żywca w stronę Babiej Góry. Ale tym razem nie chciałem wejść na Górę, tylko by ją okrążyć. Rowerem nie można wjechać na teren BPN, najściślejsza pętla to około 44 km. Dojazd z Zywca przez Głuchaczki pod Przełęcz Jałowiecką -około 26 km w jedną stronę. Powrót przez Przeł. Glinne i Korbielów. Razem prawie 100 km, mniej więcej 1700m podejść. Wyruszam o 6 rano z Żywca, najpierw 4 km wygodną ścieżką rowerową. Niestety, później asfalt na dość ruchliwej drodze do Jeleśni. W tej wsi zawsze zwraca uwaga reklama zakładu pogrzebowego. Trochę chyba przesadzili...

Obrazek

Za Jeleśnią zjeżdża sie na mniej ruchliwą drogę w stronę Koszarawy Bystrej. Po paru km skręcam w Przyborowie w boczną drogę (ul. Babiogórska) w stronę przysiółka Głuchaczki.

Obrazek

Za kaplicą droga robi się coraz bardziej stroma, dalej pcham rower. Niecały kilometr przed granicą droga (już szutrowa) znów zmniejsza nachylenie, da się jechać. Po przekroczeniu granicy zjeżdża się krótki kawałek do drogi asfaltowej prowadzącej w stronę Przeł. Jałowieckiej.

Obrazek

Ale zamiast na przełęcz odległą o jakieś 15 minut stromego podejścia- jadę dalej trasą rowerową, która robi spory zakos i wyprowadza paręset m. dalej w stronę Mędralowej, gdzie zaczyna się świetna trasa zjazdowa "Tabakowy trail" w stronę Zawoji. Po drodze są coraz lepsze widoki w stronę Babiej Góry.


Obrazek

Obrazek

Chociaż jest dość gorąco, na zjazd lepiej założyć kask. Początek drogi w dół jest jednak małym torem przeszkód- akurat wycinali jakieś nadwyrężone przez wichurę drzewa i na przestrzeni może 300m co chwila trzeba yło przekraczać ścięte gałęzie lub pnie.
Obrazek

Obrazek

Dalej ścieżka rowerowa, choć wąska, jest bardzo starannie poprowadzona, mpżna na chwilę zajrzeć w lewo na Halę Kamieńskiego, dalej na stromych odcinkach są zakosy z wyprofilowanymi zakrętami, parę mini-skoczni, kóre można jednak ominąć. A gdy przecina szlak pieszy- są tabliczki z ostrzeżeniami. co dziwne, ten trail jest 2-kierunkowy, czyli można też spotkać podchodzących (;ub jadącyhc pod górę. Dojeżdża się nim w rejon Hali Barankowej.

Obrazek

Dalej można jechać w dół w stronę drogi na Przełęcz Klekociny, ja wolę najkrótszym wariantem (czarny szlak- miejscami stromo z luźnymi kamieniami, nawet jakieś 200 m zsiadłem z roweru. W końcu trafiam na asfalt i skrótem w prawo , obok kościoła- docieram do drogi w stronę Mosornego i Krowiarek. Po drodze jest karczma, warto coś zjeść, a zwłaszcza wypić, bo robi się gorąco.

Obrazek

Potem zaczyna się najdłuższy na tej trasie podjazd na Przeł. Krowiarki. I to wzdłuż dość ruchliwej drogi. Gdy zaczynają się serpentyny - postanawiam opuścić asfalt na rzecz szlaku. Ale nie był to najlepszy pomysł. Na samym początku są dość strome, wąskie schody, trzeba nieść rower, bo nie da się toczyć po poboczu. Dalej już nieco lepiej, ale muszę odpoczywać po tej mordędze.

Obrazek

I wreszcie Krowiarki - parking przepełniony, mnóstwo ludzi, jakoś to szybko omijam.

Obrazek

Kieruję się czerwonym szlakiem w dół ku Hali Śmietanowej.

Obrazek

Po drodze jeszcze ze 2 podejścia - może lepiej jednak zjechać asfaltem, bo tu znowu miejscami stromo i luźne kamienie. Poniżej Hali Śmietanowej-
Obrazek

-dołączam do drogi asfaltowej trawersującej południowe zbocza Babiej. chwilami przez las, sporo polan widokowych, prawie 5 km bez wielkich przewyższeń. W końcu docieram do granicy ze Słowacją.

Obrazek

Dalej jest znowu z górki po kamieniach, ostrożnie-ale da się jechać.
Obrazek

Później już w miarę równo, do szlaku ze Slanej Vody. Wcześniej mijam jeszcze "Niedźwiedzie Żródła, do których wiedzie dość wygodnie ułożona (schody, kładka) ścieżka.

Obrazek

Przed muzeum (Hvezdoslavova Chata) jest dość ładny fragment polan z widokami w stronę Tatr

Obrazek

Dalej można asfaltem lub szlakiem do Slanej Vody i w dół do Polhory. Ale nie warto- lepiej podjechać kawałek asfaltem wzdłuż szalku w stronę Małej Babiej
i stamtąd przy rozstajach ze sporą ilością deogowskazów- do Dol. Kohutowej. Nią do żółtego szlaku, porem do skrzyżowania na krańcu Oravskiej Polhory i dalej- w stronę Przełęczy Glinne i przez Korbielów. W rejonie tartaku w Polhorze użarł mnie jeszcze bąk - w pobliżu są pastwiska, trochę mokradeł.

Obrazek

Dopijając resztki soków i wody jakoś dociągnąłem do granicy, potem już tylko zjazd po asfalcie (jakieś 50 minut) do Żywca. W sumie 12 godzin.

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn cze 05, 2023 12:35 am 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
W długi majowy weekend pogoda była do bani. Za to tydzień później udało się trafić na 3 niezłe dni. Najpierw zawieźliśmy z Anią rowery w bagażniku auta do Nowego Targu, gdzie zaczęliśmy jazdę trasą "Velo Dunajec" dookoła Jeziora Czorsztyńskiego. Tuż za Miastem podziwiamy widoki ośnieżonych Tatr.
Obrazek

Właściwie nie całkiem okrążyliśmy to jezioro, bo w Czorsztynie łodka przewiozłanas do Niedzicy -taki skrót.
Obrazek

Za to dalsza trasa już bez nadmiaru metalowych barierek, które ciągnęły się non stop wzdłuż północnego brzegu jeziora.

Nie zamieszczam więcej zdjęć z tego dnia, bo Fotosik mocno mnie wkurza (cały album jest tu: https://photos.app.goo.gl/YKVgzG8DB9Mzfho79 )

Nazajutrz, po noclegu w Javorinie -pojechaliśmy do Podbańskiej. Wzdłuż Drogi Wolności cały czas są prace drogowe, co parę km. ruch wahadłowy, swoje trzeba odstać. Nawet na samym końcu trasy jest most w remoncie. Po wyjęciu rowerów pojechaliśmy przez 8 -kilometrową Dolinę Koprową. Do połowy czerwca można tylko do wodospadów, ale nie bardzo się tym przejęliśmy, Jenak kilkaset metów dalej zaczęły się długie fragmenty mokrego śniegu, -więc rowery zostawiliśmy w lesie- tuż przed wielkim lawiniskiem. Lawina z którejś Kopy Liptowskiej przeszła aż na drugi stok Doliny Koprowej wyłamując i tnąc na małe kawałki sporo drzew. Na lawinisku leżało też sporo kamieni- to wszystko jakiś czas temu zleciało z góry, aż strach patrzeć na skutki

Obrazek
Za to niewiele dalej zaczęły się krokusy- nawet na ścieżce.
Obrazek

W planie mieliśmy przejście jeszcze Doliną Hlińską -już całą w śniegu. Niestety, od mniej więcej 1750 m.npm zaczęły się mgły, żadnych śladów na śniegu, im wyżej, tym mniej widać.
Obrazek
więc odpuściliśmy mniej więcej na 150m poniżej przełęczy. Za to za jasna zjechaliśmy do auta. ( https://photos.app.goo.gl/17koPwfdmdAhfQD58 )

Nazajutrz już nie planowaliśmy dłuższej trasy, tylko z Nowego Targu pojechaliśmy trasą rowerową ku granicy. Niedziela, więc mnóstwo ludzi na rowerach, ale w Rogoźniku warto skręcić na mniej uczęszczaną, a bardziej malowniczą trasę do CHochołowa.
(do zdjęcia zawróciłem i przejechałem parę m w przeciwnym kierunku.)
Obrazek

Potem z Chochołowa dojechaliśmy do głównej trasy rowerowej N.Targ- Trstena, jeszcze przejeżdżając parę km na Słowację. Zaczęło coraz silniej wiać, naciagało gwałtowne oziębienie i załamanie pogody, więc wróciliśmy pod dworzec kolejowy w N.Targu, gdzie zaparkowaliśmy samochód.

Dwa tygodnie później Ania pojechała z Mietkiem do Moka, a ja miałem coś załatwić w Żywcu.
Udało się dość szybko - już o 9 rano w sobotę zapakowałem rower do i przez Korbielów, Namestowo dojechałem do Trsteny -i dalej- do Vitanowej. Ale zamiast kontynuacji trasy sprzed 2 tygodni- postanowiłem spróbować przejechać przez Bramę Orawską. Próbuję przymierzać się do objechania dookoła Tatr i to mógłby być dość istotny skrót. Rower zostawiłem pod sklepem w Vitanowej jakiś kwadrans po 11, zacząłem jechać w stronę Orawic. Po prawie 5 km ( 100m pod górę) po lewej stronie zaczyna się ścieżka rowerowa- do Orawic (3km), a za Orawicami trzeba skręcić w dość krótką Dolinę Cichą. Tam jest "ścieżka edukacyjna" pieszo- rowerowa z wiatami, stojakami na rowery.
Droga tuż przed granicą ostro zakręca, wchodząc na zbocze Magury Witowskiej.Tam przy wiacie opuszczam tę drogę (jest 12:50, jakieś 5km od Orawic, 190m pod górę). Całe przejście do Chochołowskiej od wiaty zajęło godzinę. Trzeba ostrożnie stąpać po kępkach trawy, obok miejsc bagnistych, zwłaszcza przy mijaniu 2 małych strumyków w lesie. Dość długo idzie się wzdłuż ogrodzenia -siatka jest poprowadzona po granicy TANAPu.
Obrazek

Gdy nie ma deszczu od paru dni, da się bez problemu przejść, trochę męczące przenoszenie przez powalone drzewa, ale gdy są opady, może być bardzo nieprzyjemnie. Najbliżej jest kierować się po minięciu granicy ścieżką w prawo, po minięciu najbardziej błotnistego strumyka-
Obrazek

pod górę coraz wyraźniejszą ścieżką- na skraj polany Molkówka.
Obrazek

To rejon Bramy Orawskiej, parę szałasów- przy jednym siedział lis (z początku myślałem, że to pies, ale skąd by się tu mógł znaleźć, skoro hala niezamieszkała). Zawarczał i ruszył wielkimi susami pod górę do lasu.
Po przejściu polany dość wyraźna droga sprowadza nad brzeg Potoku Chochołowskiego.
Obrazek

Przebieram buty za klapki, ale zamiast na plecy-przywiązuję je do roweru. Przy przechodzeniu potoku okazało się, że wisiały za nisko i nabrały wody. Topnieją śniegi, więc poziom wody wzrósł, miejsce, gdzie przejeżdżają traktory -chyba nie najpłytsze, ale jakoś się udało. Nie wiem, może niżej jest jakiś mostek, ale nie chciało mi się go szukać.
Dzięki rowerowi zamiast 2h, w 3 kwadranse docieram do schroniska. Udaje się zdobyć nocleg, jest 16:00, więc jeszcze wyruszam na Wołowiec. Pod przełęczą
Obrazek

jest ciągła pokrywa, śnieg miejscami stromy, ja w niskich butach, bez raków, a przed chwilą śmigowiec zabierał kogoś, kto osunął się pod Rakoniem, więc trochę ostrożnie poprawiam stopnie kopiąc niezbyt twardy śnieg. Zamiast kijka mam gruby patyk, który przezornie zabrałem z lasu. Na szczycie Wołowca

Obrazek
(widać lód na Stawach Rohackich). Nawet filmuję słoik z fasolką po bretońsku- kto i po co ją tam zostawił (i łyżkę plastikową obok?).
https://photos.app.goo.gl/Z3yz84nVYPVUDaBB8
Niestety, zbiegając przez Grzesia otarłem palce stóp (skutek przemoczenia butów na śniegu), więc końcówka trochę bolesna, ale i tak było świetnie.
Obrazek

Nazajutrz w klapkach zjeżdam przez Witów, CHochołów i Suchą Horę do Vitanowej, miejscami na liczniku widziałem 55 km/h, ale asfalt równy, prawie żadnych aut, za najniższym punktem spory podjazd do wyhamowania. Po 27 km od schroniska jestem przy aucie, a około 13- już w Krakowie.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 08, 2023 12:29 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
krzysztof_KrK napisał(a):
Nie wiem, może niżej jest jakiś mostek, ale nie chciało mi się go szukać.

9 lat temu był, czy się uchował - nie wiadomo. Na mostku Basia Z.
Obrazek
zdjęcie stąd: viewtopic.php?f=11&t=16654

Fajne wycieczki :)

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt wrz 15, 2023 11:32 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
Te wakacje były wyjątkowe.
Nie wyszedłem na ŻADEN szczyt w Tatrach Wysokich! Więcej podziałałem na rowerze- bo Ania (za odprawę emerytalną) kupiła sobie dość wypasiony rower elektryczny. Jeszcze przed tym zakupem zrobiliśmy 2 trasy z Miasta (N.Targ- jezioro Czorsztyńskie, druga przez Rogoźnik, Chochołów do granicy i z powrotem) i między nimi- przejazd przez Dol. Koprową. Pod koniec Czerwca (Ania już na elektryku o zasięgu ok. 100 km)- zrobiliśmy objazdówkę Tatr: Zakopane- Ścieżka Pod Reglami- Kiry- Chochołów-Sucha Hora- Oravice-Zuberec-Przeł. Huciańska-nocleg z łądowaniem za Lipt. Mikulaszem, Dolina Czrnego Wagu - Tatr. Szczyrba -Poprad =Spis. Bela-Tatr. Kotlina- Żdziar -Javorina-Łysa Pol. -Droga Oswalda Balcera- Zakopane. (Ani rozładował się rower w Żdziarze, trochę podładowała na stacji Slovnaftu, potem dotarła do Javoriny i tam na mnie czekała, aż wrócę z samochodem). Nie o tym jednak ta relacja, a parę zdjęć można obejrzeć tu: https://photos.app.goo.gl/XHVz9qsChXyVyhmY9

Potem jeszcze Ania namówiła mnie na trasę Nowy Sącz- Krynica Doliną Popradu. Nad morze pojechała już sama (pociągiem, ale ze Szczecina już w parę dni wędrowała na rowerze aż do Władysławowa na Helu).

Mój początek wakacji był zajęty w pracy, a pod koniec lipca były SETNE URODZINY cioci Jasi, więc wyjazd z Basią nad morze odłożyliśmy do sierpnia (gdy akurat pogoda się załamała). Ale na uroczystościach urodzinowych pojawił się Janusz, syn Jubilatki, który dawno temu zaczynał ze mną swoją przygodę z jaskiniami, trochę się wspinaliśmy razem, ale gdy ożenił się z dziewczyną z Warszawy, a potem kupił jacht morski- zwrócił swoje zainteresowania w przeciwną stronę.

Obrazek
Teraz namówił mnie jednak na coś w górach - na przejście jednego kanionu w okolicach Jaworzyny.

Obrazek

Obrazek

Nie jestem entuzjastą sportów wodnych, ale gdzieś przeczytałem, że po zjeździe z jednego z 9 progów zanurzyć się trzeba w wodę powyżej kolan.
Tyle jeszcze wytrzymam -ale okazało się, że po zjeździe z innego progu zanurzyłem się prawie po szyję, a na ogół zagłebienia pod progami były z wodą powyżej pasa. Może to skutek burzy, która przeszła osttniej nocy. A ja boję się wody! (parę filmików i zdjęć robionych telefonem, który w końcu zamókł jest tu: https://photos.app.goo.gl/9ptLNdFippZ25EpC7 )

I tak dotarłem do września -prawie zero Tatr Wysokich, tylko 1 wycieczka w sierpniu z córką kuzynki z Chrzanowa i z jej koleżanką (z Egiptu) na trasie Zdziar- Szeroka Przeł. Bielska- Zielony Staw Kieżmarski- powrót do Javoriny przez Przeł. pod Kopą. (Dziewczyny miały takie tempo tempo,zwłaszcza na podejściach, że aż mi, staremu, było się trochę wstysd mojej powolności w podchodzeniu.)
Obrazek

Po II terminie egzaminów , a przed trzecim- wypatrzyłem dzień, gdy mogę się wyrwać w góry i nie wytrzymałem. Planowana trasa trochę odzwierciedla stan osobnika trzymanego w klatce, który (tylko na chwilę) się z niej wydostał.

Są 2 albo 3 możliwości przejścia wokół doliny Jaworowej. Szlakami to ok. 15 godzin, około 37km (przez Przeł. Lodową. do Chaty Tery'ego, dalej do Magistrali, nią przez Staw Łomnicki, Rakuską Czubę, Zielony Staw Kieżmarski, Przeł. Pod Kopą, Zadnie Koperszady do Javoriny.

Obrazek

Obrazek

Ale była zbyt dobra pogoda i zrobiłem nieco ambitniejszy technicznie wariant, choć odległość na moim GPS-ie wyszła około34 km: z Przeł. Lodowej wzdlóż kopczyków (z ominięciem Kopy Lod.) i dalej już ściśle granią przez Lodowe Czuby, Lodowy Szczyt, Konia, do kotlinki pod Baranimi Rogami, dalej przez Baranią Przełęcz, Dziką Dolinkę do Zielonego Stawu Kieżmarskiego - dalej jak wyżej- do Javoriny. Zajęło mi to 18 godzin -trochę przytrzymały mnie 2 rzeczy na najtrudniejszym (choć wg WHP -jedynkowym) fragmencie Lodowych Czub: przewodnik z dwójką klientów na linie- nie da się wyprzedzać na tej grani takiego "tramwaju". Po drugie, podchodząc trochę przeforsowałem tempo i zaczęły mnie łapać skurcze uda (raz prawego, raz lewego, podczs podnoszenia wysoko nogi- a tego tam nie da się uniknąć).


Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem schodząc Lodową Rampą zacząłęm być nadmiernie ostrożny (miałem tylko połbuty Scarpy z miękką podeszwą, w sam raz na wspin po skale - a tam piargi, jest na czym pojechać, a teren podcięty, więc ostrożnie złaziłem krok po kroku, tracąc cenny czas.

[ po więcej zdjęć i filmik z Lodowej Przeł. odsyłam do Google Photos: https://photos.app.goo.gl/bxAGdUdss9Q8xPbu7 ]

Zejście z Baraniej Przełęczy też zaczęło się nieprzyjemnie (żlebem) -dopiero po 50m zauważyłem łańcuch na płytach po lewej. Kiedyś tam byłem, ale to ponad 30 lat temu i nic nie pamietałem. Nawet tej drabinki.

Obrazek

W paru miejsczch łańcuchy ściągnięte, ale jacyś dobrzy ludzie zostawili tam liny, bez nich było by słabo... .Obrazek


Jeszcze w Dzikiej Dolince coś mi strzeliło do głowy, że niby trzeba dojść do wyżej idącej ścieżki pod ścianami Czarnej Galerii. Ale to tylko jakieś kozie peci, a odejście pod skały było, ale dużo niżej. Rok temu z Anią schodziliśmy przecież tą doliną po zejściu Jakubową Drabiną z Czarnej Galerii- coś z moją pamięcią nie tak. W rezultacie -przynajmniej kwadrans straty.

Na szczęście na progu Dzikiej i jeszcze niżej- na ścieżce do Stawu było jasno, wyraźne kopczyki.

Obrazek

Obrazek


Do schroniska tylko zajrzałem tylko do łazienki, dalej Magistralą już po ciemku (ale w świetle czołówki) po łatwej ścieżce, gdzie z góry prawie cały czas truchtem- dotarłem do asfaltu za leśniczówką na Pol. Pod Muraniem. Dalej już bieganie sobie darowałem, bo zmęczenie dało o sobie znać. Kwadrans po 23 byłem w domku w Javorinie, szybkie pakowanie, mały odpoczynek i autem 2 godziny do Krakowa- przynajmneij korki mnie ominęły- a są teraz całkiem spore: w Libertowie i przed Mostem Dębnickim.

Sprawdziłem- lato kalendarzowe jeszcze trwa- więc przyajmniej 1 szczyt Tatr Wysokich tego lata przeszedłem. Ufff

PS. Przepraszam, "fotosik" jest na tyle wredny, że pewne zdjęcia obrócone w dobrą stronę w edytorze- zostają takie, jakbym je zapomniał obrócić.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr wrz 20, 2023 7:09 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
Brawo! takich przygód tu jeszcze nie było:

https://photos.google.com/share/AF1QipN ... 90bkhLV0N3

https://photos.google.com/share/AF1QipN ... 90bkhLV0N3

Ta 34-kilometrowa po mniej znanych mi ścieżkach w Tatrach Wysokich też super, bardzo wszystkim zazdroszczę takich wycieczek.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 15 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL