I ostatni dzień w Tatrach. Na szlaku jestem już o 7 rano, kolejka do kolejki jest już duża. Po raz pierwszy nie miałam sprecyzowanych planów. Po pierwsze dotrzeć na Halę Gąsienicowa, a dalej się zobaczy. Dla odmiany ruszam Boczanem. O dziwo, idzie mi się tym szlakiem bardzo dobrze. I szybko. A może ta szybkość to efekt wiatru i jak mi się zdawało odgłosów burzy? Parę minut po 8 jestem już przy schronisku, czuję na twarzy krople deszczu. Zachmurzone, ponuro, ogólnie nastrój grozy.
Nie spieszy mi się, siadam przed schroniskiem i czekam. Słońce nieśmiało próbuje walczyć z chmurami. Burzy nie słychać, deszczu nie ma, ludzie powoli się rozchodzą na szlaki. A ja ruszam w kierunku Czerwonego Stawu. Tam pomyślę co dalej. Albo pójdę kawałek czarnym, potem na zielonym i na Waksmundzka, albo na Krzyżne. Zobaczę co będzie z pogodą.
Ruszam więc, szlak praktycznie pusty, idą jeszcze może ze 3 lub 4 osoby. Pogoda robi się coraz lepsza, tyle, że wiaterek tańczy wśród gór. Dochodzę do Stawu, tam robię sobie dłuższy odpoczynek. I myślę co dalej. Dochodzi jeszcze dwójka turystów, którzy także myślą co dalej. Obserwujemy niebo, jakieś tam chmury nachodzą. Iść, czy nie iść. W końcu ruszamy, przed nami też jeszcze idzie parę osób. Słoneczko, cieplutko, wiatr, chmurki.
Dochodzę na Przełęcz. Oj, wieje tam na całego. Nie siedzę tam długo, tym bardziej, że jakiś chmury się gromadzą. Więc na dół. Turysta idący do góry, mówi, żebym uważała, bo w okolicach szlaku był dość spory misiek. Zamarłam. Ale idę. Za chwilę kolejny turyści mnie uspokajają, że misiek dał już nogę do Roztoki. Tak więc na szczęście nie miałam bliskiego spotkania.
W Piątce, mimo, że był to początek długiego weekendu, 15 sierpnia, tłumów nie było. Schodzę czarnym szlakiem do Roztoki, potem jeszcze kawałek asfaltem, w busa i koniec wypraw górskich na ten rok
Wieczorem telefon od przerażonej mamy, czy u mnie wszystko w porządku, bo chyba w całym kraju burze i trąby powietrzne. Byłam zaskoczona, nic nie wiedziałam, bo tym razem wyjątkowo odcięłam się od świata zewnętrznego, od neta, radia, telewizji.
Rano w sobotę wyjeżdżam w mgłę i deszcz. Pogoda fatalna. Jadę jeszcze na Śląsk na spotkanie ze znajomymi
