Był październikowy poniedziałek. Kulminacja jesiennych kolorów i piękna wyżowa pogoda, to gwarantuje, że Beskid Wyspowy będzie wyglądał bajkowo. Zamierzam zatem wcielić w życie zrobienie pętelki, o której myślałem już od kilku sezonów. Jak to bywa, nie mam do dyspozycji całego dnia a zaledwie 4h w świetle dziennym, więc akcja musi być w stylu light & fast. W Mszanie Dolnej melduję się po trzynastej, na dzikim parkingu przy rzece zostawiam samochód i wbijam na żółty szlak w kierunku Ćwilina. Po 500m przypominam sobie, że zapomniałem z samochodu zabrać czołówkę, ale nie chce mi się wracać, chociaż wiem, że zejście z ostatniego szczytu będzie już po zachodzie słońca, liczę że bateria w komórce wytrzyma i będzie czym poświecić. Po minięciu ostatnich zabudowań wychodzę na łąkę, próżno na niej szukać znakowania szlaku, napieram byle w górę drogą wyjeżdżoną przez traktor.
Widok na Lubogoszcz.

Widok w tył na Szczebel.

Prawie alpejskie widoki.

Pętla przebiega przez Ćwilin - Śnieżnicę - Lubogoszcz, trzy z wyższych szczytów tego pasma, przed wejściem na Ćwilin mamy jeszcze do przejścia w bardzo długim ramieniu Czarny Dział.






Śnieżnica z bardzo rozległej polany, na której zaliczam spektakularną glebę, próbując przeskoczyć szeroką koleinę zalaną wodą, szczęście że poleciałem na twarz, więc podparłem się rękami, lecąc w tył cały bym się skąpał bo wody w koleinach było po kolana


Jak to ktoś powiedział "...w Beskidzie Wyspowym jedna góra to za mało a dwie to za dużo..." a co powie o trzech ? Ja już mogę powiedzieć, że to masakra jakich mało

Z każdego ze szczytów trzeba zbiec na dość głęboko wciętą przełęcz co sprawia, że w niewysokich górach robimy całkiem spore przewyższenie. Z Ćwilina ładny widok w kierunku południowym, z bardzo rozległej polany na szczycie widać Tatry i inne wysokie szczyty tego pasma.






Złoty las na szczycie Ćwilina.

Zbiegam na Przełęcz Gruszowiec, gdzie lokals kieruje mnie na właściwą drogę w kierunku Śnieżnicy, oznakowanie na trasie nie było rewelacyjne.

Podejście na Śnieżnicę


Zbiegam ze szczytu do górnej stacji kolejki linowej, bardzo ładny bukowy las.

Ze Śnieżnicy w większości zbiegam nartostradą do Kasiny Wielkiej, zbieg praktycznie rujnuje mi uda.
Widok na Ciecień.

Widok na Lubomir.

Ładnie odnowiony budynek stacji.

Coś mi się w okolicy stacji pomylił przebieg szlaku, ale jakimiś zwierzęcymi ścieżkami przeprawiając się przez strumień jestem pod kościołem w Kasinie, skąd już spory kawałek asfaltem pod górę.
Śnieżnica z drogi.

Szlak skręca z drogi w leśną ścieżkę wprost na szczyt Lubogoszcza.
Śnieżnica i Ćwilin.

Te same szczyty z wyższego pułapu, w kilku miejscach są przecinki z fajnymi widokami, niestety jest już po zachodzie, więc kolorów brak.

Ostatni fragment podejścia jest bardzo stromy i mam wrażenie, że nigdy się nie skończy. Na Lubogoszczu miałem być na zachód słońca, niestety jest 20min. po zachodzie.


Zbiegając z głównego wierzchołka, trzeba podbiec jeszcze na przedwierzchołek. W dość ciemnym już lesie, wśród wielu dróg dojazdowych, jakoś udaje mi się wyjść w kierunku Mszany, na rozległej łące znakowania szlaku brak, ale nawiguje na wyraźnie już widoczną oświetloną Mszanę.

Po ponad 28km, 1600m przewyższenia i 5h jestem znów na ulicach Mszany
