Jak wszyscy podsumowują - to i ja też
Rok 2010 upłynął częściowo na uzupełnianiu tego, czego nie udało się zrobić w latach poprzednich, a częściowo na powtórkach tego gdzie już byłam dawno temu a chciałam po latach powtórzyć.
Trochę się udało, trochę planów nie wyszło, jak to w życiu.
Zaczęło się od powitania Nowego Roku na szczycie Babiej, ale zdjęć nie mam - za bardzo piździło.
Pierwszy wyjazd w połowie stycznia to wycieczka pieszo-krajoznawcza na Pogórze Strzyżowskie ze znajomymi z SKPG Kraków.
Przeszliśmy sobie pieszo przez pasmo Klonowej Góry i zwiedzili schron w Stępinie oraz kilak ciekawych kościołków drewnianych.
Początek lutego - Rajd Zimowy na Babią Górę.
A ja zamiast Babiej wybrałam Małą Babią na której o dziwo jakoś nie byłam nigdy wcześniej, więc zaliczyłam pierwszy "nowy" dla mnie szczyt:
Koniec lutego - tradycyjne "blachowanie" SKPG w tym roku było ono na Stożku, wiec przeszliśmy się spacerkiem na Stożek i zeszli przez Kobylą:
W marcu organizowałam w chatce pod Solniskiem imprezę na temat Karpat Wschodnich, przybyło wielu prominentnych gości
z kręgów przewodnictwa studenckiego, a dojeżdżając na imprezę przy okazji wyskoczyliśmy sobie na Leskowiec
Potem było kilka wiosennych wyjazdów rowerowych, m in. w Dolinki Podkrakowskie
W końcu kwietnia spotkałam się w Dolinie Chochołowskiej ze znajomymi z forum "pięknoduchów", kolejnego dnia razem z Alą i jej mężem wybraliśmy się na Kopieniec. Akurat było apogeum kwitnienia krokusów
Zaczął się sezon wycieczkowy, więc prowadziłam kilkanaście wycieczek, m.in w Pieniny (tu akurat wąwóz Biała Woda)
W Tatry (tu akurat powojnik alpejski rósł sobie tuż obok Ścieżki nad Reglami)
Wycieczki "służbowe" też akurat były w tym roku bardzo fajne - byłam z grupami m.in. na Siwym Wierchu, popłynęłam po 30 latach spływem Dunajcem, a jesienią byłam w Dolnie Prosieckiej i w Kwaczańskiej.
Na Obłazach trafiliśmy przypadkowo akurat na uroczystość 30-lecia rozpoczęcia odnawiania młyna i turyści z grupy wystąpili w bratysławskiej telewizji.
Tymczasem w weekendy razem z moimi przyjaciółmi kontynuowaliśmy cykl wycieczek po Słowacji, a także po Pogórzach Karpackich.
W długi majowy weekend - wiosenna Bańska Szczawnica i Góry Szczawnickie.
.
Początek maja - Pogórze Ciężkowickie i Strzyżowskie:
Weekend "Bożociałowy" - Wielka Chochula w Niżnich Tatrach (dla mnie - powtórka sprzed 30 lat )
Koniec czerwca - Białe Karpaty i Góry Strażowskie - Vapecz (tam byłam parę lat temu ale przy paskudnej pogodzie - teraz pogoda była rewelacyjna)
Początek lipca - krótki wypad w Magurę Spiską i do Kieżmarku.
Jeszcze wyskoczyłam na weekend na początek obozu kursowego SKPG, na Wielki Połom (znowu nowa dla mnie góra) i Girową.
Przy okazji byłam też na "Trójstyku"
W końcu wakacje - Płaskowyż Padisz w Rumunii, niestety z 5 dni przez 3 dni lało. Ale i tak było fajnie, dzięki świetnym ludziom.
Na deser Tokaj i Tokajska Góra, na której tez już kiedyś byłam ale bardzo chciałam wejść na nią ponownie, więc wlazłam - na potwornym kacu.
Kolejna część wakacji - Krym. Niestety z powodu suszy i zagrożenia pożarowego nie wpuszczono nas w najwyższą część gór, wobec tego więcej zwiedzaliśmy miast i skalnych miast.
A w międzyczasie krótki wypad z koleżanką na Łopień i Mogielicę (na obu tych górach też byłam pierwszy raz) z noclegiem na Polanie Wały.
Na jesieni oprócz prowadzonych wycieczek wypady z różnymi znajomymi (z rożnych kręgów towarzyskich) na Baranią Górę
Na Ślężę
Połączony z krajoznawstwem na Dolnym Śląsku - Kościół Pokoju w Świdnicy i klasztor w Henrykowie.
W końcu Bieszczady najpiękniejszą jesienią - w połowie października
Potem miałam drobne kłopoty zdrowotne, a jednocześnie pilną pracę do wykonania więc niestety wypadła z realizacji planowana wycieczka w długi weekend listopadowy.
Wyskoczyłam tylko na egzamin SKPG w okolice Zawoi:
A potem już na przełomie listopada i grudnia wypad w Beskid Niski, po drodze wstępując na Ćwilin (tam tez byłam baaardzo dawno temu, więc z przyjemnością powtórzyłam). No i pierwszy raz wstąpiłam do "Baru pod Cyckiem"
A tu sam Beskid Niski
I w końcu w grudniu w Gorce, na szkolenie organizowane przez COTG PTTK
W sumie rok pod względem górsko / krajoznawczym uważam za udany, przynajmniej raz w miesiącu udało mi się odbyć ciekawy wyjazd, weszłam na kilka nowych dla mnie gór, które już od dawna miałam "zaległe", zrobiłam tez powtórzenia kilku wycieczek sprzed lat.
Teraz zaczynam myśleć o planach na rok przyszły, pomysły na wakacje już mam.
Ważne jest też że po pewnym przełomie, jakie miał miejsce niedawno kiedy przestałam jeździć ze swoimi dziećmi w końcu znowu mam z kim jeździć w góry, znajomi wręcz się dopraszają aby jechać ze mną
Jeżdżę z osobami z kilku kręgów towarzyskich, które się częściowo ze sobą zazębiają, odnowiłam też dawne znajomości z okresu studiów i nadal się nam świetnie chodzi razem.
Pozdrowienia
Basia