Zaczęło sie od szkolenia lawinowego w lutym nad Morskim Okiem:
gdzie nauczyłam się zakładać śruby lodowe:
robić stanowisko abałakowa:
weszłam na swój pierwszy lodospad, bo wspinaniem tego nie można było nazwać:
Zaliczyłam spektakularny pojedynek na dziaby na Morskim Oku:
i niezłą glebę podczas nocnej wędrówki do schroniska:
Weszłam do pierwszej w życiu jamy śnieżnej:
Po raz pierwszy spotkałam psa, do którego nie bałam się podejść:
i weszłam zimą na kacu na tak wysoką górę jak szpiglasowy Wierch w dodatku z tak fajnymi ludźmi jak członkowie speleo klubu z Bielska
:
Później możnaby powiedzieć, że aż do kwietnia nic nie robiłam poza ścianką, dopóki nie przyszła wiosna i zaczęły się wyjazdy w skały:
W czerwcu już tak mniej górsko. Zostałam namówiona na wyjazd na Kantyna Party, gdzie też trochę się powspinałam, czego nie mam na zdjęciach.
Było jeszcze pływanie i skoki:
W połowie sierpnia wybrałam się w Beskidy:
Potem przyszedł czas na Góry Wałbrzyskie, Suche i Sowie:
gdzie zwiedziłam podziemia i bunkry:
poznałam kozę Balbinę i jadłam najlepszą na świecie jajecznicę w Zygmuntówce:
a i jeszcze taką paskudę spotkaliśmy na szlaku:
We wrześniu przyszedł czas na Tatry:
a w listopadzie na długi weekend Beskid Mały ze spankiem w chatce pod Rogaczem:
A Sylwester w Brennej:
kiedy to udało mi się wyciągnąć w góry kumpelę, która nigdy w górach nie była. Pozdrowienia dla Jagody!:
Szczęśliwego Nowego Roku 2012 i do zobaczenia za rok z następną relacją!
Mam nadzieje, że wasz Sylwester był równie udany jak mój!
Trzeba było przyjść na steki, kiełbaski i pyszną szyneczkę. 