Forum portalu turystyka-gorska.pl http://boguszk.website.pl/forum/ |
|
Żółty namiot, a w tle Gross_y dwa, część 2 http://boguszk.website.pl/forum/viewtopic.php?f=11&t=13460 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | marek_2112 [ N maja 20, 2012 8:40 am ] |
Tytuł: | Żółty namiot, a w tle Gross_y dwa, część 2 |
część pierwsza relacji z trekkingu w Wysokich Taurach, z masywu Grossglocknera jest tutaj: http://forum.turystyka-gorska.pl/viewto ... d2a12a0b45 skan mapki z naszym przejściem zaznaczonym na fioletowo - rejon Grossvenedigera ![]() dzień czwarty 01.05.2012r. - ....... ![]() ![]() ![]() ![]() ....... nie tracąc zbędnego czasu pakujemy się do auta i jedziemy na parking w Hinterbichl-Frosach; jest godzina szesnasta; niespiesznie robimy solidną obiadokalację, przepakowujemy się... ![]() ...i wyruszamy początkowo szlakiem nr 20, a następnie decydujemy się na szlak nr 26 w kierunku schroniska Eisseehutte; w planie mamy nocleg... obojętnie gdzie po drodze, tak aby tylko znaleźć kawałek płaskiej powierzchni przed zapadnięciem zmroku; to jest to właśnie poczucie niezależności i brak potrzeby dojścia w określone miejsce; ciężko jest targać na plecach namiot i całą resztę, lecz w rezultacie daje to komfort niezależności... ![]() cały czas towarzyszy nam uroczy wieczorny widok na Hinterbichl, Pragraten... ![]() mijamy wodospad, który na mapie oznaczony jest skrótem Wssf. , zaczyna zapadać zmrok i z lekka siąpić deszcz; wchodzimy na półkę ponad wodospadem, gdzie znajduje się kawałek trawiastego i płaskiego miejsca, na którym rozbijamy namiot... zaczyna padać coraz mocniej, jeszcze tylko kolacja z niezastąpioną "słodką chwilą" i idziemy spać; życie jest piękne... jutro będzie równie ciężko... ![]() dzień piąty 02.05.2012r. - biwak przy szlaku nr 26 ![]() ![]() poranek jest bardzo mglisty, zapowiedź deszczu dosłownie wisi w powietrzu... ![]() odbywamy poranny rytuał śniadania, zebrania namiotu, przepakowania i powoli wychodzimy na szlak... po pół godzinie wchodzimy w dolinę Timmeltal, trochę mży, leży trochę mokrego śniegu; górska łąka jest podmokła, tak więc taplamy się w wodzie... gdzieś tam na progu widoczny jest pierwszy cel tego dnia, schronisko Eisseehutte... ![]() idziemy mozolnie, z dołu wydawało się, że będzie łatwiej, szybciej... wreszcie osiągamy nasz cel... ![]() ...jeszcze rzut oka do tyłu na przebytą drogę... ![]() ...i pora na przygotowanie solidnego posiłku; schronisko jest oczywiście zamknięte; widać, że w tym sezonie jeszcze tutaj nikogo nie było; w związku z tym, że zaczyna wiać mocny wiatr i padać lekki deszcz chowamy się do pomieszczenia gospodarczego w podpiwniczeniu budynku, które jest zamknięte jedynie na jakiś skobelek; panuje tam dosyć duży jak na Austriaków bardak; robimy trochę porządku, odnajduje się stół, są również cztery prycze, z czego wnioskujemy, że kiedyś to pomieszczenie służyło za winter room; po godzinnym odpoczynku obieramy kurs na przełęcz Wallhorntorl; gdzieś w tym miejscu znajduje się odgałęzienie szlaku prowadzące do malowniczo położonego stawu Eissee... ![]() towarzyszy nam niczym niezmącona cisza, i góry... dużo gór... ![]() śniegu jest coraz więcej, a że teren po którym idziemy jest w miarę płaski, to i zapadamy się coraz głębiej... za to widoki... dużo gór... ![]() ![]() wreszcie ukazuje się następny cel wędrówki, przełęcz i szczyt Weisspitze, na który pierwotnie planowaliśmy wejść... jednak patrząc na lawinisko u jego podnóża oraz na ilość śniegu wiszącego u góry szybko korygujemy plan; Weisspitze poczeka na bardziej dogodne warunki... ![]() osiągamy przełęcz Wallhorntorl... ![]() ...z której widoczne są lodowce Zettalunitzkees, Auseres Mullwitzkees oraz schronisko Defregger Haus... ![]() patrząc z góry na lodowiec, robimy plan szlaku, którym przejdziemy; zakładamy na siebie uprzęże i cały niezbędny szpej; jest dosyć stromo, tak więc przy zejściu z przełęczy na lodowiec robimy dwa zjazdy... będzie szybciej i bezpieczniej... ![]() po poprzednich przygodach na lodowcu pod Grossglocknerem mamy wrażenie jakbyśmy szli po polu minowym ![]() wreszcie grubo po godzinie dwudziestej dochodzimy do Defregger Hausu; dzisiaj zaplanowany nocleg w winter roomie nazwanym w ubiegłym roku przez nasze dziewczyny Drewutnią... ![]() ...tym razem będziemy sami; w ubiegłym roku nocowało tutaj około 25 osób... ![]() jeszcze tylko rozpalamy w piecu, który dymi niemiłosiernie; nie pomaga wietrzenie, charakterystyczny zapach dymu wsiąknął głęboko we wszystkie ciuchy; zresztą cały winter room jest nim nasiąknięty, kto był ten wie... ![]() ![]() dzień szósty 03.05.2012r. - schronisko Defregger Haus ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() budzimy się wcześnie rano, na zewnątrz jest ładna pogoda i lekki mróz; około godziny 7.20 osiągamy przełączkę, z której schodzi się na lodowiec wiodący w kierunku Grossvenedigera; za sobą widzimy bardzo charakterystyczną grań Kapunitzkopfl oraz kawałek szlaku, którym będziemy schodzić wieczorem do Johannishutte... ![]() lodowiec jest cały pod śniegiem, wszystkie szczeliny są niewidoczne (jak się później okazało oprócz jednej, w okolicy początku dolnej grani Rainerhorna); ustalamy sposób przejścia lodowca opierając się na mapie i posiadanych zdjęciach... ![]() w oddali widoczny jest krzyż zwieńczający kopułę szczytową Grossvenedigera... ![]() zakładamy uprzęże, wiążemy się liną i tak przygotowani z planem szlaku w głowie schodzimy na lodowiec; po śladach widzimy, że w przeciwieństwie do innych rejonów ten jest uczęszczany, z tym że przeważnie przez skiturowców; pokrywa lodowca jest twarda, mocno zmrożona, i nareszcie nic się nie zapada... z przełęczy Rainertorl przez chwilę obserwujemy fenomenalny widok z Grossglocknerem w tle... ![]() około godziny jedenastej jesteśmy już bardzo blisko obranego celu... ![]() z tyłu od strony schroniska Kursingerhutte szlakiem nr 902 podchodzi grupka ludzi na nartach... ![]() jeszcze tylko mała przełączka i meldujemy się przy krzyżu... ![]() spotykamy tam dwóch przewodników z czwórką Szwajcarów w wieku 67+, wymieniamy uprzejmości, po pewnym czasie zaczyna się psuć pogoda i przewodnicy prowadzą swoje stadko w dół, do pozostawionych nart... w sumie to wejście na Grossvenedigera porównywalne jest, jeżeli chodzi o stopień trudności, np. z naszym Grzesiem ![]() ![]() ![]() my robimy sobie drugie śniadanie, przeczekujemy chmury, które w międzyczasie nadciągnęły; w sumie na szczycie jesteśmy z półtorej godziny podziwiając morze gór... ![]() gdzieś w oddali za mgłą udaje się zobaczyć Dolomity z charakterystyczną formacją Tre Cime... ![]() podziwiamy szczyty wyłaniające się z chmur... ![]() ...oraz niesamowity próg lodowca Oberer Keesboden ![]() na szczyt dochodzi grupka bucowatych Austriaków, z nimi nie pogadamy... ![]() zaczyna wzmagać się wiatr, decydujemy się więc na zejście... z przełęczy Rainertorl podziwiamy Jego Nieskazitelny Majestat Grossvenediger ![]() ![]() ... i decydujemy się, że przy tak dobrej pogodzie wejdziemy na Rainerhorn (na zdjęciu widoczny z dołu) i na szczycie zadecydujemy co dalej... ![]() Wiesiek nie może napatrzeć się na rozległe widoki... ![]() ...i masę śniegu tworzącego Grossvenedigera ![]() pierwotnie zakładaliśmy przejście granią w kierunku Schwarze Wand, a następnie Hoher Zaun... ![]() ... i dalej lodowcem do schroniska; jednak patrząc w dół na częściowo wystające spod śniegu seraki i niewidoczne, a w domyśle istniejące zasypane szczeliny, nie decydujemy się na podjęcie ryzyka i wracamy trasą, którą weszliśmy; po drodze zaglądamy do jedynego odkrytego pęknięcia... ![]() w schronisku jesteśmy parę minut po siedemnastej; obserwujemy podchodzących w naszą stronę czwórkę narciarzy; okazało się, że jest to grupa Niemców, którzy zamierzają zostać na nocleg; wymieniamy kilka uwag, kiedy informujemy ich, że mamy w planie zjedzenie posiłku i zejście w dół doliny, zostawiają tylko swoje rzeczy i idą na krótki rekonesans nie chcąc nam przeszkadzać; jemy, pakujemy swoje graty i zbieramy się do wyjścia; jeszcze udzielam krótkiego "wywiadu" kronikarzowi niemieckiej grupy, wspólne zdjęcie i głosy uznania z ich strony gdy dowiadują się, że kilka dni temu weszliśmy na Grossglocknera przez Studlgrat; na koniec pytają się o nasze narty i dziwią się bardzo, że idziemy z "buta"; życzymy sobie powodzenia i zaczyna się mozolne schodzenie w dół doliny Dorfertal; śniegu jest mnóstwo, i co rusz zapadamy się po pas, wreszcie dochodzimy do miejsca gdzie szlak wchodzi na grzędę, robi się przyjaźniej, ciut łatwiej ![]() ![]() ...nie na długo jednak, gdyż pogoda się psuje i zaczyna padać deszcz ze śniegiem... ![]() dochodzimy w pobliże schroniska Johannishutte, które o tej porze roku jest oczywiście zamknięte, i kierujemy się na szlak nr 913; odchodzimy około czterystu metrów i szybko rozbijamy namiot; na szczęście zdążyliśmy przed ulewą, która nadciągnęła i trwała pół nocy... następny dzień pomimo dużego zmęczenia zapisany został po stronie plusów; namiocik dzielnie przetrwał do rana, w tle Grossvenediger... ![]() ![]() dzień siódmy 04.05.2012r. - biwak przy schronisku Johannishutte ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() pobudka jak zwykle koło 6tej, rytuał porannych czynności i w drogę; początkowo podejście wiedzie stromym ośnieżonym zboczem, następnie teren się nieco wypłaszcza i nawet można miejscami iść ścieżką po szlaku; ![]() ostanie spojrzenie na Grossvenedigera... ![]() ...podziwiamy górującą nad przełęczą turnię Turml; wreszcie zaczyna powiewać wiatr, który daje nieco ochłody; na całym podejściu na przełęcz towarzyszyło nam słońce, było gorąco... ![]() na przełęczy robimy przerwę na posiłek; w międzyczasie gdy ja gotuję zupki Wiesiek wchodzi na szczyt turni szlakiem ubezpieczonym ferratą... ![]() z przełęczy widać częściowo dolinę Maurertal (chyba najpiękniejszą z tych, przez które przeszliśmy ![]() ![]() ...oraz cel zaplanowany na dzień następny, Simonyspitze (pierwszy szczyt z prawej) oraz Gubachspitze (w środku kadru)... ![]() inny z planowanych szczytów Groser Geiger poczeka na lepsze czasy, za dużo śniegu tam leży, wisi... będzie powód, żeby tutaj powrócić o innej porze roku, a wstępny plan już się zrodził... ![]() ![]() z podziwem patrzymy na progi spadających lodowców, a jest ich naprawdę dużo, fascynujące widoki... ![]() ![]() zejście z przełęczy prowadzi stromym zboczem, na którym leży stosunkowo dużo śniegu; z jednej strony fajnie i szybko się schodzi skracając serpentynki szlaku, a z drugiej strony jest obawa, że coś może wyjechać; jednak roztaczające się wokół widoki skutecznie odciągają uwagę od ewentualnego zagrożenia... ![]() wreszcie dochodzimy do strumienia, przy którym jest płat suchej trawy, a że słońce mocno grzeje robimy przerwę na suszenie sprzętów oraz płukanie się w lodowcowej wodzie... ![]() ... w sumie to nie wiem czy woda nie było zimniejsza od śniegu ![]() ![]() zmęczenie po trudach tygodniowej już wędrówki daje o sobie znać, odpoczywamy więc, łapiemy promienie słońca; wreszcie po pewnym czasie zbieramy się, zaglądamy w głąb doliny w kierunku lodowca Maurerkees... ![]() ...i idziemy do schroniska... ![]() ...gdzie fundujemy sobie odrobinę luksusu; zapiekanka z ziemniakami, warzywami, bekonem i sadzonym jajkiem, do tego piwo, i ponownie piwo przywraca nam wiarę, że świat jest piękny ![]() do pełni szczęścia pozostało tylko znaleźć dobre miejsce do rozbicia namiotu; idziemy trochę szlakiem nr 928 i na w miarę płaskim płacie śniegu kopiemy platformę pod namiot; jeszcze tylko spektakl "światło i góry"... ![]() zapada zmierzch, przed nami ostatnia noc w namiocie... trochę żal ![]() ![]() dzień ósmy 05.052012r. - biwak przy szlaku 928 ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() po pobudce, pomimo marnej pogody konsekwentnie mamy zamiar realizować swój plan z wejściem na Simonyspitze; w miarę szybko i bez trudności wchodzimy na Dellacher Keesflecke, lecz tutaj zaczynają się "schody"; widoczność spada do maksymalnie dwudziestu metrów, jakiś kierunek dalszej wędrówki widzimy tylko przez krótkie chwile, gdy wiatr przewiewa mgłę; do tego jest dużo śniegu, zaczynamy się zapadać często po pas, a to wiadomo odbiera dużo siły; zbocze robi się coraz bardziej strome, śnieg zalega, i zaczyna rosnąć obawa przed zjechaniem lawiny; trochę się pocieszmy, że być może za chwilę poprawi się pogoda, a śniegu pod nogami będzie mniej; nic z tego, zaczyna padać mokry śnieg, widoczności zero, nadal się zapadamy... w tej sytuacji decydujemy się na powrót, góra zaczeka... wyrównaliśmy ubiegłoroczne rachunki z Venedigerem to i Simony nie odpuścimy, wszystko w swoim czasie ![]() ![]() ![]() dochodzimy do namiotu; pakujemy cały majdan i idziemy do schroniska; zaglądam do winter roomu, jest w o wiele lepszym stanie niż ten w Defregger Hausie; zamawiamy gulaszową i piwo, tym razem obsługuje nas facet wyglądający na zarządzającego schroniskiem; podając zupę życzy nam po polsku "smacznego"; wdajemy się z nim w krótką rozmowę i na koniec przed wyjściem dostajemy gratisowego sznapsa; życzymy sobie "powodzenia" i my zaczynamy powolną drogę w dół doliny; im niżej schodzimy tym śniegu zaczyna ubywać... ![]() obserwujemy ośnieżone szczyty u wylotu doliny... ![]() w miarę schodzenia niżej pojawia się coraz więcej pozostałości po potężnych lawinach, które zeszły z okolicznych zboczy; miejscami tworzy to swoisty miszmasz z trawy, gałęzi i kamieni wymieszanych ze śniegiem; jeszcze spojrzenie za siebie... ![]() ..i zaczyna się wreszcie robić zielono; skały mienią się w słońcu kolorami od jasnego beżu do ciemnej zieleni; robimy sobie dłuższą przerwę na odpoczynek i drobny posiłek... ![]() dochodzimy do dolnej stacji kolejki dostarczającej zaopatrzenie do schroniska; z wiszącego na ścianie cennika dowiadujemy się, że wagonikiem można wysłać na górę swoje rzeczy, a nawet wjechać... z miejscowości Strod do Hinterbichl prowadzi droga asfaltowa, przy której od czasu do czasu pojawiają się domy i zabudowania gospodarcze; wszystko zadbane, czyste, jednak można... w Hinterbichl wchodzimy na szlak nr 20, który prowadzi początkowo mocno w górę, następnie już tylko trawersuje zbocze i po pewnym czasie meldujemy się na parkingu; samochód czeka... odświeżamy się w pobliskim potoku, robimy konkretną "słoikową" kolację, ładujemy graty i o godzinie dwudziestej wyjeżdżamy... ![]() dzień dziewiąty 06.05.2012r. - powrót droga ta sama, lecz niestety nie wszędzie taka sama; miejscami lepsza, miejscami gorsza; jedziemy całą noc kierując na zmianę; w domu meldujemy się przed godziną 13tą ![]() |
Autor: | gouter [ N maja 20, 2012 9:11 pm ] |
Tytuł: | |
Szacun za trasę, ze zdjęć widzę, że Wysokie Tury jednak bardziej mi się podobają w letniej szacie. Brakuje tego kontrastu między zielenią dolina a wiecznymi śniegami. |
Autor: | marek_2112 [ Pn maja 21, 2012 6:28 am ] |
Tytuł: | |
gouter napisał(a): Szacun za trasę to jeszcze nie koniec, dwa dni do opisania pozostały... ze wszystkimi gratami na plecach, prowiantem lekko nie było... ![]() gouter napisał(a): jednak bardziej mi się podobają w letniej szacie
jeżeli dojdzie kiedyś do podobnego wyjazdu to myślę, że będzie to późnym latem... ![]() |
Autor: | zephyr [ Pn maja 21, 2012 8:08 am ] |
Tytuł: | |
wypas ![]() ![]() ![]() |
Autor: | marek_2112 [ Pn maja 21, 2012 11:32 am ] |
Tytuł: | |
zephyr napisał(a): Coraz bardziej ciągnie mnie na tego Venedigera polecałbym szczególnie piękną dolinę Maurertal ze szczytami Groser Geiger i Simonyspitze; na obydwa wstępnie planowaliśmy wejść, lecz o tej porze roku po prostu było to niemożliwe z powodu warunków śniegowych; na Venedigera można wejść również ciekawszą drogą, a mianowicie granią północną od strony schroniska Kursingerhutte... zephyr napisał(a): Szkoda, że nie umieściłeś zdjęć we większej rozdzielczości
nadal nie mogę "oswoić" niedawno kupionej lustrzanki, jakość zdjęć jest po prostu kiepska; ale to już do pogadania w innym dziale. Gdybyś był zainteresowany to są skany map..... ![]() |
Autor: | zephyr [ Pn maja 21, 2012 12:40 pm ] |
Tytuł: | |
marek_2112 napisał(a): Gdybyś był zainteresowany to są skany map.....
![]() mapy mam papierkowe a skany by się przydały ![]() |
Autor: | looki78 [ Pn maja 21, 2012 7:59 pm ] |
Tytuł: | |
Oj, przydałyby się, przydały ![]() Czy również mogę prosić ? planujemy w głowach traskę ale raczej latem w tamtym rejonie... |
Autor: | marek_2112 [ Pn maja 21, 2012 8:29 pm ] |
Tytuł: | |
looki78 napisał(a): Czy również mogę prosić ?
nie widzę problemu, wrzuć na pw swojego emaila ![]() |
Autor: | farix [ Pn maja 21, 2012 9:06 pm ] |
Tytuł: | |
no, narty by wam się przydały, fakt. Wysokie Taury są fajne, ale pogoda strasznie zmienna... |
Autor: | marek_2112 [ Wt maja 22, 2012 7:09 am ] |
Tytuł: | |
farix napisał(a): narty by wam się przydały, fakt przy jakimś celowym wejściu i zejściu np. na Grossvenedigera bez wątpienia, lecz przy takiej trasie, którą przeszliśmy to już do końca nie jestem przekonany... ![]() farix napisał(a): pogoda strasznie zmienna
jak to w górach... |
Autor: | raffi79. [ Wt maja 22, 2012 7:39 pm ] |
Tytuł: | |
Gratuluje! Super zdjęcia ![]() |
Autor: | marek_2112 [ Pt maja 25, 2012 11:10 pm ] |
Tytuł: | |
raffi79. napisał(a): Gratuluje!
dziękuję ![]() pisanina zakończona, chętnych do przeczytania zapraszam ![]() |
Autor: | zephyr [ Pn maja 28, 2012 6:18 am ] |
Tytuł: | |
jeszcze raz graty za piękny wyjazd ![]() |
Autor: | marek_2112 [ Pn maja 28, 2012 6:31 am ] |
Tytuł: | |
zephyr napisał(a): piękny wyjazd
puste szlaki, tylko my i góry... dwa dni bez spotkania ludzi, nie często się zdarza... pzdr ![]() |
Autor: | dabo [ Wt maja 29, 2012 10:23 pm ] |
Tytuł: | |
Piękna wycieczka. Ostatnio też w Wysokich Taurach przez 5 dni nie spotkałem nikogo. I chwilami bardzo tęskniłem za tatrzańskimi tłumami. |
Autor: | marek_2112 [ Śr cze 06, 2012 1:27 pm ] |
Tytuł: | |
dabo napisał(a): bardzo tęskniłem za tatrzańskimi tłumami
nie wyobrażam sobie takiego uczucia.... ![]() |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |