Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://boguszk.website.pl/forum/

Widzisz ten wachlarz?! To nasze!
http://boguszk.website.pl/forum/viewtopic.php?f=11&t=15527
Strona 1 z 2

Autor:  Madness [ Pn wrz 16, 2013 6:39 pm ]
Tytuł:  Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Wspólnie z Profesorem mieliśmy w planie robić Widły, ale zapowiadany na wczesne popołudnie deszcz, skutecznie nas od tego pomysłu odwiódł. Jednak z uwagi na fakt, że na wspólny wypad w góry umawiamy się już od grudnia, nie odpuściliśmy całkowicie – chcieliśmy zrobić coś równie ładnego, ale krótszego i z większą możliwością wycofów, w razie ewentualnego załamania pogody. Wybór padł na Grań Mięguszowieckich Szczytów, czyli drogę, która od dłuższego czasu „chodziła” nam po głowie. Dla mnie pomysł był trafiony z jeszcze jednego powodu – była to kolejna okazja przejść po śladach Simona Häberleina, ale po kolei…

Tym razem wyjazd rozpoczyna się na totalnym luzie. W sobotę wieczorem przyjeżdżam do Profesora. Plan jest taki żeby chwilę pogadać i iść wcześnie spać, by porządnie się wyspać, ale wiadomo jak jest z planami… Wszystko się przedłuża, a gdy w końcu idziemy spać, „wciąga” mnie mecz, co jest o tyle dziwne, że zazwyczaj ich nie oglądam. Mecz kończy się remisem, a więc dogrywka. Dogrywka również nie przynosi rozstrzygnięcia, więc karne… Wszystko obraca się przeciwko mnie. Gdy w końcu udaje mi się zasnąć nagle wpada Łukasz i oznajmia, że trzeba się zbierać. To by było na tyle, jeśli chodzi o długi, regenerujący sen.

Po przyjeździe do Palenicy, budzimy parkingowego i po uzyskaniu informacji, że podwózka do góry kosztuje dwie stówy, ciśniemy jak zwykle z buta. Rekordu trasy, co prawda chyba nie pobiliśmy, ale gdy dochodzimy do schroniska grubo przed 5 rano, wszystko jest jeszcze pozamykane na cztery spusty. Wracamy do tzw. Starego Moka, ale również i tam nie udaje się nam pomedytować, bo ludzi tyle, że ciężko skupić myśli. Idziemy dalej.

Ominąwszy spokojną taflę Morskiego Oka, napotykamy dwie sarny. Stoją skubane na ścieżce, w odległości 2 m od nas i ani myślą się przesunąć. Ja rozumiem spotkać tu kozice, ale sarny? Przecieram zaspane oczy ze zdumienia, że te płochliwe zwierzęta nic sobie nie robią z naszej obecności… Takiego spotkania w Tatrach to jeszcze nie miałem. Po kilku minutach wymiany spojrzeń, sarny łaskawie schodzą nam z drogi, a my idziemy dalej z nadzieją, że nie spotkamy grubszego zwierza.
Na Kazalnicę mieliśmy wychodzić przez Wielki Okap, ale zgodnie stwierdziliśmy, że ścieżką będzie, co prawda mniej widowiskowo, ale chyba szybciej. Na słynną Zerwę wychodzimy więc „na żywca”! Robimy tam krótką przerwę ciesząc się z pierwszego dziś sukcesu i podziwiając okoliczne szczyty, oświetlone pierwszymi promieniami słońca. Stamtąd już tylko kilka chwil i meldujemy się na Mięguszowieckiej Przełęczy pod Chłopkiem (2307 m n.p.m.)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Śladami Simona Häberleina

Z przełęczy, podobnie jak Häberlein podczas swojej pierwszej wizyty w Tatrach (11.09.1905 r.), idziemy granią w kierunku Mięguszowieckiego Szczytu Czarnego. Na drodze stoi nam niewielka turniczka zwana Chłopkiem, na którą wchodzę, po krótkim żywczyku w czwórkowych trudnościach. O ile wejście było przyjemne, to z zejściem jest już trochę gorzej. Palce sztywnieją mi z zimna i ciężko o pewny chwyt, zwłaszcza, że miejscami krucho. Poza tym niewielkie przewieszki pokonywane od góry są, delikatnie mówiąc, niewygodne. Na szczęście z pomocą Profesora, który daje komendy typu: „prawa noga trochę na lewo, niżej dobra klama” udaje się zejść bez szwanku.

Obrazek
na Chłopku

Wracając do 1905 roku. Osobiście nie mam wątpliwości, że Simon Häberlein wraz z Katherine Bröske weszli tamtego dnia na tę smukłą iglicę, ale czy faktycznie byli oni jej pierwszymi zdobywcami, jak to się powszechnie w literaturze przyjęło? Nawet Paryski pisząc w swoim przewodniku o pierwszym wejściu, używa trybu przypuszczającego, więc kwestia pierwszeństwa na Chłopku już chyba na zawsze pozostanie tatrzańską zagadką. Dla mnie zagadką jest również to, którędy Simon wchodził na tę turnię. Cywiński w swym przewodniku pisze, że na Chłopka można wejść albo po jego pd.-wsch. stronie (III), albo tak jak ja wchodziłem, czyli od pn.-zach. (IV). Czyżby Häberlein również wchodził od pn.-zach.? Jeżeli tak, to kwestia pierwszej czwórki w Tatrach znów nabiera rumieńców.

Z siodełka za Chłopkiem w dalszym ciągu podążamy śladem Häberleina - idziemy ściśle granią, która po chwili spiętrza się, tworząc pionowy uskok. Miejsce to wycenione jest zaledwie na II, ale rządek haków może świadczyć, że nie tylko nam wydało się ono mocniejsze. Po chwili zastanowienia pokonujemy je jednak bezproblemowo. Dalsza część grani nie przedstawia już żadnych trudności, także szybko wychodzimy na Mięgusza Czarnego (2410 m n.p.m.). Na szczycie spotykamy fana drużyny Los Angeles Lakers, z którym wdajemy się w sympatyczną rozmowę i wspólnie podziwiamy widoczki. Po chwili relaksu przychodzi jednak czas na danie główne.

Grań Mięguszowieckich Szczytów (II/IV)


Wracamy na przełęcz, gdzie od razu zakładamy uprzęże, które przydadzą się nam w późniejszym etapie wycieczki (zjazdy). W założeniu całość chcemy przejść na żywca, a asekurować się jedynie na wschodniej ścianie MSW (na tę okazję mamy ze sobą również kleterki). Nie ominąwszy najmniejszego nawet zęba skalnego, wychodzimy na Mięguszowiecki Szczyt Pośredni (2393 m n.p.m.). Gdy profesor informuje, że od momentu startu z przełęczy minęło niecałe 30 min stwierdzamy, że trzeba trochę zwolnić, bo grań jest tak ładna, że szkoda ją za szybko kończyć. Na szczycie spędzamy więc trochę czasu, podziwiając widoczki i cykając zdjęcia, po czym schodzimy na trawiasty tarasik, gdzie znów robimy dłuższy piknik.

Obrazek

Obrazek
Na Mięguszowieckim Szczycie Pośrednim

Obrazek
Na Mięguszowieckim Szczycie Pośrednim

Przed nami chyba najbardziej emocjonująca część wycieczki – zejście do pierwszej igły, by następnie z niej zjechać. Pierwszy idzie Łukasz i dochodząc mniej więcej do połowy, stwierdza w dosadnych słowach, że „jest przeyebane”. Wyłazi z powrotem na platformę i idę ja, by przekonać się o tym na własnej skórze. Lufa jest potężna, niektóre bloki, choć wyglądają na stabilne, w rzeczywistości ruszają się na wszystkie strony, a znalezienie dobrego chwytu nie jest takie oczywiste. Dochodzę prawie do końca, jednak partner stwierdza, że ma w dupie takie atrakcje, więc wracam do góry, żeby wymyślić jak to bezpiecznie pokonać. Sensowna asekuracja jest tu ciężka, obejście też odpada, bo trzeba by było zejść na południe prawie do podstawy ściany, więc zostaje zjazd. Olbrzymi blok skalny jest świetnym miejscem, by założyć zjazd, co też czynię, ciesząc się jednocześnie, że wziąłem ze sobą tak długą pętlę. Trudności tego odcinka pokonujemy więc w zjeździe. Później zjeżdżamy również z pierwszej i drugiej igły, a następnie kierujemy się pod wschodnią ścianę MSW, a konkretnie pod Komin Martina (III/IV), który już z daleka bardzo nam się spodobał, i od razu wiedzieliśmy, że to właśnie tą formacją będziemy się wspinać. Po drodze spotykamy jeszcze jakiś fryzjerów, którzy wracają z Mięgusza - usiłują nam wmówić, że idziemy pod włos, ale jakoś nie mamy specjalnie ochoty wyprowadzać ich z błędu.

Obrazek

Obrazek
w Kominie Martina

Przed wejściem w komin zakładamy baletki i gdy zamierzamy już startować, nagle spada na nas kilka kropel deszczu. Patrzę na zegarek – no tak, wczesne popołudnie, wszystko się zgadza. Perspektywa wspinania się tą formacją w strugach deszczu nie za bardzo nam się podobała, ale na szczęście pogoda się utrzymywała i choć momentami robiło się ciemno, to nie padało.

Obrazek

Wspinanie w kominie rozbijamy na 2 wyciągi. Pierwszy wyprowadza nas ponad dużą półkę, gdzie zakładam stan, natomiast drugi kończy się już w tzw. „terenie rolniczym”, gdzie chowamy cały szpej i biegniemy na szczyt. Na Mięguszowieckim Szczycie Wielkim (2438 m n.p.m.) meldujemy się po 4h 15min (licząc od MPpCH). Wpisujemy się do pięknego, nowiutkiego zeszytu, który Profesor założył prawie równo miesiąc temu i oglądamy drogę, którą właśnie przeszliśmy. Jest fantastycznie. Jedyne co nas niepokoi, to wielkie, ciemne chmury, które zbierają się nad Mięguszem. Z uwagi na powyższe, rezygnujemy więc z kontynuowania wycieczki ściśle granią i do Hińczowej Przełęczy postanawiamy dostać się obejściami. Droga wcale nie jest oczywista i przyznam, że gdyby nie partner, który całkiem niedawno ją przechodził, zejście na przełęcz z pewnością zajęłoby dużo więcej czasu. Na szczęście powrót ze stałym bywalcem MSW to sama przyjemność – wszystko idzie szybko i sprawnie, a na dodatek na przełęczy wita nas piękne słońce, które postanawiamy wykorzystać, fundując sobie deser…

Obrazek
na MSW

Obrazek
na MSW

Cubryna (na deser)

Jesteśmy już nieco zmęczeni, ale piękna pogoda, która zrobiła się jak na zawołanie, a przede wszystkim bliskość ciekawego szczytu sprawia, że nie mamy jeszcze ochoty kończyć wycieczki. Zostawiwszy plecaki na przełęczy, łatwym terenem wychodzimy na Cubrynę (2376 m n.p.m.), gdzie w towarzystwie najmłodszego taternika, jakiego miałem okazję spotkać (ok 8 lat), podziwiamy przepiękną panoramę. Mały, który jest tu z tatą opowiada nam o swoich podbojach na Mnichu i bez zająknięcia nazywa charakterystyczne tatrzańskie kolosy, które stąd pięknie się prezentują.

Obrazek
Mnich z nieco innej niż zwykle perspektywy

Obrazek
rozmyślanie na szczycie Cubryny

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po dłuższym odpoczynku na Cubrynie, wracamy z powrotem na Hińczową Przełęcz, skąd zaczynamy zejście. Śmieję się do Łukasza, że jest tu tak krucho, że wcale nie trzeba jeździć w Dolomity, by poczuć się jak na żwirowni. Z uwagi na powyższe, zejście przez galerie nie należy do najprzyjemniejszych, ale z dzisiejszego dnia jesteśmy tak zadowoleni, że specjalnie nie narzekamy. Niemniej jednak zejście się dłuży i coraz bardziej daje w kość. Gdy wychodzimy w Dolinie za Mnichem nareszcie możemy poruszać się normalnym tempem. Teraz idzie się wspaniale, choć krople deszczu już coraz częściej spadają nam na głowy. Mniej więcej w połowie zejścia ceprostradą, pogoda nie wytrzymuje i zaczyna lać na potęgę. Plus w tym taki, że teraz idziemy jeszcze szybciej, więc wcześniej będziemy mogli napić się piwka w schronisku.

Przed wejściem do schronu Profesor odwiedza jeszcze depozyt i gdy mamy wszystko, co niezbędne, możemy w końcu wygodnie usiąść i odpocząć. Humor partnera rośnie proporcjonalnie do ilości wypitego piwka, więc z każdą chwilą jest coraz weselej. Międzyczasie przestaje padać, więc powoli zaczynamy się zbierać i kierować w stronę parkingu. Na drodze znów ciemno i pusto – nie wiem skąd te ciągłe narzekania na tłumy…

Prawdę mówiąc nie sądziłem, że dziś coś się jeszcze wydarzy, ale myliłem się i to bardzo. Na szlaku spotykamy dwójkę turystów, których zastał zmrok, a żadnego oświetlenia oczywiście nie posiadali. My, jako bardzo uczynni obywatele oczywiście oferujemy swoją pomoc i w dalszą drogę ruszamy razem, rzecz jasna, w blasku naszych wypasionych czołówek. Powiedzieć, że droga minęła wesoło to mało – mnie normalnie brzuch już od śmiechu bolał, jak Profesor zaczął swoje wykłady, a jeden tekst przeszedł do historii wyjazdu: Dziewczyna wypytuje Łukasza, żeby powiedział gdzie my byliśmy, ten strasznie się wzbrania od odpowiedzi, ale dziewczyna jest nieugięta i nie daje za wygraną. W końcu Profesor odwraca koleżankę o 180 stopni i pokazując na zarys szczytów górujących nad Mokiem, mówi: „Widzisz ten wachlarz?! To nasze!”. Jak sobie przypominam, to za każdym razem się uśmiecham.

Więcej zdjęć jak zwykle na stronie: http://mountainadventure.weebly.com/gran-mieguszy.html

Autor:  kilerus [ Pn wrz 16, 2013 7:02 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Piękna grań. Jakoś o niej zapominam, jak myślę o tych najpiękniejszych, a niesłusznie.
Mieliście niezły czas na Pośredniego... Eh...

Autor:  Madness [ Pn wrz 16, 2013 7:11 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

kilerus napisał(a):
Mieliście niezły czas na Pośredniego...

Prawdę mówiąc sam się zdziwiłem, że tak szybko poszło.

kilerus napisał(a):
Piękna grań. Jakoś o niej zapominam, jak myślę o tych najpiękniejszych, a niesłusznie.

Bez dwóch zdań jest piękna. Długo się na nią czaiłem i zawsze wypadało co innego, więc tym bardziej się cieszę, że udało się przejść w sumie w świetnych warunkach.
Według mnie to jedna z tych dróg, które trzeba przejść.

Autor:  matragona [ Pn wrz 16, 2013 7:19 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Super fotki,jak zawsze i fajna akcja:)

Autor:  Rohu [ Pn wrz 16, 2013 8:10 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Konkretna relacja, z konkretnym opisem i konkretną dokumentacja fotograficzną.
Gratulacje. Zwłaszcza Madnessowi, bo dla Kiełbasy być na Mięguszu to jak skoczyć do sklepu na dół po browara ;)
Sam nieraz miałem ochotę na tę grań, ale niestety nie znalazłem na to nigdy czasu. A szkoda, bo po raz kolejny widzę z relacji i zdjęć, że na pewno warto.

Autor:  Vespa [ Pn wrz 16, 2013 8:20 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Rohu napisał(a):
Konkretna relacja, z konkretnym opisem i konkretną dokumentacja fotograficzną.


To prawda plus dodałabym ładny język i ogólną "chlujność"* ;). Pod tym względem relacje Madnessa są naprawdę pro i może warto żeby niektórzy się nimi zainspirowali, zamiast wrzucać jedno zdanie i linka do galerii...


* a może chlujstwo... Sama kurcze nie wiem :D

Autor:  semow [ Pn wrz 16, 2013 8:37 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Vespa napisał(a):
Pod tym względem relacje Madnessa są naprawdę pro i może warto żeby niektórzy się nimi zainspirowali, zamiast wrzucać jedno zdanie i linka do galerii...

Zgadza się, czyta się świetnie.
odnośnie "niektórych" - kultura słowa niestety jest w zaniku. Choć zamiast pisać nieskładnie... może już lepiej jak ktoś da tylko linka do galerii ;)


Że ładne zdjęcia, to oczywiste :mrgreen: mi się podoba to ujęcie na Mnicha z góry - robi wrażenie.

Autor:  zephyr [ Pn wrz 16, 2013 9:28 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

ładnie ;). MSW w tym roku bardzo popularny na forum :P. Zaraz zaczniemy liczyć Profesorowi ilość wejść na MSW jak raffiemu na Rysy :P

Autor:  Burza [ Pn wrz 16, 2013 10:37 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Czas olimpijski. Wychodziliscie kiedys na szczyt Posredniego rysa na wprost idac od Chlopka? Przypadkiem trafilem w necie na relacje z takim zdjeciem ale chyba nigdy nie widzialem na zadnej relacji z TG zeby ktos tak wychodzil. Moge sie mylic. Pieknie tam :D

Autor:  Madness [ Pn wrz 16, 2013 11:00 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Dzięki wszystkim za dobre słowo. Cieszy, że ktoś to czyta, a nie tylko ogląda obrazki ;)

Rohu napisał(a):
dla Kiełbasy być na Mięguszu to jak skoczyć do sklepu na dół po browara

:thumleft:

zephyr napisał(a):
Zaraz zaczniemy liczyć Profesorowi ilość wejść na MSW jak raffiemu na Rysy

Z tego, co wiem Prof. nie idzie na ilość, ale w tej kwestii może sam się wypowie ;)

Burza napisał(a):
Czas olimpijski

Nie przesadzaj. Od Pośredniego strasznie się opierniczaliśmy - godzinę spokojnie można z tego urwać. No może nie tak spokojnie ;)

Burza napisał(a):
Wychodziliscie kiedys na szczyt Posredniego rysa na wprost idac od Chlopka?

Trochę się tu zakręciłem - dla mnie idąc wprost od Chłopka to jest ściśle granią, więc proszę sprecyzuj. A najlepiej wrzuć to zdjęcie, o którym piszesz.

Autor:  Burza [ Pn wrz 16, 2013 11:37 pm ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Nie mam dodane nigdzie tamtej relacji ale chodzi mi o to pekniecie w plycie.

Obrazek

Autor:  prower [ Wt wrz 17, 2013 7:44 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Gratulacje!

Madness napisał(a):
Wracamy do tzw. Starego Moka, ale również i tam nie udaje się nam pomedytować, bo ludzi tyle, że ciężko skupić myśli.


Spalem akurat w starym Moku na ziemi w kuchni ;) po naszym bardzo poznym powrocie z Zadniego Mnicha (po 1 w nocy) wcale sie nie ucieszylismy jak sie ludzie zaczeli o 5 rano zwalac na sniadanie :P

Madness napisał(a):
Ja rozumiem spotkać tu kozice, ale sarny?


Ja na poczatku lipca br widzialem sarne na placie sniegu nad Czarnym Stawem, jak schodzilem to sie pasla nad Mokiem..

Autor:  Madness [ Wt wrz 17, 2013 7:56 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Burza napisał(a):
Nie mam dodane nigdzie tamtej relacji ale chodzi mi o to pekniecie w plycie.


Już skojarzyłem. Szliśmy nią, ale zdziwiło mnie, że napisałeś:

Burza napisał(a):
ale chyba nigdy nie widzialem na zadnej relacji z TG zeby ktos tak wychodzil.


bo ta płyta jest centralnie w grani:

Obrazek

Tu jeszcze mam podobne zdjęcie do tego, które wrzuciłeś, tylko ostrość poszła na spacer:

Obrazek

prower napisał(a):
Spalem akurat w starym Moku na ziemi w kuchni


Kurde a miałem zajrzeć do kuchni ;)

prower napisał(a):
po naszym bardzo poznym powrocie z Zadniego Mnicha (po 1 w nocy)


Co robiliście?

Autor:  prower [ Wt wrz 17, 2013 8:07 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Madness napisał(a):
Co robiliście?


piatkowa impreza w Roztoce, niepewna pogoda w sobotnie przedpoludnie, potem mgla, potem zapchalismy sie w jakis eksponowany trawers po trawkach zamiast isc prosto na Ciemnosmreczynska Przelaczke, zjazd z przesiadka w 3 osoby juz po ciemku... ogolnie nie spieszylismy sie i zaliczylismy 3h obsuw...ale wiszenie na stanowisku posrednim na wschodnim uskoku Zadniego Mnicha w swietle ksiezyca..bezcenne! (zdjecia niebawem)

Autor:  Madness [ Wt wrz 17, 2013 8:11 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

...ale jaką drogę na Zadnim robiliście? Pytam, bo interesuje mnie Uznański i chciałem się dowiedzieć, czy na ostatnim wyciągu rzeczywiście jest tak grubo jak mówią.

Autor:  prower [ Wt wrz 17, 2013 8:13 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

my zupelnie 'turystycznie', Zachodnia Grania (I)

Autor:  Madness [ Wt wrz 17, 2013 8:18 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

prower napisał(a):
my zupelnie 'turystycznie', Zachodnia Grania (I)


Już sobie nie umniejszaj - z tego, co się orientuję, idąc ściśle zach. granią to jest mocne II ;)

Autor:  prower [ Wt wrz 17, 2013 8:24 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Madness napisał(a):
idąc ściśle zach. granią to jest mocne II


zle sie wyrazilem - mea culpa - my zrobilismy ten najprostszy wariant w okolicach Zachodniej Grani, z obejsciami. Czyli mocne I :D

Autor:  Madness [ Wt wrz 17, 2013 8:26 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

:thumleft:

Autor:  struna [ Wt wrz 17, 2013 8:56 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Ja wchodzilam na Zadniego juz ostatnia po ciemku i wiecie co? JEST MOC! Nocny wspin, batonik na kopule, gran oswietlona slabym swiatlem ksiezyca i gdzieniegdzie zapier... chmurka... Grozba gryzie sie z pieknem, wielkosc z nasza maloscia... dopiero noca to widac :)

Autor:  prower [ Wt wrz 17, 2013 9:08 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

struna napisał(a):
JEST MOC!


JEST MOCZ!

struna napisał(a):
dopiero noca to widac


w swietle czolowki :P

struna napisał(a):
Grozba gryzie sie z pieknem


a rep wgryza sie w line...i ten stan 8m wyzej :evil:

Autor:  prof.Kiełbasa [ Wt wrz 17, 2013 9:16 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Fajna graniówka!-zajmująca i widokowa- Pośredni jakby stworzony do takich przejść.
Mam wysoką tolerancję żywcowania ,ale jak w rękach kiwa się spory kamień ,który jest twym jedynym konkretnym oparciem i masz lufę na obie strony to dziękuje nie pije :mrgreen:
Cała akcja od A do Z na sporym luzie i humorze więc o to chodzi.
Co do Msw to przeszedłbym tę grań w drugą stronę zaczynając już od hińczowej graniowanie.
Zima to bez dwóch zdań jak będzie warunek trzeba się tam wybrać.
Nie ma lepszego od Mięgusza Wielkiego!

Autor:  struna [ Wt wrz 17, 2013 9:21 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

struna napisał(a):
dopiero noca to widac


w swietle czolowki :P


KTÓREJ NIE MIALES :D

a MSW relacja swietna, a fotki takie, ze mam ochote uciekac z pracy i lezc.. :)

Autor:  zolffik [ Wt wrz 17, 2013 9:27 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

to nie przypadkiem o gościach których mijaliście pisze na stronie TOPR

Cytuj:
O godz. 17-tej do Centrali TOPR zadzwonili dwaj taternicy informując, że schodzą z Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego w kierunku Mięguszowieckiej Przeł. Wyżniej. Jest mgła, pada deszcz, robi się ślisko. Nie wiedzą co robić. Ratownicy próbują telefonicznie namówić ich na powrót na MSW i stamtąd schodzić w kierunku Hińczowej Przeł. O godz. 19.25 kolejny tel. od taterników, którzy poinformowali, ze nie doszli do szczytu, tylko rozpoczęli zjazdy płn. ścianą. Po 3 zjazdach utknęli w trudnym terenie. Na dodatek młodszy z taterników opadł z sił i nie jest w stanie wyjść z powrotem na grań. Proszą o pomoc. Z M. Oka celem nawiązania kontaktu z ratownikami w kierunku Wielkiej Galerii Cubryńskiej wychodzi dwóch ratowników pełniących tam dyżur, a z Zakopanego do M. Oka wyjeżdża 4-ro osobowa ekipa ratowników. Ratownicy, którzy wyruszyli z M. Oka dostrzegają taterników w Rynnie Wawrytki w kopule szczytowej MSW. O godz. 1-szej w nocy ratownicy dochodzą na grań nad oczekujących na pomoc taterników. Po założeniu stanowiska zjazdowego, jeden z ratowników zjeżdża około 70 m do taterników. Zostają oni wyciągnięci z trudnego miejsca i asekurowani wyprowadzeni zostają na grań. Stamtąd przez Hińczową Przeł. i Galerie zostają sprowadzeni o godz. 7.45 do M. Oka. Do całego zdarzenia z pewnością by nie doszło, gdyby taternicy znali topografię rejonu , w którym postanowili się wspinać, lub wybrali do wspinaczki drogę odpowiadającą ich umiejętnościom i znajomości terenu.


Gratulacje fajnej graniówki

Autor:  Burza [ Wt wrz 17, 2013 9:31 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Madness - jakos przoczylem to zdjecie :? Wychodzi na to, ze zywcujecie na IV, bo to wyjscie chyba za tyle jest wycenione.

Autor:  Madness [ Wt wrz 17, 2013 9:54 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

zolffik napisał(a):
to nie przypadkiem o gościach których mijaliście pisze na stronie TOPR


Chyba nie. Nie wiem z kiedy jest ta kronika - my byliśmy tam 31.08
Tych kolesi mijaliśmy jakoś po 13-tej, ale jak już schodziliśmy z Cubryny to widzieliśmy, że ktoś był na MSW. Nas ta zlewa zastała dopiero w połowie ceprostrady.
My martwiliśmy się o tego malucha, który schodził z ojcem - jak byliśmy za Mnichem, to oni byli gdzieś niewiele poniżej połowy ściany. Wiem, że mieli tel., więc jakby co, to pewnie by dzwonili po pomoc.

Burza napisał(a):
Wychodzi na to, ze zywcujecie na IV, bo to wyjscie chyba za tyle jest wycenione.


No nie wiem czy jest tak wycenione, whp pisze, że "nieco trudno". Według mnie IV tam nie ma. Mam porównanie do IV na Chłopka, które robiłem chwilę wcześniej też na żywca. Tam się zgodzę, że miejscowo jest IV jak się idzie centralnie od pn.-zach. No i w Kominie Martina też jest w jednym miejscu IV, ale tam się już związaliśmy.

EDIT: Przewertowałem WC i faktycznie Cywiński pisze, że IV - utkwiło mi w pamięci zdanie Profesora, który mówił "uważaj, bo trochę tu czujnie", ale w sumie żadnych problemów nie było. Już się zakręciłem. Jak będę miał okazję być tam ponownie, to na pewno zwrócę większą uwagę na to miejsce.

Autor:  kilerus [ Wt wrz 17, 2013 9:55 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Kojarzę to płytę. Wygląda mocno.

Autor:  stan-61 [ Wt wrz 17, 2013 10:11 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Jestem pod wrażeniem. Zazdrość mnie zżera. Gratki!

Autor:  gf [ Wt wrz 17, 2013 10:13 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

Witam,

Madness napisał(a):
...na którą wchodzę, po krótkim żywczyku w czwórkowych trudnościach.

Madness napisał(a):
Wracając do 1905 roku. Osobiście nie mam wątpliwości, że Simon Häberlein wraz z Katherine Bröske weszli tamtego dnia na tę smukłą iglicę, ale czy faktycznie byli oni jej pierwszymi zdobywcami, jak to się powszechnie w literaturze przyjęło? Nawet Paryski pisząc w swoim przewodniku o pierwszym wejściu, używa trybu przypuszczającego, więc kwestia pierwszeństwa na Chłopku już chyba na zawsze pozostanie tatrzańską zagadką. Dla mnie zagadką jest również to, którędy Simon wchodził na tę turnię. Cywiński w swym przewodniku pisze, że na Chłopka można wejść albo po jego pd.-wsch. stronie (III), albo tak jak ja wchodziłem, czyli od pn.-zach. (IV). Czyżby Häberlein również wchodził od pn.-zach.? Jeżeli tak, to kwestia pierwszej czwórki w Tatrach znów nabiera rumieńców.

Rozumiem, że wchodziłeś "zachodnią" granią. Według mnie Chłopek przy najłatwiejszym wariancie jest II (by dotknąć ręką wierzchołka), a być może nieco trudniejszy, chcąc stanąć na samym peaku. Z "Przełączki za Chłopkiem" trzeba obniżyć się kilka metrów na południe, po czym przejść ściankę na lewo od wschodniego uskoku, następnie kilka metrów w prawo na zachodnią grań tuż pod wierzchołkiem (jak dotąd II) i z niej dwa metry w górę na wierzchołek (II czy III o to jest pytanie?).

Co ciekawe nie ma żadnych dowodów na to, że Häberlein był na wierzchołku Chłopka. W swoim artykule "Pięć dni w Tatrach Wysokich" nie wspomina On o tym ani słowem i ja osobiście śmiem wątpić w jego obecność na wspomnianej igle. Moim zdaniem pierwszych jej zdobywców po prostu nie znamy z nazwiska. Dla mnie to przejaw nadinterpretacji Mistrza Paryskiego. Oczywiście istnieje szansa, niemniej jednak minimalna, że na swego odkrywcę czeka gdzieś źródło pisane potwierdzające jego obecność na Chłopku.

Madness napisał(a):
Z siodełka za Chłopkiem w dalszym ciągu podążamy śladem Häberleina - idziemy ściśle granią, która po chwili spiętrza się, tworząc pionowy uskok. Miejsce to wycenione jest zaledwie na II, ale rządek haków może świadczyć, że nie tylko nam wydało się ono mocniejsze. Po chwili zastanowienia pokonujemy je jednak bezproblemowo.

Rzeczywiście haków tam nie brakuje, ale jest to typowa, a do tego lita, dwójeczka. Pozostaje pytanie, czy tak właśnie szedł Simon? Nie ma na to żadnych dowodów.

Simon napisał jedynie (tłum. Piotr Kopacki):
"Pan B. został na przełęczy w celach fotograficznych, podczas gdy ja i pani B. postanowiliśmy wejść bezpośrednio na Mięguszowiecki Szczyt Czarny. Gdy po pół godzinie dotarliśmy na wierzchołek, naszym oczom ukazał się wspaniały widok..."

Ot wszystko co wiemy o jego przejściu z Przełęczy pod Chłopkiem na Mięguszowieckie Szczyt Czarny...

Pozdrawiam
Grzegorz

[Edit] Styl

Autor:  Madness [ Wt wrz 17, 2013 10:41 am ]
Tytuł:  Re: Widzisz ten wachlarz?! To nasze!

gf napisał(a):
Rozumiem, że wchodziłeś "zachodnią" granią


Zacząłem od pn.-zach. Prawdę mówiąc wtedy myślałem, że najtrudniejszy tam wariant od przełęczy jest za III, jednak miałem miejscami mocniejsze odczucia. Na pewno trudności, które tam odczuwałem były też spotęgowane tym, że palce miałem po prostu sztywne z zimna, niemniej sprawdziłem po powrocie w WC10/116 i jest tam IV, dlatego też tak i tu napisałem.

gf napisał(a):
W swoim artykule "Pięć dni w Tatrach Wysokich" nie wspomina On o tym ani słowem i ja osobiście śmiem wątpić w jego obecność na wspomnianej igle. Moim zdaniem pierwszych jej zdobywców po prostu nie znamy z nazwiska. Dla mnie to przejaw nadinterpretacji Mistrza Paryskiego.


Pierwszeństwo Haberleina sam WHP poddaje w wątpliwość pisząc "zdaje się", ale czy Simon tam wszedł? Choć nigdzie o tym nie wspomniał, wydaję mi się, że jednak wszedł. Patrząc na jego dokonania w Tatrach, osobiście nie sądzę, by odpuścił takiej turniczce, ale oczywiście to są moje przypuszczenia.

Strona 1 z 2 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/