Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz mar 28, 2024 1:57 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 26 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: So gru 19, 2020 4:20 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
Ścieżka, z której korzystałam podczas letniego trekkingu w Parku Adamello, to wytyczona 50 lat temu Alta via dell'Adamello, nazywana Sentiero Uno: https://it.wikipedia.org/wiki/Alta_via_dell%27Adamello. Przeznaczona jest dla bardziej zaawansowanych turystów (escursionisti esperti), no i faktycznie, nie jest to spacerowa trasa, szczególnie im bliżej przełęczy, gdzie stromo i gdzie ścielą się kamienie, kamsztory i głazy, czasem przykryte śniegiem - nie było go zresztą dużo, ale trafiło mi się kilka stromych, zaśnieżonych podejść i trawersów, które na bieżąco kwalifikowałam do przejścia pod kątem długości nieoczekiwanego zjazdu. Na plecach 11-12 kg, niby utrudnienie, ale zawsze myślę, jaką to będę miała grubą warstwę ochronną pleców, jeśli gdzieś nimi walnę. Na głowie - tam gdzie bardziej stromo i kamienie - kask, mimo że to zwykła turystyczna trasa - każdy chodzi, jak lubi i jak mu własna historia chodzenia po górach podpowiada.

Do końca lata wejdę jeszcze na 10 szczytów w Alpach Kotyjskich i Schladming, ale na razie muszą mi wystarczyć 3 przełęcze, wszystkie dość wysoko, na ponad 2800 m. Nie powiem, umordowana ledwie na nie z worem wlazłam.

1. Mocno kombinowałam, jak i w którym miejscu dotrzeć w głąb gór, szukałam autobusów, obliczałam kilometry do przejścia piechotą, na stopa się tym razem nie nastawiałam. Padło w końcu na dość korzystnie usytuowaną względem gór miejscowość Vezza D'oglio i do pierwszego schroniska Alla Cascata dotarłam w niecałe 7 godzin od wylotu z Warszawy, ale uwaga – nie ma ono w ofercie noclegów, co mnie kompletnie zaskoczyło.

Jest bardzo gorąco, w rejony tych zaśnieżonych szczytów dotrę za dwa dni.
Obrazek

2. Następnego dnia w porannych ciemnościach ruszam dalej. Na luzie, zobaczymy, co uda się wykroić z dnia. Po siódmej jestem niecałe 500 m wyżej, w schronisku Sandro Occhi all'Aviolo, tam czytam, że do kolejnego - Garibaldi - mam jeszcze 7 godzin.
Obrazek

Pomnożyłam te 7 godzin przez swój osobisty mnożnik i wyszło mi, że przed nocą dojdę do celu. Dopiero pisząc relację sprawdziłam, że w sumie musiałabym tego dnia podejść 2000 m do góry i zejść 900. I na to wszystko ja: wolno chodząca, z dużym plecakiem, nierozchodzona jeszcze. To nie mogło się udać.

Wejście na przełęcz Gole Larghe (2804) nie stwarzało żadnych problemów, przed przełęczą było całkiem spore pole śnieżne, ale poza trasą.
Obrazek

Nałogowo robię zdjęcia szlakowzkazom, niech więc jeden wskoczy do relacji. Te w Adamello są metalowe, farba słabo na nich trzyma, ale litery są żłobione, więc wszystko można przeczytać, np. to, że na przełęcz mam stąd jeszcze dwie godziny.
Obrazek

Poniżej jeden z wielu kamienistych odcinków Sentiero Uno, będzie ich dużo, tu akurat jest jeszcze wygodnie, idzie się, można nie patrzeć pod nogi. Na trasie pustki, przez dwa dni tylko raz zobaczę ludzi, ale to już jutro, bliżej celu. Przełęcz już widać na horyzoncie.
Obrazek

A na przełęczy, szarej, zachmurzonej, kamienistej, rosła pojedyncza kępa wyrośniętych jaskrawożółtych kwiatków. Wprost świeciły swym kolorem - i do niczego nie pasowały, były jak przywidzenie. Kwiaty w Adamello jeszcze nie raz mnie zaskoczą.
Obrazek

Przez chwilę widać było w oddali zaśnieżone szczyty. Idę z grubsza w ich kierunku. Od rana podeszłam 1350 metrów, teraz mam 900 na dół, a potem znowu 600 do góry - taki los turysty górskiego.
Obrazek

Przełęcz Gole Larghe (2804) i po lewej góra o tej samej nazwie, na mapie widzę nikłą ścieżkę prowadzącą na szczyt.
Obrazek

Skończyły się kamienie, nic nie widać, nie mam pojęcia, jaka droga przede mną, jak daleko na dół, czuję tylko, że wciąż jestem wysoko. Więc jak się teren na chwilę wypłaszczył, zatrzymała mnie myśl, czy by nie wykorzystać możliwości noclegowych tego miejsca, bo szanse, że dotrę do schroniska o przyzwoitej porze, miałam już niewielkie.
Obrazek

Noszę od jakiegoś czasu lekką, mocną płachtę folii, czasem się nią przykrywam, ale nie jest stabilna, zsuwa się, rogi fruwają. Wycięłam więc w niej nożyczkami malutkie dziurki na szpilki, a wcześniej podkleiłam te miejsca taśmą techniczną. No i teraz zadowolona z pomysłu przypięłam ją szpilkami do ziemi, a śpiącą siebie, plecak i buty – wsunęłam do tego foliowego tunelu. Czułam, że może pokropić deszcz.

W nocy lało jak z cebra, na folii utworzyły się w zagłębieniach małe jeziorka, woda gdzieś poprzeciekała, miejscami było mi całkiem mokro, ale najważniejsze, że nie przyszedł mnie w nocy poszturchać rogami jedyny towarzysz dzisiejszej wędrówki:
Obrazek

Obrazek

a mógłby to być także misiek, bo 20 lat temu rozpoczęto proces jego reintrodukcji i wypuszczono w sąsiednim parku Adamello Brenta 10 niedźwiedzi brunatnych, które przystosowały się do nowego środowiska i odnowiły populację, a nawet usadowiły się w logo parku.

3. Rano ruszam dalej, wciąż nic nie widać, a chciałabym zobaczyć, kiedy skończy się mozół schodzenia po śliskich kamieniach, mokrą ścieżką, zarośniętą jak widać niżej na maksa, pewnie nikt nią jeszcze nie szedł w tym roku. Staram się strącać wyciągniętym kijkiem krople wody, ale to strata czasu, trzeba się poddać.
Obrazek

Zeszłam w końcu do jeziora Benedetto. Jest tych jezior tutaj trzy, jedno za drugim, ale zdjęcie będzie później, bo na razie ich nie widać, mimo że idę tuż nad lustrem wody.

Za to 600 metrów wyżej, przy schronisku Garibaldi (2550), widoczność była już na całego i obiekty czekały w gotowości do zdjęcia. Schronisko usytuowane jest nad Lago Venerocolo (2540) – to jeden z najwyżej położonych sztucznych zbiorników w Alpach. Na jego dnie spoczywa stare schronisko, obecne powstało w ramach rekompensaty.
Obrazek

Na wejściu mierzą mi temperaturę. Wygląda na to, że w schronisku nikogo oprócz mnie nie ma. Ludzie, którzy gdzieś się czasem przewijają, to chyba pracownicy. Pewnie złaknieni już gości, może jestem dla nich jakimś znakiem powrotu do normalności. Zrobią wkrótce coś czułego w stosunku do mnie, ale postanowiłam nie pisać, co to było. Zostaję tu na dwie noce.
Obrazek

4. Kolejnego dnia wybieram się na krótką wycieczkę na przełęcz Venerocolo (3150), a może nawet na szczyt Venerocolo, który jest 160 m wyżej?
Woda w jeziorze poniżej wygląda jakby była z innej niż wodna materii, jest zbyt jednorodna, zmatowiała, ma zbyt wyrównany kolor. Sprawdziłam, że nie jest to za sprawą zdjęcia i jego interpretacji – wody w okolicznych zbiornikach mają po prostu znaczną zawartość mułu. Na dalszym planie najwyższa góra grupy - Adamello (3539), lub druga najwyższa, jeśli nieco szerzej potraktujemy rejon i dodamy trochę wyższą Cima Presanella (3556).
Obrazek

Ten śnieg robi wrażenie miękkiego, łatwego, ale taki nie był. Nie dało się po nim tak po prostu iść, trzeba było ciosać butami stopnie, przed każdym krokiem, a przy okazji uważać na czające się pod śniegiem dziury. Na początku trasy nie było to zresztą problemem, ale wyżej trafiłam na dłuższy zaśnieżony trawers, z którego – gdyby mi coś nie poszło – zjazd na dół byłby za długi, więc odpuściłam.
Obrazek

Miejsce dezercji:
Obrazek

Obrazek

Podczas pierwszej wojny przez ponad 70 dni transportowano z doliny na przełęcz armatę, ważyła kilka ton; dzisiaj możną ją oglądać po drugiej stronie lodowca, gdzie ostatecznie dokonała żywota na wysokości 3276 m; https://youtu.be/eh2cvQ67syw?t=49

5. Schronisko Garibaldi – schronisko Tonolini. Po drodze: przełęcz w wersji mini - Bacchetta Pantano (2650) i przełęcz Premassone (2834), a między nimi sztuczne jezioro Pantano z 400-metrową koroną tamy, przez którą prowadzi trasa. Dodałam do tego 380 metrów tamy przy Garibaldi i wyszło mi, że betonowy chodnik stanowił prawie 11% całej trasy. Nie chciałabym jednak w żadnym wypadku, aby ostatnia uwaga coś ujęła tej świetnej trasie.

Wyszłam po piątej, pogoda piękna, przede mną 5-godzinna trasa, którą pozwoliłam sobie znacznie przedłużyć. Niedaleko schroniska mijam kościół zbudowany podczas pierwszej wojny światowej. Działania wojenne na terenie Alp nazywano „białą wojną”, ludzie ginęli nie tylko od kul - przede wszystkim zabijały ich poniekąd same góry: lawiny, osunięcia ziemi, odmrożenia, zimno, wycieńczenie. Nie ma lekko, góry czy doliny, każda piędź ziemi musi być zroszona krwią bogu ducha winnych ludzi. W tym roku topniejący lodowiec odsłonił kolejne ciała żołnierzy.
Obrazek

Trasa przez chwilę prowadzi w pobliżu północnej ściany Adamello. Wejście na szczyt jest po przeciwnej stronie i ponoć nie jest trudne – prowadzi przez teren największego włoskiego lodowca (jest to w zasadzie kompleks lodowców); w jego wschodniej części znajduje się Cima Giovanni Paolo II (3307), przemianowana z Cresta Croce na pamiątkę kilku wizyt naszego papieża na tych terenach.
Obrazek

I pierwsza przełęcz, Bocchetta del Pantano, malutka, oprócz oficjalnej nazwy ma ksywkę „poniedziałkowa” bo przechodzili przez nią ludzie do pracy po wolnej niedzieli - te tamy i zbiorniki wodne tworzą kompleks hydroelektryczny.
Obrazek

Za nią w końcu mogę w całej krasie zobaczyć trasę, którą przeszłam przedwczoraj, całkiem ładna, z turkusowymi oczkami jezior zaporowych Benedetto i d'Avio. Pierwsze od prawej wcięcie na grani to przełęcz Gole Larghe, ta z żółtymi kwiatkami.
Obrazek

Nazwa jeziora – Benedetto – to nazwisko budowniczego zapory. Miło, że wiele nazw w Adamello nadawano dla upamiętnienia poniekąd „zwykłych” ludzi. Garibaldiego można uznać za postać historyczną, ale kolejne trzy schroniska na mojej trasie honorują bohaterskich żołnierzy I i II wojny - kapitana Franco Tonolini i porucznika Serafino Gnutti oraz górskiego zapaleńca, pioniera alpinizmu w Adamello - Paolo Prudenzini.

Patrząc zaś w kierunku dzisiejszej trasy, miałam jedno życzenie – byle nie przez śnieg. W którym miejscu będę przekraczać grań na horyzoncie – nie wiem, póki co schodzę do tamy.
Obrazek

Przy zaporze budowlany rozgardiasz, po lewej stoją jakieś czarne szkielety po fabryce betonu, przed czołem tamy – budynki, chyba mieszkalne - wszystko to wygląda jakby wyrosło tu z ziemi, tworząc ten szalony industrialno-przyrodniczy pejzaż, w środku gór, bez żadnej drogi dojazdowej. Prawie wszystkie tamy, które widziałam kiedykolwiek w górach, wyglądały jak opuszczone, nieczynne. Ta robiła podobne wrażenie, chociaż jakieś oznaki pracy były: na zdjęciach widać czerwony wagonik kolejki, a w mijanym budynku zobaczyłam przez okno kilku mężczyzn, poza nimi przez cały dzień nie spotkałam już nikogo.

Po przejściu tamy trzeba skręcić w lewo i podejść bardzo stromym trawiastym zboczem. Mobilizowałam się do ostrożności wizją turlania do wody - nic by mnie nie zatrzymało po drodze, a plecak pociągnąłby mnie na dno, i kto by mnie tam szukał.
Obrazek

Obrazek

A to już widok z tamy, w rzeczywistości to zakole z gór wygląda bardziej majestatycznie.
Obrazek

Nie wiadomo skąd wpadła mi do głowy głupia myśl, że ze schroniska popatrują, jak przemieszcza się maleńki punkcik, czyli ja, co mnie deprymowało, bo szłam w ślimaczym tempie, i mobilizowało, żeby iść szybciej. Po znakach czy na przełaj droga przez głazy wydawała się podobna.
Obrazek

Śnieg jednak był. Przed przełęczą przykrył nieco kamienie, no i stworzył niewielkie pólka śnieżne, które musiałam forsować, ciosając butami stopnie. Ciekawe że między dwoma zdjęciami poniżej jest 40 minut różnicy, co też ja tam robiłam tyle czasu?
Obrazek

Obrazek

Przed śnieżnym trawersem na samej górze zaparłam się, że może on i krótki, ale za stromy – więc jak się wczołgam na lekko nachylony głaz obok, to przejdę dalej w bardziej bezpieczny sposób. Udało mi się chwycić górne krawędzie kamienia, ale próby wczołgania się wyżej były tyleż śmieszne, co nieskuteczne – plecak ściągnął mnie z powrotem, rączki puściły krawątki, zsuwałam się... albo w szczelinę przy kamieniu, albo w bliżej nieokreśloną przestrzeń za plecami, trochę się przestraszyłam. Lądowanie miałam poprawne, ale odechciało mi się dalszych eksperymentów, wróciłam do trawersu, skoncentrowałam się na maksa i przeszłam.

Wkrótce potem stanęłam na przełęczy Premassone (2834), która jest najwyższym punktem Sentiero Uno.
Obrazek

Dalsza trasa prowadzi na prawo w kierunku jeziora o tej samej nazwie co przełęcz. Taka bieda z nazwami w tych górach – jedna musi czasem obskoczyć wszystkie obiekty wokół.
Obrazek

Po drugiej stronie przełęczy luz, zero śniegu na trasie. Ale w tych górach na wielu przejściach trzeba zapomnieć o wygodnych ścieżkach, idąc, trzeba się natrudzić, nagimnastykować na głazach, piszę to oczywiście jako zadeklarowany wróg ścieżek odpicowanych pod turystów.
Obrazek

Bardzo tam było jak widać kamieniście w wyrazie, więc może pora napisać, że między kamieniami kwieciło się w tych górach czasem mocno i nieoczekiwanie. Tak jak na zdjęciach niżej, które zrobiłam, schodząc do schroniska Tonolini, widocznego już przy drugim jeziorze.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

6. Ze schroniska Tonolini do schroniska Gnuti jest bardzo blisko, idę więc rano zobaczyć pobliskie jezioro Gelato, żeby dopełnić górami dzień po sam czubek.

Poniżej schronisko Tonolini (2467) nad jeziorem Rotondo, w którym zatrzymałam się na noc - najstarsze w Adamello. Powstało w 1891 roku, a jednym z inicjatorów i fundatorów był wspomniany już wyżej Paolo Prudenzini. No i ma teraz ten prawnik, pionier alpinizmu i wielbiciel Adamello trzytysięcznik swojego imienia i jeszcze przełęcz i schronisko na dodatek.
Obrazek

Poniżej cel wycieczki - jezioro Gelato Est, 2780 m. Dwa najwyżej położone jeziora alpejskie, według polskich nurków próbujących zdobyć „Koronę Jezior Ziemi”, to Matscherjochsee - 3185 m i Schwarzsee – 2800 m, przy którym spotkałam ich ekipę któregoś lata. Czyli Gelato jest niedaleko drugiego miejsca, ale potwierdzenie powyższego zestawu znalazłam jedynie na amatorskich stronach pasjonatów tematu.
Obrazek

I droga powrotna:
Obrazek

Obrazek

Powiedziano mi, że między schroniskami Tonolini i Gnutti będę szła bez utraty wysokości, a tu za progiem widzę przepaścistą dolinę. Się zmartwiłam, że przyjdzie mi jednak schodzić na dół.
Obrazek

Dziwne wrażenie robią te patrzące niemo w przestrzeń zadbane, opustoszałe budynki, usytuowane 500 metrów nad doliną, bez drogi dojazdowej. Ten z czerwonymi oknami to zresztą schronisko Baitone, myślałam, że zjem tam obiad, ale było zamknięte na cztery spusty.
Obrazek

Nie trzeba było schodzić do doliny - trasa prowadziła wąską ścieżką wykutą, na potrzeby militarne, w skalnej ścianie poniżej. Nazwę tego miejsca - Passo del Gatto - przetłumaczyłam sobie jako „przejście kota”. Wściekle pachniało tam kwiatami.
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wzdłuż ścieżki ustawiono zdjęcia z czasów I wojny.
Obrazek

Widok na Val Malga i zachęcający opis z Wikipedii: dolina jest całkowicie pozbawiona zamieszkałych ośrodków i niewiele jest tam ludzkich form działalności.
Obrazek

W schronisku Gnutti ludzi już było więcej, także z racji piątku, ale warto dodać, że połowa z 34 miejsc była wyłączona z użycia - w każdym włoskim schronisku (i austriackim też) ustanowiono zasadę, że obcy sobie ludzie muszą być oddzieleni wolnym łóżkiem/materacem; w jadalniach czasem stosowano przegrody z pleksi. Wszędzie widzę plecaki obarczone linami, bo w okolicy są miejsca wspinaczkowe - ich właściciele wychodzą bladym świtem, a przed wyjściem dają istny koncert na suwaki i torebki foliowe.
Obrazek

7. Oni na szczyty i gdzie tam jeszcze, ja - na przełęcz Miller (2818), to ta głębiej wcięta na zdjęciu wyżej. Wyszłam bardzo wcześnie, do góry mam około 600 m, pogoda będzie piękna, na trasie spotkam tylko kilka osób. Dzisiejszy cel: schronisko Prudenzini.

Jezioro Miller, a po jego prawej stronie można dostrzec biały domek schroniska Gnutti. Miller to także nazwa: doliny, jeziora, stawu, mokradła, przełęczy, szczytu, lodowca, i wszystkie „millery” - obok siebie.
Obrazek

Wejście na tę poszarpaną przełęcz poniżej podobne w sumie do poprzedniego: po kamieniach, głazach, przez niewielkie łaty śniegowe, przy samej przełęczy łańcuchy; zaliczyłam krótki zjazd na tyłku po osypującym się zboczu w ramach „wycofu”, gdy chciałam się tradycyjnie wymigać od przechodzenia przez śnieg.
Obrazek

Górskie ścieżki w Adamello:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widok z przełęczy Miller na dolinę Miller:
Obrazek

i po drugiej stronie - na dolinę Salarno z jeziorem Dossaccio:
Obrazek

Dobrze, że urlop był krótki, inaczej szłabym dalej przez przełęcz, którą widać na horyzoncie, śniegu tam sporo, mogłabym się nieźle pokiereszować przy próbie przejścia, albo wpaść w rozpacz, gdyby przyszło mi zawrócić.
Obrazek

Jezioro Salarno (będę tam jutro, w drodze powrotnej do domu):
Obrazek

Po drugiej stronie przełęczy był długi trawers po rozsypanych z fantazją granitowych głazach, dobrze wstrząśniętych uprzednio.
Obrazek

Obrazek

W końcu ziemia się uspokoiła, teren złagodniał, a jeszcze i ulubiony czerwony kolor wszedł mi na zdjęcie - w postaci niemieckiego turysty, który przebiegł naokoło po lodowcach w jakimś zawrotnym tempie.
Obrazek

Schronisko Prudenzini, w którym będę spała, widać już na dnie doliny. Gdybym została w górach dłużej, poszłabym dalej przez przełęcz po drugiej stronie doliny - na razie przeszłam połowę Sentiero Uno. Pewnie już tu nie wrócę, i mówię to z żalem, bo góry są tu dostatecznie jak na środek Europy dzikie. Nie ma tu wyciągów, kolejek linowych, dróg, niewielkie schroniska wpisują się w krajobraz. Co do zbiorników wodnych z tamami - pisałam kiedyś, że mi aż tak nie wadzą: może się przyzwyczaiłam, bo widziałam ich wiele we Francji, Hiszpanii i teraz we Włoszech, a może uznaję, że energia, którą wytwarzają, jest darem gór dla ludzi zamieszkujących te tereny. Te, które widywałam, w większości położone były w takich miejscach, że o drodze dojazdowej nie było nawet mowy. Wokół nich panowała cisza.
Obrazek

E questo è tutto, i to by było na tyle.
Rano idę jeszcze na krótki spacer w stronę Adamello:
Obrazek

Patrzyłam na ten przelewający się lodowiec... co też tam musi się dziać na górze, mało mu tam miejsca?
Obrazek

Ano mało:
https://upload.wikimedia.org/wikipedia/ ... oramio.jpg
https://www.pnab.it/wp-content/uploads/ ... e-Zeni.jpg

Schodzę doliną Salarno 800 m na nocleg do Stella Alpina di Fabrezza, a kolejnego dnia - 1000 m do Cedogolo, trochę na piechotę, trochę z pomocą busa, który spadł mi z nieba w ten upalny dzień, gdy straciłam już nadzieję po godzinnym wyczekiwaniu na przystanku i ruszyłam asfaltem na dół - byłam jego jedynym pasażerem.
Obrazek
(ściśle w centrum zdjęcia można wypatrzeć schronisko Prudenzini)

Obrazek

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Ostatnio edytowano N gru 20, 2020 10:22 am przez anke, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So gru 19, 2020 4:59 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn lut 27, 2012 2:30 pm
Posty: 1407
Lokalizacja: Warszawa
Baaardzo dobrze czyta się Twoje relacje, mają swój urok, swoje tempo, aurę, tak jak i Twoje przygody. Nie sposób nie myśleć, czym Cię tak ujęli w schronisku, ale nie wszyscy o wszystkim muszą wszystko wiedzieć - w końcu ważne, że byli ludzcy i serdeczni :D Taka relacja to jak dobre kino drogi :D Tyle pochwał. A z mankamentów - nie narzekałabym, gdyby relacja była dłuższa ;)

_________________
Nie sprytem, lecz siłą!

"Gdyby ministranci zachodzili w ciążę, aborcja byłaby refundowana"

V kolumna szatana


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 20, 2020 1:15 am 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
anke napisał(a):
Przed śnieżnym trawersem na samej górze zaparłam się, że może on i krótki, ale za stromy
Tak, warto uważać- bo poślizgnięcia na stromym, twardawym śniegu to przyczyna większości wypadków turystycznych latem. Ja bym się osobiście bał jechać w Alpy bez czekana- zresztą teren lodowcowy, którego na tej trasie na szczęście nie było -raczej nie jest polecany do solowej turystyki. Bo w razie wpadnięcia w szczelinę -może być słabo. Na nieco mniej strome śniegi (i na strome, śliskie trawki) mogę polecić kijek z dziobem czekanowym: https://8a.pl/kij-narciarski-black-diamond-whippet-pole. Zaprojektowany dla skiturowców, ale zwiększa szanse wyhamowania podczas ześlizgnięcia i noszę go nawet latem na strome trawy, lub płaty śniegu. Pewną jego wadą jest długość- niby regulowana -ale tylko w celu przedłużenia do 2m -wtedy po ściągnięciu talerzyka staje się mini-sondą lawinową. A minimalna długości, to 1m. Do kopania stopni też średnio się nadaje, ale na dużej stromiźnie może nieźle zastąpić drugi czekan (nie mówię o lodach, za dawnych czasów nie było dziab, tylko para: czekan + czekano-młotek).
Rozpisałem się za bardzo, ale w moim wieku to coraz bardziej myślę o bezpieczeństwie.
A relacja i zdjęcia- wspaniałe!
O ile się orientuję, to stolicą tego regionu jest Brescia, miejsce, w którym urodził się Arturo Benedetti Michelangeli, legenda pianistyki XX wieku, niesamowita postać, mój idol z czasów liceum.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 20, 2020 10:53 am 
Kombatant

Dołączył(a): Śr lis 01, 2017 6:55 pm
Posty: 510
Lokalizacja: Gdynia/ Reda
Gratuluję wyprawy :)

Ja bym się sama na coś takiego nie porwała, tym większy podziw ;)

_________________
Jeśli są zasady, to nie ma kwasów.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 20, 2020 6:34 pm 
Kombatant

Dołączył(a): Pn gru 05, 2011 12:08 am
Posty: 640
Lokalizacja: 110 km
Z chęcią wybrałbym się na podobny kilkudniowy wypad w góry. Bardzo fajna relacja z terenów mi zupełnie obcych.

_________________
http://wokolkominainietylko.blogspot.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn gru 21, 2020 11:47 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
Neander - dziękuję :)

krzysztof_KrK napisał(a):
mogę polecić kijek z dziobem czekanowym
fajny kijaszek, pomyślę o nim, firma też przednia - mam ich kijki karbonowe, w tym roku zaliczyły 9 sezon
krzysztof_KrK napisał(a):
legenda pianistyki XX wieku, niesamowita postać, mój idol z czasów liceum.
ech, w liceum to ja jeszcze nic nie kumałam, mimo że skończyłam podstawówkę muzyczną (fortepian), ale już parę lat później...
(jeśli chodzi o pianistów to miałam wieloletnią fazę na Glenna Goulda, bo lubię Bacha (najbardziej))

net. napisał(a):
Gratuluję wyprawy
Ja bym się sama na coś takiego nie porwała,
dzięki :)
Nie chcę Cię namawiać, bo mam paranoiczne poczucie odpowiedzialności w tym zakresie, ale: ja zaczynałam od bardzo, bardzo prostych wycieczek, a potem stopniowo zwiększałam trudności – myślę, że to dobra metoda.
Ale pewnie chodzi Ci raczej o to, że "wybrałabyś się, ale nie sama", a na to mogę odpowiedzieć, że czasem snułam w myślach (nierealne) plany zabrania wszystkich mniej pewnych siebie dziewczyn z forum na taką jak wyżej wycieczkę :)

Krajan83 napisał(a):
Z chęcią wybrałbym się
jakby co, to ślij pytania - rozmawianie o górach, dzielenie się informacjami to dla mnie największa przyjemność

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn gru 21, 2020 4:26 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt sie 29, 2006 3:34 am
Posty: 14874
Lokalizacja: Ząbkowska, róg Brzeskiej
Fajne :D.

Cytuj:
a mógłby to być także misiek

Raz tak w Tatrach na trawie spałem, a właściwie próbowałem - z kijem w ręku. Co godzina pobudka i pierwszy odruch to walenie kijem w ziemię na wszelki wypadek.
Zwłaszcza że jak przysypiałem to cały czas śniła mi się brązowa morda nad głową.

_________________
Widzisz lewaka, nie stój z boku, reaguj!! Pamiętaj, lewactwo karmi się obojętnością i bezczynnością.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn gru 21, 2020 7:07 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
anke napisał(a):
lubię Bacha

Pierwszym hitem nagraniowym Benedettiego było londyńskie nagranie z 1948 Chaccony d=mol Bacha w transkrypcji Ferruccia Busoniego i ten sam utwór nagrany podczas koncertu w Warszawie miałem na płycie. W Youtubie można odnaleźć obydwa, ale albo podzielone na kawałki, albo z trzaskami, więc polecam raczej to londyńskie: https://www.youtube.com/watch?v=w6-v-ZtCAFw . Ja oprócz podstawówki, ukończyłem jeszcze średnią muzyczną -w klasie fortepianu (wtedy Docent) Zofii Zagajewskiej-Szlezer. Na rok przed maturą w 1975 miałem wypadek w jaskini i gdy popatrzyłem na pokiereszowane dłonie -doszedłem do wniosku, że to zbyt ryzykowne, gdy człowiek oprócz wykonywania zawodu muzyka chce się trochę powspinać -więc zrezygnowałem ze zdawania do Akademii Muzycznej na rzecz matematyki.
Bacha (już nie w transkrypcji) można posłuchać na moim (nieco przydługim) filmiku z włóczęgi po grani Rohacza Ostrego. Zwłaszcza preludium w 7:56 ciągle "chodzi za mną":
https://www.youtube.com/watch?v=3Fc_87wQlUs&t=396s
A co do spania z myślami o niedźwiedziu -to kiedyś z tego powodu spałem w Dol. litworowej w kasku. Trochę padało i odgłosy deszczu powodują różne złudzenia, wyobraźnia też podkręca atmosferę podczas takich samotnych nieplanowanych biwaków.
Zazdroszczę tylu odległych górskich wypraw. Mnie los ogranicza do jakichś 120 km od domu -może dopiero na emeryturze kiedyś wybiorę się pooglądać z daleka Alpy. Kijki będą "jak znalazł"- może zamiast laseczki


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn gru 21, 2020 10:39 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1499
krzysztof_KrK napisał(a):
Arturo Benedetti Michelangeli, legenda pianistyki XX wieku, niesamowita postać


anke napisał(a):
miałam wieloletnią fazę na Glenna Goulda


A się dołączę do dość niespodziewanego wątku na forum górskim ;-)

Dla mnie z kolei priorytetem podczas powiększania kolekcji płyt byli (kolejność przypadkowa): 1) Vladimir Ashkenazy, 2) Vladimir Horowitz, 3) Światosław Richter.

No i Pogorelica zawsze lubiłem. Miałem nawet na VHS jakieś jego nagrania z konkursu z 1980 r. (mnie w tej dacie nawet na świecie nie było) i męczyłem wielokrotnie ;-) Ale ja to zawsze miałem raczej "kiepski" gust i uwielbiałem przykładowego Rachmaninowa, choć wśród kadry "specjalistycznej" nie cieszył się on szczególnym poważaniem ;-)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn gru 21, 2020 11:55 pm 
Zasłużony

Dołączył(a): Wt kwi 05, 2016 3:42 pm
Posty: 269
Lokalizacja: Kraków
Rambubu napisał(a):
do dość niespodziewanego wątku
może dorzucę ten link: http://meakultura.pl/artykul/festiwale- ... ytach-2080 -gdzie można zobaczyć (w mniej więcej połowie strony) krótki filmik ze wschodu słońca na Mont Fort (3300 n.p.m.), gdzie wydrapała się mała orkiestra, by zagrać Symfonię Alpejską R. Straussa. (Jest tam też coś o koncercie Richtera w jakiejś zabytkowej szopie), więc to nie całkiem "off topic". Seva mi kiedyś mówił, że podobno Richter dość ostro się wspinał, Benedetti był z kolei świetnym narciarzem (i pilotem samolotu, a nawet aktywnym kierowcą rajdowym).


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt gru 22, 2020 9:24 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Jak zwykle pięknie, ta soczysta zieleń z surowością skał, majestatyczny koziorożec i kolorowy, samotny kwiat w szarej prozie życia.
Wypisz, wymaluj My :mrgreen: Plus wątek muzyczny, dla mnie całkiem obcy, ale już zmierzam do zapoznania.
Dziękuję za odkrywanie kawałka pięknego świata :)

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz gru 24, 2020 10:32 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
Redemption MM - dziękuję :)

W kwestii niedźwiedzi: chciałam napisać w relacji, ile ich jest, bo to ciekawe (i na jakim obszarze), ale informacje były niejasne - w sąsiednim parku ponoć jest ich 50, w całym Trydencie niecałe 100, tyle niepewnych informacji w skrócie. Pamiętam, że bardzo zaskoczyła mnie kiedyś tablica informująca o niedźwiedziach przy wejściu na trasę w Alpach Julijskich (pech chciał, że jadąc w góry obejrzałam w autobusie "Zjawę" z diCaprio). Jasne, że boję się niedźwiedzi. W Strażowskich na Słowacji miejscowi mnie dość mocno postraszyli rok temu, a ja jak na złość od razu gdzieś pobłądziłam i przyszło mi iść jakąś wyżłobioną przez zwierzęta ścieżką. Czy ten strach zatrzyma mnie, czy kogokolwiek z nas, przed chodzeniem w góry? Wiadomo, że nie.

W kwestii muzyki (temat rzeka, ulubiony, już wymienianie nazwisk i utworów powoduje miły dreszcz) przemknę w temat obok: chodząc po górach, nie słucham żadnej muzyki, wyjątkiem są czasem upierdliwe, długie zejścia - wtedy słucham czegoś z zestawu, który nagrałam sobie w telefonie.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz gru 24, 2020 10:56 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N wrz 11, 2005 1:39 am
Posty: 1740
Lokalizacja: Zamość
Cudne miejsce. Relacja super :)

_________________
A my zmieniliśmy jawę w sny
Jesteśmy jak rosa, jak pył!
Ukradliśmy siłę gwiazd
I dla nas zatrzymał się czas


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 27, 2020 2:36 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Relacja jak i wyprawa jak zawsze u anke - wspaniałe.
Nic nie wiedziałem o tym paśmie.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn gru 28, 2020 10:34 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn paź 29, 2007 8:31 pm
Posty: 3185
Lokalizacja: Nowy Sącz
anke napisał(a):
przełęcz Gole Larghe

Cima Gole Larghe była w planach na tegoroczny wyjazd, ale wyszło jak wyszło, że nie dojechałem w Alpy, a zamiast tego na SOR. Rejon Adamello nie jest tak popularny jak pobliskie rejony Ortlera czy Brenty. To chyba przez to, że nie ma tu wielu ułatwień typu kolejki czy dostępne komunikacyjnie wysokie przełęcze.

_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn gru 28, 2020 9:17 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 779
Lokalizacja: Chrzanów
Widzę "jaja" bez zmian :D
Jakieś dziwne te schroniska miałaś, na Monte Rosie, żadnych covidowych ceregieli nie było, ludzi wszędzie dopchanych, kto chciał to maseczkę nosił, na jadalni to już w ogóle.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 30, 2020 2:51 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2164
Wiedziałem czego się spodziewać. Samotne przejścia przez miejsca, gdzie nikt nie chodzi, pełna wolność w podwójnym sensie. Wolność, bo nic się nie musi, nawet dojść do schroniska przed nocą. Oraz druga wolność, przeciwieństwo szybkości. Wolne samotne chodzenie po prawdziwych pustych górach ma bardzo fajny smak. Doświadczyłem go raz w tym roku i na długo zapamiętam. Po przeczytaniu takiej relacji zwykle robi mi się na chwilę smutno. Mam poczucie, że za mało czasu spędzam w górach. Mam nadzieję, że w przyszłym roku nadrobimy!

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 30, 2020 6:21 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1499
sprocket73 napisał(a):
Mam poczucie, że za mało czasu spędzam w górach.


:lol: :lol: :lol:

No chyba, że chodzi o te tzw. "prawdziwe" góry ;-)

W ogóle to nie wiem czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, ale to zdjęcie z przełęczy Szerokie Wąwozy (tej z żółtymi kwiatkami) przypomina Krzyżne (no, na Krzyżnem szlakowskaz mamy multikierunkowy, ale za to kwiatków nie ma).


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So sty 02, 2021 4:59 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
Elfka, Krabul, Gruby, Sprocket - pięknie dziękuję za dobre słowo.

gouter napisał(a):
Rejon Adamello nie jest tak popularny jak pobliskie rejony Ortlera czy Brenty. To chyba przez to, że nie ma tu wielu ułatwień typu kolejki czy dostępne komunikacyjnie wysokie przełęcze.
"Wysoka przełęcz dostępna komunikacyjnie" brzmi groźnie :wink:
Ludzi na trasach było bardzo mało albo w ogóle, ale byłam w szczególnym czasie. Tak czy inaczej tradycyjnie więcej ich było w dolinach, z których można wejść na najwyższy szczyt masywu.

Damian78 napisał(a):
Widzę "jaja" bez zmian
A dziękuję :)
Cytuj:
Jakieś dziwne te schroniska miałaś, na Monte Rosie, żadnych covidowych ceregieli nie było, ludzi wszędzie dopchanych, kto chciał to maseczkę nosił, na jadalni to już w ogóle.
Miejsca do spania zawsze i wszędzie były przedzielone wolnym miejscem. Co do reszty - wszystko zależało od schroniska, np. w jadalniach było różnie: od ścianek działowych z pleksi i "wszyscy na kupie", po przydzielanie ludziom konkretnych miejsc, grupowanie ich - to robiono najczęściej. Najbardziej karni jeśli chodzi o maseczki okazali się na moje oko turyści z Francji, a także obsługa włoskich schronisk, w Austrii był ogólnie większy luz, chociaż przedzielania miejsc do spania pilnowali (w jednym schronisku między łóżkami widziałam nawet przegrodę z pleksi). Ty byłeś sporo wyżej, może siła zasad spadała wraz z wysokością.

Rambubu napisał(a):
czy tylko ja odnoszę takie wrażenie, ale to zdjęcie z przełęczy Szerokie Wąwozy (tej z żółtymi kwiatkami) przypomina Krzyżne
Bardzo nieznaczne podobieństwo można dostrzec, ale tylko na zdjęciach, bo idąc, raczej nie przyjdzie nam do głowy takie porównanie - tu np. na 3 zdjęciu (albo bardziej nawet na 5 i 6, gdzie można znaleźć niewielkie podobieństwo do zejścia w stronę Pańszczycy):
https://www.montagnecamune.it/passo-delle-gole-larghe/

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sty 03, 2021 12:05 am 
Kombatant

Dołączył(a): Wt mar 10, 2009 2:07 pm
Posty: 622
Lokalizacja: Szczaksa Riwiera
Super trasa i ciekawa relacja:)
anke napisał(a):
Podczas pierwszej wojny przez ponad 70 dni transportowano z doliny na przełęcz armatę,

Dużo historii skrywają te tereny. Lubię takie ciekawostki, kiedyś nawet kupiłem książkę niejakiego Eugena Hüslera, opisującego 30 takich miejsc, z postanowieniem wizyty w każdym z tych miejsc. Póki co w trakcie.

_________________
pozdr. farix

Pewnego przyjaciela poznasz w niepewnej sytuacji...
zdjęcia na ++ flickrze ++


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N sty 03, 2021 6:16 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
Fajnie.
Zaskakująco tereny, zwłaszcza, że tuż obok są miejsca aż nazbyt tłoczne i komercyjne, o czym w tym roku się przekonałam.
Mnie póki co nie stać mentalnie na takie wyjazdy, więc trochę zazdroszczę. Kiedyś, co prawda, w nieco podobnym stylu podróżowałam i w terenach nawet bardziej dzikich, no ale nie sama ...

anke napisał(a):
A na przełęczy, szarej, zachmurzonej, kamienistej, rosła pojedyncza kępa wyrośniętych jaskrawożółtych kwiatków. Wprost świeciły swym kolorem - i do niczego nie pasowały, były jak przywidzenie.

To nie kwiatki. To roślina. (*)
Roślina nasienna, więc ma kwiaty (w odróżnieniu od roślin zarodnikowych jak mszaki czy paprocie).
Za każdym razem, gdy widzę rośliny w takich surowych miejscach - a w wapiennych górach to nie rzadkość - myślę, że człowiek zginąłby tu marnie w krótkim czasie. A one, rośliny, żyją, kwitną, rozmnażają się i mają się dobrze. A kolor to akurat przemyślana strategia rozmnażania, dostosowana do konkretnych zapylaczy -a zatem warunek trwania przez pokolenia. A nazwę tej akurat rośliny wszyscy raczej znają - to arnika górska.

(*) nie lubię określenia kwiatki - w kwiatki to może być sukienka małej dziewczynki ... ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sty 04, 2021 4:54 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt cze 22, 2012 7:38 pm
Posty: 843
Lokalizacja: siem-ce; m-ce
Dzięki za relację. Piękne góry - mam je na celowniku od pewnego czasu i czekają cierpliwie na swoją kolej :wink:. Twoja relacja w znaczny sposób mi przybliżyła te tereny i jedyne co trochę kłuje w oczy to liczne sztuczne zbiorniki za którymi specjalnie nie przepadam. Niektóre z nich na mojej mapie Kompassa wyglądały na naturalne.
anke napisał(a):
Venerocolo (3150), a może nawet na szczyt Venerocolo, który jest 160 m wyżej?

Nie wiesz może czy są tam znaki do końca? Jest to niezła opcja dla mnie na jednodniową wycieczkę z parkingu w Malga Caldea.

anke napisał(a):
Czy ten strach zatrzyma mnie, czy kogokolwiek z nas, przed chodzeniem w góry?

Ja to się z czasem przyzwyczaiłem do obecności niedźwiedzi w górach i nie czuję przed nimi lęku. Podczas spotkania staram się po po prostu zejść im z drogi, a one postępują dokładnie tak samo. Już bardziej boję się kleszczy albo pająków.
anke napisał(a):
Na wejściu mierzą mi temperaturę. Wygląda na to, że w schronisku nikogo oprócz mnie nie ma. Ludzie, którzy gdzieś się czasem przewijają, to chyba pracownicy. Pewnie złaknieni już gości, może jestem dla nich jakimś znakiem powrotu do normalności. Zrobią wkrótce coś czułego w stosunku do mnie, ale postanowiłam nie pisać, co to było. Zostaję tu na dwie noce.

Nie da się ukryć, że nabrałaś sporo odwagi od kwietnia w kwestii izolacji :wink:.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sty 06, 2021 6:25 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
farix napisał(a):
Lubię takie ciekawostki, kiedyś nawet kupiłem książkę niejakiego Eugena Hüsleraa

który, jak czytam, nazywany jest papieżem via ferrat: https://de.wikipedia.org/wiki/Eugen_Eduard_H%C3%BCsler

saxifraga napisał(a):
A nazwę tej akurat rośliny wszyscy raczej znają - to arnika górska

Do map Kompassu dodają czasem miniatlasy roślin danego terenu (ale po niemiecku, którego nie znam, więc nie mam dylematów, czy brać do plecaka). Byłam kiedyś w górach ze znajomą (po budownictwie), która leciała łaciną przy każdej roślince na trasie, a ja po latach chodzenia po górach nawet arniki bym nie nazwała.
Trochę wstyd, będę nadrabiać. Na początek :) Saxifraga stellaris: http://www.clubaquilerampanti.it/Sassif ... ellata.htm

magis napisał(a):
jedyne co trochę kłuje w oczy to liczne sztuczne zbiorniki za którymi specjalnie nie przepadam.

Pomyśl o nich, że wyrosły tu z ziemi :). A tak na serio to tylko jeden mi się nie spodobał, ale ja nie chodzę w góry po "ładnie", więc łyknęłam miejsce bez problemu. Tak mam, że mnie aż tak bardzo nie wadzą. A same tamy podobają mi się jako budowle.

magis napisał(a):
Nie wiesz może czy są tam znaki do końca? Jest to niezła opcja dla mnie na jednodniową wycieczkę z parkingu w Malga Caldea.

Fajna trasa, ale trzeba szybko chodzić. Czy od przełęczy są znaki, nie wiem. To znaczy coś tam wiem, ale tylko z internetu (pojedyncze znaki gdzieś mi mignęły, ktoś wspominał o kopczykach). W nagłówku podlinkowanej strony wejście wygląda na łagodne i łatwe orientacyjnie. Naoglądałam się teraz zdjęć i mi smutno, że nie weszłam. https://www.montagnecamune.it/punta-del-venerocolo/

magis napisał(a):
nabrałaś sporo odwagi od kwietnia w kwestii izolacji :wink: .

Motywacje przedkwietniowych wypowiedzi zostały zdiagnozowane niecelnie :wink:

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt sty 08, 2021 11:22 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1146
Lokalizacja: dokąd
anke napisał(a):
magis napisał(a):
jedyne co trochę kłuje w oczy to liczne sztuczne zbiorniki za którymi specjalnie nie przepadam.

Pomyśl o nich, że wyrosły tu z ziemi :). A tak na serio to tylko jeden mi się nie spodobał, ale ja nie chodzę w góry po "ładnie", więc łyknęłam miejsce bez problemu. Tak mam, że mnie aż tak bardzo nie wadzą. A same tamy podobają mi się jako budowle.

Co do tam to mam podobnie, jak magis, i nie chodzi jedynie o względy estetyczne, ale po prostu jest to dla mnie jakiś obcy element, którego powstanie musiało się wiązać ze sporą ingerencją w środowisko, zniszczeniem roślin, siedlisk zwierząt itp. Elementy obce, betonowe, niech sobie będą tam, gdzie wszystko jest betonowe - w miastach, tak uważam ;).
Tak samo nie lubię dużych, nowoczesnych schronisk, infrastruktury wyciągowej itp.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt lut 14, 2023 9:37 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 09, 2014 2:19 pm
Posty: 3046
W końcu się dokopałem! Kojarzyłem, że kręciłaś się w tej okolicy. Byłem dwa lata temu nad Gardą i spodobało mi się na tyle, że w lipcu będę w Molveno i tak szperam co jest po sąsiedzku.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lut 16, 2023 3:15 am 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
Nie byłam nad Gardą, ale napiszę, że teren przy Molveno wydaje się jeszcze ciekawszy. Obok masz park Adamello Brenta (w logo ma niedźwiedzia :-) ). Przypomniałeś mi te okolice i zachęciłeś, może znowu udam się w tym kierunku.

w bardziej dolomitowej części parku:
https://en.mapy.cz/turisticka?source=os ... 89496&z=15

a to w części zachodniej, zbliżonej krajobrazowo do miejsca, w którym ja byłam:
https://girovagandoinmontagna.com/gim/a ... o-pozzoni/

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 26 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 9 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL