Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://boguszk.website.pl/forum/

Dwa dni na Orawie
http://boguszk.website.pl/forum/viewtopic.php?f=11&t=21422
Strona 1 z 1

Autor:  magis [ Cz mar 17, 2022 5:53 pm ]
Tytuł:  Dwa dni na Orawie

12-13.02.2022
Trochę się obawiałem w jakim stopniu szlak będzie przekopany, ale jak ujrzałem parking w Valaskiej Dubovej, to wszystkie obawy natychmiast się ulotniły. Opłatę za parking stanowiło wysłanie sms-a, którego to małżonka posłała w jakiś bliżej nieokreślony wirtualny niebyt. Z nami wystartowała czeska para z ciężkimi plecakami. Podejrzewałem, że będą biwakować na szczycie i miałem rację, bo od razu po wejściu zabrali się do rozstawiania namiotu.
Idąc pod górę niestety szliśmy pod prąd, cały czas ustępując schodzącym tłumom. Na szlaku wytworzył się swoisty tor bobslejowy, z czego niektóre dzieci korzystały zjeżdżając na jabłuszkach. Między nimi byli też tacy co schodzili w raczkach, a niektórzy w rakach. Jeden turysta miał nawet do plecaka przytroczony czekan. Kto wie, być może wracał on z Tatr. Z butlą tlenową nie odnotowałem na szczęście nikogo, ale podejrzewam, że to tylko kwestia czasu i na ten sprzęt również się chętni znajdą.

Obrazek

Po półtorej godziny zatrzymaliśmy się na Strednej Polanie i po ogarnięciu zegarka okazało się, że mamy jeszcze sporo czasu do zachodu. Przebieg dalszej drogi na Wielki Chocz trzeba więc było pokonać już bardziej miarowym tempem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na szczycie było jeszcze sporo ludzi. Dało się wśród nich odróżnić tych, którzy, tak jak my, sposobili się by zaczekać na zachód słońca. A do tego momentu brakowała nam jeszcze cała godzina.
Była więc para z psem w polarze, który w pewnym momencie zaczął chyba zamarzać, więc laska go okryła swoją puchówką, a następnie odziała go w jeszcze jeden psi polar.
Była samotna kobitka, która z zimna łaziła w tę i z powrotem. Schodziła nawet aż pod łańcuchy, a gdy wracała, każdy się odwracał i spoglądał kogo tym razem przywiało na szczyt. No tak - znowu ją.
Był skąpo odziany facet, który najbardziej cierpiał (może za wyjątkiem psa) i cały czas okupował najlepsze zawietrzne miejsce za skałą. Po zachodzie ruszył w dół jako pierwszy tempem Usaina Bolta.
Była też wspomniana wcześniej para konstruująca cierpliwie i na uboczu swój namiot. Obok nich ulokowała się kolejna para, w tym gościu ze statywem. Trochę mnie to dziwiło, że swój obiektyw miał wycelowany na szczyt, bo sam stał kilkanaście metrów poniżej, a tymczasem słońce zachodziło dokładnie za jego plecami. Widocznie uchwycenie momentu jak zachodzi nie było jego fotograficznym priorytetem tego dnia.
Moim było i cierpliwie czekałem przy krzyżu, co chwila rozgrzewając marznące palce. Żona poszła w ślady przywołanej wcześnie kobitki i również próbowała się rozgrzewać spacerując po szczycie.
Przed samiuśkim zachodem na szczyt dotarł gość z rowerem na plecach. Kilka razy ciężko sapnął, po czym korzystając z pustego szlaku, ruszył na kole w dół jak torpeda i tyle go było widać.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Słońce zaszło centralnie za Klakiem. Bezchmurne niebo nie dodało nic od siebie, więc żadnej dramaturgii nie udało się wpleść do fotek. Na zejściu minęliśmy jeszcze kilku turystów i dwóch biegaczy. Jeden z nich leciał sobie na lajcie w krótkich spodenkach.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na noc prognoza przepowiadała temperaturę w okolicy -1, a w rzeczywistości było prawie -10. Nie bardzo by nas to interesowało, gdyby nie jeden skromny szczegół - spaliśmy w aucie, a do tego jeszcze niedaleko rzeki. Poranek był dzięki temu dość rześki. Na tankszteli kupiliśmy napoje zdatne do picia, szerokim łukiem omijając te z lodówki.

Przed nami była tym razem całkiem solidna trasa okrężna, prowadząca z Niżnej praktycznie cały czas znakowanymi szlakami. Ślad z buta skończył się już za Lucivnym, a nieco dalej zrezygnował ktoś obuty w rakiety. Od tego momentu, aż w okolicę przełęczy pod Magurką, zakładanie śladu należało do nas.

Żółty szlak, a następnie jego kontynuacja niebieskim, to na przemian miłe leśne ścieżki i rozległe polany. Z niektórych rozciągają się piękne widoki na Tatry i Dolną Orawę. Na Petrovce zrobiliśmy sobie krótką przerwę, bo widok był naprawdę tego warty.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Petrovki szlak prowadzi oddalającym się od celu trawersem na Subovkę. My postanowiliśmy skrócić ten odcinek podchodząc w linii prostej na niższy wierzchołek Budina. Śnieg tego dnia był bardzo fajnie zmrożony, przekopka więc nie była zbyt ciężka. Natrafiliśmy dzięki temu skrótowi na leśną wycinkę z genialnym widokiem na Tatry, obalając w ten sposób powszechny mit, że z Budina nie ma żadnych widoków.
Na grzbiecie śnieg zalegał jeszcze na gałęziach drzew, aura zrobiła się bardziej zimowa. Szczyt przywitał nas słupkiem z elegancką śnieżną grzywką.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zejście. Przed przełęczą pojawiły się najpierw ślady biegówek, a następnie ślady z buta. Ktoś chyba w tamtym miejscu się wycofał. Trochę dalej jakiś niezbyt bystry narciarz napisał kijkiem na śniegu: "proszę nie deptać śladu narciarskiego". Jego prośba miała dwie wady: pierwszą był fakt, że on sam poruszał się pieszym szlakiem i założył swój ślad na śladzie pieszym. Drugim problemem było to, że oba ślady były założone w najbardziej optymalnej linii, czyli tam gdzie zalegało najmniej śniegu. Wiadomo, że ślad biegowy jest bardzo ważny do sprawnego treningu, ale nie oznacza to przecież, że pieszy będzie obok niego skakał po zaspach.
Próbowałem jakoś omijać ślady biegówek, ale nie było to do końca wykonalne zadanie. Zresztą ci piesi przed nami chyba uważali podobnie. Po zmianie koloru z czerwonego na niebieski dotarliśmy na przełęcz Priehyby z rozległą i widokową halą. Na hali betony, na całe szczęście.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Z Javorovego otwarł się najlepszy widok na całej trasie, a widoczność sprzyjała. Otwartym terenem, przez Vrch, zeszliśmy do Zemianskiej Dediny. Teraz pozostała nam już tylko ostatnia mała hopka do pokonania i zejście polną drogą do Niżnej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Autor:  kefir [ Cz mar 17, 2022 7:48 pm ]
Tytuł:  Re: Dwa dni na Orawie

Piepiepiepięęęknie.

Jutro pooglądam zdjęcia jeszcze raz zobaczyć czy na ich odbiór wpływa wieczorne piwo, czy przy porannej kawie dalej będą KOTne :mrgreen:

Autor:  Pancernik [ Pt mar 18, 2022 9:17 am ]
Tytuł:  Re: Dwa dni na Orawie

kefir napisał(a):
...czy na ich odbiór wpływa wieczorne piwo...


Z racji daty rozumiem, że irlandzkie...? :mrgreen:

Autor:  kefir [ Pt mar 18, 2022 10:32 pm ]
Tytuł:  Re: Dwa dni na Orawie

Pancernik napisał(a):
kefir napisał(a):
...czy na ich odbiór wpływa wieczorne piwo...


Z racji daty rozumiem, że irlandzkie...? :mrgreen:

Irlandzkie było rok temu, tym razem nie powiem "tylko", ale z racji, że otwarli u mnie sklep z czeski piwem sprawdzam po kolei każdą półkę. Od lewej do prawej... Hubertus, Kranec, Svijany, Cerna Hora, różne Kozly.

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/