Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Cz mar 28, 2024 1:25 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Wt paź 18, 2022 7:48 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4463
Lokalizacja: GEKONY
Rok temu po raz pierwszy zmierzyliśmy się z Przejściem Dookoła Kotliny Jeleniogórskiej.

Ewa mnie cholowała przez większość trasy, a kontuzja i tak zmusiła nas do rezygnacji na 87 kilometrze. Obydwoje jednak chcieliśmy wrócić i spróbować swoich sił jeszcze raz, więc jeszcze rok później znowu było nam dane pokonywać sudeckie wzniesienia, obijać palce u stóp, marznąć w nocy i popijać ketonale izotonikiem…

A teraz chronologicznie. Tym razem wybraliśmy się tylko w dwójkę, wyjechaliśmy sporo wcześniej dzięki czemu mogliśmy spokojnie zjeść śniadanie na trasie, odebrać pakiet startowy, przebrać się, potraktować stopy cudokremem i zjeść drugie śniadanie. Oj nie było to nic rewelacyjnego, chociaż rewelacje wisiały w powietrzu, że tak powiem. Tym razem zaparkowaliśmy pod samym lasem co było dużo lepszym rozwiązaniem niż normalne parkingi poniżej.

Przed 12:00 meldujemy się na linii startu, minuta ciszy dla Daniela Ważyńskiego i Mateusza Hryncewicza… I ruszamy. Na dzień dobry na około 8 km mamy do zrobienia ponad 700 w górę. Jakoś szybko nam to poszło i bez zbędnych przystanków dotarliśmy na Szrenicę. To co się rzuca w tym roku w oczy to widoki. W zeszłym roku rzucała się mgła, a teraz mamy taki mega mix – widać Góry Izerskie które mamy nadzieję przejść kolejnego dnia, tęczę, chmury deszczowe przelatujące nad Kotliną Jeleniogórską, a czasami niestety również nad nami, a ze względu na wysokość deszcze niekiedy zmieniał się w grad lub śnieg. Warunki nie należą do lekkich ale i tak jest lepiej niż rok temu.

W Śląskim Domu robimy 15 minut przerwy na herbatę i przegryzkę po czym atakujemy Śnieżkę i chyba po raz pierwszy mamy jakieś widoki. Później rozpoczynamy zbiego-zejście do Przełęczy Okraj. Ciąg dalszy po zdjęciach.

Obrazek
No to co? Ruszamy?

Obrazek
Lis po drodze do Łabskiego Szczytu

Obrazek
Widok na Góry Izerskie

Obrazek
Jesienne barwy w Sudetach

Obrazek
Łabski Szczyt na horyzoncie

Obrazek
Kotlina Jeleniogórska

Obrazek
Samotnia, Strzecha Akademicka i górująca na okolicą Śnieżka

Obrazek
Śnieżka z tęczą. Trochę jak tytuł niepoprawnej politycznie bajki

Obrazek
Coraz bliżej

Obrazek
Aż podskakujemy z radości

Obrazek
Znowu tęcza

Obrazek
Pogoda na grzbiecie była zmienna

Obrazek
Jested ze Śnieżki

Podczas zbiegów i tutaj, i z Wielkiego Szyszaka, i z Czeskich Kamieni co chwilę jesteśmy żartobliwie „upominani”, że to nie jest bieg. Ale jak tu nie zbiegać, jak nogi aż same się rwą do szybszego tempa? Niestety właśnie podczas takiego zbiegu nas pokarało, a dokładniej to Ewa powtórzyła mój wyczyn z zeszłego roku. Stłuczony palec. Jednak tym razem od razu zeszliśmy na bok, Ewa robi pancerz ze stripów żeby paznokieć przedwcześnie nie odpadł, łyka środki przeciwbólowe i kończy się bieganie, a zaczyna marsz dopóki się będzie dało. A w grę wchodziła również opcja, że cała zabawa zakończy się na Przełęczy Okraj do której mieliśmy już dosłownie rzut beretem.

W schronisku jest czas na opanowanie sytuacji, uzupełnienie wody, kosztowanie specjałów kuchni i po konkretnym odpoczynku postanawiamy ruszać dalej. Wychodzimy ze schroniska, jest jeszcze ciągle widno, rok temu robiła się szarówka jak tutaj docieraliśmy, a po wyjściu była czarna noc. Na PK1 który był na 16 kilometrze plasowaliśmy się w pierwszej 40, teraz zaczynamy już po prostu iść i delektować się widokami. Również z Rudaw Janowickich po raz pierwszy coś widzę. Co prawda zachód słońca nad Karpaczem może nie należy do najbardziej urodziwych, ale mając w pamięci zeszłoroczną mgłę to jest petarda. Z Rudaw pamiętam podejście na Skalnik, gdzie obiłem sobie palec, zejście ze Skalnika (najgorsze) którego Ewa w ogóle nie pamiętała i leżaczki przy ognisku na Dziczej Górze. No więc w tym roku leżaczków nie było, Ewa obiła się już wcześniej, zejście ze Skalnika w dalszym ciągu jest okropne. Plus jest taki, że teraz w miarę łagodne wzniesienia zostały przed nami, a Janowicach Wielkich czeka bufet. Rok temu było tam strasznie zimno (ciągnęło od pobliskich stawów), za to były pyszne wege-zupki. W tym roku było zimno i zamiast wege-zupek była pomidorowa z makaronem, albo makaron z pomidorową. Chwilę odpoczywamy i dziwimy się, że tyle osób rezygnuje na tym punkcie, mimo jeszcze względnie wczesnej pory. Rozczarowani, ale jednak posileni pomidorową ruszamy w stronę PK-4 i docelowo PK-5 gdzie trochę pobłądziliśmy w zeszłym roku i zmogło nas do tego stopnia, że musieliśmy się zdrzemnąć na tym zimnie. W tym roku nie błądziliśmy (Ewa zrobiła tracka, więc nocą można było iść trochę na autopilocie), za to znowu nas złapało spanie na tym zimnie. Plus był taki, że tym razem mogliśmy się zdrzemnąć na leżaczkach. Przykryliśmy się folią NRC i jak dzwonił budzik to reagowaliśmy w naturalny sposób – drzemka, drzemka, drzemka.

W folii NRC było znośnie, ale po przebudzeniu, było trzeba znowu rozgrzać organizm. Zmęczeni, spoceni, po prostu zmięci i wystawieni na ziąb w stronę Okola, gdzie rok temu był super PK-6.

Przy okazji, to było chyba przy PK4, jacyś młodzi ludzie częstowali nas gorącą herbatą i proponowali leżak gdybyśmy chcieli się położyć. Mega sympatyczne zaskoczenie, a gorąca herbata robiła wtedy cuda.

Zanim wyszliśmy z lasu musieliśmy usiąść przy ścieżce w lesie i zjeść coś konkretnego. Czuliśmy, że jedziemy na oparach i podejścia mimo, ze niewielkie rosły w oczach. Przy takim zmęczeniu nie potrzeba już ławeczek, ani wiat, tylko po prostu siada się w tym miejscu gdzie się stało. Właśnie, jak to jest, że w Izerach są takie rewelacyjne wiaty, gęsto rozsiane na szlakach, a tutaj totalnie nic?

Obrazek
W stronę PK6

Obrazek
Zamek Bolczów, Rudawy Janowickie i Karkonosze już za nami

Dobra, trochę przyspieszymy relację. Noga Ewy wytrzymała, osiągamy Okole, 75 kilometr trasy. Znowu rewelacyjnie zaopatrzony punkt. Jest kawa, ciasta, jabłka, ognisko i nawet słońce się pokazuje. Warto startować w przejściu żeby dojść do PK6. Tym razem siedzimy tutaj jednak krócej niż rok temu – po prostu tym razem wyspaliśmy się na przełęczy Komarno.

Obrazek
Okole

Obrazek
W takich okolicznościach przyrody szło się całkiem przyjemnie

Wchodzimy na Górę Szybowcową gdzie rok temu rezygnowaliśmy. Tym razem z dalszego marszu zrezygnowały jedynie moje skarpetki. Przetarły się, na szczęście w plecaku miałem zapasową parę. Zwiedzamy poblisko gastronomię – mniam, uzupełniamy wodę, zjadamy kolejne pyszności z plecaków, smarujemy stopy, czyli wszystko to co długodystansowcy mogą zrobić w cywilizowanym miejscu. Chociaż nie wiem czy miejsce w dalszym ciągu jest cywilizowane gdy przy większości stołów zasiadają ludzie którzy masują sobie gołe stopy. Jedna parka musiała być chyba w lekkim szoku.

Z Góry Szybowcowej schodzimy do Jeżowa Sudeckiego skąd ostatnio odjeżdżaliśmy i kierujemy się na Perłę Zachodu. Powiem tak, nasłuchałem się o tym, na zdjęciach wygląda super, okolica na prawdę piękna, ale… to ma być schronisko? Nic tu po nas, idziemy dalej, zobaczymy jakie menu jest na Lotosie.

Niestety po drodze bąble na stopach zaczynają pękać i marsz coraz bardziej wygląda jak kuśtykanie, Ewa zjadła już chyba z 6 ketonali. Nawet tyle żeli energetycznych nie wzięliśmy. W Goduszynie postanawiamy, że rezygnujemy z dalszej przygody, siadamy na przystanku, darujemy sobie już podejście tych kilkuset metrów do PK-9. Zegarek pokazuje 107 km w 28,5 godziny ; 3733 metry w górę i że odmłodniałem – wiek biologiczny 19 lat.

Chcieliśmy zrobić Przejście na szybko i nie wyszło ani szybko, ani kompletnie, jednak i tak fajnie było powalczyć z samym sobą i przypomnieć sobie trasę. W tym roku byliśmy bardziej z przodu, mniej było sposobności do rozmów z innymi uczestnikami, brakowało wege-zupek, ale i tak uważam, że jest to rewelacyjna impreza za którą należą się brawa organizatorom, wolontariuszom, fotografom i wszystkim którzy mają swój wkład w tworzeniu tego wydarzenia.

Przy okazji dowiedziałem się jak to jest z tym dystansem bo całość zgodnie z mapą to 137 km, oficjalnie mówi się o 140, ale zdobywając kolejne punkty to widać, że jednak w tych 140 nie ma szans się zamknąć.

Do trzech razy sztuka?

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt paź 18, 2022 8:59 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2164
A może powinniście następny start zaczynać tam, gdzie poprzedni skończyliście?
OK, oczywiście żartuję ;)
Podziwiam kondycję i wiek biologiczny! :)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz paź 20, 2022 4:03 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10402
Lokalizacja: miasto100mostów
Gratulacje, walczcie za rok.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So paź 29, 2022 4:56 pm 
Uzależniony ;-)
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1493
Lokalizacja: W-wa
na zdjęciach z imprezy https://przejsciekotliny.org/2022/09/17/zdjecia-2022/
widać jak na dłoni, że życie może być piękne, a ludzie wspaniali :wink:

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 4 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 8 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL