@Krabul, relacje z Fatr można znaleźć na mojej stronie:
http://marek.skowronscy.com/slowacja-wi ... atra-2022/ Mam też nadzieję, że uda się z tej relacji zrobić jakiś artykuł do gazety. Musieliśmy ominąć Rozsutec, bo szlak na niego był jeszcze zamknięty (otwierany chyba w czerwcu, a byliśmy tam w maju).
Lipiec 2022:
Cały miesiąc minął pod znakiem dochodzenia do siebie po wydarzeniach ostatnich tygodni i miesięcy. Pomagał w tym rower, na którym katowałem się srogo, bo dzięki temu mogłem poczuć się lepiej. Zacząłem od wycieczki w rejonie Ścinawek i Nowej Rudy, odwiedzając na rowerze trzy wieże widokowe – na Górze św. Anny, Górze Wszystkich Świętych i wieżę widokową w Suszynie. Zwłaszcza ta ostatnia zrobiła na mnie wrażenie, bo choć widok z niej jest dość przeciętny, to sama konstrukcja jest niezwykle ciekawa.
Tydzień później wystartowałem z Niedamirowa, skąd wjechałem na Borową Górę (1056m) i dalej długim i szybkim zjazdem zjechałem do Kowar, skąd wspiąłem się na Przełęcz pod Bobrzakiem (808m) w Rudawach Janowickich, skąd zjechałem przez Ogorzelec i Jarkowice do Niedamirowa.

Gdzieś w okolicach Borowej Góry w Karkonoszach.
Następna niedziela to rowerowa ... w rejonie Zaclerza po czeskiej stronie wschodnich Karkonoszy. Wyjechałem z Opawy (po sąsiedzku z odwiedzonym tydzień wcześniej Niedamirowem), skąd zjechałem do Zaclerza, a dalej przez Rychorski Kriz (1003m) zjechałem do Bystricy niedaleko Mladych Buków. Stamtąd wjechałem do schroniska Rychorska Bouda (1002m) by znów zjechać, tym razem do Horni Marsova i stamtąd zaserwować sobie trzeci morderczy podjazd –tym razem na Cestnik (1002m). W sumie trzy podjazdy, każdy po 500m przewyższeń, czyli około półtora kilometra w pionie na nieco ponad 42 kilometrach.
Tydzień później znów miałem zaplanowaną trasę w tamtych okolicach. Chciałem wystartować z Przełęczy Okraj i pojeździć po czeskiej stronie, ale na hardych czeskich przepustach przebiłem obie dętki, a że wożę tylko jedną w zapasie, więc trzeba było wziąć rower na plecy i wracać 8km pieszo...
Trochę zdegustowany tym faktem koniec miesiąca spędziłem już wyłącznie na pieszych aktywnościach. Najpierw szybki spacer z Kurkiem i drugim Michałem na Trójgarb, a potem znów z Kurkiem i Przecierem spacer na Śnieżne Kotły, żeby spalić trochę promi... tzn kalorii

Sierpień 2022:
Nowy miesiąc rozpoczynałem w Międzybrodziu Bialskim na granicy Beskidu Małego i Żywieckiego, gdzie w pierwszy weekend miał odbyć się wieczór kawalerski Kurka. Zanim jednak miałem wziąć w tej imprezie udział, wziąłem ze sobą rower i w czwartek skoczyłem na Kościelec i Jaworzynę i dalej chciałem dojechać aż na Górę Żar, ale ponieważ pomyliłem drogę na Przełęczy Przysłop Cisowy, więc musiałem zawrócić i zjechać najbliższym asfaltem spod Góry Żar. Następnego dnia wjechałem, a w zasadzie głównie wepchałem rower na Skrzyczne w niemiłosiernym upale i chyba jeszcze z promilami z poprzedniego wieczora.

Między Jaworzyną a Kościelcem w Beskidzie Małym
Dwa tygodnie później wybrałem się z ekipą w Alpy Salzburskie, które co roku w sierpniu są stałym punktem w urlopowych planach. Ponieważ jednak padło mi auto i musiałem pożyczyć od ojca, którego auto nie jest kompatybilne z moją platformą na rowery, musiałem zostawić dwa kółka w domu. W efekcie pozostał nam trekking i ferraty. W dwa dni urobiliśmy trzy: Postalklamm Klettersteig (C), Katrin Klettersteig (B/C) oraz Seewand Klettersteig (D/E). Zwłaszcza ta ostatnia zrobiła na nas spore wrażenie, bo wyrypa była sroga, a do aut wróciliśmy grubo po północy. Kolejne urlopowe dni okazały się deszczowe, więc skróciliśmy urlop i wróciliśmy już po czterech dniach.

Katrin Klettersteig

Seewand Klettersteig. Widok na Jezioro Halstattsee.
Na koniec miesiąca wybrałem się na ostatnią w tym miesiącu rowerową wycieczkę. Tym razem za cel wybrałem sobie trzy szczyty w Górach Wałbrzyskich: Dzikowiec, Lesistą Wielką oraz Chełmiec. Wystartowałem z Boguszowa Gorc, skąd wepchałem rower na Dzikowiec, potem zjazd do Unisławia i podjazd na Lesistą. Dalej zjazd do Grzęd Górnych i stamtąd do Czarnego Boru przez Boreczną na Chełmiec. Sroga wyrypa w liczbie 37 km i ponad 1200m przewyższeń w chmurach i mżawce.
Wrzesień 2022:
Wrzesień to już od wielu lat dla mnie miesiąc, w którym jeżdżę w Tatry. W planach było dokończenie WKT, ale śnieg który spadł w noc poprzedzającą nasz przyjazd sprawił, że trzeba było zmienić plany i wybrać bezpieczniejsze pozaszlaki. W efekcie urobiliśmy w poniedziałek Mały Lodowy Szczyt z Czerwonej Ławki, a we wtorek Szatana, Furkot i Hrubego w jednej turze. W środę już pogoda się zepsuła więc podobnie jak w przypadku urlopu w Alpach, tak i tutaj zdecydowaliśmy się go skrócić.

Hruby widziany z Furkotu i grań na niego prowadząca

Na szczycie Małego Lodowego Szczytu

Na szczycie Szatana
Pod koniec miesiąca wybraliśmy się czteroosobową ekipą na singletracki do Barda. Przejechaliśmy pętlę Łaszczową i Kłodzką, a w gratisie jeszcze wepchaliśmy rowery na Kłodzką Górę, gdzie mieliśmy super widoki z tamtejszej wieży.
Październik 2022:
Tak jak wrzesień jest miesiącem wyjazdów w Tatry, a sierpień wyjazdów w Alpy, tak październik to miesiąc wyjazdów na południe Europy celem ładowania akumulatorów przed zimą. Nie inaczej było i w tym roku i w połowie miesiąca wybraliśmy się do Czarnogóry, ale zanim to nastąpiło, podziałałem jeszcze trochę w bliższej okolicy.

Zatoka Kotorska widziana z murów obronnych w Kotorze
Najpierw wybraliśmy się dwójką na szybką rowerową turę z Pogorzały do Modliszowa i dalej zielonym szlakiem do Zagórza. Stamtąd podjechaliśmy asfaltem pod Dziećmorowice i następnie na strefę pod Wałbrzychem. W drodze powrotnej do auta zabrakło nam dosłownie 5 minut, żeby zdążyć przed deszczem (a może śniegiem bądź gradem? Czort wie, co to z nieba leciało).
Tydzień później w takiej samej konfiguracji osobowej wybraliśmy się rowerami ze Świebodzic na Trójgarb i Chełmiec. O ile jeszcze podjazd na Trójgarb wszedł w miarę miękko, o tyle już podjazd pod Chełmiec okazał się dość bolesny. Zjazd jednak pokazał, że idzie zima, bo mimo ubrania się we wszystko co miałem, zmarzłem jak cholera, mimo że dzień był niby ciepły i pogodny.
Kolejny tydzień spędziliśmy na urlopie w Czarnogórze, który jednak nie miał zbyt aktywno-sportowego charakteru. Urządzaliśmy tam sobie krótkie spacery jak choćby na mury obronne w Kotorze, czy na krótki górski spacer w paśmie Orjen, ale generalnie nie było tam górskich wyryp. Stacjonowaliśmy bowiem nad Zatoką Kotorską, a nie w parkach Durmitor czy Prokletije. Wyjazd miał charakter typowo rekreacyjny.
Po powrocie wybrałem się na jedną krótką wycieczkę rowerową wkoło komina, a w ostatnią niedzielę października wybrałem się na wycieczkę, która w zamyśle miała stanowić zamknięcie sezonu rowerowego. Z Leśnego Dworku w Bielawie na Przełęcz Jugowską, dalej na Wielką Sowę i potem czarną i żółtą rowerową aż do Przełęczy Woliborskiej, skąd czerwoną rowerową wróciłem do Leśnego Dworku. W sumie ok 1100 m przewyższeń i ok 37 km przy całkiem niezłej jak na ostatni weekend października pogodzie.

Widok na Radostak w Górach Orjen w Czarnogórze
Listopad 2022:
Okazało się, że pogoda na Wszystkich Świętych była na tyle dobra, że aż żal było tego nie wykorzystać na rowerze. Wyjechałem zatem z Lutomii czerwonym szlakiem pieszym aż na Przełęcz Walimską. Stamtąd zjechałem zielonym rowerowym a potem pieszym do Glinna, dalej do Borecznej i na dół do Zagórza czerwonym rowerowym przez Rozdroże pod Kanciarskim Bukiem. A stamtąd już zielonym pieszym do Bojanic i końcóweczkę asfaltem do Lutomii Górnej.

Pod Przełęczą Walimską z widoczkiem na Wielką Sowę
Z racji faktu, że 11 listopada wypadał w piątek, zorganizowaliśmy sobie przedłużony weekend w Beskidzie Żywieckim wynajmując w Rajczy chatę od czwartku do niedzieli. W piątek po przyjeździe poszliśmy na Rycerzową, a w sobotę na Rysiankę. Było to dla mnie pierwsze zetknięcie z tym beskidzkim pasmem i chyba zakochałem się w nim od pierwszego wejrzenia. A przy okazji urobiliśmy też całkiem konkretne liczby, notując podczas tego wyjazdu prawie 50km dystansu i ok 2200m przewyższeń, więc sportowo też było całkiem ok


Na Rysiance
Grudzień 2022:
Ponieważ od połowy listopada i powrotu z Beskidu Żywieckiego nigdzie się nie ruszałem, to zdążyłem trochę zgnić w domu. Dlatego z chęcią dołączyłem do krótkiego spaceru na Jałowiec w pierwszą niedzielę grudnia.
Tydzień później zaserwowaliśmy sobie z Grześkiem i Jagódką solidną wyrypę w Górach Suchych, wędrując od Sokołowska przez Bukowiec do Andrzejówki, potem na Waligórę i Szpiczak i powrót zielonym szlakiem przez Kozinę do Sokołowska i znów pod górę, tym razem niebieskim na Kostrzynę do Andrzejówki, skąd zielonym wróciliśmy do Sokołowska. Niby tylko 23 km, ale ponad 1300m w górę, więc zmęczenie się pojawiło. Zwłaszcza, że całą trasę pokonywaliśmy w śniegu.
Kolejna niedziela to szybki wypad na Wołowiec z Jedliny. Następnie wypadały święta, a w te zawsze w ich drugi dzień wybieram się gdzieś w góry. Tym razem wybór padł na Rudawy Janowickie. Wystartowaliśmy z Janowic, skąd poszliśmy na Wołek, dalej na Skalnik, skąd zeszliśmy do Karpnik, by dalej podejść do Schroniska Szwajcarka i dalej na Krzyżną, Sokolik po czym zejść do Janowic. Wyszło w sumie 32 km i ponad 1300m do góry, a co najdziwniejsze, w górach praktycznie nie było śniegu.

Wołowiec widziany z Koziej Przełęczy w Sudetach
Okres sylwestrowy spędzaliśmy w tym roku znów w Beskidzie Żywieckim, znajdując fajną chatę w Ćiscu niedaleko Wegierskiej Górki. Na miejscu zameldowaliśmy się w środę wieczorem, a już w czwartek wybraliśmy się na Rysiankę przez Halę Boraczą. W piątek zaś poszliśmy na Wielką Raczę i dalej aż przez Przegibek schodziliśmy do Rycerki. W sylwestra zaserwowaliśmy sobie tylko krótki spacer do stacji turystycznych Słowianka i Abrahamów żeby tylko nie zgnić, a w nowy rok już trzeba było wracać.

I znów okolice Rysianki. Tym razem w zimowej szacie.