shesmovedon napisał(a):
Szczerze współczuję, jeśli dobrze kojarzę z wcześniejszych Twoich wpisów, to był przełom lipca/sierpnia?
Zawsze, dzięki aplikacjom pogodowym udawało mi się coś wycisnąć, nawet z kiepskich prognoz, ale w tym roku był taki problem, że w ogóle się nie sprawdzały, jeżeli pokazywało np. przejaśnienia do południa, to były one krótko rankiem, a potem niska chmura lub deszcz.
Tak właśnie było następnego dnia, ranek powitał pięknym widokiem na Spik, wznoszący się wprost od kempingu w Gozd Martuljek.
Prognoza - przejaśnienia do około 11.00 a potem deszcz. Plan - przełęcz Vrsić i Mała Mojstrovka. Ale ledwie wyruszyliśmy, od zachodu nadciągał Mordor. Droga na Vrsić, którą jechałem ostatnio w 2009 roku jest już w dość opłakanym stanie, każdy zakręt to kocie łby. Na przełęczy przeszywające zimno i chmura. Ubraliśmy się na szlak, jednak zaraz zaczął zacinać parszywy lodowaty deszcz, prosto w twarz. Nie, nie ma sensu iść, oglądać chmurę od środka. Postanawiam zrobić kółko samochodem, przypomnieć sobie dolinę rzeki Soca. Zatrzymujemy się przy Velika Korita. Bez słońca woda nie jest aż tak nieziemsko szmaragdowa, jak to oglądałem lata temu.
Kolejny przystanek to jedno z ładniejszych jezior w całych Alpach - Predil, co się zmieniło? Ano parking płatny, ciężko znaleźć darmowe miejsce postojowe na kilka fotek, ale udaje się obok artyleryjskich dział z II Wojny Światowej. Jak zwykle wrażenie robi grzebień turni Cinque Punte. Tu we Włoszech jeszcze chmury nie zdążyły zejść w dół, ale to ostatnie chwile, ale czuć mocne porywy wiatru, w dolinie, dopiero nieciekawie jest w górach.
Wracamy do Słowenii, do kultowego miejsca, czyli doliny Planica. Niby tu już byłem, ale przed rozbudową, teraz to ogromny kompleks skoczni, na wszystkich mniejszych trenują młodzi. Wjazd do doliny oczywiście płatny. Wcześniej nie byłem na szczycie Velikanki, trzeba przyznać że podejście po schodach zmęczyło. Zeskok jest naprawdę bardzo stromy, można sobie wykupić zjazd tyrolką z samej góry. Ale trzeba to uczynić wcześniej online.
Schodzimy, już pod koniec zaczyna padać deszcz, ale udaje się zejść do samochodu tuż przed ulewą.
Wracamy na kemping i w deszczu sporządzamy coś do jedzenia oraz uprawiamy leżing w namiocie. Ustąpienie opadów jest na bieżąco w aplikacji przeciągane w nieskończoność. To o 15, 16. W końcu nie czekamy, wsiadamy w samochód i kierujemy się w stronę instagramowego jeziora Bled i Bohinj. Nie jest to miejsce wymarzone dla mnie do odwiedzenia, ale przynajmniej je "odhaczę w swoim CV". Wedle przypuszczeń - korki przy wjeździe do Bled, nie ma gdzie zostawić samochodu. Generalnie w Alpach Julijskich ciężko gdzieś zostawić auto za darmo, praktycznie w każdej wiosce kawałek miejsca to parkomaty. Mijamy Bled i jedziemy do Bohinj, tutaj też nie ma opcji zostawić gdzieś auto na szybka sesję foto. Nie ma wyjścia, płacimy i udajemy się nad zbiornik. Jezioro, jakie w Alpach wiele, wiadomo, pogoda słaba, ale i tak z niego nie widać wyższych szczytów tylko wapienne cielska - prze lepszej pogodzie byłyby opcja wyjazd kolejką i szlak na Vogel - ale dziś to utopia. Wracamy do Bled. Ludziów jak mrówków. Zaliczamy szybką sesję foto, zamek i kościółek na wyspie. Wiele osób zachwyca się tym miejscem - dla mnie przerost formy nad treścią, ładnie, ale w to tylko ładnie.
_________________
http://naszczytach.cba.pl/ Aktualizacja 2023 - nowe: Góry Skandynawskie, Taurus w Turscji, Alpy Julijskie, Kamnickie, Ennstalskie, Tatry Bielskie, Murańska Planina, Haligowskie Skały i wiele innych. Zapraszam