Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest N kwi 28, 2024 11:01 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: N lis 05, 2023 7:20 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Ogólnie, to był to wyjazd ludzi niezdecydowanych, albo też nie do końca zdecydowanych. :) Jak w styczniu na stronie PTT pojawiło się ogłoszenie o planowanym wyjeździe na Główny Szlak Świętokrzyski to pierwszą reakcją była obojętność w czystej postaci. Podejścia do tematu nie zmieniły również pytania znajomych czy się wybieram. Bo się nie wybierałem. Góry Świętokrzyskie – czy to w ogóle są góry ? Czterodniowe przedzierania się przez „krzaczory” nie było atrakcyjną wizją. I po co to ? Dla kondycji ? Dla odznaki ? Dziękuję postoję. Każda propozycja kilkudniowego wyjazdu z nowosądeckim PTT powoli wwierca się jednak w umysł, penetrując jego najgłębsze obszary. Z drugiej strony marzec – taki nijaki okres, a pewnie zbiorą się jak zawsze fajni ludzie i będzie sympatycznie. Cena też atrakcyjna. Kiedy się decydujemy z Anką i Pawłem jechać, to okazuje się, że lista jest praktycznie zamknięta. To musi być jednak przeznaczenie. :) Ale wkrótce dzwoni Krzysiek i mówi, że załatwienie większego autobusu/busa nie powinno być wielkim problemem. No w tej sytuacji nie ma już wyjścia. Klamka zapadła.
Tropem Wincentego Witosa wraz z Piotrkiem, Mariuszem i Andrzejem kierujemy się na Wierzchosławice. Z drugiej strony zmierza Paweł. Spotykamy się wszyscy nieco przed czasem. Nie ma jeszcze tylko busa PTT. Gdzieś po pół godzinie zmierzamy już wszyscy razem w kierunku Kuźniaków, gdzie rozpoczniemy naszą mordęgę, ale nie tak szybko. Krzysiek proponuje, aby po drodze zobaczyć miejsce gdzie Dunajec wpada do Wisły, na co wszyscy ochoczo przystają. Miejsce na pewno warte odwiedzenia.

Obrazek

Robimy też pierwszą grupówkę.

Obrazek

Stąd już niespełna godzina jazdy i meldujemy się w Kuźniakach.

Jest tu kropa (a nawet 2) informująca o początku Głównego Szlaku Świętokrzyskiego...

Obrazek

Obrazek

Oraz ruiny wielkiego pieca (całkiem dobrze zachowane).

Obrazek

I to by było na tyle wstępu. Kijki w ręce i ruszamy. Jak to w PTT bywa żwawo - ogary poszły w las. :) Pierwszy nasz szczyt to Kuźnicka z ciekawymi skałkami...

Obrazek

Obrazek

Kolejny to jeszcze ciekawsza Perzowa Góra z kształtnym niewielkim obeliskiem na szczycie.

Obrazek

Ale najciekawsze przed nami. Rezerwat Perzowa Góra z kapliczką ukrytą między skałami to prawdziwa perełka. Super miejsce, które naprawdę warto zobaczyć...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem mniej ciekawy dosyć długi odcinek aż do wieży widokowej (tarasu) w miejscowości Oblęgór. Tutaj zasłużony dłuższy odpoczynek. Trochę zjedliśmy, nieco wypiliśmy. Niektórzy nawet piekli kiełbaski na specjalnie przygotowanym do tego celu grilu. Nawet drewno było przygotowane. Na bogato.

Obrazek

Obrazek

Stąd ponownie w górę na szczyt Siniewska, mierzący 449 m n.pm. To chyba dzisiejszy rekord wysokości. :)

Obrazek

Obrazek

Schodzimy do miejscowości Widoma, by za chwilę wejść na kolejny bardzo niewybitny szczyt o nazwie Baranie. A wcześniej takie przyjemne swojskie widoczki...

Obrazek

Obrazek

Już trochę mamy w nogach. Organizatorzy przewidzieli na dzisiaj 24 km, do tego trochę bonusów. Widać w moich oczach zmęczenie wędrowca... :)

Obrazek

Kolejnym istotniejszym punktem na naszej dzisiejszej trasie był rezerwat przyrody Kamienne Kręgi. Przypomniał się od razu brazylijski serial wyświetlany kiedyś w TV – wtedy jeszcze publicznej.

Obrazek

Na koniec jeszcze kopalnie „Tumlin – Gród” i kaplica pw. Przemienienia Pańskiego.

Obrazek

I wreszcie z ulgą schodzimy do Tumlina. Była już lekka szarówka, a nogi jak z ołowiu.

Obrazek

Najlepsze są te powroty autokarem na kwaterę, jak jeszcze coś komuś zostało w plecaku. :) A tym razem tak było. I tak w dobrych humorach docieramy do Wieczernika, bo tam będziemy rezydować przez najbliższe dni. Wieczernik, post, prawie 30 km w nogach... Tym razem chyba będzie mniej imprezowo niż zwykle. Obiadek, prysznic po parę kielichów i do spania...

Dzień 2

Po śniadaniu nasz autokarobus miał nas podwieźć tam, gdzie wczoraj skończyliśmy czyli do Tumlina. Ale jak to bywa na wyjazdach z PTT – jeśli jest szansa zobaczenia jeszcze czegoś ciekawego po drodze (albo prawie po drodze) to robimy to... Ktoś słusznie wyczaił, że nie tak daleko znajduje się legendarny Dąb Bartek. No to do dzieła. Parę kilometrów nadłożone, ale „drzewko” to jak najbardziej warto zobaczyć. Robi wrażenie, choć tu i ówdzie widać, że to trochę jak ząb po leczeniu kanałowym. Tu wsporniki, tu podpory, tam jakieś wypełnienie betonem. Ale najważniejsze, że wciąż stoi. Uwieczniamy więc go na wszelkie sposoby.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Teraz już nie ma odwrotu. Zaczynamy w miejscowości Tumlin – przysiółek Węgle. Idziemy najpierw szeroką utwardzona drogą, a potem w błotnistym terenie.

Obrazek

Szczyt Sosnowica (403 m n.p.m.), który był pierwszym na naszej dzisiejszej trasie praktycznie niezauważalny. Jedyne ciekawsze miejsce godne uwagi w tym rejonie to pomnik upamiętniający sformowanie 4 Pułku Piechoty Legionów AK.

Obrazek

Teraz trochę adrenaliny – czyli przejście przez krajową S7. Ale z dużej chmury mały deszcz. Czynimy to korytarzem dla zwierząt poprowadzonym nad jezdniami. Udało się bez ofiar w ludziach, ale jest jeden problem. Ominęliśmy w ten sposób miejscowość Wiśniówka, a przy tej tabliczce (z wiadomych względów) bardzo chciałem sobie zrobić pamiątkowe zdjęcie. :( No cóż, nie można mieć wszystkiego. Kolejnym „szczytem”, który „zdobywamy” po drodze jest mierząca bagatela 418 m n.p.m Domaniówka. Też nazwa się nie najgorzej kojarzy – zwłaszcza dla tych bywających na Słowacji i w Czechach. :) Chwilami widoki całkiem przyjemne.

Obrazek

I tak dzielnie maszerując dochodzimy do monumentalnego kościoła w Masłowie Pierwszym.

Obrazek

Tabliczka informuje, że do św. Katarzyny mamy stąd jeszcze 3,30 h. Niemało, zwłaszcza, że trochę w nogach już mamy. Szturmujemy miejscową bibliotekę aby zdobyć pieczątki do książeczek. I że ja też się dałem na to namówić. :) Raczej nie staliśmy się ulubieńcami miejscowej sprzątaczki...
Następnie kawałek asfaltem i znów wchodzimy w „góry”. :) Zdobywamy Klonówkę (470 m. n.p.m.). To już naprawdę nie są żarty. :)

Obrazek

Kawałek dalej znajduje się wieża... (no nie przesadzajmy) platforma widokowa. Wchodzimy, podziwiamy, focimy.

Obrazek

Obrazek

Przed nami najciekawszy fragment wycieczki (poza sławnym dębem). Wchodzimy na Diabelski Kamień. Tutaj jest fajnie, są skałki i w ogóle fajne miejsce na odpoczynek. Podoba się.

Obrazek

Obrazek

Po dłuższej przerwie wyruszamy dalej, a ja tak dla uspokojenia samopoczucia uznałem, że zadzwonię sobie na swój drugi telefon, który ostatnio mi się zawieruszył, co kosztowało mnie mnóstwo nerwów. Dzwonię, dzwonię i nic, cisza. No przecież nie można mieć takiego pecha. Od tej pory dalszą moją trasę determinowała tylko jedna myśl – czy ja zostawiłem telefon w pokoju czy znowu gdzieś posiałem. Sił od razu mi przybyło i wysunąłem się na czoło stawki. Błyskawicznie zszedłem dość stromym fragmentem szlaku do drogi i nie czekając zbyt długo rozpocząłem samotne podejście na Radostową. Jak odpoczywałem doszło mnie kilka osób i dalsze podejście szliśmy już w kilka osób. Byłem oczywiście już mniej rozmowny, bo moją głowę zaprzątała tylko jedna myśl. Po dosyć męczącym podejściu jak na warunki Gór Świętokrzyskich stajemy na szczycie Radostowa.

Obrazek

Miała tu być nieco dłuższa przerwa aby grupa się scaliła, ale mnie oczywiście nosi. Schodzę więc w dół i rozpoczynam podejście na ostatnią dziś górę o ciekawiej nazwie: Wymyślona. Nazwa nazwą, ale góra jest realna i trzeba na nią wleźć. Jest tu nawet dość ciekawie – jest skałka i widać stąd Łysicę, co oznacza, że do św. Katarzyny jest bliżej niż dalej.

Obrazek
Obrazek

Obrazek

Ostatni odcinek to już krew, pot i łzy. Błoto, suche trawska a na końcu asfalt i wypizdówa – jak to w historycznym kieleckim. Ale wszystko to nic, zniosę wszystko tylko ten telefon... Jest jeszcze przy drodze bardzo oryginalna kapliczka...

Obrazek

Słońce zaczyna już zachodzić. Dobrą dniówkę odbębniliśmy.

Obrazek

Na ostatnich nogach wchodzimy z Pawłem w ubłoconych butach do pokoju i jeeeest. Dzwoni. :) Ten huk, to był wielki kamień, który spadł z mojego serca. Zatem te dzisiejsze 30 km było ok i miało głębszy sens.
Wkrótce dzwoni Aneta, która dojedzie do nas na jeden dzień, a wieczorem pojawiają się członkowie nowosądeckiego PTT z Kielc i okolic po odbiór znaczków. Zatem impreza. Ale mamy bazę w Wieczerniku prowadzonym przez księży, a jest środek postu. Trochę słabo. Zatem po dość licznym spotkaniu na dużej sali szykują się zajęcia w podgrupach... Ale przynajmniej w jednym dniu trzeba rano wyjść na kacu i to się na szczęście udaje. :)

Dzień 3

No i stało się, ruszamy dnia trzeciego z lekkim bólem głowy na przedostatni odcinek GSŚ. Odcinek jak na te góry topowy i najbardziej reprezentatywny. To właśnie na nim znajduje się Łysica i Łysa Góra, czyli najbardziej znane szczyty Gór Świętokrzyskich. Autokar ma dzisiaj wolne – przynajmniej do popołudnia. Kawałek asfaltem i wchodzimy na szlak. Ku naszemu wielkiemu rozczarowaniu nie kasują dzisiaj za bilety. Zaczyna się Puszcza Jodłowa.

Obrazek

Źródełko i kapliczka św. Franciszka

Obrazek

Obrazek

Idziemy dalej. Podejście do najcięższych nie należy. Dochodzimy do gołoborza.

Obrazek

Obrazek

A stąd już przysłowiowy rzut beretem na Łysicę. Na szczycie jest trochę lodu, trzeba uważać by się nie wykrzaczyć.

Obrazek

Obrazek

Z Łysicy idziemy głównym szlakiem świętokrzyskim na Skałę Agaty, która jest wyższa o 2 metry, ale to Łysica należy do KGP. Jest to bardzo fajne miejsce z kilkoma skałkami i kolejnym gołoborzem.

Obrazek

Obrazek

Teraz przez Przełęcz Kokonińską schodzimy na Przełącz św. Mikołaja. Miejscami ślisko, bo to zacienione rejony. To bardzo klimatyczne miejsce. Robimy sobie tutaj dłuższy odpoczynek.

Obrazek

Obrazek

Kolejnym ciekawym punktem na szlaku jest tzw. Izba Dobrego Smaku – karczma gdzie można coś zjeść i kupić lokalnego browara. Jest tutaj cały kompleks budynków – taki mini skansen.

Obrazek

Obrazek

Kolejny odcinek do najciekawszych nie należy. Znaczną jego część pokonujemy asfaltową drogą. Tak niestety obecnie przebiega szlak. Kiedyś wiódł on zboczami Łysogór, ale to już historia. Z ulgą ponownie wchodzimy do lasu.

Obrazek

Zmierzamy w kierunku Huty Szklanej. Stąd Łysa Góra jest już widoczna jak na dłoni.

Obrazek

Zaczynamy ostatnie podejście. Po prawej trzy krzyże – coś jak w Kazimierzu Dolnym...

Obrazek

Jeżdżą stąd meleksy – wywożąc starszych i mniej sprawnych turystów na górę. My tego oczywiście nie potrzebujemy (jeszcze), więc żwawo pomykamy do góry. Nie jest to długi spacer i wkrótce stajemy na szczycie Łysej Góry.

Obrazek

Można tutaj wejść na płatny punkt widokowy (gołoborze), no ale ileż razy można. Jest tutaj potężny nadajnik telewizyjny.

Obrazek

I Klasztor Benedyktynów na Łysej Górze. Byłem tu wiele razy, więc nie będę się nad tym szczególnie rozwodził.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jak już cała grupa zebrała się w kupę to zostało nam jedno – zejście do Trzcianki. Początkowo była opcja aby jeszcze pociągnąć dalej do Paprocic, ale było już dość późno, a nam się tak średnio chciało.

Obrazek

Autokar zatem zgarnął nas z Trzcianki. Na kwaterę wróciliśmy tym razem dość wcześnie. A ponieważ był to kolejny dzień turnieju Raw Air w skokach narciarskich, to postanowiliśmy skorzystać z okazji i obejrzeć zawody. Wszystko było ok, ale do czasu. Siedzimy sobie z Anetą i Krzyśkiem z browarami, ale słyszymy, że reszta naszej grupy już na stołówce. Presja kucharko – kelnerek była coraz większa. I wreszcie jakiś księżulo odciął zasilanie anteny – akurat przed skokami Krafta i Graneruda. Ot taki typowy przykład katolickiego miłosierdzia... :) Mają wyczucie... Nie było rady – trzeba było iść na stołówkę, a końcówkę zawodów obejrzeć na komórce. No cóż, noclegi w takich miejscach mają swoje obciążenia...
Wieczorem Aneta wyjeżdża do domu, my się pakujemy, co nieco wypijamy i idziemy spać.

Dzień 4 – ostatni

Przed nami ostatni odcinek Głównego Szlaku Świętokrzyskiego z Trzcianki do Gołoszyc o długości ok. 20 km. Pogoda wymarzona. Najpierw Paprocice.

Obrazek

Obrazek

Potem Góra Jeleniowska.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Potem zmierzamy w stronę Szczytniaka (554 m n.p.m.).
Obrazek

Przed Szczytniakiem jest małe gołoborze.

Obrazek

Jest i sam Szczytniak.

Obrazek

Obrazek

Idziemy dalej, pogoda cały czas wyśmienita.

Obrazek

Kolejny szczyt na GSŚ to Truskolaska (534 m n.p.m.).

Obrazek

Obrazek

Mijamy jeszcze cmentarz z czasu pierwszej wojny światowej...

Obrazek

Obrazek

Został nam finisz Lipową Aleją, ostatnie metry i Główny Szlak Świętokrzyski ukończony. Pora na pamiątkowe zdjęcia.

Obrazek

Obrazek

Trzeba by teraz coś zjeść. W tym celu udajemy się do Opatowca. Z jedzeniem za wesoło może i tam nie było, ale piwo wszędzie smakuje doskonale. :)

Obrazek

Obrazek

Rzut oka na legendarne ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe i można wracać do domu.

Obrazek

Obrazek

I tak oto mój kolejny wyjazd z nowosądeckim PTT przeszedł do historii. Wydawało się, że termin taki sobie, że plan taki sobie, ale w rzeczywistości wyszło wszystko dużo lepiej niż początkowo zakładałem. Świetna jak zawsze ekipa. Tym razem bardziej kameralna, dzięki czemu praktycznie z każdym można było zamienić słowo na szlaku i poza nim. Wielu ludzi znałem wcześniej, innych miałem okazję poznać na tym wyjeździe. Nie oszukujmy się Góry Świętokrzyskie to jakiś turystyczny top nie jest, ale przy dobrej ekipie wszystko się przejdzie z uśmiechem na twarzy i tak to właśnie wyglądało. To mój nie pierwszy i na pewno nie ostatni wyjazd z tą grupą. Dzięki za towarzystwo i do następnego.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Ostatnio edytowano Pn lis 06, 2023 8:16 am przez Carcass, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N lis 05, 2023 10:00 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pn sie 26, 2013 8:03 pm
Posty: 788
No nie wierzę. Ja i moja arcygałąź.

_________________
Wenus w Milo


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn lis 06, 2023 10:51 am 
Kombatant

Dołączył(a): Pt wrz 27, 2013 2:48 pm
Posty: 600
Ha, fajna relacja.
Z przyjemnością obejrzałem fotki, których w mojej świętokrzyskiej relacji zabrakło...
Równie ciekawe było przeczytanie wrażeń z innej koncepcji świętogórzenia - ja szedłem sam, latem i w odcinkach :wink: .
Jedyne, czego mi u Was zabrakło, to (dla mnie) kultowych jagodzianek - ale pewnie wiosną o jagody trudniej... 8) .


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt gru 12, 2023 11:01 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr lip 12, 2017 7:32 am
Posty: 4097
Ha, też byłam z tym roku i na starość wrócę. Fajnie tam.
Podobała mi się zieleń i zapach puszczy jodłowej. Niefajne są te metalowe platformy.
Krzyżtopór w pierwszej chwili rozczarował, ale potem jednak nabrał barw.
Ogólnie sporo kapustek w tym roku zaliczyłam, na które jakoś zawsze szkoda czasu. Błąd, wszędzie jest superowo.

_________________
Urodziłeś się, by być prawdziwym, a nie perfekcyjnym.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 27, 2023 7:59 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Pancernik napisał(a):
Ha, fajna relacja.
Z przyjemnością obejrzałem fotki, których w mojej świętokrzyskiej relacji zabrakło...
Równie ciekawe było przeczytanie wrażeń z innej koncepcji świętogórzenia - ja szedłem sam, latem i w odcinkach :wink: .


Dzięki wielkie. :)

Pancernik napisał(a):
Jedyne, czego mi u Was zabrakło, to (dla mnie) kultowych jagodzianek - ale pewnie wiosną o jagody trudniej... 8) .


Zapewne tak. Byliśmy bardziej ukierunkowani na sok z gumijagód. :)

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr gru 27, 2023 8:01 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sie 31, 2005 7:05 am
Posty: 1609
Lokalizacja: Brzozówka k. Krakowa
Redemption MM napisał(a):
Ha, też byłam z tym roku i na starość wrócę. Fajnie tam.
Podobała mi się zieleń i zapach puszczy jodłowej. Niefajne są te metalowe platformy.
Krzyżtopór w pierwszej chwili rozczarował, ale potem jednak nabrał barw.
Ogólnie sporo kapustek w tym roku zaliczyłam, na które jakoś zawsze szkoda czasu. Błąd, wszędzie jest superowo.


My byliśmy w marcu, stąd fotki są trochę ponure.
Póki co nie planuje powtórki, ale z tą ekipa z która byłem to było warto.

_________________
Góry mogą zastąpić wiele leków, ale żaden lek nie zastąpi gór.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 6 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL