Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Śr gru 11, 2024 1:55 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 17 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Śr maja 18, 2022 10:08 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1513
Lokalizacja: W-wa
Powiedz nam, co się stało w tym polu czy w lesie,
Że się dotąd czujemy, jakoby w bezkresie


Pięć zdjęć tytułem wstępu:

Obrazek
widok z północnego krańca Gór Orlickich w kierunku Karkonoszy

Obrazek
w drodze między Jagodną i Doliną Derkaczową

Obrazek
widok z Jagodnej

Obrazek
Karkonosze

Obrazek
Wyżyny Frýdlanckie (Pogórze Izerskie)

Na mapie moja sudecka trasa wygląda w przybliżeniu tak: https://en.mapy.cz/turisticka?vlastni-b ... e03050add9

1) w czerwcu szłam z Międzylesia do Bielic, 2) w sierpniu z Międzylesia do Jedlni, 3) we wrześniu z Leśnej do przełęczy Okraj. I właśnie to wędrowanie - przez góry, lasy i pola - było sednem wyjazdu. Ale i góry mi się spodobały, kto wie, czy nie bardziej niż urocze Beskidy. Są bardziej zróżnicowane, nieprzewidywalne, rozległe, jakby poważniejsze, trochę tajemnicze, zadziałało też to, że były mi nieznane, co zawsze wzbudza miły niepokój. Wiadomo, sporo tu ludzi i turystycznych udogodnień, dzikości trzeba szukać na bocznych ścieżkach, tam już żywej duszy, ale było też tak, że i na znakowanej trasie spotkałam w pogodny sierpniowy dzień tylko jedną osobę. Powrót do tych dni ciemnymi, jesiennymi wieczorami podczas pisania relacji - wielka przyjemność.

Było trochę chybionych decyzji, gorzej wybranych tras, uczyłam się, jak chodzić po niewysokich górach w Polsce na swoją modłę. Spałam w schroniskach, pod chmurką (mata + śpiwór i bivy bag), w pensjonatach. Przeszłam około 250-270 km, czyli nie tak dużo jak na 20 dni – wszystkiego nie opiszę, poniżej wybrałam z tych dni to i owo.

1. GRANICA
Pomysł był taki – będę szła wzdłuż granicy, najchętniej ściśle wzdłuż słupków, ale na luzie, nie za wszelką cenę. Spodziewam się, że będzie tam: ciekawiej, trudniej, bardziej dziko, nie będzie ludzi, no i sama granica też działa na wyobraźnię, za nią - inne państwo, ludzie, język. Czasem granica pokrywała się ze szlakiem, innym razem nie było na niej nawet skromnie wydeptanej ścieżki lub prowadziła strumieniami.

Obrazek
między Miłoszowem i Świeradowem

1a. ZNAKI GRANICZNE, zwane granicznikami, poczytałam o nich już po przyjeździe.

Obrazek

Najdłuższą granicę mamy właśnie z Czechami - 796,91 km; kolejny pod względem długości odcinek słowacki jest krótszy aż o 255 km. Wzdłuż granicy z obu państwami stoją znane wszystkim skromne słupki, które dzielą się na: znaki główne – z cyfrą rzymską oznaczającą odcinek granicy (przy czeskiej granicy są 4 takie odcinki, przy słowackiej 3) i numerem słupka głównego:

Obrazek

i znaki pomocnicze: ich numer jest na dole, a nad nim - numer poprzedzającego znaku głównego:

Obrazek

Na czerwonej główce oznaczenie środka i kreseczki wskazujące dalszy kierunek granicy, pomocne w zarośniętym terenie. Po czeskiej stronie stoją, ale już rzadziej, dodatkowe tablice z wykrzyknikiem POZOR!

Obrazek

Obrazek

Inicjały C lub P „patrzą” na swoje państwo:

Obrazek
C w towarzystwie CS

Obrazek
P zrobione z D

Inaczej jest przy granicy prowadzącej ciekami wodnymi, granicznymi drogami, rowami itp., gdzie znaki stoją raz po jednej, raz po drugiej stronie np. rzeki, a inicjały państw nie „patrzą” w stronę swojego kraju, tylko wskazują, które państwo jest po danej stronie cieku. Wydaje się to domyślną oczywistością, gdy stoimy przy szerszej rzece, ale ja akurat szłam zarośniętym strumieniem granicznym metrowej szerokości i zdziwiona łypałam podejrzliwie na to „C” zwrócone w stronę Polski.

Obrazek

Wspomniany strumyk, Sejřava, miał głębokość akurat na moje wysokie buty - pewnie się w nich czułam: i w wodzie, i w podejrzanych zaroślach, nikt mnie nie namówi na krótkie. Poprzedniego dnia w podobnym miejscu przestraszyły mnie dziki, idę więc z duszą na ramieniu. Wychodzę co i rusz ze strumyka w poszukiwaniu graniczników – według mapy granica odbija od strumyka na prawo, tylko gdzie? słupki pochowane, pozarastane, nie mogę ich znaleźć, więc kolejny raz cofam się do ostatnio widzianego znaku, lustrując teren, kolejny raz wchodzę do strumyka, i tak w koło Macieju. W końcu, gdy zrezygnowana szłam strumieniem z zamiarem dojścia nim do drogi w Czechach, teren się nagle oczyścił i zobaczyłam granicę mknącą do góry zgodnie z mapą.

Obrazek

Obrazek

Niektóre wychylały choć trochę łeb znad liści:

Obrazek

inne w ogóle:

Obrazek

Przejście Sejřavą było miłym spacerem w porównaniu w wyciskiem, jaki dostałam w okolicach Jakuszyc - trafiłam tam na niekończące się, mocno wyrośnięte, zdrewniałe krzaki jagód; teren pod jagodowymi krzakami to jedna wielka niespodzianka, nigdy nie wiadomo, w jak głęboką dziurę wpadniesz, a tu jeszcze trzeba uważać, żeby ich nie uszkodzić, np. przedzierając się do granicznika, który w głębi zdjęcia:

Obrazek

Istna rzeka jagód:

Obrazek

A gdy się jagody skończyły, to las i tak „nie puścił” mnie dalej, zejście do rzeki poniżej uznałam za awykonalne, powrót przez jagody – również. Został mi jeszcze splątany w pajęczynę zeschły las.

Obrazek

Obrazek

Dla równowagi pokażę całkiem odmienny odcinek graniczny na północnym krańcu Gór Orlickich. Takie miejsca jak niżej dawały prawdziwie letnie, wakacyjne wytchnienie: pas zarośli lub drzew, pod nimi graniczniki + szeroki oddech przestworzy nad polami obok.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

2. DWA DNI PRZEZ POLA I GÓRY SUCHE.
To były dwa świetne dni, ulubione. A dlaczego one takie świetne? Prosta odpowiedź – przyroda, brak ludzi, oddalenie, poczucie miniprzygody. Właśnie zauważyłam, że przygodę i przyrodę różni tylko jedna litera.

Ze Szczelińca do zalewu w Radkowie szłam przez teren rezerwatu przyrody rzeki Pośny - ładnie tam jest, klimaty jak niżej, zasłuchałam się w opowieść przewodnika o początkach turystyki na tym terenie, dla mnie to fajny temat, ludzie skrzyknęli się, założyli towarzystwo, którego celem było jak doczytałam w domu upowszechnianie zainteresowania górami hrabstwa kłodzkiego wśród szerokich kręgów społeczeństwa, ułatwianie i uprzyjemnianie zwiedzania, jak również powiększania naukowej wiedzy o górach. Z tych pionierskich czasów (około 1895) pochodzi np. obecne schronisko Jagodna, w którym spałam.

Obrazek

Przy Zalewie Radkowskim jest kamping, chciałam tam przenocować, ale skusiła mnie platforma widokowa na Guzowatej (492), może na niej będzie mi wygodniej? Ale nie, nie chciałam tam, na drewnianych podestach rozpanoszyły się jakieś insekty, mimo późnej pory byli ludzie, sprzedawano lody. Poszłam dalej – miałam ze 2 km do granicy. Bardzo tam było ładnie, od razu poczułam się wspaniale, nawet asfalt mi nie wadził, prawie nikt tu nie jeździł, a tym bardziej nie chodził, zbliżał się wieczór, krajobraz emanował jakimś nieziemskim, kojącym spokojem, z daleka dochodziły stłumione odgłosy prac polowych.

Obrazek

Obrazek

Takie cuda mijałam w Sudetach, przydrożne obiekty sakralne zaskakiwały urodą i rzemiosłem rzeźbiarskim. Na zdjęciu niżej mój ulubiony skrzydlaty osobnik:

Obrazek

Na tę delikatną kompozycję sprzed niemal 300 lat trafiłam w Niemojowie:

Obrazek

Tuż pod granicą w Kotle:

Obrazek

A to niezwykłe zestawienie: krucyfiks między dwiema ogromnymi lipami srebrzystymi (będącymi pomnikami przyrody), w Taszowie:

Obrazek

Wracając na trasę: jest i granica, skręciłam przy kapliczce na pola - gdzieś tam znajdę sobie nocleg. Kręciłam się niepewna to tu, to tam, w końcu wróciłam do drogi i spałam parę metrów od niej, za krzakami, ruch był znikomy. Ściemniało się, gdy rozłożyłam matę, a na niej – nowy śpiwór, puchowy, gorący, miły w dotyku, spałam dobrze otulona puchem. Jeszcze nie bałam się dzików, jakoś nie pomyślałam o nich. We wrześniu pobiję rekord spania pod chmurką, będę spała w lesie przez prawie 10 godzin, fakt, że po nocy w pociągu i 16 km na piechotę.

Obrazek

Kolejnego dnia o szóstej rano ruszyłam dalej - piękny poranek, ciepło, zero ludzi, bardzo rzadko przejeżdża jakiś samochód, zza kukurydzy wyrasta Radków.

Obrazek

Obrazek

Chciałam przejść na przełęcz pod Czarnochem, a najchętniej - do schr. Andrzejówka (36 km), ale trochę pogubiłam się na polach.
https://en.mapy.cz/turisticka?vlastni-b ... 2395876890

Patrząc wstecz: stamtąd idę, na horyzoncie Góry Stołowe, byłam tam dzień wcześniej. Zastanawiałam się, czy je odpuścić, bo jednak innego rodzaju atrakcji szukam w górach, ale że miałam do wyboru: teraz albo nigdy, to jednak poszłam. Widziałam i Błędne Skały, i Szczeliniec – niezwykłe, bardzo ciekawe, ale: ludzi pierdyliard, zatory, kolejki, przejścia wyłożone kładkami.

Obrazek

A przed mną:
Idę (z nadzieją na śniadanie) w kierunku przejścia granicznego Otovice-Tłumaczów, trochę niepewnym krokiem, klucząc po polach, bo nie udało mi się trafić na ścieżkę, którą miałam na mapie. Nie przeszłam całego odcinka granicą, bo przez 2 km wiodła krętą Bożanowską rzeczką (głupia decyzja, mogło tam być cudnie). Gdybym oceniała na podstawie mapy miejsce, w którym się właśnie znalazłam, dałabym mu bardzo słabą ocenę: nie idź tam, po co, nudy. A tu proszę, jestem wniebowzięta.

Obrazek

I to samo miejsce z drugiej strony, parę godzin później:

Obrazek

Za wspomnianym przejściem granicznym weszłam na zieloną znakowaną trasę poprowadzoną najpierw nieopodal, a potem wzdłuż granicy. 28 km dalej było schronisko Andrzejówka, ale nie udało mi się dojść do niego tego dnia, bo straciłam parę godzin na polach. Przez cały dzień spotkałam tylko jedną turystopodobną osobę, może to był zresztą ktoś miejscowy. Szedł w przeciwnym kierunku, zwalę na niego winę - zmylił mnie i źle poszłam. Chwila dwie i po trasie nie było śladu. Widzę, że od jakiegoś czasu nie ma znaków, idę dalej, obierając kierunek według słońca, ale wydaje mi się w końcu to ryzykowne: góry na horyzoncie nie są mi znane, połacie pól są całkiem spore, stracę czas, a zajdę nie wiadomo gdzie. Widzę w oddali miejscowość, zejdę do niej, chociaż to nie w moim kierunku, zasięgnę języka. Gospodarz w pierwszym napotkanym domku najpierw dał mi jabłek, potem przykazał iść najpierw do samotnego dębu stojącego na polu, a potem - prosto przed siebie, ani trochę na lewo, ani trochę na prawo. Tak też zrobiłam, przy dębie zjadłam jabłko i potem bardzo szybko (bo się nakręcam energetycznie, gdy coś sknocę) wróciłam na zieloną trasę w Tłumaczówku.

Obrazek

W Tłumaczówku wróciłam na granicę, będę szła cały czas wzdłuż graniczników, zielonym szlakiem, mało chodzonym raczej. Prowadzi lasem, grzbietem Gór Suchych, jest mało widokowy, skromny, a to zazwyczaj oznacza jedno - nie będzie tu ludzi - dzisiaj od rana spotkałam na trasie tylko jedną osobę, o której wspominałam, kolejną zobaczę dopiero jutro po południu. Świetnie mi się idzie w takich okolicznościach. Takich odosobnionych miejsc jest w Polsce pewnie sporo, przy czym to „odosobnienie” jest oczywiście w wersji mikro, prawie na niby, to nie Syberia.

Obrazek

Obrazek

Jesteśmy w górach :)

Obrazek

Zaczyna zmierzchać, wiadomo, że do schroniska już nie dotrę, rozglądam się za jakimś miejscem na spokojny nocleg, rano widziałam w kukurydzy sporo śladów po dzikach (chyba), po południu jeden śmiesznie wystawiał w polu czubek łba z trójkątnymi uszami, tu widzę dużo rozwieszonych kolorowych odstraszaczy. Długo przyglądałam się zabudowaniom niżej w poszukiwaniu jakiegoś schronienia, ale w końcu wróciłam do lasu.

Obrazek

Idę… i nie wierzę własnym oczom: ambona jak na życzenie wprost przy drodze. Wchodzę, tarasik zdezelowany, dziurawy, otwieram drzwi, wewnątrz opona, na niej siedzenie z ciężarówki, i jeszcze szamoczący się ptaszek. Wypuszczę ptaszka, miota się od ściany do ściany, ale co to? nie chce na wolność? ano nie chciał, bo był nietoperzem - złażę do dzików.

Idę dalej, może coś się jeszcze trafi, ale robi się tylko coraz ciemniej. Miejsce do spania wybrałam pod kątem: tu się nie będzie podobało zwierzętom. Prześladuje mnie myśl, że otworzę w nocy oczy i zobaczę pysk dzika tuż nad swoim - zawał murowany. Nie sprawdziłam, czy śpią w nocy (nie śpią, w nocy żerują, jak właśnie przeczytałam). Pomyślałam, że będę wpół czuwać, drzemać, ale miałam natchnienie, wpadłam na dobry pomysł (obciachowy, więc przemilczę szczegóły) i spałam do rana. Powoli nabieram także innych doświadczeń bushcraftowych: wlazło mi w nocy malutkie żyjątko do buta, co odkryłam później; teraz po każdym spaniu na łonie przyrody - obowiązkowy przegląd butów rano.

Obrazek

Kolejny dzień: dzisiaj dojdę do schroniska Andrzejówka. Po drodze jest Ruprechticki Szpiczak (880), z wieżą, a przed nim najbardziej sinusoidalny odcinek trasy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieża na Ruprechtickim Szpiczaku z daleka wygląda jak wyrośnięta sosna, z bliska niestety już tylko szpeci krajobraz. Na koniec dnia zostało mi jeszcze tylko zejść do Andrzejówki, niby blisko, ale szłam i szłam, bo co krok zatrzymywały mnie na długie minuty maliny. Nigdy w życiu nie widziałam ich w takich ilościach. Ech! objadłam się w Sudetach także i jagód, uwielbiam je. Równie cudowne jeżyny wciąż były niedojrzałe, a ich kolor nabierał tak niezwykłych odcieni czerwieni, że nie znajduję słów do opisu, kiedyś na wsi farbowano wełnę w podobnych odcieniach. Za to poziomek (na szarym końcu na mojej liście) nie było, ani jednej.

Obrazek

3. HALA IZERSKA
Zeszłam ze Smrka (1123) Nebeským žebříkiem z zamiarem przejścia po czeskiej stronie do schroniska Orle, a tu najgorsza katastrofa - asfalt, wytrzymałam niecały kilometr. Zmiana planów: mapy.cz pokazały mi, jak przejść leśnymi ścieżkami na Halę Izerską, skorzystałam i świetnie na tym wyszłam, trochę pobłądziłam na początku, ale tylko zmobilizowało mnie to i dodało animuszu - szybko dostałam się na pas graniczny z całkiem wygodną ścieżką.

Obrazek

Szłam w kierunku rezerwatu, miałam nadzieję, że ostrzeże mnie przed wejściem tablica, i tak właśnie było. Pozostało mi więc podglądanie lasu z drogi - istniał obok niedościgniony, z ciemniejącą w głębi zielenią, podmokły teren dodawał mu dzikości. Przyjemnie było myśleć, że nie łażą tam ludzie, że są takie miejsca, gdzie nas nie ma. Proszę zobaczyć, jak meandruje tam Izera: https://en.mapy.cz/turisticka?x=15.3346 ... 16358&ds=2

Podobnie było, kolejnego dnia, pod Mumlawskim Wierchem (1217) – szczyt jest na terenie chronionym, czułam nosem górskie przyjemności, pokusa, żeby wejść, była duża, ale równie mocno podobało mi, że można ten kawałek ziemi i ptaki, które sobie upodobały to miejsce, zostawić w spokoju. Czy kiedyś udam się w zakazane miejsca? – nie wiem, na razie napiszę: Sudety są ogromne, można iść gdzie indziej. Obejście rezerwatu wertepami parę poziomic niżej było miłą rekompensatą, szłam na przełaj, pod koniec całkiem już niepewna co do kierunku, ale w końcu usłyszałam głosy ludzi – i doszłam po nich do szlaku na Szrenicę.

Wracając na Halę Izerską (lub jak chcą puryści: Izerską Łąkę) – rozległa, z wysokim niebem, jakby wyczekująca na jakieś zdarzenie jest sporą niespodzianką dla osób wychodzących z lasu. Przez środek biegnie stara droga, bo kiedyś tu była osada, przetrwała tylko szkoła, w której jest teraz schronisko Chatka Górzystów (gdzie spałam) z wnętrzami jak niżej i słynnymi naleśnikami. Dołączę stare zdjęcie, bo robi na mnie wrażenie, całą tę (iście filmową) scenerię poniżej zmiotło życie i historia - niecałe sto lat temu było tu blisko 50 obejść, w tym dwie szkoły, tyleż gospód, trzy schroniska turystyczne, budynki urzędu celnego, młyn, kawiarnia, a nawet remiza straży pożarnej. A jak już człowiek pozna historię tego miejsca, to potem cienie niegdysiejszych mieszkańców nakładają mu się na zdjęcia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ciekawe, że jest to najzimniejsze miejsce w Polsce, ma najniższe średnie temperatury - zimą i roczne. Ponoć konkuruje z tym miejscem Puścizna Rękowiańska koło Czarnego Dunajca (też torfowisko).

Obrazek
Jagnięcy Potok

Obrazek
Izera

Obrazek

Nie przepuszczę okazji i wymienię tutejsze rośliny dla urody ich nazw: bażyna, turzyca, wełnianeczka darniowa, rosiczka, trzęślica modra, malina moroszka, sit cienki, wroniec widlasty. Z rozpędu do kompletu przeczytałam Łąkę Leśmiana i umieściłam w relacji parę cytatów. Teraz będzie taki: Mocniej zioła zapachną w cztery świata strony, Gdy zbliżywszy je do ust, spojrzysz w nieboskłony... W kwestii urody słów dodam: na Orlicy umieszczono na obelisku nazwiska trzech osób wizytujących szczyt, wśród nich jest hudební skladatel – Chopin. Nie wiedziałam, że hudba to muzyka. Po polsku słabo brzmi, jak jakaś chudoba. Za to hudební skladatel już śliczny – trochę jak podniebny opowiadacz.

4. KARKONOSZE
Przejście Głównym Grzbietem Karkonoszy kojarzy mi się bardziej ze zwiedzaniem gór niż z górską łazęgą. Mijałam kotły polodowcowe, torfowiska, gołoborza, ostańce skalne, stawy, była i królewna Śnieżka, nie nudziłam się przez te 30 km, było ładnie i ciekawie. Chodzi tu mnóstwo ludzi, na szczytach są budynki, trasy są wyprasowane pod turystów, trudno-świetnie, nie żałuję ani minuty. Wielka szkoda, że tak ujarzmiono te piękne góry. Kilka zdjęć poniżej.

Obrazek
schronisko na Szrenicy

Obrazek
Śnieżne Stawki

Obrazek
Śnieżne Kotły

Obrazek
Śnieżka (1603) na horyzoncie

Obrazek
Samotnia i Strzecha Akademicka

Obrazek
Czartowa Łąka

Obrazek

Obrazek
Śnieżka i Dom Śląski, w którym spałam

5. W POSZUKIWANIU SZCZYTÓW W LESIE
Wertepy zawsze fajne, a zejście z oznakowanej trasy to prosty zabieg, który bardzo dobrze robi łatwym wycieczkom – gdy trzeba odrobinę pokombinować, od razu robi się przyjemniej. Można więc iść oznakowanym leśnym duktem albo na czuja, przez jakiś kostropaty las lub przez pola. Przyznam, że granicę, gdzie outdoorowy mozół przestaje mnie bawić, mam ustawioną wysoko. A tak w ogóle, to: Przyjdzie radość tym szlakiem, który jej się zdarzy.

Wyszłam z hotelu w Jakuszycach i jakoś szybko coś pokręciłam, hej, rzeczki nie miałam mijać, znaczy się odbiłam w złym kierunku, cofać się nie będę, po prostu poprawiam kierunek i idę przez gęsto zarośnięty las - bez większej nadziei, że trafię na planowany Kocierz (929). Poprzedniego dnia przyłożyłam się do szukania w lesie Koziego Grzbietu (945) i spudłowałam – trafiłam na nienazwany wierzchołek ze skałkami, który wzięłam za Kozi. No ale tym razem było mi dane: las nieoczekiwanie rozsunął kurtynę i ukazały się bardzo zacne skały Kocierza, najdalej na zachód wysuniętej kulminacji polskiej części Karkonoszy.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
granica jest obecnie parę kilometrów dalej, po korekcie w 1958 r.; czytałam, że czekają nas kolejne niewielkie zmiany granicy z Czechami, na korzyść Polski

5a. Inne szczyty

Zebrałam w tym roku przypadkiem 6 szczytów z listy KGP: Śnieżkę (1603), Śnieżnik (1423), Rudawiec (1106), Orlicę (1084), Kowadło (989), Szczeliniec Wielki (922). Nanizywały mi się po drodze i inne szczyty, wymienię tylko co poniektóre, idąc od zachodu: Smrek (1123), Kocierz (929), Szrenica (1361), Czoło (1284), Jeleniec (902), Rogowiec (870), Ruprechticki Szpiczak (880), Bukowa Góra (734), Czarnoch (725), Leszczyniec (720), Pańska góra (780), Zielony Garb (1026), Wielka Desztna (1115), Jagodna (977), Czerniec (891), Trójmorski Wierch (1145), Goworek (1320), Rude Krzyże (1053), Klonowiec (965), Brusek (1115), Łupkowa (946) i inne.

Wiele z powyższych to po prostu „najwyższe punkty w lesie” (jak się wyraził był Pan Maciek o Łysicy). Niektóre są pochlastane drogami, duktami. Sześć z nich miało wieże. Nawet lubię, gdy w niewysokich zalesionych górach nakłada się szczytom drewniane korony - widać je potem z daleka i jest coś przyjaznego w tym widoku, jakby góra mówiła: tu jestem. Byle były małe, skromne, niewiele wyższe od drzew. Wadą i zaletą wież jest to, że przyciągają więcej ludzi.

Obrazek

I to by było na tyle. Nie przeszłam nawet połowy czesko-polskiej granicy, zaplanowałam już kolejny odcinek.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Ostatnio edytowano Wt maja 31, 2022 7:02 am przez anke, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr maja 18, 2022 4:55 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4483
Lokalizacja: GEKONY
I między innymi dla takich relacji zaglądam na to forum :)

Świetny pomysł i realizacja, relacja napisana poetycko, dużo zdjęć oddaje przynajmniej namiastkę offroadu z trasy. Schroniska i część (bardziej cywilizowaną) z Twojej relacji miałem przyjemność w zeszłym roku odwiedzać podczas urlopów w marcu, a później we wrześniu. Za drugim razem też zboczyłem ze znakowanych ścieżek i trafiałem w miejsca gdzie zamiast ścieżki było wciągające błoto i takie grzybki rosły:
Obrazek

Z wieżami były:
1. Jagodna
2. Ruprechticki Spicak
3. Orlica
4. Guzowata
5. Trójmorski Wierch?

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz maja 19, 2022 7:02 am 
Kombatant

Dołączył(a): Wt mar 10, 2009 2:07 pm
Posty: 622
Ciekawy oryginalny pomysł:)
Super relacja - wciąga od pierwszego słowa.

_________________
Pewnego przyjaciela poznasz w niepewnej sytuacji...


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 20, 2022 7:01 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1513
Lokalizacja: W-wa
Panowie, dziękuję :)

kefir napisał(a):
Z wieżami były:
1. Jagodna
2. Ruprechticki Spicak
3. Orlica
4. Guzowata
5. Trójmorski Wierch?

4. Guzowata - to tylko taras widokowy
5. Trójmorski Wierch - ma wieżę, ale gdy byłam w czerwcu, była zamknięta

Te szczyty mają jeszcze wieże, na których byłam:
7. Czerniec
8. Smrk
9. Wielka Desztna

Dodam mniej znaną: Rozhledna Feistův kopec w Orlickich górach, obok której już tylko przechodziłam. 7 pięter, 26 m wysokości.
Obrazek

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 20, 2022 2:31 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
Przepiękna relacja. Dawno nie czytałem tak dobrej.

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pt maja 20, 2022 3:39 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2270
Niby w Polsce, a jak na końcu świata ;)
Często zauważam ten kontrast pomiędzy miejscem gdzie jest tłum, a kawałek obok już nikogo. Większość ludzi jeździ w komercyjne miejsca i zaliczają jednakową trasę obowiązkowo z bufetem. Ale czy to źle? Po prostu inaczej.
Dziki w zasadzie są niegroźne. Wielokrotnie spotykałem całe stada, głównie na miejscu w Jaworznie podczas biegania, ale to były takie miejskie dziki. W zeszłym tygodniu w Pieninach natknąłem się na maciorę z młodymi. Były takie malutkie, jak psy yorki. Maciora najpierw pogoniła Tobiego, który schował za moimi plecami. A ja, zamiast zrobić zdjęcie jak stoi 20 metrów przede mną, to ryknąłem i uniosłem ręce do góry. Odpuściła i oddaliła się.

Też tak mam ;)
anke napisał(a):
potem bardzo szybko (bo się nakręcam energetycznie, gdy coś sknocę) wróciłam na zieloną trasę

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N maja 29, 2022 6:12 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1513
Lokalizacja: W-wa
sprocket73 napisał(a):
Często zauważam ten kontrast pomiędzy miejscem gdzie jest tłum, a kawałek obok już nikogo. Większość ludzi jeździ w komercyjne miejsca i zaliczają jednakową trasę obowiązkowo z bufetem. Ale czy to źle? Po prostu inaczej.

W górach to i do tego bufetu trzeba się natrudzić. Ja od zawsze deklaruję tutaj swoją sympatię i szacunek do PTTK-ów, które, jak podejrzewam, takie wycieczki mają w stałym repertuarze.

sprocket73 napisał(a):
Dziki w zasadzie są niegroźne

boję się dziczej zemsty, bo przez wiele lat miałam skórę z dzika w pokoju

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N maja 29, 2022 10:12 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): So lut 09, 2013 10:52 pm
Posty: 1145
Lokalizacja: Łódź
Miałem kiedyś taki pomysł. Gratuluję realizacji, bo u mnie skończyło się tylko na pomyśle.
Po tych polach chodziłem w trakcie przejścia GSS. Są zaczarowane

_________________
Gdzie wola - tam droga.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt maja 31, 2022 7:27 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1513
Lokalizacja: W-wa
Ja złapałam bakcyla parę lat temu w B. Żywieckim, gdzie szłam ściśle granicą przez prawie 70 km - pomyślałam wtedy, że fajnie tu jest także dlatego, ponieważ szlak prowadzi oddaloną nieco od świata granicą.

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt maja 31, 2022 8:38 am 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz cze 18, 2009 11:04 am
Posty: 10410
Lokalizacja: miasto100mostów
anke napisał(a):
Ja złapałam bakcyla parę lat temu w B. Żywieckim, gdzie szłam ściśle granicą przez prawie 70 km
Ze Zwardonia przez Worek Raczański i potem aż po Babią?

_________________
'Tatusiu, zostań w samochodzie, a my zobaczymy gdzie zaczyna się nasz szlak.'


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt maja 31, 2022 7:39 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1513
Lokalizacja: W-wa
Krabul napisał(a):
aż po Babią?
aż się prosiło, żeby skończyć na Babiej, ale musiałam wracać do domu

Trasa poniżej (dla formalności dodam, że gdzieś za Wielkim Groniem zniosło mnie na lewo i parę kilometrów szłam inaczej niż zaznaczyłam na mapce). Dodatkową zaletą tej świetnej trasy są dogodnie usytuowane schroniska.
https://en.mapy.cz/turisticka?planovani ... &xc=%5B%5D

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt maja 31, 2022 8:35 pm 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1511
anke napisał(a):
poczucie miniprzygody.


Ostatnio bardzo mi się spodobało pojęcie "mikroprzygody" wg filozofii A. Humphreys'a, więc warto było się dowiedzieć, jak wyraźnie i dobitnie różni się mikroprzygoda od miniprzygody ;-)


Kapitalny pomysł i relacja.

Może pozwolę sobie skopiować kiedyś tam w przyszłości (może w wariancie żywieckim), jak szeroko pojęte warunki pozwolą.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 02, 2022 8:24 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1513
Lokalizacja: W-wa
Cytuj:
pojęcie "mikroprzygody" wg filozofii A. Humphreys'a,
Pierwsze słyszę, ale mam jakieś swoje skromne przykłady:

klasyczną mikro popełniłam 2,5 km od domu, idąc wzdłuż dzikiego brzegu Wisły:
Obrazek

czy jeszcze bliżej domu - spacerując wzdłuż torów:
Obrazek

:)

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 02, 2022 9:49 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2270
To jak wychodzę z Tobim na codzienny spacer to mam mikroprzygodę ;)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz cze 02, 2022 10:54 am 
Przypadek beznadziejny

Dołączył(a): N sie 25, 2013 10:23 am
Posty: 1511
Dla mnie granica jest płynna, jakiegoś luźnego biegania czy roweru po mieście, po znanych mi wcześniej trasach raczej nie postrzegałbym w kategoriach "mikroprzygody", natomiast jak chodzi o dłuższą (tj. powiedzmy kilkugodzinną) wycieczkę po trasie choćby częściowo nieznanej albo zawody biegowe w górach (nawet po trasie znanej), gdzie faktycznie mogę się "zresetować" i uciec myślami od spraw życia codziennego - już bardziej.

https://youtu.be/SdZyM4Zm9M4?t=446

Tutaj od ok. 7:30 Marcin Bushcraftowy mniej więcej wyjaśnia jak to wygląda z jego punktu widzenia. Te godziny 17-9 to raczej taki luźny przykład, ale sam się czasem łapałem na tym, że krótka jednodniówka może dostarczyć wrażeń podobnych, albo i lepszych niż dwutygodniowy wyjazd.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N lis 10, 2024 5:54 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1513
Lokalizacja: W-wa
W ostatnich dniach października przeszłam kolejne 60 km w Sudetach. Zaczęłam tam, gdzie skończyłam trzy lata temu, czyli na przełęczy Okraj – i tu miał miejsce jedyny nocleg pod dachem, kolejne cztery – w namiocie. Finał - 6 dni później w Mieroszowie. Szłam wzdłuż granicy albo znakowaną zieloną trasą, albo - rzadziej i na krótszych odcinkach – pozaszlakowo, wzdłuż słupków granicznych, gdy trasa omijała granicę, czasem też przez nieuwagę schodziłam i z granicy, i z trasy (największą skuchę zaliczyłam w pkt 17 na mapce). Trasa sprawdziła się nieźle, jeśli chodzi o „dzikość”, w skali sudeckiej oczywiście. Trochę sprzyjało temu częste zamglenie, w którym znikały domostwa i rozmywały się miejscowości. Tylko raz trafiłam przy trasie na sklep, słabo zaopatrzony zresztą, chyba że w trunki. Prowiant na cały pobyt miałam w plecaku. Jedyny odcinek do wymiany to końcowy asfalt do Mieroszowa (3 km).
Mapka: https://pl.mapy.cz/turisticka?vlastni-b ... d4ZQkIU0Xw

Zygzakowata trasa, którą szłam, 8 razy ostro zakręcała niemal pod kątem prostym, tworząc zróżnicowane odcinki, prowadzące grzbietami przez Karkonosze, Góry Jastrzębie, Góry Kamienne i obrzeża Broumovskiej vrchoviny. W niższych partiach umościły się równie przyjemne do wędrowania rozległe pola. Około 2100 m podejść dawało mi skromną średnią 420 m dziennie.

Na trasie można zaliczyć trzy szczyty z listy Diademu Gór Polskich: Łysocinę (1189), najwyższy szczyt Grzbietu Lasockiego, Jański Wierch (697) w Górach Jastrzębich i Szeroką (842) w Górach Kruczych.

Na reprezentanta trasy wybrałam najbardziej chyba efektowny odcinek - masyw Jańskiego Wierchu, wsparty od południowej strony stromymi skałami. Zaznaczę, że ma tylko 2 km, co stanowi około 3 procent długości trasy. Kilka zdjęć poniżej.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

ODCINKI POZASZLAKOWE

Bardzo strome zejście wzdłuż granicy, żadnej ścieżki, przeszłam to dwa razy, bo wracałam po zgubę. Miałam frajdę, ale przyznam, że trasa słusznie okrąża to miejsce.

Obrazek

Obrazek

Łatwy i przyjemny odcinek wzdłuż granicznego potoku Černý. W relacji wyżej żałowałam, że nie szłam wzdłuż granicznych potoków, więc tym razem nie odpuszczałam.

Obrazek

Najdłuższy (niecałe 4 km) i najbardziej oddalony od trasy odcinek prowadził (częściowo) wzdłuż Kamiennego Potoku. Nie miałam już wody, więc mimo późnej pory i lekkiego niepokoju oddaliłam się jednak od trasy w jego kierunku i zanocowałam przy brzegu. Rano brnęłam przez zarośla, zgubiłam słupki, zniosło mnie przez pomyłkę do Czech, miejscami musiałam baczniej przyglądać się mapie, w sumie przeżywałam słodkie chwile bushcraftowej turystki ;-)

Obrazek

CZTERY NOCE W NAMIOCIE

1. 56. noc w moim namiocie. Na dobranoc musiałam słuchać odgłosów wystrzałów po czeskiej stronie, bo to sezon polowań, rano zaś budziły mnie odgłosy prac leśnych i polowych.

Obrazek

2. Szłam i szłam w poszukiwaniu jeszcze lepszego miejsca pod namiot, wciąż niezadowolona, aż zrobiło się ciemno i trzeba było brać, co jest, i jeszcze rozbijać namiot po ciemku, bo staram się nie używać latarki podczas biwakowania.

Obrazek

3. Tym razem wieczorne dźwięki zdominowały odgłosy ciuchci - przebijającej światełkiem ciemności i zawijającej dzielnie po górach naprzeciwko po jednotorowej, niezelektryfikowanej linii Trutnov – Teplice nad Metují.

Obrazek

4. Ostatni nocleg, przy Kamiennym Potoku (jest na zdjęciu, ale przysypało go liśćmi).

Obrazek

BRODY

Chyba po raz pierwszy trafiłam w Polsce na brody w przebiegu trasy (w okolicach poniżej), gdy szłam, w ostatnich dniach października tego roku, były tak banalne, niezauważalne, że nawet nie zrobiłam im zdjęcia, ale kto wie, czy po większych opadach nie sprawiłyby jakiegoś kłopotu. Na mapie zaznaczone są 4, ja zapamiętałam tylko 2 (+ 1 poza trasą). Piszę o nich, bo zainteresowały mnie jako temat po pobycie w Laponii, gdzie brodów miałam w bród ;-)

Obrazek

Obrazek

KOLEKCJA SŁUPKÓW GRANICZNYCH

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

ŚLADY ZWIERZĄT

Napotkana turystka pokazała mi wyjątkowo dobre zdjęcie śladu wilka, zaczęłam rozglądać się i ja, poniżej skromny rezultat. Zrobiłam wczoraj test ze znajomości śladów zwierząt leśnych, miał łatwą konstrukcję, więc zdobyłam 13 na 15 pkt, ale nie ośmieliło mnie to do podpisania poniższych.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

:-)

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz lis 14, 2024 9:26 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2270
Myślałem, że utrzymanie się granicy jest dużo prostsze. W Beskidach praktycznie zawsze wzdłuż słupków jest ścieżka, nawet w miejscach, gdzie nie ma szlaku.
Chodzić od słupka do słupka - fajne wyzwanie :)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 17 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL