Forum portalu turystyka-gorska.pl http://boguszk.website.pl/forum/ |
|
Pienińskie piramidy http://boguszk.website.pl/forum/viewtopic.php?f=11&t=22742 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | sprocket73 [ Wt kwi 09, 2024 10:03 pm ] |
Tytuł: | Pienińskie piramidy |
Dobromił niedawno rzucił niewinne pytanie. Czy był ktoś na Nowej Górze w Pieninach. Pytanie zostało w zasadzie zignorowane. Jakaś dziwna nazwa "Nowa Góra". Jakby zapytał o Trzy Korony, Sokolicę, ewentualnie Wysoką, Wąwóz Homole. To są ciekawe miejsca w Pieninach, a nie jakaś Nowa Góra. Nowa Góra - ta nazwa brzmi tak, że może być wszędzie i nigdzie. Ale wklepałem w google... Nowa Góra (902 m n.p.m.) – drugi co do wysokości szczyt Pienin Właściwych i najwyższy szczyt Pienin Czorsztyńskich. Brzmi nieźle. Chciałem zobaczyć jakieś zdjęcie... Ależ piękne pienińskie piramidy!!! Nowa Góra to ta po prawej, wyższa. Po lewej jest 100 metrów niższa Macelowa Góra, ale również robi wrażenie. Poczułem zew gór. Przypomniałem sobie jeszcze, że kiedyś widziałem ten widok ze Sromowców i pomyślałem, że może kiedyś... ale minęło kilkanaście lat i nic, aż do teraz. Akurat zbliżała się niedziela z dobrą prognozą. Ukochana nie chciała jechać i w sumie dobrze, byłby pewnie rozwód Część I - mglisty poranek i Nowa Góra (902) Podjechałem do Czorsztyna. Na początek miało być miłe rozpoczęcie dnia na płaskim widokowym, łąkowym pagórku Majerz (689), który zachwalał swego czasu Sebastian. Mgiełki fajne są, ale jak widoczność jest na 20 metrów, to pozostają jedynie zdjęcia artystyczne. Tu mamy głęboki przekaz - Tobi olewający zakaz wejścia do PPN dla piesków. Oczywiście nie popieram wprowadzania psów do Parków Narodowych, gdyż przerażają one dzikie zwierzęta, które są u siebie. Minąłem przełęcz Osice, wszedłem w las. Kolejne zdjęcie artystyczne. Ja w górę, mgły w dół. Zaczyna się przejaśniać. Niebieski szlak mało wykorzystywany, trawiasta ścieżka. Bardzo przyjemne tereny. Jednak jest miły początek dnia, z lekkim poślizgiem, ale jest pięknie. Widoki na Taterki z Pienin zawsze na propsach! Tak sobie szedłem szlakiem na wschód, podziwiając widoki, aż doszedłem do miejsca, gdzie należy szlak opuścić i po bardzo krótkim odcinku otwiera się taki oto rozczarowujący widok na Nową Górę. Niby ma być 100 metrów podejścia w pionie, ale zupełnie nie wygląda. Wygląda jak 15 metrów podejścia. Jednak po wejściu w las, momentalnie zmienia się perspektywa, jak w zaczarowanej krainie i faktycznie jest ostre podejście. Na górze trzeba nawet poomijać jakieś skałki. A potem szczytuje się na kompletnie zarośniętym szczycie. Miedzy drzewami można na dojrzeć odległe o kilometr Trzy Korony, ale w zasadzie nie ma miejsca, skąd można zrobić ciekawe zdjęcie. Zejście z Nowej Góry zaplanowałem na stronę południową. To już dłuższa historia, 300 metrów w pionie, po bardzo stromym, dzikim zboczu. Przewidywałem, że dostarczy więcej atrakcji niż wyjście. Faktycznie po kilkunastu metrach otworzyły się widoki na Tatry. Na zejściu trzeba było omijać całkiem pokaźne wychodnie skalne, ale większych trudności nie było. Można było też zobaczyć kolejny cel wycieczki, tą drugą piramidkę - Macelową Górę. Końcówka lasem, jakąś starą drogą. Nogi pod koniec trochę zaczynały dokuczać, zejście 300 metrów na dziko w bardzo stromym terenie można już poczuć. Jednak ogólnie Nowa Góra nie postawiła wysoko poprzeczki. Czy warto ją zdobyć? Pewnie, że warto, jak się chce być na drugim co do wysokości szczycie Pienin Właściwych, albo najwyższym szczycie Pienin Czorsztyńskich - do korony C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Wt kwi 09, 2024 10:04 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część II - Wąwóz Gorczyński, Macelowa Góra (801) Zejście z Nowej Góry idealnie doprowadziło mnie na koniec Wąwozu Gorczyńskiego. Następnie w planie było zejście tym wąwozem. Wąwóz okazał się bardzo malowniczy i przyjemny. Jego dnem wiodła równa droga. Trochę to wszystko dziwne, bo przecież nie wolno tutaj wchodzić. Zupełnie tego nie odczułem, ale idąc wąwozem obniżyłem się o kolejne 50 metrów. Z niepokojem zerkałem na boczne ściany. Nie wyglądało, jakby dało się po nich wspiąć. Doszedłem do końca i nie było wyjścia. Postanowiłem zaatakować Macelową Górę. 250 metrów podejścia. Początek masakrycznie stromy, ale oczekiwałem, że tam gdzie zaczyna się las będzie już lepiej. Widoczki na okolicę. Drzewa kwitną - w górach. Wiosna jest miesiąc szybciej niż powinna. Jestem w lesie. Czy jest mniej stromo... trudno powiedzieć. Można odsapnąć z widokiem na Trzy Korony przez dziurę w drzewach. Podłoże zrobiło się skaliste. Można poruszać się tylko samym grzbietem. Zejścia na boki wykluczone. Ciężko omijać przeszkody. Robi się coraz bardziej skaliście. Po bokach coraz większe stromizny. Szczyt jakoś długo się nie objawia. Pojawiają się wątpliwości, czy to wszystko będzie miało szczęśliwe zakończenie... Jest w końcu szczyt. Wygląda na widokowy. Najpierw widoki częściowo zza drzew. Ale zoomować można ciekawe kadry Na koniec robi się bardziej otwarta perspektywa. Jest motyl. Jest Dunajec - dokładnie 350 metrów niżej. Czuję się jak na końcu świata. Atmosferę podkręcają myśli o zejściu na zachodnią stronę, czy będzie to w ogóle możliwe. W zasadzie można poruszać się tylko po linii wschód-zachód. Południowe i północne zbocza są zbyt strome, żeby próbować się tam zapuszczać. Zejście początkowo jest podejrzanie łagodne. Potem robi się średnio strome. Mam przeczucie, że sytuacja może się pogorszyć. I faktycznie pogarsza się. Robi się bardzo stromo, ale nie na tyle bardzo, żeby myśleć o odwrocie. Dzielnie walczymy i zwyciężamy To zdjęcie niby ma przedstawiać najbardziej stromy odcinek, który już za nami. Kompletnie nie oddaje. Tobi idzie jak po płaskim. Najbardziej stromo jest tam wyżej miedzy drzewami, ale na zdjęciu tego nie widać. W każdym razie zeszliśmy Macelowa Góra, choć na papierze nie wygląda, jest 3x lepsza od Nowej Góry. Zdobycie jej daje mnóstwo satysfakcji, jest okupione dużo większym wysiłkiem, a na górze można sobie leżeć i podziwiać piękne widoki. Jednak tutaj mała uwaga - nie każdemu się tam będzie podobać, nie każdy ma wystarczająco silną psychikę, żeby tam wejść i zejść A to jeszcze nie wszystko, ale o tym potem... C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Wt kwi 09, 2024 10:06 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część III - Biała Skała (600), Zamczysko (688) Kiedy zejście z Macelowej Góry przestaje być dramatycznie strome i można odetchnąć z ulgą, że się przeżyło, wtedy można pokusić się o poszukanie Białej Skały - to taki punkt widokowy, mur skalny. To naprawdę próba charakteru, żeby w takiej chwili chcieć jeszcze więcej atrakcji, ale naprawdę warto! Widok podobny, do tego z samej góry, ale jednak inny. Natomiast największe wrażenie robi lufa w dół. 100 metrów nad poziomem Dunajca. Ten brzeg to już zagranica. Tamtejsza ludność pozdrawia bohaterów z Polski. Znowu można poszukać sobie fajnych kadrów. Zejście z Białej Skały jest już proste. Widok na Macelową Górę i Białą Skałę z nad Dunajca, z przystani flisackiej. Miłośnikom widoków, bez ekstremalnego zacięcia polecał bym właśnie tylko Białą Skałę - wyjść od dołu i zejść tą samą drogą. No nic, idziemy dalej. Kolejnym celem jest Zamczysko (to mniejsze z lewej). Potem miały być Flaki (to większe z prawej). Ale plany są dynamiczne. Zobaczyłem taką skałkę, ustaliłem, że to Rabsztyn. Fajna nazwa i fajna skałka. Szybkie kalkulacje i zmiana planów, po Zamczysku będzie Rabsztyn. Prawdę mówiąc bardzo dużo czasu zeszło na Macelową Górę i nie chcąc chodzić po ciemku trzeba było skrócić trasę. Macelowa Góra od Zachodu wygląda tak. Biała Skała (pośrodku w dole) zlewa się z nią całkowicie. Co ciekawe widać też Nową Górę (sam szczyt piramidki). Idę łagodnymi łączkami. Sielankowe widoczki na okolicę. A tu jestem trochę wyżej i nieco inny kąt. Macelowa Góra wygląda imponująco, a obok Trzy korony. Jesteśmy pod Zamczyskem. Zza drzew widać jakieś skały i kamienie, nie wygląda to przyjemnie. Przed wejściem w las, warto obejrzeć się za siebie. Tatry znowu zaczyna być lepiej widać. Te zabudowania to Sromowce Wyżne. Podejście na Zamczysko. Strome, kamieniste. A wyżej będzie się trzeba przedzierać przez dzikie róże i jałowce. Jest chyba z 30 stopni. Przypalona słońcem skóra jest bardzo wrażliwa. Pot szczypie w zadrapaniach. W nagrodę z góry takie widoki. Sromowce Wyżne, za nimi Spiska Stara Wieś na Słowacji. Światło coraz lepsze, z lekkim przerażeniem stwierdzam, że już 17:30... Czy damy radę wrócić przed nocą? Czy zgubimy się w dzikich pienińskich wąwozach? Wszystkiego dowiecie się już wkrótce z ostatniego odcinka. C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Wt kwi 09, 2024 10:07 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część IV - Rabsztyn (691) i udane zakończenie wycieczki Zejście z zamczyska od strony północnej było całkowicie łagodne, parę kroków i łączka z widokiem na Flaki. Ponownie wygląda to jakby szczyt był bardzo blisko, a to jest 130 metrów podejścia. Jednak nie idę tam. Byłoby to tylko dodatkowym dokładaniem metrów. Zwracam się ku Rabsztynowi. Jestem praktycznie na jego wysokości, problemem jest to, że oddziela mnie od niego dolina potoku. A w zasadzie podwójna dolina. Na mapie wygląda to dość skomplikowanie. Bardzo chciałbym zdążyć póki jeszcze jest w słońcu. Schodzę fajnymi łączkami, potem daję nura w dolinę. Nadludzkim wysiłkiem wychodzę z mini-wąwozu i widzę drogę, której nie ma na mapie. Zamiast nurkować w kolejny wąwozik, obchodzę go kulturalnie drogą, a potem już tylko 100 metrów stromego podejścia. I tak oto całkiem sprawnie jesteśmy na Rabsztynie. Odczuwam duże zmęczenie, ale cieszę się, że tak łatwo poszło Światło coraz lepsze. Są Tatry. Łapię kolejne kadry, a te z Rabsztyna pofobają mi się najbardziej. Na spokojnie nacieszyłem się widokami. W panikę wpadłem dopiero jak zobaczyłem, że słońce zachodzi za Flakami. Przecież jestem dość daleko od auta, a na dodatek nie mam opracowanego wariantu powrotu z Rabsztyna, bo w ogóle nie planowałem tej górki. Pierwszym pomysłem było zejście do tej drogi, której nie ma na mapie i liczenie, że ładnie zaprowadzi do szlaku niebieskiego, którym szedłem rano. Ale szkoda tych 100 metrów wysokości, a droga wcale nie daje gwarancji sukcesu. Za Rabsztynem widać było łagodnie wznoszące się łąki. Wybrałem ten wariant. Na szczycie łąk jeszcze raz spojrzałem na Tatry. Słońce wciąż zachodziło za Flakami, jakby czas się zatrzymał w miejscu. Następnie wszystko ułożyło się jak w filmie z happy endem. Najpierw pojawiła się jakaś droga, która przeprowadziła mnie przez gęsty las. Potem kolejne łagodne łąki doprowadziły wprost do szlaku, którym szedłem rano. On idzie właśnie tam górą. Jestem na szlaku. Jeszcze jeden widok na Tatry, dla Dobromiła. Słońce dalej świeci. W życiu bym się nie spodziewał, że dzień już taki długi. Idę przez rozległy Majerz. Słońce zaszło za Babią Górą. A chmury nad Tatrami podświetlają się na kolorowo. Idealne planowanie czasu i trasy! Wycieczka trwała trochę ponad 12 godzin. Jedne odcinki były szybkie, inne wolne. Trawers Macelowej Góry (bez Białej Skały) zabrał aż 4 godziny, a to tylko ok. 600 metrów odległości w linii prostej. Podobna odległość jest między Rabsztynem, a niebieskim szlakiem, a czasowo zajęło to 20 minut. I jak tu coś z sensem zaplanować? Pieniny są niesamowite. Niskie, ale charakterne górki stłoczone na małej powierzchni. Mieszanka najdzikszego chaszczowanka i najpiękniejszych widoków. Jest tam jeszcze wiele miejsc wartych odwiedzenia. Pierwszy raz chodziłem na dziko po Pieninach Właściwych. THE END |
Autor: | sprocket73 [ Pn paź 07, 2024 7:29 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Myślę, że warto kontynuować temat Minęło pół roku. Pojawił się pomysł, aby powrócić w tamte strony i odwiedzić miejsca, na które poprzednio nie starczyło czasu, albo nie były w planach. Akurat trafiło się idealne okno pogodowe. Część V - Gumienko (820 m) Zaczynam dokładnie w tym samym miejscu, w Czorsztynie. Na początek plan na piękny poranek na Majerzu, bo ostatnio była mgła. Specjalnie sprawdziłem prognozy, że teraz mgły ma być mało i od 8 powinny być widoki. Okazało się, że mgły było znacznie więcej niż ostatnio Dopiero dużo wyżej zaczęło się przejaśniać. Są lasery, już mi się podoba Wyżej już pełne słońce. Widoczek na Tatry. Czyli standard, bo to samo miałem pół roku temu. Dalej jednak jest już inaczej. Zaraz za odbiciem w prawo czerwonego szlaku do Sromowców pora porzucić szlaki i wejść w las. Dosłownie parę metrów przez gęstwinę i wyłania się niewielka górka - Gumienko. Od północy niewielka, a od południa już konkretna skała. Zaledwie 100 metrów dalej jest kolejna podobna górka - Cyrlowa Skała. A dalej Macelowa Góra - przebój z ostatniej wycieczki. Zbliżenie na Macelową. Na zachodnią stronę mam Flaki i w oddali Żar w Pieninach Spiskich. Nieco dalszy widok: Kýčera(935 m) koło Wysokiej, a w oddali odległy o 50 km Minčol (1157 m) mamy dobrą przejrzystość. Oczywiście Tatry również widać. Poranek był zimny, we mgle powyżej zera, ale ponad mgłą przymrozki. Na skale przyjemnie ciepło, bezwietrznie, słońce operowało mocno. Przymknąłem oczy i... usnąłem Obudziłem się i przez moment nie wiedziałem gdzie jestem. Rozejrzałem się i nie poznałem okolicy. Sporo się zmieniło. Po mgłach ani śladu. Też pięknie Trzy Korony i Nowa Góra. Zwiedzamy boczne punkty widokowe. Widok w dół. Jest trochę skały. Tobi lubi sobie tak stać nad przepaścią. Pionowe ściany robią wrażenie. Stwierdzam, że Gumienko to bardzo ciekawe miejsce, ale trzeba iść dalej. C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Pn paź 07, 2024 7:31 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część VI - Cyrlowa Skała (816 m), Mały Cisowiec (662 m) Kolejnym zupełnie naturalnym celem jest znajdująca się zaledwie 100 metrów od Gumienka Cyrlowa Skała. Najpierw trzeba stromo zejść, potem stromo wyjść, ale ze względu na minimalną odległość nie jest to żaden problem. Ktoś, pewnie PPN, powycinał krzaki na Cyrlowej. Widok na przystań w Sromowcach. Nowa Góra przez gałęzie. Ponownie Nowa Góra. Fajnie piramidalnie tu wygląda. To dzięki niej odkryłem te tereny pół roku temu. No i oczywiście dzieki Dobomiłowi Zachodnia, najbardziej kamienista strona Cyrlowej Skały. Następnie przez las przemieszczam się do czerwonego szlaku, który szybko porzucam i wchodzę na rozległe łąki pod Pieninami, choć ciągle w PPN. Mijam tabliczki ostrzegające o psach pasterskich. Są owieczki, są psy pasterskie, które zaprzyjaźniają się z Tobim. Idziemy dalej, z prawej Rabsztyn, gdzie ostatnio byłem, z lewej Flaki, gdzie nie byłem i nie planuję być, bo nie wyglądają jakoś wybitnie zachęcająco. Skałki na Rabsztynie. Piękne widoczki, Macelowa Góra z lewej. Bardzo piramidalna. A z prawej w dole Biała Skała. Przechodzę obok Zamczyska od tyłu, ale postanawiam nie szczytować, aby nie powtarzać punktów z poprzedniej wycieczki. W planach mam pobliski Duży i Mały Cisowiec. Okazuje się, że Duży jest ogrodzony płotem upraw leśnych. Trudno, to idę na Mały. Pojawiają się chmurki, myślę sobie fajnie, będzie ciekawsze niebo. Widok z Małego Cisowca. To ostatnie chwile słońca. Po chwili całe niebo chowa się za chmurami, które nie wiadomo skąd się wzięły. Całkowite zachmurzenie miało się pojawić, ale dopiero po zachodzie słońca. Specjalnie po to jechałem jak najdalej na wschód, żeby mieć dobrą pogodę. Jestem rozczarowany. Czekam jakiś czas na rozwój sytuacji, ale wygląda, że to koniec słońca na dzisiaj. Miałem iść w stronę Jeziora Czorsztyńskiego, ale bez słońca nie ma sensu. Zresztą czasowo również nie ma sensu, bo jest 16:30 a dzień już krótki. W obliczu takiej sytuacji stwierdzam, że trzeba iść na Flaki. Flaki są pewnie nudne jak flaki z olejem, akurat pasuje. Zaczynam solidne chaszczowanie. Ciężko się przedrzeć, a im wyżej tym gorzej. Jestem trochę zdziwiony, bo nagle robi się jakiś przebłysk słońca, które teraz mi nie jest do niczego potrzebne. Byle do góry, w te krzaki... a potem jakoś w stronę auta. Nic fajnego mnie już chyba dzisiaj nie spotka... C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Pn paź 07, 2024 7:33 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część VII - Flaki Chaszczuję ile wlezie, nagle wychodzę z lasu i podwójny szok. Po pierwsze bo widzę wielki mur skalny, którego się nie spodziewałem, po drugie, bo wraca pogoda, a już byłem pogodzony, że nie będzie słoneczka. Czyli dwie dobre wiadomości, nic tylko się cieszyć Podchodzę pod mur. Wiem już, że nudno nie będzie. Nie ma szans, żeby go pokonać. Wszystko jest bardzo kruche, w zasadzie każdy kamień się rusza, to zupełnie coś innego niż lite skałki jurajskie. A pod murem krzaki. Dzika róża i jałowce. Wszystko z kolcami. No jakaś masakra. W porównaniu z tym podejście na Zamczysko od południa wydaje się proste, łatwe i przyjemne. Tam była ścieżka z drobną ilością krzaków. Tu jest ściana ufortyfikowana krzakami. Dobrze, że mam długie spodnie i długi rękaw. Trzeba napierać wzdłuż muru w górę, zakładając, że na jakimś etapie wpuśći. Nabieram wysokości, stromizna coraz większa, wszystko się sypie. Ryzyko, że człowiek zjedzie wprost w chaszcze z dzikiej róży naprawdę duże. Wygląda na to, że da się wyjść na górę. Tobi znika na długo, prawdopodobnie już sobie szczytuje. Jestem i ja. Wyjście okupione dużym cierpieniem smakuje bardziej Najpierw schodzę trochę górą wzdłuż muru. Tam gdzieś walczyłem. Słońce już nisko, jest klimat. Bardzo piękne widoki. Mur ciągnie się jeszcze daleko w dół, ale pora wracać na szczyt. Jeszcze parę kadrów z dobrym światłem. Górny koniec muru. Sam szczyt Flaków znajduje się kawałek dalej, już w lesie i nie jest atrakcyjny - bez widoków. Ale trzeba zdobyć. Za szczytem po lekkim zejściu przez las rozległe łąki. Jestem w lekkiej panice, jak pójdzie powrót do auta, bo dzień się kończy, dystans spory, a żadnych ścieżek zaznaczonych na mapie tu nie ma. Widok w stronę Gorców. Pół roku temu okazało się, że powrót z Rabsztyna poszedł nadspodziewanie łatwo. Powrót z Flaków był jeszcze łatwiejszy i szybszy. Idąc cały czas kulturalna drogą wyszedłem na niebieski szlak na przełęczy Sańba. Nie mam nic przeciwko temu Powrót przez Majerz już po zachodzie. Coś nie mam szczęścia do tej góry - byłem 4 razy i żadnych widoków, albo mgła, albo już ciemno. Jeszcze tu wrócę! Druga wycieczka w rejon Pienin Czorsztyńskich miała wyczerpać całkowicie cele w tej okolicy. Nie udało się. Koniecznie będzie trzeba wrócić i eksplorować dalej. Hitem okazały się niedoceniane Flaki. Zdecydowanie nie są nudne. Przygoda ze skalnym murem dała pewne pojęcie jak może wyglądać walka ze skałami w Pieninach - prawdziwe piekło: kruszyzna i kolce. W najwyższych partiach między Trzema Koronami a Sokolicą jest największe nagromadzenie skał. Czy ja bym chciał tam się znaleźć? Sam nie wiem. Ale w okolice Czorsztyna na pewno wrócę. THE END |
Autor: | sprocket73 [ Cz lis 14, 2024 2:01 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Nie myślałem, że tak szybko wrócę w te strony i to jeszcze z Ukochaną Trochę zaległa relacja, bo z zeszłego piątku. Część VIII - Ula (713 m) i Czubatka (674 m) Zaczynamy w Czorsztynie, tak jak zawsze, ale parkuję w innym miejscu - przy cmentarzu. Stamtąd przebijamy się gęstym lasem nad jezioro. Potem kilkadziesiąt metrów drogą i zaraz odbijamy w prawo. Długie strome zacienione łączkowe podejście na Ulę dało lekki wycisk. I żadnej nagrody, zalesiony wierzchołek bez widoków. Teraz trzeba zejść niżej na coś,co na mapie wygląda interesująco - skałki o nazwie Czubatka. Trafiamy na jakąś grzędę, to musi być to. Grzęda jest dłuższa niż się spodziewałem. Trochę szczena mi opada jak widzę co się dzieje. Tobi też nie wierzy własnym uszom. Docieramy w okolice końca. Chociaż nie, koniec jest jeszcze przed nami w formie cypla. Tobi mówi, że dalej już nie idzie. Ukochana w ogóle nie jest cyplem zainteresowana, już wcześniej jest dla niej wystarczająco ciekawie i mówi, że nie musi iść na cypel. A mnie się na cyplu podoba. Widok naprawdę robi wrażenie. Niedzica. Tatry. Powstrzymam się od nazywania szczytów, bo jeszcze mi się coś pomyli Powiem tylko, że na tym z lewej Tobi był Jednak najfajniejszy widok w dół. Ostatecznie Ukochana dała się namówić na sesję na cyplu. Ryzykowała dla zdjęć, dla lajków. Widoczek wstecz wzdłuż grzędy. W oddali na wprost Flaki, a dokładnie ich zachodni wierzchołek Polenica, dużo bliżej po prawej Piekiełko. Na Czubatkę miałem iść za pierwszym razem i za drugim też, ale nie starczało czasu. Dlatego teraz od niej zacząłem. Na mapie to miejsce wyglądało na coś fajnego. W rzeczywistości było jeszcze lepiej. Polecam C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Cz lis 14, 2024 2:02 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część IX - Piekiełko (678 m), Ubszar (656 m), Pulsztyn (608 m), Sołtysia Skała (582 m) Idziemy dalej. Schodzimy na łąkową przełęcz między Czubatką a Piekiełkiem. Przehodzimy Piekiełko - nazwa obiecywała coś ciekawego, a było tak... Schodzimy na kolejną łąkową przełęcz. Idziemy na Ubszar - tu jak widać wycięto krzaki. Są widoki. Po lewej na rozległych łąkach Pulsztyn i Sołtysia Skała. Tam pójdziemy. Ubszar jest warty odwiedzenia. Od Uli do Ubszaru jest zaledwie 400 metrów w linii prostej. Na tej odległości mamy 4 grzbiety i 3 trawiaste przełęcze. Rzeźba terenu jest niesamowita.Ukochanej bardzo się podoba łażenie po czymś takim. Przed nami Flaki, widać mur skalny, który zdobywałem z takim trudem ostatnio i zachodni wierzchołek Flaków - Polenicę. Pokazuję jej skalny mur na Flakach. "Ale tam nie idziemy?" - pyta z obawą. "No właśnie idziemy, to główna atrakcja dnia" - odpowiadam. "Tam na to pionowe nie idę" - przyjmuje twarde stanowisko. "To tylko takie złudzenie, fajnie tam jest" - uspokajam Na razie problemem było zejście z Ubszaru, ale okazało się, że jest wygodna droga. Przecież na te łąki na przełęczy trzeba jakoś dojechać. Wszędzie były ślady wypasu owiec. Widok wstecz na wierzchołek Ubszau. Flaki z boku prezentują się pięknie, a skałki już nie takie straszne. Za to straszne jest podejście na wierzchołek Pulsztyna, a tak niewinnie wyglądał z góry. Ale z góry coś przynajmniej widać Do Sołtysiej Skały trzeba większy kawałek przejść rozległymi łąkami. Ta piramida to Macelowa Góra. Cyrlowa Skała, Nowa Góra, Trzy Korony, Macelowa Góra. Zbliżenie na Nową Górę i Trzy Korony. Po przeciwnej stronie Humbark i Cisówka. Na Sołtysiej Skale są krzyże, ołtarz i stacje drogi krzyżowej, ale widoków nie ma. Wracamy na rozległe łąki. Widoki w stronę Słowacji. Jest super, jest sielankowo... ale jak to będzie z Flakami? Czuć lekkie napięcie. C.D.N. |
Autor: | sprocket73 [ Cz lis 14, 2024 2:02 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Część X - Polenica (803 m), Majerz (689 m) Przyszło zmierzyć się ze skalnym murem, ale najpierw trzeba do niego dotrzeć. Łączki kończą się w chaszczach i stromiznach. Wychodzimy na bonusową skałkę widoczną po lewej. Jak na takie nic, oferuje całkiem ładne widoczki. Jak widać nastroje są dobre. No to teraz mur na Flakach... zaczyna się stromo. Tak to wygląda, całkiem sympatycznie. Już jesteśmy w górnej części. Trochę za łatwo poszło, jednak lepiej smakuje, jak się zdobywa od dołu tak jak ostatnio. Macelowa Góra. Widok z góry. Ciekawe porosty. Idziemy jeszcze na skały na Polenicy, które ostatnio przeoczyłem i na jej szczyt. A potem powrót. Idę 5-ty raz przez Majerz podczas moich wypadów w Pieniny, ale pierwszy raz go widzę. Do tej pory miałem 2x poranne mgły i 2x po zmroku. I trzeba przyznać, że ładny jest. W tle z prawej Flaki. Delektujemy się widokami. Tatry. Balony i Pilsko. Na koniec zachód już przy aucie. Trzecia wycieczka w te strony zakończona. Można powiedzieć, że zadomowiłem się w tej okolicy. Pieniny Czorsztyńskie są super! W sam raz, żeby się po nich powłóczyć pozaszlakowo THE END |
Autor: | kefir [ Pt lis 15, 2024 3:37 pm ] |
Tytuł: | Re: Pienińskie piramidy |
Spływałem kajakiem w tamtych okolicach przy okazji któregoś weekendu Spoko pomysł, górki niepozorne, ale nawet widokowe, zoom dobry... chociaż z nie Jakoobowy Pogoda Wam dopisała. |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group http://www.phpbb.com/ |