Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Pn wrz 16, 2024 8:19 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn sie 05, 2024 8:19 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4478
Lokalizacja: GEKONY
Ale zanim przejdę do relacji to podeślę jeszcze link do próby przejścia MSB kilka dni wcześniej:
https://summitate.wordpress.com/2024/08 ... beskidzki/
Nie chce mi się już bawić z obróbką zdjęć.

Do sedna.

Dwudniowy wypad w słowackie górki których nie miałem jeszcze okazji złazić przyniósł zwiedzenie 4 pasm we wschodniej części. Budzik na 6 rano, wszystko przygotowane, pierwszy przystanek Gabaltov skąd będę podchodził na Busov. Początek wędrówki specjalnie zaplanowany stąd żeby uniknąć przechodzenia przez Cigel’ke i odganiania się od romskich dzieci. Parkuję przy kościele i ruszam przez łąkę do zielonego szlaku i dalej pod górę.

Obrazek
Lackowa widziana z podejścia na Busov

Początek podejścia to idealne miejsce dla fanów makrofotografii bo przed lasem znajdują się wielkie łąki z masą różnokolorowych motyli. Przyjemnie się szło w takim otoczeniu przyrody. Do tego po lewej stronie mam widok na Lackową, którą 100 lat temu odwiedziłem z Puchatym. Miał ze sobą kartki do fotek szczytowych zanim to się stało modne. Za plecami coraz szersza panorama na pasmo Beskidu Niskiego i Cergov.

Po wejściu do lasu z radością witam cień, jest mega gorąco i przy źródełku postanawiam zamoczyć sobie głowę i cały podkoszulek. Od razu lepiej. Szlak w większości wiedzie leśną drogą, jedynie ostatni odcinek to wąska ścieżka w lesie z kamieniami i skałkami.

Obrazek
Górna część szlaku na Busov

Po zrobieniu 600 metrów podejścia wchodzę na najwyższy szczy Beskidu Niskiego i jedyny który przekracza 1000 m n.p.m. Dopiero tutaj spotykam pierwszą osobę, oczywiście turysta z Polski, wybrał się w góry aż z Torunia. Jest przynajmniej z kim zamienić parę słów. Miłym zaskoczeniem dla mnie są widoki na pasmo Cergov i chyba Góry Lewockie, dodatkowo jest zeszyt wejść, oraz tablica z najbliższym otoczeniem (którego nie widać).

Obrazek
Widok ze szczytu Busova

Później na szczyt dochodzi kolejna dwójka turystów, też Polski, a na zejściu spotykam jeszcze jednego, a jakże – z Polski. Urozmaicam sobie zejście odbijając w leśną ścieżkę (wyszło chyba na to samo) i schodząc do szlaku kawałek niżej, oraz tym razem idę przez drugą łąkę, albo drugą część wielkiej łąki i trafiam na młode sarny.

Obrazek
Spojrzenie na południe podczas zejścia

Wędrówka zajęła mi ok 2,5 godziny to jadę w kolejne pasmo – Onadvska Vrchovina, czyli Wyżyna Ondawska, gdzie mam do wyrównania rachunki ze Smilnianskim Vrchem na który nie zdążyłem wejść podczas wypadu pod namiot 2 lata temu. Wtedy atakowałem od północy, tym razem od południa z miejscowości Smilno. Próbuję jakąś boczną drużką podjechać jak najbliżej wzniesienia żeby darować sobie długie podejście i na pewno ominęła mnie atrakcja w postaci luźno biegających psów, za to droga była raczej pod traktor i jechał z duszą na ramieniu żeby się gdzieś nie zawiesić, albo nie złapać kapcia. Zaparkowałem przy polu za drzewami, o najbliższych zabudowań ponad kilometr, można zaczynać akcję. Już na samym początku rzuca mi się w oczy Stebnicka Magura i przypomina mi się jak na podejściu wyciskała z nas siódme poty. Na szczyt Smilnianskiego Vrchu nie prowadzi żaden szlak turystyczny więc idę trochę na pałę, trochę leśnymi dróżkami. Jeszcze pod lasem przy wiacie turystycznej spotykam jakiegoś szanownego jegomościa, ale po bełkocie którym chciał do mnie zagadać ciężko ustalić co to język.

Obrazek
Stebnicka Magura od razu rzuca się w oczy

Obrazek
W kierunku południowym

Obrazek
Wiata turystyczna pod lasem

Obrazek
Trochę taką drogą, trochę na azymut

Idzie się trochę jak przez lokalny las, po drodze znowu widzę sarny czy coś w ten deseń i trafiam na dwa opuszczone wagony kolejowe które robią chyba za schronienia dla myśliwych, albo leśniczych.

Przy zabawie w szukania kija wbitego w ziemię w najwyższym miejscu lasu pomaga mi nawigacja mapy.cz ostatnie kilkaset metrów to nawet ewidentna ścieżka, tyle, że po w miarę płaskim zalesionym terenie. Ale szczyt odnaleziony, pamiątkowa fota jest, rewanż udany. Można schodzić.

Obrazek
Smilniansky Vyrch

Na zejściu trzymam leśnej drogi która prowadziła na szczyt i wychodzę w trochę innym miejscu niż zaparkowałem, więc przecinam przez łąki na skos. Tym razem podczas wycieczki minąłem 1 osobę przy wiacie na początku, 1 na quadzie i jedną na starym motorze w lesie. Godzinka z haczykiem to jadę dalej.

Teraz dłuższa trasa nad jezioro Zemplinska Sirava nazywane słowackim morzem, skąd mam zamiar wchodzić na Vyhorlat. Po drodze mam jeszcze trochę atrakcji, min. jadę przez miejscowość chyba Svidnik gdzie odbywa się festyn/odpust i tam jak się bawią to się bawią. Zamknęli główną drogę przelotową przez miasto, na środku stoją dmuchańce, stragany, sprzedają różne pierdółki, ale najbardziej moją uwagę przykuła sprzedaż roślin z takich wózków jak w marketach są czasami jaj jest dostawa thuj, albo kwiatków. W Polsce handlu roślinami przy takich okazjach nie widziałem. Ponieważ główna droga jest zamknięta to robię objazd bocznymi dróżkami przez osiedle.

Gdzieś kawałek dalej przejeżdżając przez wieś, sołtys musiał mieć dobry humor i puszczał muzykę przez te głośniki co mają na słupach. Uchyliłem okna i normalnie było słychać jak leci coś a’la Zenek, a w przerwach między piosenkami się wypowiadał.

Robię sobie przerwę przy jeziorze Velka Domasa, jest ciepło to wchodzę do wody zamoczyć stopy, ale jak zobaczyłem, że woda do czystych nie należy to wyszedłem. Ludzie tam się kąpali, a ja zużyłem 1,5 litra wody z butelki żeby się umyć.

Po dojechaniu na miejsce sprawdzam, że wg mapy trasa tam i z powrotem zajmie mi ok 10 godzin, a już jest trochę późno, do tego nie udało mi się znaleźć nic otwartego, albo bezmięsnego przy trasie i zdążyłem już trochę zgłodnieć. Ile można jechać na 2 bułkach, batonach i musach? Wpisuję w nawigacji pizzeria i jeżdżę od punktu do punktu w poszukiwaniu czegoś faktycznie otwartego, a nie tylko na googlach i chyba dopiero gdzieś we wsi Chońkovce trafiłem na pizzerię, gdzie poza piwem i pizzą wydawaną z okienka nie było niczego, ale w smaku ok. Gdy tak sobie czekałem na pizzę przy jedynym stoliku w ogródku dosiadł się do mnie jakiś dziadek z chłopaczkiem, pogadaliśmy trochę, ponarzekał na demografię na Słowacji, że szkoły zamykają bo jest za mało dzieci, dużo ludzi emigruje, a jak wnuk chce grać w piłkę w normalnych warunkach to aż do Preszowa na treningi go wożą. Pośmialiśmy się i nawet nie było specjalnej bariery językowej.

Po odebraniu zamówienia część jem od razu, część zostaje na kolację i 1 kawałek na śniadanie.

Vyhorlat trzeba przełożyć na jutro, a dzisiaj postanawiam podjechać jeszcze na pobliski Paprtny Vrch i ruiny zamku Tibava u jego podnóży.

Resztki które pozostały z zamku starają się odbudować, jest betoniarka na murach i widać, że jakieś prace muszą tam trwać.

Obrazek
Vyhorlat z drogi

Na Paprtny Vrch przez zamek tam i z powrotem można się zmieścić w godzinie. Szlak głównie przez łąki z widokiem na Vyhorlat, a ze szczytu dodatkowo na granicę Słowacko-Ukraińską. Przy dobrej pogodzie można by pewnie dojrzeć Połoninę Równą, itd. Mnie jednak na szczycie złapał deszcz. Ludzi zero, za to było chyba kilkadziesiąt saren i jeleni w okolicy, a przy drodze 2 lisy.

Obrazek
Paprtny Vrch 622 m n.p.m.

Obrazek
Pasmo Vyhorlatu ze szczytu Paprtnego Vrchu

Obrazek
Grzbietem biegnie granica między Słowacją i Ukrainą

Prognozy na jutro nie rozpieszczają więc robię korektę planów i na Vyhorlat planuję jutro wchodzić z Zemplinske Hamre, a dzisiaj podjechać jeszcze na parking przy szlaku. Jest już ciemno i mimo ograniczeń do 90km/h jadę sporo wolniej bo co jakiś czas przez drogę przeskakują jakieś zwierzątka, albo spacerują poboczem bez żadnych odblasków romskie dzieci.

Przy parkingu miła niespodzianka, jest miejsce gdzie można się odświeżyć, toaleta, umywalka, kabina prysznicowa, wszystko czyste i pomieszczenie większe niż niejedna łazienka w bloku. Przynajmniej jak teraz będę spał w samochodzie to mi nie będzie śmierdziało. Minus jest taki, że na parking co jakiś czas ktoś podjeżdża, takie miejsce spotkań, a po północy przyszła burza i trochę mi hałasowała nad głową. To nie był najbardziej regenerujący sen na świecie.

Budzik pierwotnie miałem na 5, ale przestawiłem o godzinę żeby dojść do siebie i po 6 rano nawet się rozjaśniło. Może to co miało lać dzisiaj wypadało się w nocy? Zjadam ostatni kawałek pizzy i zbieram się raz, dwa na szlak.

Obrazek
Wejście na szlak

W okolicy warto podejść jeszcze nad Morskie Oko i Sninsky Kamen, ale przy niepewnej pogodzie wolę nie wydłużać dodatkowo trasy, zwłaszcza, że na dole nie miałem zasięgu i nie mogłem sprawdzić map pogodowych. Idę początkowo żółtym szlakiem, zaraz po przekroczeniu mostu znajduje się tablica informacyjna (tylko po słowacku), że wchodzimy na teren poligonu, nie wolno zabierać broni jeżeli jakąś znajdziemy, przebywać tutaj dłużej niż 24 godziny, a jeżeli doznamy uszczerbku na zdrowiu, lub zginiemy to nasz problem. Dobra, tutaj nie będę schodził ze szlaku.

Jest spory zaduch, więc powtarzam patent z pierwszego dnia i chłodzę się przy napotkanym źródełku. Na szlaku totalna cisza i pustka, tylko ptaki gdzieniegdzie słychać. Podobno niedźwiedzie czasami tutaj zachodzą, ale przez cały dzień nie widziałem żadnego zwierzątka.

Obrazek
Janickova Skała przy szlaku na Vyhorlat

Szlak jest przyjemny, mostki, skały, pralas, więc drzewa są wielkie i mimo, że nie ma widoków na okolicę to idzie się bardzo fajnie. Na przełęczy Tri Tably znajduje się rzeźba człowieka w kamieniu, zmieniam tutaj również kolor szlaku i trzymam się teraz kawałek czerwonego, a później zielonego i przechodzę przez kilka pomniejszych szczytów. Będę tędy też wracał więc już się „cieszę” na myśl o stromych podejściach na powrocie. Miejscami jest stromo i wąsko, zdarza mi się pojechać na błocie, na szczęście nie zaliczam spektakularnej gleby. Jest pusto, parno, mgliście, miejscami ciemno od drzew. Trochę dziwnie mi się idzie.

Obrazek
Przełęcz Tri Tably

Obrazek
Gdzieś na szlaku na Vyhorlat

Obrazek
Miejscami las gęstnieje

Obrazek
Wiata na polanie pod wierzchołkiem

Trochę ponad kilometr przed szczytem znajduje się mała polana z wiatą turystyczną, chmury gęstnieją, ale jeszcze ciągle mam nadzieję, że coś zobaczę ze szczytu. Tak na prawdę kołacze się w głowie po cichu optymistyczna wizja, że wyjdę ponad chmury i opadnie mi kopara z wrażenia.

Robię ostatnie podejście, końcówka to już przejście częściowo odsłoniętym grzbietem na szczyt i… nie nie opadła mi kopara. Dalej jestem w chmurze.

Obrazek
Vihorlat 1076 m n.p.m.

Na szczycie chwilę odpoczywam, zajadam orzeszki, piję trochę wody której nie dokupiłem wczoraj w sklepie, a jedną butelkę zmarnowałem przecież na mycie stóp. Nawet nie ma za bardzo sensu robić zdjęć. Za to po kilku minutach siedzenia zaczyna padać, więc jest sens zabierać się do drogi powrotnej, 11 km na szczyt, a teraz trzeba wrócić tą samą drogą do tego w deszczu. Na szczęście las jest tak gęsty, że krople właściwie nie przedostają się przez korony drzew i z początku idę nawet bez kurtki przeciwdeszczowej. Dopiero po ok 15 minutach nagle przychodzi oberwanie chmury i szybko muszę się ubierać, aparat i telefon chowam do plecaka, nakładam pokrowiec i przyspieszam kroku. Zaczyna tak lać, że to jest jakaś masakra, nigdy czegoś takiego w górach jeszcze nie przeżyłem, w ogóle nigdy mnie tak nie zlało. Normalnie ściana deszczu która przyszła w kilka sekund. Później doszedł jeszcze wiatr i zaczęło grzmieć w okolicy. Pięknie. Ścieżka którą szedłem szybko zamieniła się w potok, a na podejściach woda wlewała mi się do butów od góry, Miałem na sobie krótkie spodenki które były całe mokre zaraz jak tylko lunęło, podkoszulek i cienką kurtkę przeciwdeszczową przez co przy wietrze i deszczu żeby się rozgrzać chcąc nie chcąc musiałem się ruszać. Jak już byłem totalnie mokry, zmarznięty, a grzmoty latały gdzieś po okolicy miałem takie etapy, że najpierw zakląłem pod nosem, później było mi już wszystko obojętne co się dzieje i tylko maszerowałem przed siebie góra-dół-góra-dół bo przez kawał drogi szlak prowadzi grzbietem ok 900-1000 m n.p.m., a później to zaakceptowałem i sam do siebie się śmiałem, że takie warunki to już są niezłe jaja.

Zaczęło się uspokajać dopiero w okolicy przełęczy Tri Tably, od tego momentu też szybciej traciłem wysokość i po chwili po deszczu zostały już tylko wielkie kałuże i parujący las. Przy końcu szlaku spotkałem pierwszą osobę – biegacza, który zasuwał pod górę. On miał dla mnie wtedy inny poziom ekstremizmu. Był dla mnie prawdziwym hardcorem, ja schodziłem z góry cały przemoczony i ucieszony bo jednak mimo wszystko burza mogła się ze mną obejść gorzej, a on sobie tam biegał na lekko. Żeby była jasność – jak sprawdzałem prognozę dzień wcześniej to padać miało dopiero popołudniu, a burze miały iść bardziej przez Bieszczady. Po prawie 6 godzinach wycieczki i zrobieniu 1200 metrów podejść jestem w końcu przy samochodzie i z chęcią jeszcze raz odwiedzam przyparkingową łazienkę gdzie mogę się ogarnąć, powycierać i powykręcać mokre ubrania. Po takich przejściach więcej gór na razie nie planuję.

Obrazek
Parujące Bieszczady widziane z drogi powrotnej

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sie 06, 2024 6:56 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2235
Taki słowacki Beskid Niski i Bieszczady. Nigdy tam nie dotarłem, za daleko na jednodniówkę, a jakoś nie było weny na dłuższy wyjazd. A na pewno warto, jak w każde góry.

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 2 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 2 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL