Po udanej sobocie w paśmie Policy nabrałem chęci na coś oryginalnego w niedzielę - nieznane tereny na słowackiej Orawie.
Jedziemy do miejscowości Oravský Biely Potok, parkujemy przy cmentarzu. Po drodze pogoda była okropna, wszystko w mgłach, przymrozki do -7 stopni. Jednak pod sam koniec wyjechaliśmy z mgieł i nagle pogoda zrobiła się śliczniusia. Pełne słońce, jesienne kolorki i mróz.

Najpierw idziemy żołtym szlakiem na Bane (943 m).

Modrzewie dają radę.


Sporo widać. Pasmo Policy, gdzie byliśmy wczoraj - Okrąglica, Urwanica, a z mgieł wyłania się Uhlisko (860 m), gdzie kiedyś byliśmy z Sebastianem.

Mała Fatra.


A my sobie idziemy na Kopec.

Widoki obniżają tempo marszu



Kopec (1251 m) - najwyższa góra wycieczki - widoków brak, jak na Czuplu


Ale kawałek dalej pojawiają się Tatry.

Po drodze robimy postój w bacówce.

Fajne miejsce. Na stole leżą batoniki i karteczka, z której wynika, że można się częstować. Przeterminowane zaledwie 3 miesiące, więc biorę nieśmiało jednego - przepyszny, choć Ukochana twierdzi, że trochę zjełczały. Już miałem iść po drugiego, ale przyszli ludzie, więc się pohamowałem.

Jeden koleś mówił coś o piwie i wszedł w wysokie trawy, po chwili pojawił się z dwoma sześciopakami. Zostałem poczęstowany

Piwo czekało od lata. Było zmrożone, ale pod bacówką, gdzie opierało się słońce zrobiło się upalnie, więc piwko smakowało wybornie.

Zrobiło się przyjemnie, że aż nie chciało się opuszczać tego miejsca. Koleś częstował piwem wszystkich, którzy przechodzili obok. Słowacka gościnność przebija polską

No ale trzeba było iść dalej...

No to idziemy... oddalamy się od chatki.

Przybliżamy się do Tatr.

Bardzo mi się podoba, więc wchodzę w trawy, ale nie znajduję więcej piwa



W kocu przeganiają nas znajomi z chatki - zapamiętajcie tego gościa, mógł sam wypić a się podzielił.

Wracając do widoczków...

Góry Choczańskie.

W końcu mamy całe Tatry na wprost - imponujący widok.

Idziemy na Machy. Wieża jest fajnie przemyślana. Duże pomieszczenie na dole może dać schronienie wielu osobom. Bocianie gniazdo na górze dla najdzielniejszych.

Najdzielniejsi - to my.

Widok z wieży.

Osobita.

Brestowa, Salatyn, Pachoł.

Na miejscu myślałem, że to Ciemniak.
A tak naprawdę to, idąc od lewej: Bobrowiec, Kominiarski Wierch, Małołączniak, Twarda Kopa, Krzesanica, Ciemniak, Świnica i Grześ.

Złazimy z wieży. Dużo z niej widać. Uff. A to po lewej to Kopec.

Troszkę się cofamy.

I schodzimy niebieskim szlakiem w stronę Zuberca. Tatry niezmiennie robią imponujące wrażenie...

Obniżamy się i zbliżamy do Tatr, które wyglądają coraz bardziej potężnie.

Droga prowadzi niewysokim grzbietem, jakby specjalnie zrobionym żeby z niego oglądać Tatry.

Po przeciwnej stronie Machy i Mnich.

Przerwa na posiłek. Tobi woli patrzeć na jedzenie zamiast podziwiać widoki


A na widoki można patrzeć i patrzeć.

Grzbiecik, którym idziemy też ma swój urok.

Osobita i wieża widokowa nad Zubercem.


Kiedy szlak zaczyna schodzić do Zuberca, my schodzimy w przeciwną stronę.

Pora wrócić na grzbiet, z którego zeszliśmy.

Widok na grzbiet widokowy.

My coraz wyżej, słońce coraz niżej.

Jesteśmy na grzbiecie, na przełęczy pod Machami.

Jeszcze małe podejście na Mnicha i koniec wychodzenia na dzisiaj. Całkiem sporo tego było.

Zachód łapie nas na łączkach zejściowych do Orawskiego Białego Potoku.

Trochę szkoda, że dzień już taki krótki. Choć widoki po zachodzie też mają swój urok.

Tobi musi ćwiczyć nawet po ciemku. Biedny piesek.

Taka to była wycieczka. Spodziewałem się czegoś fajnego po zachwalaniu tych terenów przez Sebastiana. Rzeczywistość przerosła nawet te oczekiwania. Cudne tereny!

THE END