Miesiąc temu jak byłem w Tatrach to nie dopisała pogoda trochę, a tym razem mimo, że byłem dużo lepiej przygotowany i jeszcze bardziej napalony na wyjazd to znów agent zadziałał i cały mój misterny plan na nic
Miałem sobie tydzień pochodzić i wejść na Kościelec, Świnice może Rysy a tymczasem:
dzień 1:
Przyjechałem rano do Zakopanego pociągiem udałem się do Kuźnic, przebrałem się i ruszyłem szlakiem przez Boczań do Hali Gąsienicowej w ~1/3 drogi zaczęło mi coś niemiło dokuczać lewe kolano czym dalej było coraz gorzej cułem się jakbym miał nienaoliwione, poczułem się fatalnie wiedziałem już, że nie zdziałam zbyt wiele. Droga do Hali Gąsienicwoej zajęła mi 3h (przystanki robiłem dosłownie co chwila), żeby było weselej przyplątało się jeszcze jakieś przeziębienie (po wyjściu z pociągu już czułem lekki dyskomfrot w gardle). Posiedziałem trochę przy jednej z chatek, pogoda była wspaniała, słońce pięknie grzało. Później w Murowańcu się ciut posiliłem wypiłem herbatkę i postanowiłem powrócić do Zakopca podkurować się (miałem złudną nadzieje, że jeszcze z kolanem da się coś zrobić, z przeziębieniem też)
dzień 2:
ból kolan i przeziębienie nie bardzo chciały się odczepić wiec postanowiłem odpocząć jeszcze jeden dzień w Zakopanym i nazajutrz wracać do domu (o wyjściu w góry nie mogło być już niestety mowy

), poszedłem zobaczyć Krupówki bo nigdy wcześniej tam nie byłem i mimo iż komercja tam zionie w te i wefte to ma swój klimat ta ulica. Sprawdziłem też skocznie, imponująca jest nie powiem
dzień 3:
Miałem już wracać ale poczułem się troche lepiej (z rana tylko). Z racji, że nigdy nie widziałem Rys wybrałem się nad Morskie Oko. Myślałem, że z tą asfaltówką łatwo pójdzie a było dość ciężko jednak, zwłaszcza w drodze powrotnej kiedy to jeszcze dopadła mnie gorączka

i padło prawe kolano (dokładnie taki sam ból jak w lewym)
Jak wracałem busem do Zakopanego i puźniej już w Zakopanym to miałem takiego doła psychicznego jakiego dawno nie miałem. Tak chciałem połazić po górach tak się cieszyłem a tu takie przeciwności. Ehh... I teraz musze czekać rok i mieć nadzieję, że kolana nie spłatają psikusa (będę przy nich majstrował przez ten rok). W ogóle nigdy w życiu wcześniej takiego czegoś nie miałem z kolanami, nic nie zapowiadało takiej klęski

. W Zakopcu byłem już tak zmęczony, że postanowiłem jeszcze raz przenocowąć i nazajutrz wróciłem do domu.
W sumie to polizałem lizaka przez papierek
Ale miałem piękne widoki z dolin, które mi zapadły głeboko w pamięć

To może się będą śnić od czasu do czasu do następnego lata
