Chyba po raz ostatni już pojechałem w Zachodnie Tatry, przynajmniej w tym roku. Bo ile można ? 5 razy w zeszłym i 2 razy w tym roku...W Boże Ciało jadę w Tatry Wysokie ... no ale do rzeczy.
Pierwszy raz pojechałem samotnie w Taterki. Zadekowałem się w Chochołowskiej, po lekkiej rozgrzewce w okolicznych lasach, w czwartek ruszyłem na "główny spacer" czyli przejście całej grani "dookoła" chochołowskiej. Plan był taki : Grześ -Rakoń - Wołowiec - Łopata - Jarząbczy - Kończysty - Starorobociański - i tu miałem wrócić z powrotem w kierunku Kończystego przez Trzydniowiański do schroniska.
Wyszedłem o 8.30 > o 10tej byłem na Grzesiu. Pogoda niesamowita, totalna lampa super widoczność i ani jednej chmurki. O 11stej byłem na Rakoniu, gdzie zrobiłem lekki popas, dziwiąc się że nie ma ani jednej osoby ani za mną ani przede mną... Taki górski alien daje poczucie odosobnienia, zdania tylko na siebie, i czułem się trochę dziwnie - ale szedłem dalej. Na przełęczy pod Rakoniem, przyleciały dwa kruki które towarzyszyły mi przez chwilę, po czym pod samym Wołowcem spotkałem stadko 5ciu kozic

z czego jedną "widać" na zdjęciu
Zostawiłem Kozice na Wołowcu i skierowałem się w stronę Łopaty i Jarząbczego. Śnieg był rozmoknięty, więc raki miałem cały czas w plecaku, i właściwie w tym roku w ogóle jest ze 2 x mniej śniegu w Zachodnich niż w roku zeszłym...Warunki w Tatrach Zachodnich, są naprawdę ok, i moim zdaniem w tym roku nie trzeba było żadnego sprzętu
żeby sobie połazić.
Szlak który trawersuje szczyt Łopaty w pewnym momencie odsłania z tyłu bodaj Ostrego Rohacza którego widać tutaj :
Musiałem nieźle sie nakombinować żeby zrobić to zdjęcie bo aparat nie chciał sie ustawić na skale w odpowiedni sposób.. na drugi raz trzeba zabrać woreczek z grochem
Potem było już 300 metrowe podejscie na Jarząbczy, które udało mi sie zrobić w 35 minut. Tak że cała droga z Wołowca zajęła mi 1,5 h - i o 14stej byłem na Jarząbczym.
I tutaj zaczęła dawać mi sie we znaki rzecz której kompletnie nie przewidziałem ... Słońce. Nie zabrałem ze sobą żadnego filtra przeciwsłonecznego,a jak sie potem okazało w schronisku też nie mają nic ..ani filtrów ani nic na poparzenia słoneczne

Spiekłem sobie twarz aż "miło" wyglądam teraz jak pobratyniec Lepppera
No ale wracając do Jarząbczego, posiedziałem tam z 15 minut, i ruszyłem w stronę Kończystego, gdzie byłem w ciągu 20minut. Darowałem sobie Starorobociański, chcąc uniknąć dalszych ekscesów z opalenizną, postanowiłem wracać do schronu, przez Trzydniowiański, gdzie spotkałem pierwszych ludzi od Rana !!
To był niesamowity spacer, pierwszy raz totalnie samemu, i pierwszy raz nie spotkałem żywej duszy na szlaku przez cały dzień
