Chciałem podzielic sie wrażeniami z weekendowego wyjazdu w nasze ukochane góry
Wybralismy się w piatek, pogoda była wspaniała, nie mogłem wysiedzieć w PKS-ie że tracę taki ładny dzień na siedzenie na tyłku. Aczkolwiek pojawił się tu jeden optymistyczny akcent - pierwszy raz w życiu zobaczyłem Tatry juz z przedmieśc Krakowa. Co prawda tylko na chwilę i tylko kawałek pasma pomiędzy Łomnicą i Lodowym, no ale zrobiło to na mnie duże wrażenie. Po przyjeździe do Zakopca ok 21 doznaliśmy lekkiego szoku - ani żywego ducha, Krupówki zupełnie puste, żadnych busów na postoju. Fajnie tak poza sezonem

Na nastepny dzień był planowany Kozi Wierch od piątki.
Rano o 6 z minutami bylismy przy dworcu... ale niestety, duzy minus tego Zakopanego poza sezonem - nie ma jak dojechać do Palenicy. Turystów praktycznie żadnych, jeden kursowy bus pojechał o 6.10, nastepny miał byc bodajże o 8.50. No przeciez nie będziemy jak głupi czekać 2 godziny, więc z żalem musieliśmy zrezygnować z Koziego Wierchu. Wsiedliśmy w bus do Kuźnic, załadowany do pełna narciarzami. Wg naprędce ułożonego planu B mieliśmy wejśc sobie na Kasprowy zielonym szlakiem, a potem zobaczyć co i jak i albo pójść w lewo na Pośrednią Turnię, albo w prawo do Kopy Kondrackiej, a może i jeszcze dalej. W lesie na poczatku szlaku panował przeraźliwy ziąb, a sam szlak pokryty był zlodowaciałym śniegiem i zupełnym lodem. Dośc szybko założyliśmy nasze 4-zębne raczki, które okazały się wprost idealne na takie warunki. Po prostu szło się do przodu bez żadnych problemów, co bez raczków było prawie niemożliwe. Przy Myślenickich Turniach sniegu nie było, tam jakos lepiej dociera słońce. Wyżej znów był snieg, ale powoli zaczynał już mięknąć. Ponad lasem znów twardy, zlodowaciały snieg i znów raczki okazały sie wspaniałym wynalazkiem. Słońce przygrzewało mocno, ale widocznośc była rewelacyjna - żadnej mgiełki, Babia Góra była jak na wyciągnięcie ręki. Podejście pod sam Kasprowy dośc mozolne, ale wreszcie stanęlismy na szczycie. Nigdy dotąd nie widziałem tak wyraźnie Niżnych Tatr jak wtedy. Było widac nawet jakieś pasma dalej, za Niżnymi Tatrami. Zdecydowaliśmy że idziemy do Kopy Kondrackiej. Śniegu nadal sporo, na samej grani mniejsze lub większe nawisy, tak więc marsz praktycznie ściśle granią - pierwszy raz w zyciu byłem na samym wierzchołku Goryczkowej Czuby

Trawersy Suchych Czub bardzo nieprzyjemne, w mokrym, osuwającym się śniegu, Często pod nim były wielkie, wytopione już jamy. miałem wrażenie że zaraz to wszystko zjedzie na dół a my razem z tym. Na szczęscie obyło sie bez lawin

Podejście na samą Kopę już łatwo, miejscami zupełnie po trawie. Widocznośc ze szczytu rewelacyjna, zrobuiłem pełną 360-stopniową panoramkę. Dalej zejście na Przełęcz Kondracką i zsuwanie się w mokrej brei wprost z przełęczy w dół do Kondratowej. na szczęscie i tu nie zeszła żadna lawina

Za schroniskiem, tam gdzie szlak idzie już lasem raczki znów okazały się wybawieniem, bo nadal tam królował goły lód na ścieżce. Poniżej Kalatówek juz zupełnie bez sniegu.
Wyprawa udana, ciekawa, ale też dośc męcząca i momentami nieprzyjemna ze względu na trawersy po bardzo niepewnym sniegu. Widoki rewelacyjne
W niedzielę mieliśmy iśc na Wołowiec, ale znów przeszkodą okazał się brak sensownego transportu do Chochołowskiej. Wobec tego plan B - z Kir na Ciemniak. Byłem mile zaskoczony, ale leśny odcinek szlaku jest poprawiony (ostatnio szedłem nim 2 lata temu), nie ma denerwujących korzeni i jakos tak łatwiej się tam idzie. Śnieg zaczął się w okolicach polany Upłaz. Wyżej wejście już znów w raczkach, które znów okazały się niezwykle przydatne - śnieg był twardy, zmrożony, choć warstwa nie była grubsza niż kilkanascie cm. Szlismy tak jak wydeptane ślady tj. powyżej letniego przebiegu szlaku, wprost grzbietem w górę. Dzięki temu nie trzeba było trawersować nieprzyjemnego zbocza ponad kotłem Świstówki. Na podejściu wiało, a im wyżej tym silniej, tak że na Twardym Upłazie kurtka okazała się juz niezbędna. Na samym Ciemniaku śniegu jeszcze dużo, myślę że z metr. Widok nie do opisania, szczególnie na Tatry Wysokie. Oczywiście i teraz zrobiłem odpowiednia panoramkę

Po odpoczynku poszliśmy dalej przez Czerwone Wierchy. Na Krzesanicy wspaniałe, kilkumetrowe nawisy. A na zejściu z Krzesanicy dużo zupełnie łysych miejsc. Dalej na Małołączniak i po raz kolejny na Kopę Kondracką. Na samym szczycie Kopy w ogóle nie ma już śniegu, choć na zboczach jezcze dużo. Dalej na przełęcz Kondracką i w dół do Małej Łąki - na szczęscie śnieg sporo twardszy niż na zejściu do Kondratowej w dniu poprzednim. No i sama dolina już praktycznie bez sniegu, na polanie kwitną krokusy, spiewają ptaszki, ludzie się opalają - zupełna sielanka.
No i jeszcze powrót nocnym PKS-em, załadowanym o dziwo po brzegi, tak więc jestem srednio wyspany, ale za to byłem dzis w pracy o 6 rano

jeszcze nigdy tak wcześnie mi sie nie udało

No i najgorsze... mam popaloną twarz, podraznione oczy - i to mimo stosowania kremu z filtrem 30... po prostu każdy uśmiech jest teraz jednym wielkim bólem... mam nadzieję że szybko przejdzie
Podsumowując - Pogoda rewelacyjna, widoki niesamowite. W Tatrach coraz mniej śniegu, aczkolwiek wyżej leżą go jeszcze miejscami całe metry. Warunki jeszcze na poły zimowe, choć da radę poruszać się nawet w szczytowych partiach bez jakiegoś specjalnego sprzętu.
No i moge z pełnym przekonaniem polecić na takie warunki małe, 4-zębne raczki turystyczne - okazały się nieocenione na lodowych lesnych sciezkach i na dośc w sumie łagodnych podejściach na Kasprowy i Czerwone Wierchy. Po południu, gdy snieg robi sie miękki, raki już nie są potrzebne. Co ciekawe większośc czasu chodziłem bez stuptutów i praktycznie w ogóle snieg nie sypał mi się do butów. Jedynie na zejściach w brei z Przełeczy Kondrackiej okazały się naprawdę potrzebne.
Zdjęcia wrzucę wieczorem, jak dotrę do domu i nie zasnę przed kompem. A panoramki wkrótce będą dostępne na naszej stronie. Opisy tras też, ale nieco później