Długo oczekiwana wycieczka ...
2.30 Wyjazd z domku
5.30 Jesteśmy na przejściu granicznym w Łysej Polanie
6.00 Po śniadaniu wychodzimy do Tatrzańskiej Jaworzyny
Z prognoz wynikało, że przedpołudnie będzie pochmurne i niestety tak było. Zatem przejście Doliną Jaworową zleciało we mgle i siąpiącym co jakiś czas deszczyku. Dwie żywe dusze spotkaliśmy dopiero pod murami Jaworowych. Około 10.00 doszliśmy na przełęcz. Jakaś grupa chwilę wcześniej weszła na Lodową Kopę. Widoki były bardzo ograniczone przez
chmury, Jaworowe się wogóle nie odsłoniły, jedynie widać było Ostry Szczyt.
Zejście z Lodowej Przełęczy do Dolinki Lodowej to była prawdziwa masakra, wszystko się sypało i ujeżdzało. Szlaku w tak tragicznym stanie jeszcze nie widziałem. Szlak tylko dla kamzików. O wilku mowa ... przed rozstajem szlaków przywitał nas kamzik. Jeszcze rzut okiem na Lodową Przełęcz i widać było błękit nieba.
Wejście na Czerwoną Ławkę trochę zdemolowała lawinka ale wyglądało to dość stabilnie. Znów się zachmurzyło. Oferowane trudności w kluczowych przewieszkach przeszliśmy klasycznie.
Na Czerwonej Ławce kolega rozwalił palec i zostawił pokaźny Czerwony Ślad. Zejście do Staroleśnej w pochmurnej atmosferze natchnęło do odrobiny refleksji na Strzelckich Polach.
Zbiegliśmy po głazach i przy Siwym Stawie Ostremu Szczytowi troszkę się odbiło.
W Zbójeckiej przepyszne piwo wyparowało z plastiku i od razu się przejaśniło. Wbiegliśmy naprędce na Rohatkę.
Raz, dwa i byliśmy przy krach /krze/ Zmarzniętego Stawu. Dość optymistyczna informacja, że do Łysej tylko 5 godzin marszu.
Dolina jednak urzekła swoim pięknem i zapominało się o tych prawie 10 milach.
Dreptaliśmy i dreptaliśmy i nie było widać końca...
W Łysej Polanie zameldowaliśmy się o 19.00.
23.30 W domku
