W małym skrócie skrobne o lipcowym pobycie w Tatrach.
9 lipca rano wyruszyliśmy ja z mężem i synem. Pogoda w pierwszych dniach tygodnia była troche kapryśna,
na dobre poprawiła się w piątek,a tak trzeba było czasami ubrać tubisie
Najgorszym dniem był wtorek, dzień był szary i ponury, dobrze że deszcz przestał siąpić popołudniu i tak już pozostało
do wieczora.
Widoczków w tym dniu zero, wieczorem po obejrzeniu pogody w tv, byłam troche załamana,pani od pogody mówiła iż na słońce w kojejnych paru dniach
nie ma co liczyć . Całe szczęście że sie myliła, rano juz wiedziałam że jest nadzieja,koło południa słonce się pokazało.
Ostatni raz gdzie pogoda sie zaczęła psuc był czwartek, bylismy na Rakoniu gdy zaczęły nadciagąć ciemne chmury i zaczął padac deszcz, no i gdy już stanęliśmy na Rakoniu
widokami które mogliśmy podziwiać były całe pokryte mgłą góry.
Dobrze że zdążyłam zrobić zdjęcia z Grzesia
. Gdy zeszliśmy do dooliny rozpogodziło sie, będe musiała tam wrócić, pomimo tej wędrówki przez całą doline
Od piątku było już słonecznie, wrecz upalnie
1 dzień
Kopieniec - Nosal
2 dzień
Dolina Kieżmarska- Zielony- Biały staw
3 dzień
Dolina Chochołowska - Grześ - Rakoń
4 dzień
Brzeziny-Psia Trawka- Rówien Waksmundzka-Czerwony staw-Murowaniec-Brzeziny
5 dzień
Morskie Oko - Czarny Staw - Kazalnica
6 dzień
Kużnice-Boczań -Murowaniec-Kasprowy-Liliowe-Jaworzynka-Kużnice
cdn.
ładne zdjęcia, szkoda że przjerzystość słaba była
bo ja myślałem że mnie cholera weźmie jak nim schodziłem 