Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://boguszk.website.pl/forum/

Mój tydzień: 30.07.-05.08.2007.
http://boguszk.website.pl/forum/viewtopic.php?f=11&t=4318
Strona 1 z 1

Autor:  Paweł_ [ Pn sie 06, 2007 1:48 pm ]
Tytuł:  Mój tydzień: 30.07.-05.08.2007.

Dzień 1. (30.07.2007.)
Przyjazd do Bukowiny ok. 13. Wieczorem spacer po przystankach w celu przepisania rozkładów jazdy autobusów i busów do Zakopanego i Palenicy.

Dzień 2. (31.07.2007.)
Bukowina Wierch Spiski - Bukowina Klin - Palenica – Morskie Oko – Wrota Chałubińskiego – MOKO – Palenica – Bukowina Klin – Bukowina Wierch Spiski

Pobudka o 6:00. Po 40-minutowym marszu w górę Bukowiny melduję się na przystanku Bukowina Klin (Rondo). Czekam i czekam, PKS-y do Palenicy, choć miały jechać, nie jadą. Zapchany bus nawet nie staje. Wreszcie po godzinie podjeżdża puściutki busik. W Palenicy kupuję bilet do TPN-u i w drogę. Śmiać mi się chce, bo jestem jedynym klapkowiczem (a ściślej sandałkowiczem) tego poranka. Niebo kryształowe lecz trochę mi zimno w bose stopy. Dlatego też dla rozgrzewki narzucam ostre tempo marszu. Po 1:20 jestem nad Morskim. Niesamowita cisza, spokój; prawie żywego ducha. Mógłbym tak siedzieć i siedzieć, ale czas nagli. Przebieram buty i w drogę. Dochodzę do krzyżówki i mam dylemat: Szpiglasowy czy Wrota? Wybieram to drugie, gdyż tam zmierza zdecydowanie mniej ludzi. Mijam wyschnięte Stawki Staszica i zaczynam piąć się w górę. Podejście męczące jak cholera. Do tego coś co „lubię”: osuwające się drobne kamyczki. Wreszcie jestem. Przeciąg niesamowity. Ale nazwa zobowiązuje… . Po zrobieniu zdjęć czas wracać. Obsuwam się w dół (ciężko to nazwać schodzeniem). Zejście staje się istnym koszmarem; na zasadzie: ratuj się kto może. Po godzinie męki wreszcie krzyżówka. Tu dłuższy relaks dla obolałych stóp i podziwianie wspinających się na Mnicha. No, ale czas schodzić, bo nagroda – szarlotka czeka. Czeka i się nie doczeka. Już ze szlaku widzę, później słyszę, dziki tłum oblegający każdy centymetr przestrzeni wokół schroniska. Na dole w lewo zwrot i do Starej Roztoki. Jeszcze tylko przebić się przez te rozwrzeszczane tabuny… .
Tak jak podejrzewałem, w tym schronisku prawie pusto. Tylko szarlotki się skończyły. Trudno. Naleśniki z serem też nie są złe. Wkładam sandałki i w drogę, na asfalt. Wraz z dojściem do Wodogrzmotów cisza się skończyła. Jak mi to działa na nerwy… . Jedynym rozwiązaniem na przetrwanie jest jak najszybsze dotarcie do busa. Znów wystałem się jak głupi, bo do Bukowiny mało chętnych, a z paroma osobami kierowca nie ruszy.
W końcu Klin. Jeszcze tylko 30 minut w dół i wymarzony prysznic.
A wieczorem mecz w TV. Nudny jak flaki z olejem. Trzeba iść spać, bo rano znów wcześnie trzeba wstać.
Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek

Dzień 3. (01.08.2007.)
Bukowina Wierch Spiski - Bukowina Klin - Palenica – Dol. Pięciu Stawów – Zawrat – DPSP – Palenica - Bukowina Klin – Bukowina Wierch Spiski

Budzą mnie mocne promienie słoneczne. Zapowiada się kolejny śliczny dzień. Tuptam na Klin, wsiadam w PKS do Popradu. Wysiadam na Łysej Polanie, przekraczam granicę, kieruję się do Dol. Białej Wody i… po 10 minutach postanawiam wrócić do Polski. Powodem jest ogromne zachmurzenie (gdzie się podziało to piękne słońce?) i strach przed samotną wędrówką (każde poruszenie się gałązek to misiek, w rzeczywistości okazujący się być ptaszkiem). Polski Grzebień musi jeszcze poczekać.
Co by tu? Może „Piątka”. Idę pustawym asfaltem. Próbuję wywołać słońce nucąc utwór „Sun rise in Eden” Edenbridge. Moje modły zostały wysłuchane :) Skręcam w Dol. Roztoki i, niestety, słoneczko znów się chowa. Gdy zaczynam podchodzić zakosami do schroniska mgła jest tak gęsta, że prawie nic nie widać. Ogromna wilgotność powietrza. Ściągam przesiąkniętą bluzę, wyjmuję kurtkę z plecaka.
A w schronisku trwa czyszczenie WC. No to mam problem. Bufet też ma przerwę. Wypada cierpliwie poczekać na otwarcie, co też czynię. Kupuję szarlotkę i pierwszy raz się zawiodłem: jakaś taka zimna, sucha, jakby wczorajsza.
W czasie jedzenia mgła lekko się podniosła (przynajmniej widać zarys Przedniego Stawu). Termometr wskazuje +7*C. Brr, zimno. Czas się rozgrzać. Spacerek wzdłuż Stawów będzie odpowiedni. Ale, ale, mgła jakby odpuszcza, pojawia się skrawek błękitu. Może nie będzie tak źle… . Na szlaku pusto. Kilka osób schodzi z Koziego, tak to żywego ducha. W końcu podejmuję decyzję: Zawrat. Najpierw prawie płasko, później w górę. Mgła to gęstnieje, to znów rzednieje. Przez całą drogę towarzyszy mi błoga cisza. Nie inaczej jest na Przełęczy. Jestem tylko ja i malutki ptaszek, z którym dzielę się suchą bułką. Od północy wielka mgła, z której po chwili wynurzają się pierwsi ludzie. Robi się coraz zimniej. Ktoś mówi, że są +3*C. Nie chcąc zamarznąć postanawiam wrócić tam, skąd przyszedłem.
Na niebie rozpoczyna się walka chmur ze słońcem. Po ciężkim boju zwycięsko wychodzi zeń słońce :) Wreszcie Dolina odkrywa swe piękno. Jest cudowna! Nie mogę się napatrzeć na mały strumyczek przecinający szlak na Zawrat. Kształtem przypomina mi Rospudę.
Nagle szok. Człowiek w białych adidasach i podkoszulku bez rękawów (jak mu nie jest zimno…) stoi chwilę przy szlakowskazie po czym udaje się w stronę Koziej Przełęczy. Chyba zwariował. Dochodzę do tej krzyżówki i widzę, że brakuje tabliczki wskazującej Kozią P. Nawet nie wiedział, gdzie idzie. Ryzykant albo samobójca… .
Cóż, idę dalej. Skręcam na żółty do Szpiglasowej i znów zachwycam się pięknem tatrzańskiej przyrody. Oto tuż przy ścieżce zauważam dywan jasnego mchu otoczony ciemnozieloną trawą, a nań niesamowite białe kwiaty.
Teraz jestem pewien, jak dotychczas nie widziałem piękniejszego zakątka Tatr.
Powrót do zatłoczonego schroniska. Obowiązkowe WC i w drogę, na szarlotkę do Roztoki. Może dziś już będzie. A jak nie, to chociaż będzie cisza. Ku mej uciesze znajduję tam i jedno, i drugie :)
Wieczorem i w nocy nóg nie czuję. Ale nic to. Są rzeczy ważniejsze… .
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Dzień 4. (02.08.2007.)
Bukowina Wierch Spiski – Bukowina Kościół – Zakopane D.A. – Dol. Chochołowska – Grześ – Rakoń – Wołowiec – Dol. Chochołowska – Zakopane D.A. - Bukowina Kościół - Bukowina Wierch Spiski

Dziś dzień relaksu dla stóp. A gdzie go znaleźć? W Tatrach Zachodnich. Ostatnio byłem tam chyba z 13 lat temu, będąc małym brzdącem z 3 czy 4 klasy podstawówki.
Pierwszy szok: znów asfalt?! Drugi szok: ale mimo tego strasznie tu cicho; tłumów – pomimo kryształowego nieba – brak. Jest pięknie: cisza i spokój. Ptaszki śpiewają, krówki muczą… . Aż chce się żyć :)
Przy schronisku czas na podjęcie decyzji, od której strony zacząć: Wołowca czy Grzesia? Czytam „Ceperski Przewodnik” i już wiem: Grześ.
Zanurzam się w las, upał niemiłosierny. Droga przebiega szybko i bez emocji. Po 50 minutach jestem na górze. Tu krótka przerwa na zdjęcia i opalanie. Schodzę w dół i coś mi nie gra. Słowackie drogowskazy, brak słupków granicznych… . Jeju, pomyliłem drogę, nadłożyłem parędziesiąt metrów. Przedzieram się przez wąziuteńką dróżkę wśród kosodrzewiny. Wreszcie trafiam na graniczną ścieżkę i nią prosto – to w górę, to w dół – na Rakoń.
I znów dłuższy postój, po którym ruszam na Wołowiec.
Żmudne podejście dłuży się niesamowicie. W końcu jest. Na szczycie wietrznie i tłoczno toteż długo tam nie siedzę.
Powrót przez Wyżnią Chochołowską okazuje się być koszmarem. Kamiennym schodkom nie ma końca. Ale coś za coś: spotykam myjącego się świstaka, a po chwili lisa, który na mój widok (a raczej stukot mych kijków) ucieka w kosówkę.
Jeszcze żadna droga nie dłużyła mi się tak bardzo jak ta. Jak to dobrze, że miałem ze sobą przewodnik i nie wychodziłem tędy. Chyba bym zwariował ;)
Wieczorem znów mecz w TV. I znów z boiska wieje nudą. Idę spać z nadzieją, że jutro znów będzie piękny dzień i wreszcie pójdę do Dol. Białej Wody.

Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek Obrazek
Obrazek Obrazek
Obrazek
Obrazek Obrazek

Dzień 5. (03.08.2007.)
Bukowina Wierch Spiski – Bukowina Kościół – Zakopane D.A.- Kuźnice – Hala Kondratowa – Przełęcz po Kopą – Kopa – Małołączniak – Krzesanica – Ciemniak – Krzesanica – Małołączniak – Kopa – Kuźnice - Zakopane D.A – Bukowina Kościół - Bukowina Wierch Spiski

Niestety nici z pięknego dnia, a tym samym z Polskiego Grzebienia. Na szybko wymyślam trasę: Czerwone Wierchy, czyli kolejny luźniejszy dzień.
W drodze na Przełęcz pod Kopą dostrzegam dwie – no właśnie co – kozice (?). Były trochę daleko od szlaku, ale chyba nie mogło to być nic innego (saren chyba nie byłoby tak wysoko).
Wychodzę na Kopę i zaczyna przybywać chmur. Na Małołączniaku zaczyna delikatnie mżyć. Wahanie co dalej. Ale, jak to mawia mój kolega z podstawówki: „Człowiek nie z cukru”. Po chwili odpoczynku i zadumy nad pięknem Tatr Wysokich ruszam na Krzesanicę. Po drodze pojawia się ogromna mgła od polskiej strony (na słowackiej jest „czysto”). Niesamowite wrażenie robią na mnie pionowe, wapienne ściany. Wolę trzymać się lewej (słowackiej) strony szlaku.
Wreszcie szczyt. A na szczycie krajobraz iście księżycowy: cała masa kamiennych stożków. No, ale czas na mnie. Wychodzę na Ciemniaka, krótka przerwa i wracam tam, skąd przyszedłem.

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Dzień 6. (04.08.2007.)
Bukowina Wierch Spiski – Bukowina Kościół – Zakopane D.A.- Kuźnice – Boczań – Zmarzły Staw – Boczań - Kuźnice - Zakopane D.A – Bukowina Kościół - Bukowina Wierch Spiski

Ostatni dzień przywitał mnie gęstą mgłą. Co tu robić w taką pogodę? Otwieram „Ceperski” i już wiem: w deszczowy albo pochmurny dzień najlepsze są Dol. Ku Dziurze i Dol. Za Bramką.
Ale, ale, powoli mgła się unosi, nawet pojawia się skrawek błękitu. Może nie będzie tak źle. Jadąc autobusem zmieniam plan; jako że nawet wyszło słońce postanawiam iść nad Zmarzły Staw i dalej zobaczy się co i jak.
Gąsienicowa Hala jak zwykle barwą kolorów powala :) . Całe szczęście nie ma tłumów, więc można spokojnie usiąść i zachwycać się różnorodnością rosnących nań kwiatów. Trafia się i kuna (a może łasica; takie małe brązowe gryzoniowate).
Podchodzę pod Czarny Staw, gdzie wiatr zaczyna zimnem wiać. Słońca nie widać. Jednak decyduję się wstać i dalej maszerować.
Nie było dnia, bym nie pogubił drogi i nie inaczej było i tym razem. Miast iść w lewo i wyjść po skale udałem się w prawo. Coś mi nie grało; jakieś kamyczki, którymi płynęły strumyczki. Co jest? Ale, że to droga na Zawrat to pewnie nie może się obyć bez atrakcji… . Całe szczęście jakaś dziewczyna krzyknęła z dołu, że źle idę i wskazała mi właściwy szlak.
W końcu znalazłem się nad Stawem, gdzie myślałem, że sam zamarznę. Dalej się nie pchałem. Okazało się, że nie tylko ja mam problemy z orientacją na tym fragmencie trasy (pierwsza skała za czerwoną tabliczką z ostrzeżeniem o trudności szlaku). Tak jak wcześniej mi, tak teraz ja wskazałem poprawną drogę pewnej dziewczynie (też chciała iść tam, gdzie wcześniej ja).
W drodze na Karczmisko zobaczyłem wśród kosodrzewiny coś brązowego. Niestety wystawał tylko grzbiet i zaraz czmychnął w górę. Może gdybym nie stukał kijkami to by ten zwierz wyszedł. A w tedy to chyba ja bym czmychnął (gdyby to był misiek) :)

Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Niedzielnego poranka powrót do Krakowa.

I tak oto skończył się cudowny, mimo kilku pochmurnych dni, tydzień.
Szkoda, że wszystko co piękne jest przemija. Jednakże pocieszam się faktem, że Tatry dalej będą tam, gdzie są i będzie jeszcze nie raz okazja, by je odwiedzić :) :)

Autor:  prof.Kiełbasa [ Pn sie 06, 2007 2:38 pm ]
Tytuł: 

no ładnie- ja juz nie byłem ze 3 tygodnie w górach i cisnie mnie po kazdej relacji coraz mocniej :wink:

Autor:  Justka [ Pn sie 06, 2007 2:44 pm ]
Tytuł: 

! napisał(a):
ja juz nie byłem ze 3 tygodnie w górach i cisnie mnie po kazdej relacji coraz mocniej

no cos zes sie opuscil ostatnio :wink:

Fajne dni spedzone w gorach :)

Autor:  Grzegorz [ Pn sie 06, 2007 2:58 pm ]
Tytuł: 

cusik pogoda nie za silna była :o

W Bukowinie przerąbane mieszkać, wolałbym dać 5 czy 10zł więcej i w Zakopanem kimać.

Fajna relacja :wink:

Autor:  stan-61 [ Pn sie 06, 2007 3:11 pm ]
Tytuł: 

Ładna relacja z miłych wycieczek. Widzę, że są już nowe tabliczki o ruchu jednokierunkowym na OP.

Autor:  Hania ratmed [ Pn sie 06, 2007 6:14 pm ]
Tytuł: 

Całkiem fajnie pochodziłeś,mimo że pogoda nie za bardzo rozpieszczała 8)

Autor:  dariel [ Pn sie 06, 2007 8:59 pm ]
Tytuł: 

mimo nienajlepszej pogody ,fajnie spedzony tydzien,
no i ladne fotki
pzdr.,... :) :)

Autor:  iwi [ Pn sie 06, 2007 9:04 pm ]
Tytuł: 

Fajna relacja i fajny świstaczek :wink:

Autor:  monk4a [ Wt sie 07, 2007 10:00 am ]
Tytuł: 

Ciekawa relacja i zdjęcia też ciekawe ;) . Szkoda tylko, że ta pogoda się nie udała.

Autor:  maniek [ Wt sie 07, 2007 9:20 pm ]
Tytuł: 

Spoczko wypad :thumleft:

! napisał(a):
no ładnie- ja juz nie byłem ze 3 tygodnie w górach

:shock: jakżeś to przeżył? :shock: :lol:

Autor:  WiolkaS [ Pt sie 10, 2007 10:23 pm ]
Tytuł: 

Super!!!! :wink: Paweł masz talent do opisów :!:

Strona 1 z 1 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/