Razem z Mackiem udajemy się w niedzielę na Kasprowy gdzie czekają na nas jck, brade i igi. Siedzimy trochę w kawiarni... Kelnerki szaleją na punkcie moich spodni (tutaj ukłon w stronę sprzętowych onanistów), co dowodzi tego, że zaklejone spodnie taśmą klejącą z Castoramy nie są odpowiednie w Tatry.
W końcu wyłazimy, bo "nie robimy tego dla przyjemności".
Nikomu się nic nie chce, tym bardziej, że mamy ciężkie plecory. Na podejściach zaczynają się "tematy", które zawsze muszą się pojawić
.
Warunki niestety nie są najlepsze, bo temperatura mocno wzrosła i śnieg zaczyna się topić.
Wchodzimy w jakiś żleb i popylamy na górę.
Okazuje się, ze wychodzimy na grań pomiędzy taternickim szczytem Świnicy, a głownym. Widzimy Maćka na taternickim szczycie. Po jakimś czasie dochodzi do nas i zaczynamy kombinować jak to dalej ugryźć.
Postanawiamy zrobić to z prawej. Maciek nie może przeboleć, ze nie dolazł do nas granią więc postanawia się zemścić i żywcuje ten kawałek. Zakłada na górze stanowisko i wchodzę za nim. Trzeba tutaj zaznaczyć, że wspinanie w niezwiązanym śniegu jest mroczne. Dalej męczy się igi. Podajemy mu dziabkę.
Dalej pozostaje nam tylko konik. igi widać nie lubi walić konia, szczególnie takiego śliskiego.
Ze szczytu schodzimy normalnym szlakiem.
Co tu pisać!? Fajna wycieczka w świetnym towarzystwie.
Dzięki wszystkim za to!
a tam jakies sliskie konie..i sypki snieg...brrrr.
