Szukając na forum info o przewodnikach Zwolińskiego napatoczyłem się na ten stary wątek o Kominiarskim.
Nie specjalnie trzeba go odgrzewać więc tylko informuję jeśliby kogoś to z jakichś powodów interesowało :
1. Miałem szczęście być na Kominiarskim i legalnie i nielegalnie trzema różnymi "drogami" (od Iwaniackiej przed i po zamknięciu szlaku, od Stołów i wprost żlebem z Doliny Dudowej). Kumpel wlazł tam jeszcze conajmniej jedną inną drogą (dnem Doliny Smytniej), być może też wprost z Doliny Starorobociańskiej z pominięciem Przełęczy Iwaniackiej (być może w zejściu).
2. Po zamknięciu szlaku ktoś (gajowi ? pracownicy TPN ?) pozwiązywał sznurkiem kosówkę na zboczu Iwaniackiej Przełęczy. Wpadliśmy w te sznurki schodząc z wierzchołka. Póki się dało "nurkować" to jakoś się grzebaliśmy ale potem w ruch poszedł scyzoryk kumpla !
3. Słyszałem o krukach na Kominiarskim ale o orłach to się dopiero dzisiaj dowiedziałem na tym forum. Może znalazły sobie tam teraz wygodne i spokojne lokum (odkąd się wyniosłem z tych terenów

). Natomiast jest faktem, że roślinność na szczycie była niezwykle bujna. Chodziło się tam jak po jakimś grubym gąbczastym materacu (kobiercu

). Było to miejsce występowania wielu endemicznych gatunków roślin i chyba z tego właśnie względu zamknięto na niego szlak.
4. Było to odnotowane chyba w Wierchach, że kiedyś na wiosnę odnaleziono w okolicy Przełęczy Iwaniackiej rozszarpane przez niedźwiedzia szczątki turysty poszukiwanego przez (wtedy) GOPR od poprzedniej jesieni. Trudno było ustalić jak doszło do tragedii.
Pozdrawiam
EDYCJA :
PS
Dawno temu widziałem wieczorem puchacza na Siwiańskich Turniach.
Faktycznie przebywał w tej okolicy bo na szczycie było sporo piór (ale gniazda nie widzieliśmy i nawet nie szukaliśmy).
Idąc od Stołów dość łatwo się dochodzi do wylotu Bańdziocha Kominiarskiego (chyba głównego ale bardzo niepozornego otworu). Aż trudno sobie wyobrazić, że prowadzi on do tak bardzo rozbudowanego systemu.
Z Kominiarskim wiąże się wspomnienie górskiej burzy. Zaskoczyła nas w połowie stoku od Iwaniackiej Przełęczy (wtedy szlak był jeszcze otwarty). Pierony waliły w wierzchołek, echo ogłuszało a szlak przez kosówkę zamienił się w rwący potok. Wylewaliśmy wodę z butów jak z kubków (albo kufli, jak kto woli

)