Forum portalu turystyka-gorska.pl
http://boguszk.website.pl/forum/

Pierwsze zetkniecie z Tatrami
http://boguszk.website.pl/forum/viewtopic.php?f=4&t=394
Strona 5 z 8

Autor:  leppy [ Wt mar 03, 2009 8:41 am ]
Tytuł: 

Olka napisał(a):
z Oazą Dzieci Bożych

Jest jakaś relacja..?

Autor:  Łukasz T [ Wt mar 03, 2009 8:42 am ]
Tytuł: 

Liczę na to.

Autor:  ginger [ Wt mar 03, 2009 8:54 am ]
Tytuł: 

Pierwsze? A tak miałam z 7 lat, moi rodzice to zapaleńce górscy (ojciec chyba nawet z kursem taternickim, matka nie zrobiła bo w ciążę zaszła :D). Pamiętam, że weszłam na Giewont ale więcej szczegółów w głowie nie zostało. No może poza naukami jak się poruszać, kiedy są łańcuchy, tempo chodzenia itp. No i byłam bardzo zdziwiona kiedy moi rodzice mówili wszystkim "cześć" i jak ich zapytałam, czy oni się wszyscy znają to się później ze mnie śmiali, ale i wytłumaczyli o co chodzi :wink:
A z jakichś początków łażenia mam nawet foto!
Obrazek
(ja to ten najmniejszy szkrabik - jak widać w najnowszym modelu leginsów)

Autor:  antyqjon [ Wt mar 03, 2009 9:07 am ]
Tytuł: 

ginger nic się nie zmieniłaś ;)

Autor:  ginger [ Wt mar 03, 2009 9:32 am ]
Tytuł: 

haha, antyqjon :lol: czasem myślę, że fajnie by było gdyby to była prawda :D

Coś mi przebłyskuje w głowie, że chyba podczas tego pierwszego wyjazdu dotarłam jeszcze na Świnicę.

Autor:  Mazio [ Wt mar 03, 2009 6:03 pm ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
Pierwszy raz poza szlakiem w wieku 16 lat (Mnich, Wysoka - również na koloniach)


co to za kolonie?
:shock:

Autor:  GoAway [ Wt mar 03, 2009 9:02 pm ]
Tytuł: 

Mazio napisał(a):
Spiochu napisał(a):
Pierwszy raz poza szlakiem w wieku 16 lat (Mnich, Wysoka - również na koloniach)


co to za kolonie?
:shock:


niezłe kolonie.... ja to wybór kolonii miałem między wólką wielką lub woźną wsią :twisted:

Autor:  Spiochu [ Wt mar 03, 2009 10:35 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
co to za kolonie?


Taki niby obóz górski z przygodami. Organizowało biuro z gdańska (ale nie Kompas). W sumie było 6 uczestników na 2 podobozach, nie wiem czemu nie odwołali tej imprezy. Nasza grupa 3os. miała jako wychowawce Zosie Bachledę. Jej było obojętne gdzie pójdziemy więc były też trasy poza szlakiem. Tylko do wejścia na Mnicha nas zmusiła. Wzięliśmy udział w jakimś słowackim filmie dok. (tzn. film był o przewodnikach a ona chciała załatwić dwie rzeczy za jednym zamachem). Pamiętam że groziła nam wycieczka na Giewont jak się nie zgodzimy :D
Ogólnie świetne były te kolonie ale nie do końca bezpieczne. (Np. pseudo Tyrolka na dynamiku czy wspinanie na wędkę w terenie !!!!! (Mega krucho!), przy czym to już pod opieką gdańskich "survivalowców".

Autor:  Mazio [ Wt mar 03, 2009 10:38 pm ]
Tytuł: 

eee... szacun i fajne kolonie :) Dziś by pewnie nie przeszły... :roll:

Autor:  Spiochu [ Wt mar 03, 2009 10:39 pm ]
Tytuł: 

Może by i przeszły...
do pierwszego wypadku.

Autor:  Mazio [ Wt mar 03, 2009 10:43 pm ]
Tytuł: 

W UK musisz robić risk assesment nawet do odkręcania u-turnow w maszynie do nalewania whisky... Niedługo do maski filtrującej, okularow przeciwodpryskowych, zatyczek do uszu, odblaskowych kamizelek, rękawiczek w pięciu smakach do roznych rodzajow działalności, odzieży ochronnej, ochronnych butow będziemy mieli zatyczki doodbytnicze bo zawsze można gdzieś usiąść na spirytusie.
Nie wyobrażam sobie teraz kolonii z wchodzeniem na Mnicha.

Autor:  Spiochu [ Wt mar 03, 2009 10:47 pm ]
Tytuł: 

Na tych samych koloniach była jeszcze jedna ciekawa wycieczka. Ostatniego dnia wymyślili nam 5h czasu wolnego w Zakopcu. Na krupówkach można umrzeć przez ten czas więc padł pomysł - Kościelec. No i udało się, z Olczy na szczyt i z powrotem w 5h. :D

Autor:  Spiochu [ Wt mar 03, 2009 10:50 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Nie wyobrażam sobie teraz kolonii z wchodzeniem na Mnicha.


Wprowadzenie 3os grupy dzieci w wieku pow. 16 lat na Mnicha przez przewodnika z uprawnieniami jest chyba nawet legalne. Wymaga co najwyżej zgody rodziców. Bardziej obawiałbym się o te atrakcje linowe, Ci goście na pewno nie mieli uprawnień ani nawet pojęcia co robią.

Autor:  Mazio [ Wt mar 03, 2009 10:51 pm ]
Tytuł: 

Nie jestem zbytnim fanem biegania. Mam około stowy do przenoszenia plus to co biorę by przeżyć. Poza tym staję lub zawisam gdzieś co chwila robić zdjęcia i ogolnie nie lubię się śpieszyć. Z Tobą zaś widzę w podpisie chyba zupełnie odwrotnie. :)

Mimo wszystko mocno "niszowe" były by to kolonie. Wszystko też zależy od wieku "kolonistow". Jeśli powyżej 15 roku życia to już bardziej oboz.

Autor:  Niemira [ Wt mar 03, 2009 10:54 pm ]
Tytuł: 

Obóz szachowy w Zakopcu jak miałam 10 lat. Trener miał ambitny plan połączenia wysiłku intelektualnego z fizycznym i codziennie ganiał nas do Murowańca. Pewnego dnia moja współlokatorka narwała tam jakiś kwiatków i wycieczki się skończyły :)
A ja przywlokłam stamtąd kamień, który potem zasilił skalniak mamy :D

Autor:  Spiochu [ Wt mar 03, 2009 10:57 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:

PostWysłany: Wto Mar 03, 2009 10:51 pm Temat postu:
Nie jestem zbytnim fanem biegania. Mam około stowy do przenoszenia plus to co biorę by przeżyć. Poza tym staję lub zawisam gdzieś co chwila robić zdjęcia i ogolnie nie lubię się śpieszyć. Z Tobą zaś widzę w podpisie chyba zupełnie odwrotnie. Smile


Nie wiem czy jestem fanem biegania, na pewno nie takim jak goście na forum biegajznami.pl. Dobra kondycja jednak znacznie pomaga w górach, może dojść dalej, wzrasta bezpieczeństwo ale też masz więcej czasu i siły na robienie fotek czy picie piwa. Ja mam tylko 65kg do dźwigania więc jest mi łatwiej ale za to plecak dużo bardziej mi ciąży,

Autor:  Mazio [ Wt mar 03, 2009 10:59 pm ]
Tytuł: 

Wiesz, ja jestem bardzo wytrzymały - z szybkością jest słabiej, ale z reguły w trakcie sezonu dochodzi do stanu gdy jestem w stanie nie spowalniać idących ze mną ludzi. Nie ciągnę tego oftopiku - miło się gawędziło Śpiochu. :)

Autor:  Mag_Way [ Cz mar 05, 2009 1:29 pm ]
Tytuł: 

pierwszy raz byłam w Zakopanem jak byłam w VIII klasie... Ale wtedy widziąłam góry tylko z miasta - czyli Giewont, Orla...

Autor:  Basia Z. [ Cz mar 05, 2009 2:00 pm ]
Tytuł: 

Spiochu napisał(a):
Cytuj:
Nie wyobrażam sobie teraz kolonii z wchodzeniem na Mnicha.


Wprowadzenie 3os grupy dzieci w wieku pow. 16 lat na Mnicha przez przewodnika z uprawnieniami jest chyba nawet legalne.


Zośka ma uprawnienia UIAGM więc legalne.

B.

Autor:  Basia Z. [ Cz mar 05, 2009 2:08 pm ]
Tytuł: 

Nie pamiętam, miałam około roku.

Za to jedno z pierwszych moich wspomnień z dzieciństwa pochodzi z okresu kiedy miałam 3 lata i poszłam z rodzicami i z babcią na spacer na Halę Pisaną.

Tam stał wtedy taki bufet, gdzie się kupowało herbatę i ciasto (znacznie później został wysadzony do potrzeb filmu "Trójkąt Bermudzki").

Był luty lub marzec, piękna pogoda odwilż, rodzice siedli sobie na ławach przy stołach przed bufetem na herbatce. Tymczasem śnieg na dachu bufetu się topił i z rynny lał się dosłownie wodospad. No więc ja w ciepłym ubranku z "misia" weszłam pod ten wodospad aby się wykąpać.
Jak to przyuważyli to byłam już od stóp do czubka głowy mokra, trzeba było mnie natychmiast wsadzić w góralskie sanki i zawieźć do domu, bo nie mieli dla dziecka kompletu ubrania na przebranie.

Ale nawet się nie przeziębiłam.

Tą rynnę, śnieg i piękną pogodę jak przez mgłę pamiętam, resztę mi opowiedziano.

Pozdrowienia

Basia

Autor:  peepe [ Cz mar 05, 2009 2:18 pm ]
Tytuł: 

Mag_Way napisał(a):
pierwszy raz byłam w Zakopanem jak byłam w VIII klasie... Ale wtedy widziąłam góry tylko z miasta - czyli Giewont, Orla...

co za wiedza, ja w tym wieku nie potrafiłem określić gdzie jest Orla, w ogóle nawet nie wiedziałem że istnieje jakaś Orla, chociaż parę szlaków już miałem za sobą

Autor:  gouter [ Cz mar 05, 2009 3:22 pm ]
Tytuł: 

peepe napisał(a):
chociaż parę szlaków już miałem za sobą

A ja w tym wieku sądziłem że powyżej Morskiego Oka to chodzą tylko alpiniści z linami i czekanami :oops:

Autor:  nyk [ Cz mar 05, 2009 3:38 pm ]
Tytuł: 

a ja sądziłem że na taką górę jak giewont nie da rady wejść

Autor:  Czapka [ Cz mar 05, 2009 4:21 pm ]
Tytuł: 

1998r.- Nosal jak mnie pamięc nie myli:)

Autor:  aankaa [ Cz mar 05, 2009 6:39 pm ]
Tytuł: 

Miałam wtedy 21 lat... Piękny wiek...
Pierwszy raz do Zakopanego - jaaaaaaaaaaa!!! To była wyprawa.
Oczywiście zero przygotowania, zero znajomości jakichkolwiek szlaków.
4 żółtodziobów pojechało w góry!

I -wszy dzień - standard dla większości: Morskie Oko. Jedziemy. To był lipiec - piękna pogoda. Wysiadamy z busa, hmmm... i co teraz? gdzie ta woda? Aaaaa - trzeba kawałek podejść. Okej. Idziemy. Po pokonaniu piewszego zakrętu jeden z kolegów (niby najmądrzejszy) mówi: jeszcze z pół godziny! Boże! PÓŁ GODZINY??? Matko święta :shock: Czemu to aż tak daleko? No nic - przecież się nie cofniemy! Moim oczom ukazały się pierwszy raz góry! Wiecie jaka była moja radość? (chyba całą kliszę wypstrykałam na tej trasie). Idziemy, idziemy, ja pstrykam te zdjęcia jedno za drugim jak Chińczyk. Pytanie: "Daleko jeszcze?" towarzyszy nam prawie od początku drogi. Na wysokości Wodogrzmotów przejeżdża furmanka i słyszymy: może podrzucić? Nieee - przecież już nie daleko. Cha, cha - roześmiał się koleś: "To jeszcze nie połowa drogi". "Najmądrzejszy" kolega dostał wiązkę zabijających spojrzeń. Ale nie poddaliśmy się - maszerujemy dalej! Cała trasa do góry oczywiście asfaltem bo "nie wiadomo gdzie Ci ludzie idą, my idziemy drogą i już". Szliśmy chyba z 2,5 godziny. Jak doszliśmy - nie mogłam się napatrzeć. Widząc, że ludzie idą dalej - ja też chciałam. Ale współtowarzysze wymiękli. Doszłam do 1/4 stawu i wróciłam. Fakt - wszyscy byliśmy padnięci po tej "wspinaczce". Jedyną pociechą było to, że na dół będzie lepiej - w końcu z górki. :lol:
Wtedy to zakochałam się w górach. Znajomi, którzy byli wtedy ze mną - zostali na tamtejszym poziomie: spacerek nad Moko i koniec.

Dzień 2: Odpoczynek - Krupówki i Gubałówka.

Dzień 3: Hmmm... co by tu dzisiaj? gdzie by tu dzisiaj? jak nic nie wiemy. Na szczęście dzień wcześniej znajomi umówili się ze znajomymi, którzy wiedzieli co i jak. Godzina 11 - Krupówki:
- cześć
- cześć
- co robicie
- no właśnie nie wiemy, a Wy?
- a my na Giewont, idziecie z nami?
- pewnie! co będziemy robić - idziemy!

I poszliśmy. Asfalt do początku szlaku już wydawał się zabójczy!
(Długo nie wiedziałam nawet którym szlakiem szliśmy :lol: .) Po drodze z 4 razy prawie płakałam, że nie idę dalej bo nogi mi odmawiają posłuszeństwa i w ogóle nie mam już sił. Ale widoki wyżej zrekompensowały wszystko. Pogoda piękna! Słoneczko! Po prostu super! Po drodze mijamy schodzących tatusiów z brzdącami i nie możemy się nadziwić, że takie małe szkraby prawie zbiegają z lekkością motylka a my wyjemy z bólu. Krzyż! Jest! Już blisko! Jeszcze parę kroków i będziemy! Niestety - pod samym szczytem zakryły nas chmury, a, że ciepłych rzeczy większość nie miała, i na dodatek jedna z wędrowniczek była w 3-m miesiącu ciąży - stwierdziliśmy, że schodzimy. Oj - krzyż na wyciągnięcie ręki, a tu raptem nic nie widać - z jednej strony złość, z drugiej: nareszcie w dół. W Kuźnicach byliśmy chyba koło 18-tej (nie pamiętam już - ale podejście trwało z 3-4 godziny a zejście - jakieś 2,5-3)

Wtedy myślałam, że ten Giewont jest nie do zdobycia - męczyć się drugi raz tak samo??? :lol: :lol: :lol:

I tak minęły moje pierwsze 3 dni spędzone w Tatrach!

Autor:  tatromaniak24 [ Cz mar 05, 2009 7:57 pm ]
Tytuł: 

Ze mna było podobnie pierwszy raz w 2006 roku. Pojechałem z kolega który jak twierdził był kumaty w sprawach Tatr wiec mu zaufałem no i pierwszego dnia miałbyć kuznice -kasprowy - giewont i na dół. ale pogoda popsuła szyki wiec dopiero ok 12 wyszlismy z pensjonatu na giewont było superowo jak zobaczylem wtedy dla mnie boskie widoki spod krzyża to moje zamiłowanie do Tatr sie rozpoczęło. Drugi dzień wybieramy się na Rysy. Wychodzimy o 10 - tej z Kuznic (kolega miał być kumaty - przecież tyle razy był już :) )idziemy pod czarny gąsienicowy, potem na kozią przełęcz przechodzimy obok pięciostawiańskiego schroniska i kierujemy sie dalej niebieskim szlakiem w stronę moka. gdy doszliśmy nad morskie bylo ok godz 17 - tej i powiedziałem dość dziś już nie zdązymy heheh. asfaltem w dół i drugi dzień zaliczony. Trzeciego dnia miałbyć kościelec ale wieczór z nowo poznanymi pensjonariuszkami zmienił plany. Tak wiec wygladało moje pierwsze spotkanie z Tatrami. Kolega do tej pory upiera sie że wiedział gdzie idziemy. Na szczęści z roku na rok jestem w tych sprawach mądrzejszy

Autor:  mpik [ Cz mar 05, 2009 8:11 pm ]
Tytuł: 

niw wiem kiedy, ale pamiętam że do Włosienicy można było samochodem wtedy jeszcze dojechać, bo kojarzy mi sie tam parking... :lol:

Autor:  marek_2112 [ Pt mar 06, 2009 3:21 pm ]
Tytuł: 

1988r (prehistoria) 3-tygodniowe wczasy "poślubne" (takie to były czasy),
piękne październikowe Tatry;
męki z kobietą, którą na łażenie po górach trudno było namówić (oj zmieniło się to, zmieniło) :wink:
potem dłuuuuuga przerwa na odchowanie dzieciaków, jak trochę podrosły to próba oswojenia ich z górami, w mękach....
teraz nadrabiam... nadrabiamy pospiesznie :)

Autor:  zbych [ Pt mar 06, 2009 3:44 pm ]
Tytuł: 

Pierwsze... w wieku -3 m-ce byłem ponoć na Przysłopie Miętusim.

Autor:  Spiochu [ N mar 08, 2009 9:23 pm ]
Tytuł: 

Cytuj:
Zośka ma uprawnienia UIAGM więc legalne.


Nie wiem czy było to legalne i mało mnie to obchodzi. Zosia nie posiada jednak uprawnień UIAGM (ani żadna inna kobieta w Polsce).

Cytat z jej oficjalnej strony:


Cytuj:
Zosia Bachleda – Przewodnik Tatrzański II klasy, Międzynarodowy Przewodnik Górski UIMLA, Instruktor Narciarstwa Wysokogórskiego PZA, Instruktor Narciarski PZN, kaskader.


Uprawnienia UIMLA - Union International Mountain Leader Assosaction są zupełnie inne niż IVBV/UIAGM. Są to międzynarodowe uprawnienia tzw. leaderów górskich pozwalające na prowadzenie turystów po wszystkich górach Europy jednak bez wspinania czy skialpinizmu gdzie jest już wymagana legitymacja UIAGM.

Strona 5 z 8 Strefa czasowa: UTC + 1
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group
http://www.phpbb.com/