Hasiomaszkietnik napisał(a):
Bez obrazy, ale na razie powinieneś szusować po łatwych trasach, zdobywać szlify, doświadczenie, a nie pchać się na siłę do kroniki ToPR-u
Ależ właśnie to chcę zrobić, po to was pytam. Gdybym nie chciał łatwej trasy, to bym poleciał na Rysy albo całą Orlą wzdłuż, ale wariatem nie jestem. Chodzi o to, że jak będę cały czas chodził tylko po dolinkach, to nie oswoję się z groźniejszymi miejscami, w związku z czym nie będę mógł chodzić w te miejsca tylko po dolinkach, i pętla się zamyka... Ja wiem że mogę sobie na razie chodzić tylko po zachodnich, ale w ten sposób wcale nie zdobędę wiele doświadczenia w chodzeniu po wysokich, bo one są całkiem inne.
DraQs napisał(a):
To jest chyba jakaś dziwna odmiana lęku wysokości. Ostatni mój pobyt - chodziłem z mamą. Przeszliśmy odcinek OP Zawrat - Kozi, w drugą stronę do Koziej Przełęczy, ostatniego dnia na Giewont. A ona nie bała si w ogóle na OP, ale siąść spokojnie na szczycie nie chciała - musiała się dobrze zakopać pod stertą plecaków

. To chyba nie jest lęk przed wysokością, tylko strach przed rozlużnieniem.
Mnie się wydaje, że to zależy od stromości ... W Tatrach Zachodnich jest bardziej płasko, więc zawsze mi się wydaje że tam się nie da zrobić krzywdy, bo tamtędy by można normalnie schodzić po zboczu bez problemu. Jak jest bardziej ostro, to sobie myślę, że nawet gdybym stracił równowagę to przejadę parę metrów i się zatrzymam, albo się złapię jakiegoś kamienia czy czegoś. Ale jak jest zbocze nachylone pod kątem 80-90 stopni do powierzchni ziemi, to już nie mam sobie jak wytłumaczyć, czego mógłbym się złapać ...
Hasiomaszkietnik napisał(a):
Na początek to Ty się Psiominidesie, czy jak Ci tam leci
Nie wiem, czy to tak trudno przewinąć dwa ekrany wyżej i się przyglądnąć ?

Mnie też zajęło chwilę zapamiętanie jak się przeliterowuje zolffik, ale jakoś sobie poradziłem... (Nie żeby mnie to dziwiło, bo przekręcanie mojej ksywki jest bardzo powszechnym zjawiskiem

)