Cytuj:
Czy butelka koniaku dla lekarza to łapówka? Spierają się o to sąd i prokuratura w Lublinie - pisze "Rzeczpospolita". Zdaniem sądu, to jedynie zakorzeniony w polskiej tradycji dowód wdzięczności.
Sąd Rejonowy w Lublinie w lipcu skazał urologa Dariusza S. na dziewięć miesięcy więzienia w zawieszeniu i 3 tys. zł grzywny za przyjęcie łapówki w wyniku prowokacji. Uniewinnił go jednak z zarzutów dotyczących przyjęcia dwóch butelek koniaku i butelki wódki wartych łącznie ok. 150 zł. Zdaniem sądu, wręczenie alkoholu przez pacjentów było wynikiem "potrzeby okazania wdzięczności za przejawianą przez oskarżonego opiekę" i "pozostawało w związku z powszechnie istniejącym i ogólnie znanym, zakorzenionym w realiach polskich zwyczajem obdarowania lekarza drobnym upominkiem za udane wyniki leczenia".
Zaniżone standardy
Z taką interpretacją nie zgadza się prokuratura, która zaskarżyła już wyrok. "Uniewinnienie Dariusza S. nie służy podwyższaniu standardów zachowań społecznych współczesnego państwa" - uzasadnia Ewa Marczewska z Prokuratury Rejonowej w Lublinie.
Płynna granica
Granica między łapówką a dowodem wdzięczności w polskim prawie jest bardzo niejasna. - Widać to w zróżnicowanym orzecznictwie sądów. Z punktu widzenia prawa karnego wręczenie lekarzowi butelki alkoholu spełnia kryteria przestępstwa. Ale zdajemy sobie sprawę, że według tych kryteriów tak samo może być odbierana butonierka czy bukiet - mówi rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Szyk-Jankowska. Nawiązuje do tego, że prokurator ścigał Dariusza S. tylko za wódkę i koniaki, a pominął kwiaty i czekoladki od pacjentów, które mogły być warte tyle samo co alkohol.
Spór ma rozstrzygnąć Sąd Okręgowy w Lublinie.
http://www.tvn24.pl/0,1563296,0,4,sad-k ... omosc.html
Nie chcę nic przesądzać, bo nie wiem o co chodzi. Ale na pierwszy rzut oka sprawa wygląda dziwnie.
Dwa lata temu ruszyły mi się złogi w nerce. Że pierwszy raz, to dałem się zawieźć do szpitala. Organizacja po skurysynie ! Od niedzieli wieczór do ok. 14,00 następnego dnia przeleżałem na kozetce na izbie przyjęć (wielki szacunek dla pielęgniarek z izby - złote dziewczyny, potem już było tylko mniej lub bardziej do dupy). Urolog konsultował do południa, a potem dopiero w środę więc trzy dni czekałem na fachowca. Jakieś 10 dni "leczyli mnie"

papaweryną i pyralginą. Skutecznych środków przeciwbólowych - zero czyli null ! Nie muszę chyba mówić jaki to boli
Leżał ze mną jeden starszy gościu, diabetyk. Przygotowywali go do kolonoskopii. Przyszła pani doktór i mówi: jutro na badanie, nie będzie pan już nic jadł ale insuliny pan nie dostanie to cukier będzie miał pan w normie. Szczęka mi opadła

Jak wyszła zapytałem gościa co o niej myśli. Wzruszył tylko ramionami. Oczywiście coś tam nie poszło jak trzeba, więc dalej kombinowali i w końcu wykombinowali, że aż miło. Łażę jak zwykle po nocy, bo boli jak . i spać się nie da, wracam do pokoju i widzę, że z faceta pot się leje ciurkiem. Usadziłem go jakoś do pionu, o dziwo nawet kontaktował. Było nieźle, więc po konowałów nawet nie wołałem, bo chój wie, co by mu jeszcze wymyślili. Wlałem w gardło dwa Kubusie, wcisnąłem dwie drożdżówki, ściągłem koszulę, wycisnąłem i rzuciłem na kaloryfer. Dobrze, że mam cukrzyka w rodzinie, szczęście w nieszczęściu. Ogólnie żenada !
Po dwóch tygodniach od wypisu polazłem do lekarza rodzinnego i mówię, że takie tam historie miałem, czy mógłby mi skierowanie na usg dać. Ten, na to, że na nic takie badanie itp... Ja mu na to, że zastój będzie widoczny. Uparłem się, no to mi dał. Poszedłem, leżę cicho a za to radiolog: "Pan masz lewą nerkę kompletnie zablokowaną !! Zastój 2/3 !!" No to mam do wyboru iść z powrotem na oddział z reklamacją - ni chója, czekać na wizytę u urologa jakieś 3-4tygodnie - za długo, albo oprzeć sprawę, jak to się mówi, o bufet - wykonalne. Ale myślę sobie, kawał czasu już z ty żyję to może jeszcze z tydzień mnie szlag nie trafi i polazłem do znajomego zielarza i zgoniliśmy to świństwo jakimś azjatyckim gównem spod lady. I jest dobrze. Duszę bym diabłu zapisał, jakbym wiedział, że mi pomoże i wisi mi co kto o tym i o mnie myśli
Parę dni po mnie przyjęli pacjęta w moim wieku z silnym bólem głowy. Od razu był neurolog, kardiolog i inni, cała masa różnych badań. Aż dziwne, tak koło niego skakali. Zaprzyjaźniliśmy się potem, przegadaliśmy kupę czasu. Jak nie ma kompletnie nic roboty, to się w końcu o wszystkim gada. No i sie dowiedziałem...
Powiem jedno: straszna chójnia

co jednak nie znaczy, że nie mam miejsc, gdzie jest normalnie. Jak po dwóch zgonach nie chciałem z miejscową trupiarnią mieć więcej do czynienia, załatwiłem sobie pobyt w jednym takim starym szpitalu na Śląsku. Niebo a ziemia ! Nawet bym nie pomyślał, że tak może być. Od salowej po szefa. Ordynator, starszy już gość, w niedzielę wieczorem, jak wracał z daczy, wpadał na oddział i obskakiwał wszystkich pacjętów. Po latach myślę, że mi sie to wszystko śniło
Dwa lata dusiłem to w sobię aż w końcu motyla noga musiałem ! Tak, musiałem ! Amen i mać !
