No sam nie wiem. Popatrz na mnie. Wypisuję tu jakieś pierdoły, zupełnie tak, jakbym już nigdy więcej nie planował korzystać z pomocy służby zdrowia. A właśnie wróciłem od lekarza bo w gardło mnie coś siekło (dwa wesela w tygodniowym odstępie, takie wsiowe, totalny wymiał).
Tyle tylko, że to wszystko szczera prawda. Prawdy mam się bać ?? Problem zdaje się siedzieć w tym, że jednych ludzi prawda wyzwala, czy jakoś tak, a innych kłuje w oczy i drażni i czasem mogą powodować się bardzo prymitywnymi impulsami. Wiem, bo sam tak mam. Wczoraj spławiłem babę. Franca do imentu, kilka lat od awantury minęło, ta stoi przede mną i łże w żywe oczy a ja pamiętam każde słowo, tak mi zaszła za skórę. Zwycięstwo było moje, ale mogłem sobie ta to pozwolić. Lekarz to zupełnie co innego. Ale weźmy przypadek mojego ojca: złogi żółciowe, zwija się z bólu, żółty jak chińczyk, a pinda-ordynuska zamiast na gościa stół to czeka, wiadomo na co. Potem pancreatitis i do dziś chłop męczy się z pierdzieloną cukrzycą. Sprawa raczej ewidentna, sam z resztą oceń, czujesz coś ten temat. I co byś o takiej pomyślał ? Nie jest wcale tak różowo i czasem może być różnie
