Na poczatek troche przynudzę

Plan wyjazdowy zaczął się pojawiać juz pod koniec zeszłego roku. Ostatecznie po długich i burzliwych dyskusjach zdecydowaliśmy się dojscie do Doliny Pieciu Stawów Polski. Aż wreście nadeszła ta chwila, czyli sobota 14 stycznia br. Pobudka w moim wykonaniu o 1,30.
Pol-u farciarz spał zapewne dlużej, choć umiejetnie ściemniał, że wstawanie w nocy to dla niego "no problem"

Dojazd do miejsca bytowania
Pol-a czyli miasteczka zwanego Skawina to droga przez mękę. Zwłaszcza jak się jedzie przez Oświęcim drogą tranzytowa na Kraków. Czasami miałem ochote wjechać w szczere pole (nie, nie w Pol-a

), bo wydawało mi się bardziej równe, niz to po czym jechałem czyli ponoć drogą. Spotkanie z Polem nastąpiło z 5 minutowym poślizgiem, czyli o 3,50. Na miejscu powitanko, zmiana środka transportu i heja na poludnie gdzie leżą najpiekniejsze górki - TATRY
Po drodze dyskutujemy i nacieszamy oczy widokiem pełni ksieżyca i gwiażdzistego nieba, co gwarantuje nam na dzisiejszy dzień mrożną, ale piekną pogodę. Droga przebiega nam miło i szybko. Piekny widok oswietlonych przez Księzyc Tatr nie pozwala nam przejechać obojetnie na Głodówce. Postój. Wysiadamy, uzbrajamy się w aparaty, ale niestety porażka. Jest jednak za ciemno, aby coś udokumentować. Widoki zostały tylko dla nas. W miedzy czasie okazuje się, że jest cholernie zimno a to dopiero początek. W Palenicy zastajemy szlabany na parking. Hmm wałek ?? Nie, po chwili wychodzi jegomosć. Witamy sie, wymieniamy parę zdań i oczywiście parkujemy. Wszystko zgodnie z planem, czyli przed 6. Szybko zabieramy sie do wyruszenia a jednoczesnie staramy sie rozgrzać. Ubieranie ochraniaczy na nogi przy ponad -20 stopniowym mrozie nie nalezało do przyjemnych. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni :mrgrren: Około 6 ruszamy samotnie, tak latem obleganej, a teraz puściutkiej drodze a jedyne co słyszymy to skrzypienie śniegu pod naszymi stopami. Po ciemku, ale bez czołowki po 40 minutach dochodzimy do Wodogrzmotów. Zaczyna świtać. Mała sesja zdjęciowa na mostkach i dajemy nura w ciemny jeszcze las doliny Roztoki.
fot. dresik
I tutaj mile zaskoczenie. Szlak jest przetarty a to za sprawą skuterów, których ślady widac na śniegu. A wiec czeka nas przyjemna droga przynajmniej do dolnej stacji kolejki towarowej. Roztoka pieknieje z każdą minutą. Przechodzimy zasypane mostki, widoki pieknych grzybów śnieznych na głazach w potoku to coś fantastycznego. Powoli ukazują się granie Wołoszyna w pieknym, ognistym i cieplym kolorze wschodzącego słońca, natomiast ściany Świstowe wyglądają ponuro, zimno i grożnie.

fot. pol-u

fot. dresik

fot. pol-u

fot. pol-u
Na polanie Nowa Roztoka robimy postój na śniadanko. Pieknie zasypany szałas, widoki na Buczynową Strażnice i grań Wołoszyna to wszystko sprawia, że musimy uważać, aby się nie udławić naszym śniadaniem z zachwytu. Ruszamy dalej a widoki na Wołoszyn stają się jeszcze piękniejsze, ale nie robimy po drodze zbyt wyszukanych fotek. Zostawilismy sobie sesje zdjeciową na zejście. Mijamy po drodze tory lawin, które schodzily ze stoków Czuby. Dochodzimy do odejscia zimowego szlaku do schroniska. Zaczyna się on dobre paredziesiąt metrów przed letnim, i z wnosków ktore wysnuliśmy nie pokrywa się w żadnym momencie z letnim. Podchodzimy dość stromym zboczem lekko w prawo, aby po osiągnięciu płaskiego pola śnieznego, ominąc najpierw w lewo a pózniej zakosem w prawo do gory Wielką Kope. Do schroniska podchodzi się jakby od tylu.
"Zabawa" na podejściu:

fot.dresik

fot.dresik

fot. pol-u
Widok jaki nam sie ukazuje zapiera dech w piersiach. Czujemy, że jestesmy w jednym z najpiekniejszych miejsc. Urządzamy sesje zdjęciową i kierujemu się do widocznego schroniska. Jest pieknie. W schronisku gorąca herbata z wiśniówką, coś cieplego dla żołądka. W sumie grzejemy się i rozmawiamy tak z godzine godzinę.

fot.dresik

fot.dresik
fot. pol-u (się zdziwił jak okno otworzył

)
Postanawiamy dojśc jak najdalej do godzimy 13. Oczywiście wiedzieliśmy, że daleko nie zajdziemy. Pochłonęły nas widoki i uwiecznianie ich na fotkach. W sumie wyszło ich ponad 200 a ile skasowaliśmy z powodu braku pamieci to nie wiemy

A wiec maszeryjemy przez pieknie zaśnieżona doliną Pieciu Stwawów. Fotografujemy wszystko co sie da. Szybko mija czas.
fot.dresik
fot. dresik
fot. pol-u
fot. pol-u
Przy drogowskazie na Kozi Wierch postanawiamy podejść jak najwyżej. Jednak do godziny trzynastej pozostaje malo czasu. Udalo nam się zrobić może z 100 metrów drogi i musieliśmy zawrócic. W tym momencie dzownie do
Kwaqa i pozdrawiamy go razem z
Pol-em.
Zawracamy. Rozdzielamy się. Ja idę nizej i kręce materiał filmowy. Spotykamy sie ponownie przy mostku. Wracając nie wchodzimy już do schroniska, robimy ostatnie fotki i ujęcia i schodzimy w doline Roztoki drogą naszego podejścia. Mijamy po drodzę parę osób zmierzających do schroniska. Zejście nie jest łatwe. Raki poprawiłyby komfort zejścia, ale dajemy rade a nawet skusiłem się na krótki zjazd. Wracając doliną Roztoki robimy parę ujęć i powoli musimy żegnać się z pieknymi widokami.
fot.dresik
Postanawiamy umilić sobie zejście ...schadzac ze szlaku

Co kończyło sie tak jak na fotkach. A póżniej na polanie Nowa Roztoka przechodzimy ..... zachodnia ścianę Budy

Wejscie Pol-a zostało sfilmowane, moje sfotografowane.
Jest zajefajnie śmiesznie i zabawnie. Niestety sielanka się kończy i schodzimy do Wodogrzmotów. Po drodze zaliczam glebę i ..posączyla się krew. Zaliczamy jeszcze wyżnie Wodogrzmoty, fotka i wio do parkingu, po drodzę mijajac parę osób i narciarza. Piękny widok na dolinę Białej Wody tez zostaje udokumentowany.
fot. dresik
Pakujemy się w samochód i musimy się żegnac z Tatrami. Okazują się jeszcze raz w pełnej okazałosci na Głodówce skąd robimy jeszcze parę fotek i z smutkiem, ale z nadzieją, że tu jeszcze nie bawem wrócimy, ruszamy do domu.

fot. pol-u
fot. dresik
Dzieki
Pol-u za super wypad i mam nadzieje, że to powtórzymy. Pozdro