Uczestnicy: jakaja i ja oraz dorastająca młodzież ( 13 i 15 lat)
Termin: 9 - 12 lipca 2007
Za stan zdjęć nie ręczę: fotograf amator, aparat dla amatorów no i pierwszy raz będę wrzucać foty do postów

.
Wyruszyliśmy ósmego wieczorem. Już od początku mieliśmy przeboje z konduktorem (sprawdzajcie dzieciaków legitymacje szkolne, bo wielu ma je wypisywane na starych drukach (

) i można się zdziwić, gdy trzeba będzie w pociągu osłabić się płacąc kolejne złotówki).
Po ponad 11 godzinach wreszcie zbliżał się Zakopiec
Po zrobieniu zakupów, ruszyliśmy busem do Kuźnic i dalej przez Boczań do Murowańca.
Pogoda była taka sobie ale po krótkim popasie poszliśmy na rozgrzewkę w stronę Kościelca.
Zaczęło się dobrze, ale wpuścił tylko na 3/4. Jakaja i młoda były jakieś 10 metrów wyżej. Zaczęło padać, a z zachodu nadciągała burza. Trudno, trzeba było złazić.
Do schronu wróciliśmy trochę zmoczeni ( dobrze, że co niektóre ściany w Murowańcu są gorące i można portasy wysuszyć

) ale i tak spacer był udany.
Prawie całą noc padało i trochę grzmiało. Ranek nie przywitał nas wymarzoną pogodą więc z naszych ambitnych planów (Granaty) pozostała tylko przedpołudniowa integracja z ludem taternickim przed schroniskiem
Kiedy zaczęło się przejaśniać i przestało padać, postanowiliśmy oddać hołd Karłowiczowi i wybraliśmy się w stronę Czarnego Stawu szlakiem niekonwencjonalnym (tu ktoś może spytać, co znaczy określenie MIOTAĆ SIĘ JAK ORGANISTA W KOSÓWCE - my już wiemy!!!

)
Kamienia Karłowicza nie znaleźliśmy - mgła. Nad Stawem widoki bardzo atrakcyjne - mgła. Orlej nie widzieliśmy, za to od środka stawu zbliżała się armada kaczek.
Powrót do schronu i nerwowe oczekiwanie na przyjście organisty uwięzionego w kosówce. Wrócił!
Wieczorem kontynuacja przedpołudniowej integracji. Poznaliśmy słynnego pana Bogusia "Bobasa" ( mądry gość!).
Środa przywitała nas piękną pogodą więc od rańca hoop w górki. Celem części ekipy było przejście przez Zawrat i powrót przez Kozią Przełęcz ale o tym napisze Wam jakaja. Razem doszliśmy do rozwidlenia szlaków przed Zmarzłym Stawem
Młoda i ja zawróciłyśmy ale przed nami był jeszcze jeden "ambitny" plan.
Paluchy moje - niech wiem, że tam byłam
Buty nasze, cel: jak wyżej.
No i wreszcie nasz wieeelki cel - Psia Trawka została zdobyta
Po przejściu ekstremalnego czarnego szlaku postanowiłyśmy powrócić zielonym przez Waksmundzką Rówień. Bardzo ładny spacerek tym bardziej, że ludzi tam jak na lekarstwo.
Na kolację było po szwajcarskim kotlecie (to nieprawda, że porcje są za duże

).
Czwartek - dzień wyjazdu

,

. Pogoda piękna, góry żegnają nas pięknymi widokami.
Jeszcze tylko Jaworzynka

i powrót do ..... Oj, cywilizacja
Niby tylko trzy dni, niby plan mało ambitny ale akumulatory naładowane na cały rok.
Dziękuję losowi, że mogłam znów tam być
