No coz na niedziele pogoda zapowiadala sie swietna, wiec postanowilismy razem z
'Krzyskiem' i
Wentylem (jak sie pozniej okazalo nie byla to dla niego szczesliwa wycieczka) zakonczyc gorski rok w pieknym stylu!!
Pomyslow mialem sporo ale zawsze bylo jakies "ale". Zakonczylo sie na tym, że idziemy albo na Bystra albo na Nizne Rysy. Padlo na to drugie i dobrze bo na Bystrej nie ma tego dzwieku

.
Co tu duzo pisac, piekna pogoda, piekna trasa i dupozjazdy po prostu ogien!!!
Spotykam sie Krzyskiem o 5.10 w Nowym Targu i dajemy na parking przy Morskim Oku. Gdy tam jestesmy jest totalnie ciemno. Asfalt do Moka dluzy sie jak cholera, ale to i tak byloby ok, gdyby nie to, ze postanowilem ze pojdziemy wariantem zimowym. Ostatni raz tamtedy szedlem!!
W Moku szybki posilek i go! Pokazuje Krzyskowi cel (jak sie pozniej okazaalo faktyczny szczyt jest ciutke za tym). Krzysiek nie wierzy, ze tam wyjdzie. No kawal gory!
Pielgrzymki ciagna na Rysy, totez poczatek trasy totalnie przedeptany. Dzieki temu nie musimy wyciagac czekanow, tylko z kijkami wychodzimy jak po schodach, miedzy czasie rozmawiajac o glupotach z pozostalymi ludzmi.
Kolo z nartami bedzie zjezdzal z Rysow... dobry zawodnik!
Gdy zblizamy sie do rysy, skrecamy w lewo. Patrze jak tutaj isc i kurcze widze dwa szczyty. Wiec ktory to? Chyba nie ten z prawej

Nie to musi byc ten z lewej. Faktycznie tak bylo. Na poczatku przekraczamy pole sniezne (troche stresa) i ciagniemy do wystajacych kamykow. Nad dolinami totalnie zachmurzone niebo. Jestesmy gdzies na wysokosci chmur. Mam nadzieje, ze tutaj nie przyleza.
Dochodze do wniosku, ze czas wyciagnac czekan. Od razu poczulem sie lepiej, bo wczesniejsze zmagania ze sniegiem daly mi w kosc, a Krzysiek juz mial przez niego kryzys. Ale cel juz blisko wiec pedzic trzeba. Ja bardziej wale pomiedzy kamykami, bo tam dzwiek jest jak marzenie!
Gdy jestem juz pod szczytem zostawiam plecak i mowie Krzyskowi, ze ide obadac droge na szczyt i zaraz wroce.
Drogi byly dwie: z prawej i z lewej. Na poczatku wybralem lewa, bo byly tam slady i wydawala mi sie ciekawsza. Jest to taka waska dosc stroma rynienka. Na poczatku bardzo fajnie sie szlo, bo byl pasek zmrozonego sniegu, wiec dzwiek super ale w pewnym momencie pojawil sie prog i troche lodu. Ciezko bylo, pokonalem go zapierajac sie o bok rynny i podciagajac do gory, bo czekana nie bylo gdzie wbic. No bylo troche w gaciach. Na szczycie oczywiscie mega widaoczki i widze tez ekipy na Rysach.
Schodze wariantem prawym (na obkolo szczytu). Jest znacznie prostszy, trzeba tylko uwazac na odcinek podszczytowy prowadzacy grania.
Teraz razem z Krzyskiem wylazimy na gore. A jednak sie udalo. Krzysiek nie moze uwierzyc...
Siedzimy tam troche robiac zdjecia. Wentyl szamie kawalem mchu (Krzysiek mu robil foty).
No powoli trzeba sie zbierac, bo pozno juz strasznie.
Od rysy zaczynam zabawe. Po prostu ogien! Dupozjazdy rzadza! Kilka razy musze awaryjnie hamowac czekanem bo zaczyna robic sie niebezpiecznie, a ja jakos przyzwyczailem sie do moich jelit. Krzysiek ma lekki uraz do dupozjazdow po ostaytnim locie pod 5.
W schronisku jest pelno ludzi. Gdy wychodzimy jest juz totalnie ciemno, a tabuny wala na dol swiecac sobie np. telefonem komorkowym.
Postanawilismy isc skrotami. Gdy wchodzilem na pierwszy Krzysiek zobaczyl ogromnego orla. Z pewnoscia byl to bielik krolewski. Pozniej na drodze ujrzal takze orla przedniego, a pod koniec prawie ujrzal kolejnego... Ta przyroda!!!
Dochodzac do parkingu zauwazam, ze nie ma Wentyla. Nie wiem nawet kiedy odpadl od sciany. Chcialem go isc szukac ale warunki pogodowe kompletnie wykluczaly taka ewentualnosc
Gory sa bezwzgledne!
Jeszcze tylko napisze, ze mielismy parking ze znizka (-100%).
Wycieczke swietna i jak widac niebezpieczna. Widoki super i wrazenia. Niestety nie przelozyly sie zbytnio na moja karte w aparacie

, ale Krzysiek tez narzekal wiec cos musialo byc na rzeczy.