Moja majówka 2008 czyli podejście na Świnicę i wycof z Zawratu...
Sorry za szerokość zdjęć ale są prosto ze stronki i wszystkie mają 750px
Pierwszego dnia wejście do Murowańca i rozgrzewka czyli Kasprowy + Beskid i zejście Lilowym, bez ekscesów, ładna pogoda .. taka aklimatyzajca.
Drugiego dnia, wstajemy rano, za oknem mleko ... Chcieliśmy iść na Krzyżne, ale że parę osób z pokoju szło na Świnicę postanowiliśmy również spróbować

o 8,30 po śniadaniu ruszyliśmy czarnym szlakiem na przełęcz pod Świnicą, i prosto na szczyt wydeptanym przetartym szlakiem. W sumie nie było to trudne, mimo ciągle zmieniającej się pogody. Tzn były momenty gdzie moim zdaniem bez raków nie dało by rady, ale generalnie spodziewałem się większych trudności.
Chcieliśmy zejść przez Zawrat ale wywiany śnieg na górze, utrudniał przejście na drugą stronę, i wreszcie zdecydowaliśmy się wrócić tą samą drogą. Wtedy też na dobre przetarło się i do końca dnia pogoda była bardzo fajna
Trzeci dzień zaczął się tak jak piątek. Za oknem mleko, trochę chłodniej, zdecydowaliśmy się pójść na Zawrat, i potem albo do 5tki albo na mały kozi

... Początki bardzo fajne, idziemy sobie bez napinania się wolnym jednostajnym tempem. Pogoda tak jak na Świnicy, zmienia się cały czas, raz mleko raz trochę widać, byłem przekonany że podobnie jak dnia wczorajszego popołudniu będzie czyste niebo, i ładna widoczność.
Zaczęło się psuć na wysokości zmarzłego stawu. Sporo ludzi szło w tym samym kierunku co my, więc nie przejmowaliśmy się pogarszającą się widocznością. . . Jakieś 100 metrów od przełęczy, pogoda zwaliła się na dobre .. zerwała się zamieć, strasznie sypało ze wszystkich kierunków. Okulary były białe a parę sekund, nie mogłem patrzeć w żadną stronę, a śniego-grad konsytencji styropiany, sypał mi się na głowę z góry, i wysuwał się spod stóp. . . Byliśmy w mocno eksponowanym końcowym fragmencie zawratowego żlebu, i trochę nie wiedziałem co robić ? Iść dalej czy zawracać ? Za mną dwójka jegomości w adidasach, idą po naszych śladach, więc robimy im stopnie, i idziemy dalej, juz nie po śladach bo ich nie ma ... Nic nie widać wieje ze wszystkich stron i wali śnieg.
Doszliśmy do lewej strony żelbu i czekamy .. może się przetrze ? Czekamy tak 20 minut i nic ... W końcu decydujemy się na wycof...
Warunki są coraz gorsze, śnieg zsuwa się z góry wyjeżdza na dół wszystko zsuwa się zawrarowym żlebem... Wtedy z góry zaczyna schodzic 4 jegomości którzy zchodzą z 5 stawów. Mają liny czekany etc .. i pomagają nam zejść. . .
Gdyby nie oni ? nie wiem może i jakoś bym sobie poradził ale zaczynało być nie fajnie
Zawrat mnie nie puścił. I chyba muszę wreszcie zapisać sie na ten cholerny kurs turystyki górskiej.