ehhh wzruszyłam się

piękne trasy.
Swego czasu bardzo dużo łazikowałam po tych terenach i jest to region wielu moich życiowych debiutów

np. pierwszy raz miałam omamy słuchowe po jednej morderczej kilkunastogodzinnej trasie...pierwszy raz poszłam na szlak w kierunku przeciwnym do zaplanowanego i na wzgórzu o znamiennej nazwie "Durna" zorientowałam się, że coś tu do cholery nie gra

po prostu ja i mapa..., pierwszy raz jeździłam na nartach...[bez instruktażu bo jak ktoś z wtedy towarzyszących mi osób stwierdził - po co ci? to proste!]...i za razem ostatni, potem przesiadłam się na sanki i również pierwszy raz zjechałam na nich z górki. I tu pytam do k*vy nędzy, co za kretyni malują sielankowe obrazki z dziećmi radośnie zjeżdżającymi na sankach...

...przecież to się zabić można

Po tych traumatycznych doświadczeniach wybrałam coś znacznie bardziej przyziemnego - sklepowa reklamówka pod wieloma względami była idealnym rozwiązaniem i chociaż po pewnym czasie dawały się we znaki dolegliwości w okolicy kości ogonowej to przecież frajda jest najlepszym środkiem znieczulającym
No i jeszcze zimowe wejście na Wielką Rawkę...hmmm o zachodzie słońca, wtedy skumałam o co chodzi w reklamach Marlboro...było pięknie do czasu kiedy zdzieliła mnie przez łeb myśl " O cholera, stąd przecież jeszcze trzeba zejść...!" Na szczęście miałam porządną latarkę. Na moje nieszczęście oznaczenia szlaków nie są odblaskowe...
No i pierwszy koncert KSU - na balkonie schroniska Podkowiata w Komańczy...co to był za koncert!
Ot i tak właśnie wyszedł mi post pod tytułem "Mój pierwszy raz..."
Została mi jeszcze tylko przejażdżka kolejką bieszczadzką bo jakoś tak się składało, że bywałam w tamtych okolicach albo jak jeszcze nie jeździła albo jak już nie jeździła...

_________________
"Boże! Spraw, żeby zamknęli ten sklep!"
