piomic napisał(a):
drogi wycenia się w butach wspinaczkowych, bez nich spokojnie możesz podnieść wycenę o dwa stopnie.
Heh, super. Jak kiedys bede wnuczkom opowiadal to moze jeszcze o pare punktow podniose.

Cytuj:
Z tego co piszesz wnioskuję, że wspinaliście się na wędkę
Tak, dokladnie.
Cytuj:
Najgorsze, co się może zdarzyć, to wahadło.
Na szczescie bylo nieduze, dalo mi tylko leciutki przedsmak i pare malych obtarc. Instruktor spedzil czas tlumaczac jak sie w niektorych sytuacjach zachowywac i ustawiac zeby nie wylapac skaly twarza, nawet w czasie zjezdzania, co i tak sie jednemu troszke udalo.

Cytuj:
Ścianka, a nawet skałki to tylko trening, który wyodrębnił się w oddzielną dyscyplinę. Pomyśl o ile fajniej byłoby, gdybyś w ten sposób pokonał ścianę Grand Canyon czy El Captain
No tak, ale mnie nie ciagnie do wspinaczki jako celu samego w sobie. Tak jak pisalem, byla to poczatkowo tylko idea zeby cos sprawdzic po latach. Teraz, po pierwszej klasie chce wziasc jeszcze pare, ale nie z nadzieja ze bede sie wspinal lepiej. Maja tam rowniez klasy jak zakladac w gorach roznego rodzaju kotwice (okay, nie mam pojecia jak to inaczej przetlumaczyc), jak zakladac systemy wyciagowe dla poszkodowanych i jak im udzielac pomocy. Mysle ze to sa umiejetnosci ktore nie zaszkodza nawet jak ich sie (miejmy nadzieje) nigdy w zyciu nie uzyje.
Niedaleko nas, na tej samej skalce, bylo kilku innych wspinaczy ktorzy mieli tylko jeden cel – pokonac dach. Ich podejscie bylo latwiutkie, ale na koncu stali pod duzym okapem i na to wlasnie wlazili. Zabawa byla na to patrzec jak przyklejeni do sufitu jak muchy zblizali sie do krawedzi i probowali pokonac ja. Jednemu sie prawie udalo, juz mial rece na pionowej scianie nad krawedzia dachu ale nie mogl uzyskac lepszego uchwytu i odpadl. A juz tak blisko mial.
Laze tamtedy czesto w weekendy bo sam szlak spacerowy jest cudny. Nastepnym razem moze zrobie wiecej zdjec. Tu jest tylko zdjecie jednego z tych "dachowcow".
http://www.pbase.com/hwyhobo/image/47738944