Na wstępie muszę napisać, iż bardzo liczyliśmy że uda się nam przejść tę grań w drugą rocznicę jej zdobycia przez
Łukasza T i
dona 
Taka ładna data. Niestety 10.09 Kościelce sprytnie opatuliły się mgłą i odstraszały mżawą, tak więc zrobiliśmy jedynie mały rekonesans w rejonie "pojezierza", wypatrując podejścia na Mylną i planując odwet na czwartek.
Zgodnie z prognozami, 15.09 Hala prezentowała się zgoła sympatyczniej
Śniadamy w okolicach Murowańca i ruszamy kierując się szlakiem na Świnicka Przełęcz, z którego odbijamy gdzieś na wysokości Zadniego Stawu Gąsienicowego.
Po czasie docieramy mega upierdliwym podejściem do pierwszej dla nas niewiadomej, czyli krótkiej ścianki wyprowadzającej na Przełęcz Mylną...
... której pokonanie, jak sie okazuje, nie sprawia żadnych problemów.
Wchodzimy na Przełęcz i zaczyna się właściwa zabawa, na początek słynna Szafa
Zakładam baletki, bo pewniej czuję się gdy wiem co mam pod stopami, natomiast Bartek pokonuje całą drogę w podejściówkach. "Dzielimy się" granią, tj. mnie przypada prowadzenie na Szafie i Kościelcu, a Bartkowi odcinki graniowe na lotnej. Na samym początku mija nas męski team i aż do samego Kościelca, mimo tak pięknej pogody, są to jedyne osoby jakie spotykamy na grani
Pierwsza wspinaczka po dłuższej przerwie i pierwsze bliskie spotkanie z granitem. W porównaniu z wapieniem jest brudny, zły i brzydki

ale za to daje super tarcie.
Zakładam stanowisko i ściągam do siebie Bartka.
Dochodzimy na lotnej do Zadniego i robimy krótki popas. Mały tłumek skuszony dzisiejszą aurą grasuje na Kościelcu.
Niesamowicie jest oglądać go z tej perspektywy...
Zaczyna siadać bateria w cyfrówce i to co wydarzyło się na Grani K. od tej chwili zarejestrowała już głównie kamerka. Jak posiądę podstawową umiejętność posługiwania się jakimkolwiek programem do edycji video, to zaprezentuję na łamach tej relacji ten film grozy
Tymczasem przed nami najmniej przyjemny, w moim odczuciu, fragment grani, czyli zejście z Zadniego Kościelca. Schodzimy z niego kilkunastometrową ścianką na niewielką przełączkę i dalej, starając się trzymać grani, na Kościelcową Przełęcz.
Ostatnie kilkadziesiąt metrów wspinu i równo po 4 godzinach od rozpoczęcia akcji stajemy na szczycie Kościelca

Pierwszą graniówkę w Tatrach opijamy wodą i przegryzamy ogórkiem, po czym schodzimy na coś konkretniejszego do Muro
Podsumowując, bardzo piękna to droga, której przejście przypisuję sobie na poczet prezentu post-urodzinowego
No i cóż, pozostaje wyczekiwać kolejnego sezonu...
