Pogoda nie zachęca do wycieczek w góry, ba! Nie zachęca nawet do ruszenia się z łóżka. Zwlekamy się dopiero przed południem i na lekko postanawiamy się wybrać w nasze bliskie brukselki. Szczebel, a może Strzebel, bo zdania naukowców na temat nazwy są podzielone, był w naszych górskich planach. Przy lekkich opadach i braku widoków wydał się idealnym celem, postanawiamy wchodzić najbardziej stromym szlakiem w Beskidzie Wyspowym i przyznam, że zostałem pozytywnie zaskoczony. Podejście faktycznie potrafi dać w kość, zwłaszcza po opadach deszczu (w zimie jest pewnie jeszcze ciekawiej). Po drodze potok, wychodnie skalne, przez drzewa przebija się Lubogoszcz, całkiem przyjemnie.
Na szlaku oczywiście łapie nas śnieg, przynajmniej panoramy nie szkoda. Ze szczytu schodzimy trasą rowerową dla downhilowych kaskaderów i po niecałych trzech godzinach siedzimy z powrotem w samochodzie. Wyjście na totalnym luzie, a szlak ze względu na długość podejścia i nastromienie dla mnie plasuje się wyżej niż na Lackową.

Zimna Dupa

Lina by się przydała

Popruszyło

Pik

Widok na Lubogoszcz... pogoda czasem nam nie dopisuje

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/