Trochę nas już nosi. Pogoda się trzyma jak nigdy, a góry mogę oglądać jedynie z balkonu. Dlatego postanowiliśmy z synem pod nieobecność żony
zrobić trawers mieszkania nową drogą
Podeszliśmy do drogi w pełni profesjonalnie.
Przewspinaliśmy się kominem do kuchni (free solo). Początek drogi to różne techniki klinowania, ale lód z zamrażarki nas trochę zaskoczył i musieliśmy osadzić więcej punktów asekuracyjnych.
Następnie wbiliśmy się w ścianę... gładka nawet jak na jurę!
Całość została pokonana na własnej asekuracji.
Stanowisko pancerne. Zastanawialiśmy się czy nie rozkładać portaledga, ale skoro siła jeszcze była i warun dopisywał to przypuściliśmy atak szczytowy.
Drogą przez Płytki, a następnie przez naszą nieuwagę wzdłuż obrywu Zamii (liście wyrzuciliśmy, więc śladów nie ma
) dotarliśmy na plateu szczytowe.
Po całej akcji schodzimy do bazy na liofy po które trzeba stać półtorej godziny
Koooooonieeeec
_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.
http://summitate.wordpress.com/