Forum portalu turystyka-gorska.pl

Wszystko o górach
portal górski
Regulamin forum


Teraz jest Śr lut 05, 2025 8:43 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Alpiniada 2024
PostNapisane: So gru 14, 2024 9:34 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 792
Lokalizacja: Chrzanów
Tegoroczną Alpiniadę zaczynamy od wizyty w Saint Moritz, gdzie lądujemy po całonocnej jeździe niemieckimi i szwajcarskim autostradami (jak się okazało dwa tygodnie po imprezie, również austriackimi :lol: ) Oczywiście nie pławimy się w luksusach tego kurortu a prozaicznie zatrzymujemy się by jeden z członków ekipy mógł zakupić internety i pracować na urlopie :lol: Po południu osiągamy pierwszy cel wyjazdu, parking w dolinie Morteratsch. Już z parkingu uwagę przykuwa widok szczytów, które będziemy odwiedzać przez kolejne cztery dni. Szybki przepak i ruszamy w górę doliny, szlak wiedzie moreną boczną lodowca Morteratsch, największego w kantonie Gryzonia i w Alpach Wschodnich. Doliną poruszamy się w głąb Masywu Bernina, powierzchnia lodowca znajduje się dobre 100m pod nami a gdzieniegdzie pomimo, że mamy koniec lipca kwitną jeszcze różaneczniki. Szlak nie jest ani długi, ani stromy, ale po średnio przespanej nocy i w sporym upale idzie się ciężko, do przejścia jest 12km i 700m przewyższenia. Celem jest schronisko Boval, niewielki obiekt położony na zboczach Piz Boval i u stóp naszego pierwszego górskiego celu tego wyjazdu Piz Morteratsch. Po degustacji serwowanego w schronisku radlerka człowiek staje na nogi i w końcu, może skupić się na pięknie górskiego otoczenia. Kolacja w schronisku wchodzi jak złoto, ja szybko pakuje się do łóżka, trzeba odespać bo nazajutrz jest sporo kilometrów do zrobienia. Śniadanie jest o czwartej, godzinę później jako ostatni razem z Mikołajem wychodzimy ze schroniska. Do zrobienia 1200m w górę. Szybko doganiamy peleton szturmujący wschodnią ścianę Piz Boval. Na podejściu do pierwszych trudności łapiemy piękny wschód słońca, do tej pory teren był łatwy, rozległe rumowiska i śnieżne pola do przejścia bez raków. Pierwsza bariera to pionowy uskok ściany, na który dostajemy się po drabinie i kilku klamrach. Razem z Mikołajem działamy w jednym zespole, więc dość sprawnie poruszamy się w górę ściany bez liny, miejscami jest stromo, ale skała jest dobrze urzeźbiona i szybko docieramy na przełęcz. Z przełęczy po skałach sprawnie schodzimy kilka metrów na lodowiec, gdzie wiążemy się i powoli już do szczytu poruszamy się śnieżno-lodowym terenem. Lodowiec nie jest skomplikowany i wygląda całkiem ładnie, więc sprawnie wchodzimy na pierwszy szczyt w masywie, Piz Morteratsch 3751m. Szczyt nie uraczył nas widokami, a jest z niego piękny widok na wijącą się po przeciwnej stronie piękną Białą Grań (Biancograt) na Piz Bernina, na której staniemy za dwa dni. Górka jest aklimatyzacyjna, więc na szczycie spędzamy chwilę i schodzimy jako ostatnie zespoły całą ekipą. Szybko wracamy do punktu zejścia na lodowiec, ale nie wracamy do schroniska startu a schodzimy lodowcem na drugą stronę do schroniska Tschierva. Zejście jest łatwym lodowcem i ciągnącym się w nieskończoność rozległym rumowiskiem, ostatnie metry zejścia pokrywają się z podejściem na Piz Bernina, więc mamy przy okazji zaliczony mały rekonesans. W schronisku Tschierva zostawiamy cały sprzęt i na lekko schodzimy do Pontresiny, by na następny dzień podejść od tego samego schroniska i wejść na główny cel tego wyjazdu Piz Bernina.

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-zOW5hxPa2h

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-UzCqqU6Ipw

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-zLFRa4tQSD

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-bpIdrYylX2

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-DpiCmQPc72

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-kmfCiMPu4H

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-6DuCek8XpH

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-gQZ0YpTuXf

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-3vyB2ihye0

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-7Sabs5fy04

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-vT0fbsQL8U

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-OZW2zkWIiW

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-NXzPXtKKyL

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-Fe7FqE9281

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-97AIiG74N6

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-ODhHN0328A

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-kbZ5KF4swy

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-VW8515QCyK

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-TD8cZxY7HG

Obrazekhttps://zapodaj.net/plik-GUlFrIWeUF


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn gru 16, 2024 11:12 pm 
Stracony
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr paź 31, 2007 9:46 pm
Posty: 4494
Lokalizacja: GEKONY
Co zapamiętam z tej relacji?
Różowego flaminga na parkingu :lol:

_________________
A ja dalej jeżdżę walcem, choćby pod wałek trafić miał cały świat.

http://summitate.wordpress.com/


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So gru 21, 2024 5:44 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 792
Lokalizacja: Chrzanów
kefir napisał(a):
Różowego flaminga na parkingu :lol:

No znajomi taki mają styl, znaczy podzielają zajawkę gościa, który wspina się z pompowanym flamingiem :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: So gru 21, 2024 5:49 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 792
Lokalizacja: Chrzanów
Po zejściu ze schroniska Tschierva, gdzie zostawiliśmy cały dobytek, docieramy do Pontresiny, skąd słynnym czerwonym szwajcarskim pociągiem wracamy do Morteratsch na kemping. Następnego dnia robimy kluczową w tym rejonie zagrywkę, podjeżdżamy samochodem pod dolną stację wyciągu do Diavolezzy, gdzie po przejściu przez Piz Bernina i Piz Palu mamy zamiar zejść prosto do samochodu. Z parkingu pociągiem zjeżdżamy do Pontresiny, skąd ponownie ruszamy w górę doliny Val Roseg. Podejście pomimo, że na lekko jest mordercze, do przejścia około 13km i 700m w pionie w potwornym upale. Gdzieś powyżej 2000m robi się w miarę normalna temperatura a że mam buty biegowe na nogach to dość spory fragment do schroniska podbiegam, świetny trening na takiej wysokości, ale też dobry prognostyk na kolejny mocny dzień, że organizm nie zgłasza żadnej awarii :D Z tarasu schroniska, gdzie nawadnianie i regeneracja idzie pełną parą podziwiamy profil Biancograt, fizycznie już się bardziej nie przygotujemy, pozostało poukładać sobie w głowie, że przed nami naprawdę spore wyzwanie, grunt że pogoda ma sprzyjać i warunki są odpowiednie. Śniadanko wjeżdża o 3 a koło 4 startujemy szlakiem w górną część doliny. Początkowo to ścieżka idąca zboczem doliny i górną częścią bardzo stromej moreny bocznej, więc lepiej się nie potknąć, kilka fragmentów skalnych do przejścia z użyciem rąk a potem rumowiskiem skalnym schodzimy na lodowiec. Lodowiec jest niewielki i bardzo spokojny, stromy w górnej części i ograniczony skalną barierą, gdzie w najniższym jej punkcie znajduje się przełęcz Fuorcla Prievlusa. Na lodowcu nie wiążemy się, ja nawet raków nie ubieram bo śnieg jest bardzo dobry a i sporo stopni jest wydeptanych. Zarówno na ścieżce jak i na lodowcu wyprzedziliśmy sporo osób, przed skalną ścianą na przełęcz mamy dwa zespoły, szlak jest ubezpieczony klamrami i słupkami do asekuracji, miejscami ma pionowy przebieg, więc klamerki trzeba mocno przytulać, tutaj również nie korzystamy z liny, podejście idzie sprawnie, także udaje nam się wejść na przełęcz na wschód słońca. Z przełęczy zaczyna się właściwa droga na Piz Bernina, przed nami do przewspinania spory fragment ściany a potem grani, gdzie znajdują się największe trudności na tej drodze. Tutaj już nie ma żartów, wyciągamy sznurek z plecaka i lecimy z tematem. Przebieg drogi raczej udaje się odczytywać prawidłowo, szczególnie w ścianie, gdzie trzeba zrobić trawers i uderzyć w górę, na grani przebieg drogi jest już oczywisty. Ten fragment jest naprawdę długi, wiedziałem, że będzie tu sporo wspinania, ale nie myślałem, że aż tyle. Grań kończy się kilkumetrowym zjazdem na lodowiec i cyk, już jesteśmy na śnieżnym fragmencie Biancograt. Chwila przerwy, przeszpejenie, coś na ząb i można ruszyć dalej. Poślady jednak cały czas muszą być zwarte bo po paru krokach mamy do pokonania kolejny kluczowy fragment, bardzo stromy trawers pod skalnym zębem. Z jednej strony bardzo stromy lodowiec z drugiej szczelina brzeżna a śnieg już jest lekko odpuszczony na lodowym podkładzie. Ciężko się jakoś asekurować w tym miejscu, idziemy prawie na paluszkach, ważąc każdy krok i kilka razy depcząc rakiem to samo miejsce, czy aby na pewno nie puści po przeniesieniu ciężaru ciała. Wyjście z trawersu jest prosto w górę bo bardzo stromym zboczu, ale wyżej jesteśmy już na bardziej obszernym śnieżnym terenie i spokojnie możemy ruszyć dalej. Kolejne metry w górę i docieramy pod najstromszy fragment grani, do przejścia w lodzi mamy około 30m. Lecimy to na lotnej kręcąc cały czas śruby lodowe, troszkę nam bruździ czeski przewodnik z klientem, który się wtrynia na wykute w zboczu stopnie i jeszcze krzyżuje liny. Mało komfortowa sytuacja, poruszamy się na przednich zębach raków, paluchów już dawno nie czuję od dziabania czekanem, do tego w tym miejscu wieje przenikliwy wiatr a jeszcze trzeba się motać z liną. Udaje się ten fragment szybko przejść, w górnej części odbijamy w lewo gdzie jest więcej śniegu niż lodu i nie trzeba już się asekurować śrubami. Przed nami ostatni już fragment śnieżnej grani, ale najbardziej syty a i nastromienie nie odpuszcza. Docieramy w końcu na Piz Bianco, to śnieżny wierzchołek, który kończy Biancograt. Stąd już jak na widelcu widać wierzchołek Bernina i to jak sporo jeszcze mamy do przejścia. Niesamowite wrażenie robi stroma grań bloku szczytowego, którą prowadzi droga wejściowa. Tutaj kończy się śnieg a do szczytu mamy tylko skalny teren. Po drodze trzy zjazdy w tym jeden powiedziałbym skok przez szczelinę. Mikołaj skacze, ja robię prawie szpagat i dociągam się na drugą stronę, na ekspozycję lepiej nie zwracać uwagi :D Pokonujemy ostatni fragment stromej grani by osiągnąć górną część bloku szczytowego a potem już poziomą granią dojść do właściwego wierzchołka. Na drodze przed nami był czeski przewodnik za nami chyba szwajcarski, więc w szóstkę jesteśmy na szczycie, pogoda piękna, ciepło bez wiatru, widok na cały Masyw Bernina. Wejście zajęło nam około 8h, więc jest to średni czas wejścia na ten szczyt. Siedzimy około godzinki, obserwując jak czeski przewodnik radzi sobie z zejściem na włoską stronę Granią Spalla. Michała i Magdy nie widać, ale widzę, że na ostatnim fragmencie śnieżnej grani jeszcze ktoś walczy, mamy przewagę dobrych 2-3h. Powoli niebo zasnuwa się chmurami, więc ruszamy do zejścia. Skalny fragment grani jest dość prosty, szybko go przechodzimy chodź jest krucho. Następnie mamy mix trawersów wąskiej śnieżnej grani i zjazdów na uskokach grani. Ostatnie dwa zjazdy pod rząd robimy z grani na lodowiec w kierunku widocznego włoskiego schroniska Marco e Rosa. Bardzo przyjemny, ale grząski już lodowiec pokonujemy w kilka minut. Zejście zajęło niecałe 3h. Meldujemy się w schronisku, oblewamy sukces zdobycia szczytu browarkiem. Na Magdę z Michałem czekamy około 5h, wychodząc czasem przed schronisko i obserwując, czy na grani ktoś się nie grzebie, ale bez efektów. Około 20 w schronisku następuje spore ożywienie, nad szczyt przylatuje śmigłowiec, robi trzy kursy, już wiemy że coś poszło nie tak. Na szczęście nic się nie stało, widoczność tak siadła, że nie wiedzieli jak zejść ze szczytu i byli gotowi na biwak, ale po nich na szczyt przyszło jeszcze kilka osób, których trudy wejścia na szczyt mocno przerosły i raczej ciężko by im było zejść o własnych siłach do schroniska. Śmigło na trzy rzuty ściąg wszystkich do schroniska Boval, w którym byliśmy dwa dni temu. Następnego dnia spotkamy się przy Diavolezzie. Był to dla mnie jeden z trudniejszy szczytów, całą gamą technik alpinistycznych trzeba było użyć przy jego zdobyciu. Cieszę się, że udało się to przejść, szybko, sprawnie i bezpiecznie :eye:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 22, 2024 5:58 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 792
Lokalizacja: Chrzanów
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Ostatnio edytowano N gru 29, 2024 7:20 pm przez Damian78, łącznie edytowano 2 razy

Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Cz gru 26, 2024 8:55 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1528
Lokalizacja: W-wa
Super, gratuluję odwagi i znajomości tematu, fajnie jest znowu czytać na forum tego rodzaju relacje, dobrze mi się czytało, mimo braku akapitów :P

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 29, 2024 6:19 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 792
Lokalizacja: Chrzanów
Po nocy spędzonej na włoskiej ziemi w schronisku Marco e Rosa, trzeba się ruszyć i wrócić na stronę szwajcarską. Śniadanie mamy przygotowane na cztery osoby, ale dzielimy się nim z poznanymi wieczorem łojantami z niemiec, z którymi próbowaliśmy ustalić wieczorem, gdzie znajduje się reszta ekipy. Ze schroniska wychodzimy koło godziny piątej, jako ostatni zespół. Jest potwornie zimno i mocno wieje, jeszcze zanim zwlokłem się z łóżka, mą uwagę przykuło potworne wycie wiatru. Szybko przebieramy nóżkami by się trochę rozgrzać a idzie się dość szybko, ponieważ pierwszy fragment po lodowcu jest po płaskim. Pierwsze spiętrzenie lodowca pokonujemy przy wejściu na lodowy taras Bellavista, tutaj też doganiamy kilka zespołów, które maja zamiar wejść na Piz Bellavista. Z tarasu super widok na Piz Bernina, który właśnie zostaje oświetlony promieniami wschodzącego słońca. Taras jest kolejnym płaskim fragmentem lodowca w końcowym fragmencie jest z górki. Szybko docieramy na przełęcz, od której zmienia się na moment charakter drogi na czysto skalny. Na przełęczy wieje tak mocny wiatr, że ciężko ustać w pionie. Zdejmujemy raki, chowamy czekany i ruszamy w skalną grań o wycenie PD+ wprowadzającą na pierwszy wierzchołek Piz Palu. W połowie drogi zamiast trzymać się ostrza grani wchodzimy w trawers ściany, gdzie leży ogromna ilość luźnego materiału skalnego, Mikołaj próbując przejść dalej zrzuca ogromny blok skalany, który z hukiem spada na lodowiec kilkadziesiąt metrów niżej robiąc niezły bałagan. Z miejsca gdzie stoimy ruszamy prosto w górę wyłapując bardziej stabilne występy skalne, po tym fragmencie ewidentnie wzrosła nam wycena tej drogi do AD+ :lol: Zejście z wierzchołka na przełęcz jest przez czujny, lekko zalodzony kominek. Tutaj też mijamy pierwsze zespoły, które idą w odwrotnym kierunku. Na przełęczy robimy przerwę na kabanosa i ponownie szpeimy się przed wejściem na lodowiec. Przed nami strome podejście na środkowy najwyższy wierzchołek Muot dal Palu. Na szczycie jest sporo miejsca, robimy kilka zdjęć i ruszamy dalej wąską śnieżną granią w kierunku widocznego ostatniego wierzchołka. Aż do zejścia na lodowiec poruszamy się bardzo wąskimi śnieżnymi graniami, do tego zdarzają się mocniejsze podmuchy wiatry, na które trzeba być przygotowanym by nie stracić równowagi. Wrażenie jest takie jakbyśmy się poruszali po szczycie stromego dwuspadowego dachu :shock: Najtrudniejsze jest zejście na lodowiec, jest wąsko i stromo w dół, do tego objeżdżający śnieg. Powoli z nogi na nogę docieramy na przełęcz, z której schodzimy na lodowiec Vadret Pers. Pierwszy fragment lodowca jest dość spokojny, szybko wytracamy wysokość, powoli robi się bardzo ciepło. Środkowy fragment lodowca jest mocno spękany z olbrzymimi szczelinami. Ostatni fragment lodowca jest również spokojny z podejściem pod górę. Końcowy fragment lodowca był już mocno roztopiony i płynący, dlatego po zejściu z niego ja całkowicie zmieniam odzież na zupełnie letnią i buty biegowe, co potem podnosi lekko puls, ponieważ na skalnym trawersie pod Piz Trovat zdarzają się jeszcze fragmenty ze stromymi polami śnieżnymi, ale z dobrze wydeptaną ścieżką. Fragment od lodowca do Diavolezzy ciągnie się w nieskończoność a w słońcu jest strasznie gorąco. Lądujemy w końcu przy górnej stacji kolejki, gdzie znajduje się schronisko i restauracja, ludzi jest jak mrówków. Zalegamy w cieniu i czekamy na Michała z Magdą, którzy ze schroniska Boval przechodząc lodowiec i podchodząc moreną boczną mają do nas dołączyć. Po niecałej godzinie czekania wbijają pod schronisko, mają zamiar zrobić ferratę na Piz Trovat, my mamy dość na dzisiaj, zabieramy ich plecaki i zjeżdżamy kolejką na parking, gdzie zostawiliśmy samochód. Tak kończy się nasza przygoda w Masywie Bernina. Tego samego dnia ruszamy w kierunku dobrze nam znanych górskich rejonów w okolice Saas Grun i Zermett.


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: N gru 29, 2024 7:14 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 792
Lokalizacja: Chrzanów
Widok w kierunku Bellavisty, widać podchodzące zespoły na najwyższe piętro lodowca.

Obrazek

Piz Bernina w promieniach wschodzącego słońca.

Obrazek

Fenomenalnie wyglądający szczyt Crast’ Agüzza.

Obrazek

Z Bellavisty wygląda prawie jak Matterhorn.

Obrazek

Piz Bernina i Piz Morteratsch.

Obrazek

Ścieżka na Bellaviście.

Obrazek

Grań na pierwszy z wierzchołków Piz Palu.

Obrazek

Obrazek

Na grani w tle główny wierzchołek Palu.

Obrazek

Główny wierzchołek Piz Palu.

Obrazek

Z tyłu po prawej widoczny ostatni z wierzchołków.

Obrazek

Zejście z głównego wierzchołka.

Obrazek

Zejście na przełęcz.

Obrazek

Na środku kadru Piz Trovat, który będziemy trawersować po niewidocznej stronie.

Obrazek

Zejście na przełęcz z ostatniego wierzchołka.

Obrazek

Obrazek

Na przełęczy po trawersie Palu.

Obrazek

Zejście w dół lodowca Vadret Pers.

Obrazek

Obrazek

Są dziury na lodowcu.

Obrazek

Palu w całej okazałości z końcówki lodowca.

Obrazek

Ścieżka w kierunku Diavolezzy.

Obrazek

Diavolezza.

Obrazek

I takie to alpejskie życie jest ... żarcie na asfalcie :lol:

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sty 07, 2025 9:48 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 792
Lokalizacja: Chrzanów
Wieczorem ruszamy z parkingu Diavolezza do Saas Grun, nie jedziemy jednak całą noc a późnym wieczorem zatrzymujemy się na kimę. Miejsce jest dość specyficzne, umiejscowione w górach wysoko nad miasteczkiem. Kima na dziko to zawsze jakieś przygody, więc całą noc mam nad sobą prywatnego nietoperza, który pożera chmary komarów a nad ranem muszę bykowi jelenia pokazać kto tu jest samcem alfa :lol: Na kemping w Saas Grun docieramy po południu. Prognozy nie są wybitne na kolejne dni, ale robimy wycieczkę do pięknego i cichego miasteczka położonego pod systemem wodospadów, w górę których poprowadzony jest szlak, nad miasteczkiem górują ruiny zamku, bardzo urokliwe miejsce. W końcu udaje się dostać nocleg w Almageller Hutte, przez ostatnie sezony próbowaliśmy, ale zawsze było pełne obłożenie. W tej części Alp został nam jeszcze jeden czterotysięcznik Weissmeis. Ze schroniska Almageller prowadzą na niego dwie drogi, jedna normalna w przeciwieństwie do normalnej od Weissmeis Hutte, którą będziemy schodzić, ta w całości jest po skale i chyba najbardziej ciekawa Rotgrat poprowadzona południowo-zachodznią granią o wycenie PD+. Dzień wcześniej Mikołaj podrzuca nas do Saas Almagell skąd zaczyna się szlak do schroniska. W trójkę ruszamy w górę szlaku, dla Magdy będzie to drugie wejście na ten szczyt, Mikołaj rezygnuje z wejścia, ponieważ już na nim był, postanawia w tym czasie zrobić solo Laginnhorna, na którym byliśmy dwa lata temu. Podejście do schroniska jak to w tej części Alp jest długie i ze sporym przewyższeniem, do tego w połowie podejścia zaczyna lekko kropić, cały dzień kroiło się na opady, ale człowiek się łudził, że wytrzyma. Niestety nie wytrzymało, mając schronisko w zasięgu wzroku przychodzi taka pompa, że ostatnie dwieście metrów przechodzę wpław, tętno na progu schroniska mam chyba ponad 200 :eye: Schronisko bardzo przyjemne, kolacja smaczna a po gdy przestaje padać na niebie mamy spektakl niesamowitych chmur. Góra nie należy do trudnych, więc start nie jest wybitnie wcześnie, ale nie wiemy gdzie dokładnie zaczyna się ścieżka do sąsiedniej doliny. Wiemy, w którym miejscu trzeba wbić się w trawers pod oddzielającą nas od sąsiedniej doliny Grań Dri Hornli, ale chwilę przemierzamy rozległe gruzowisko poniżej schroniska. Na właściwą ścieżkę wprowadzają nas dwie grupy przewodników podążające w tym samym kierunku, potem przebieg podejścia pod start drogi jest już oczywisty, ponieważ jest znakowany gęściej niż tatrzańskie szlaki :lol: Podejście nie należy do najkrótszych, musimy po przekątnej pokonać całą dolinę do najwyższego jej piętra pokonując kilka coraz wyższych moren bocznych nieistniejącego już lodowca. Niewielkim lodowcem lub polem śnieżnym podchodzi się pod start drogi, wcześniej jeden z przewodników pyta mnie czy nie chcę ruszyć pierwszy, ale czekam na Michała z Magdą bo już są w zasięgu wzroku. Razem podchodzimy pod ścianę, gdzie zaczynają działać przewodnicy, idzie im to jednak dość topornie. Postanawiam bocznym kominkiem ruszyć w górę wyprzedzając tym samych jednego z przewodnika z dwom klientami, drugiego przewodnika jednak nie udaje się wyprzedzić, jest zbyt wąsko, stromo i krucho. Razem z nimi docieram do grani i tu załączam piąty bieg, grań jest sucha o płytowym charakterze, nie wygląda na skomplikowaną. Już w schronisku postanowiłem, że Weissmeis będzie moim pierwszym czterotysięcznikiem zrobionym solo, warunki do tego były idealne a Magda z Michałem będą mieli możliwość pobycia sam na sam zdobywając zacny pagór. Przejście grani idzie sprawnie, największe wrażenie robi jej koniec, który stromym uskokiem wbija się w szczytowy lodowiec. Fragment ten jednak, tylko z daleka wyglądał hardo. Po wejściu na lodowiec i przejściu około trzystu metrów droga łączy się z drogą normalną z drugiej strony góry od górnej stacji kolejki na Hohsaas, którą zjedziemy do Saas Grun. Kopuła szczytowa to stromy lodowiec, ale wydeptana jest dobra ścieżka a śnieg jest dobrze zmrożony, więc szybko wbijam na główny śnieżny wierzchołek. Wejście zajęło mi około 4,5h, przechodzę na sąsiedni wierzchołek, który jest wolny od śniegu, w załomach skalnych wiję sobie wygodne gniazdko, zjadam paczkę kabanosów i ucinam drzemkę bo słonko zaczyna mocniej operować i robi się cieplutko. Po pół godzinie budzą mnie brzęczące o skałę czekany łojantów wchodzących normalną od schroniska Almageller. Rzucam okiem w dół i widzę, że Michał z Magdą właśnie wyszli na lodowiec, więc mam jeszcze około trzydziestu minut zanim dotrą na szczyt. W trójkę schodzimy lodowcem do górnej stacji kolejki na Hohsaas. Lodowiec jest niesamowicie stromy a w dolinie słychać pomruki burzy, na szczęście prócz chwilowej marnej widoczności pogoda trzyma fason i sprawnie schodzimy z lodowca. Ja zjeżdżam kolejką do Saas Grun. Na kempingu okazuje się, że pomimo zrobienia pierwszego 4K solo, nie ja jestem bohaterem dnia a Mikołaj, który w 5h obrócił z kempingu na Laginnhorna i z powrotem robiąc 2,5km przewyższenia :eye: No, ale jak ja byłem w jego wieku ... :lol:


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Wt sty 07, 2025 10:14 pm 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt sie 07, 2015 10:09 pm
Posty: 792
Lokalizacja: Chrzanów
Kima na dziko, ja kimam za bramą, tam nie było słychać wycia pomp.

Obrazek

Zabudowania Saas Almagell.

Obrazek

Obrazek

Po drodze mijamy Hotel Almagelleralp.

Obrazek

Górna część doliny i do przekroczenia spory strumień.

Obrazek

Chmury po burzy z tarasu schroniska.

Obrazek

Jeszcze przed wschodem, ale już dość wysoko. Od lewej ciągnie się grań Dri Hornli, którą jeszcze w ciemnościach trawersowaliśmy gdzieś przy podstawie.

Obrazek

Michał z Magdą szpeją się przed wejściem w ścianę, ja lecę solo.

Obrazek

Pole śnieżne przy podejściu pod start drogi. Startuje wschód słońca.

Obrazek

Widoczni pod ściana przewodnicy, start drogi oznaczony słoneczkiem.

Obrazek

Michał z Magdą na podejściu pod start.

Obrazek

Pierwszy przewodnik, straszny gruz, więc nie ma co świrować.

Obrazek

Już na ostrzu grani, w oddali widać zbiornik Stausee Mattmark. Dalej po prawej trzy szczyty, na które wchodziliśmy w zeszłym sezonie, Stralhorn, Rimpfischhorn i Allalinhorn.

Obrazek

Widok na Monte Rose i część Masywu Michabel.

Obrazek

Grań w widoku w dół.

Obrazek

Początek grani.

Obrazek

Chłopek skalny jak na Orlej Perci. W dole widać Sass Fee.

Obrazek

Widoczny końcowy uskok grani.

Obrazek

Skalny fragment już za mną.

Obrazek

Już na śniegu, widać kopułę szczytową Weissmeisa.

Obrazek

Już na szczycie widok w kierunku bezśnieżnego wierzchołka.

Obrazek

Selfiak 8)

Obrazek

Widok w kierunku głównego wierzchołka.

Obrazek

:lol:

Obrazek

Na szczycie.

Obrazek

I kolejny 4K ogarnięty :D

Obrazek

Zejście lodowcem na Hohsaas.

Obrazek

Obrazek

Lodowiec, którym schodziliśmy, ścieżka zejściowa idzie mniej więcej środkiem kadru.

Obrazek

I już na Hohsaas, gdzie kończymy wycieczkę.

Obrazek


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Śr sty 08, 2025 6:59 pm 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn kwi 11, 2011 9:25 pm
Posty: 1528
Lokalizacja: W-wa
Od paru lat planuję wyjazd do Ticino, ale z czasem rejony tego kantonu zaczęły mi się wydawać za cacane, Twoje góry wyżej fajniejsze, może pojadę tam w jakieś niższe rejony, czytam, że w Szwajcarii powyżej linii drzew można biwakować. Fajny, wesoły odcinek relacji, cieszy obecność Magdy, góry piękne.

Ilekroć patrzę na to zdjęcie, chciałabym coś powiedzieć, o coś zapytać... :)
(Niby kolejna zamieszczona fotka coś tam wyjaśnia i łagodzi, ale dla mnie nie do końca.)
Obrazek

_________________
Nutko moja
https://www.youtube.com/@CarpathianMusicWorld/playlists


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sty 20, 2025 9:57 am 
Uzależniony ;-)

Dołączył(a): Pt wrz 17, 2010 11:49 am
Posty: 1148
Lokalizacja: dokąd
Widzę, że wszystko bez zmian, czyli w formie ;).
U mnie też bez zmian, tylko więcej lin, a zamiast Alp Julijskich częściej Dolomity ;)


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
PostNapisane: Pn sty 20, 2025 10:49 am 
Przypadek beznadziejny
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt kwi 12, 2011 7:46 am
Posty: 2285
To jakiś obłęd w takie miejsca chodzić...
Czy tam można z pieskiem? ;)

_________________
SPROCKET
viewtopic.php?f=11&t=17068


Góra
 Zobacz profil Wyślij prywatną wiadomość  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 13 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Polityka prywatności i ciasteczka
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL